Autor: Rick Strassman
Wydawnictwo: Illuminatio
Wielu osobom środki takie jak LSD czy ketamina kojarzą się z patologią, z narkomanami, z pewnym środowiskiem, mają zdecydowanie negatywny wydźwięk. Tymczasem współczesna nauka coraz więcej wie o mechanizmach działania psychodelików oraz możliwościach ich wykorzystania w leczeniu różnych zaburzeń. I kto wie, gdyby nie zła sława psychodelików, obostrzenia prawne, być może już dziś moglibyśmy rozwiązać wiele problemów osób, cierpiących chociażby na lekoodporne postaci różnych chorób, w tym chociażby depresji czy traum.
O tych substancjach psychoaktywnych, być może będących nadzieją psychofarmakologii, pisze Rick Strassman, który w latach 1990-1995 prowadził pierwsze od wielu lat amerykańskie badania kliniczne na temat DMT i psylocybiny. Jego książka pt. „Podręcznik psychodeliczny. Praktyczne przewodnik po psylocybinie, LSD, ketaminie, MDMA i ayahuasce”, opublikowana nakładem wydawnictwa Illuminatio nowość, to prawdziwe kompendium wiedzy na temat tych substancji, które nie tylko otwiera nas na nowe możliwości leczenia w przyszłości. To również ciekawa pozycja dla osób zmagających się z różnymi dolegliwościami, zaburzeniami, ich rodzin, a także dla osób zajmujących się szeroko pojętą promocją zdrowia.
Książka składa się z czterech części, z których pierwsza przybliża nam temat substancji psychodelicznych, wyjaśnia czym są (a czym nie), omawia nastawienie do nich otoczenia oraz przybliża prowadzone z ich udziałem badania, Warto wspomnieć, że w latach 50. i 60. XX wieku psychodeliki uważano w psychiatrii za cudowne leki. Przede wszystkim dawały nadzieję na przełom w leczeniu szczególnie trudnych zaburzeń emocjonalnych czy uzależnień, postrzegano je również jako szybką drogę do rozbudzenia kreatywności lub osiągnięcia duchowego oświecenia. Autor stwierdza, że wiele tych psychodelików występuje w naturze, ale – co jest szczególnie ważne – rdzenne ludy używają ich od tysiącleci do leczenia czy w różnych inicjacjach. Przykładem może tu być psylocybina zawarta w „magicznych grzybach”, DTM czy meskalina. Autor zaznacza też, że na określenie tych substancji powstało wiele terminów, omawia też pochodzenie wybranych nazw oraz ich ograniczenia. Mówi też, w czym mogą pomagać psychodeliki i jakie jest ryzyko ich przyjmowania. Znajdziemy tu praktyczne przykłady zastosowania wraz z omówieniem działania psychodelików – to w części drugiej. Dowiemy się, w jaki sposób psychodeliki wywołują różne efekty, jak oddziałują na mózg i nasze świadome doświadczenia. Autor prowadzi również rozważania na temat rezultatów stosowania psychodelików, odwołując się m.in. do hipotezy , że wszechstronnie korzystne właściwości tych substancji wynikają z ich biologicznego działania nasilającego efekt placebo. Dzieje się tak za sprawą ich psychoplastogennych właściwości, przyczyniają się one bowiem do rozwoju nowych komórek nerwowych i wzrostu złożoności połączeń pomiędzy nimi.
W części czwartej czytamy o konkretnych substancjach psychodelicznych, dawkowaniu, drogach podania, działaniu i skutkach ubocznych, tolerancji i uzależnieniu, a także kwestiach prawnych (dotyczących USA). Znajdziemy tu omówienie meskaliny, LSD, psylocybiny, DMT, ibogainy, ketaminy, szałwii wieszczej i jej głównego składnika, czyli salwinoryny A. Ostatnia, czwarta część, zawiera praktyczne wskazówki dotyczące doświadczenia psychodelicznego zwanego tripem lub podróżą, bowiem ogromne znaczenie ma tu właściwe przygotowanie. Autor zwraca uwagę na to, że substancje psychodeliczne są związkami chemicznymi i zmieniają chemię naszego ciała, szczególnie mózgu. Pisze także o dawkowaniu, określeniu intencji, zwraca uwagę na to, o co zadbać przed tripem, o otoczeniu i tripowaniu z innymi.
Lektura książki może budzić kontrowersje z uwagi na tematykę, nie jest to jednak zachęta do przyjmowania psychodelików, nie ma nic wspólnego z narkotyzowaniem się czy łamaniem prawa. Zwraca jednak uwagę na to, że ludzie przez wieki używali psychodelików, co więcej – w niektórych rejonach świata robią to nadal. Sam autor podkreśla, że jego podejście można nazwać „redukcją szkód”, ale i „optymalizacją korzyści”, a przy większej wiedzy na temat psychodelików można zastanowić się nad eksperymentowaniem z nimi. Być może przełoży się to na zmniejszenie śmiertelności w przypadku nielegalnego przyjmowania tych substancji w nieodpowiednich warunkach (duszne dyskoteki, brak nawodnienia). Musimy przestać zatem udawać, że psychodeliki nie istnieją i pamiętać, że dla wielu chorych, cierpiących na zaburzenia, są być może jedyną szansą na poprawienie jakości życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz