wtorek, 14 stycznia 2025

Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie" - streszczenie szczegółowe lektury

Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie to poemat epicki napisany przez Adama Mickiewicza.


Bohaterowie

Ze strony Sopliców:
  • Tadeusz – dwudziestoletni syn Jacka Soplicy, pod nieobecność ojca wychowywany przez stryja – Sędziego
  • Sędzia -brat Jacka Soplicy , właściciel dworu w Soplicowie
  • Jacek Soplica – ojciec Tadeusza, który po zabiciu Stolnika , który odmówił mu ręki córki zniknął, a po latach wrócił do Polski jako ksiądz Robak

Ze strony Horeszków:
  • Hrabia – daleki krewny, prowadzi spór graniczny o zamek z Sędzią
  • Gerwazy – oddany sługa Stolnika, który poprzysiągł zemstę na rodzinie Sopliców
  • Zosia – wnuczka Stolnika, córka zmarłej Ewy Horeszkówny, do której to w młodości zalecał się Jacek Soplica
  • Telimena – podstarzała kokietka, której powierzono sprawowanie opieki nad Zosią

Czas akcji – większość wydarzeń rozgrywa się w 1811 roku, akcja obejmuje także wiosnę 1812 roku


Miejsce akcji- Dwór w Soplicowie, Litwa

Księga pierwsza: Gospodarstwo

„Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza otwiera słynna inwokacja, rozbudowany zwrot do Litwy, ojczyzny autora-narratora, stanowiącej do czasów rozbiorów część Polski. W pierwszych wersach autor zwraca się do Litwy na wzór tego, w jaki sposób robił to Jan Kochanowski do zdrowia, w swojej słynnej fraszce „Na zdrowie”. W ten sposób zwraca swoim czytelnikom uwagę, jak cenną wartością jest ojczyzna, której obecność docenia się, dopiero gdy się ją straci. Litwa prezentowana jest tutaj jako kraj szczęśliwego dzieciństwa, który utracony powoduje poczucie nieodżałowanej straty.

W kolejnych wersach narrator zwraca się do Matki Boskiej Częstochowskiej i Matki Boskiej Ostrobramskiej prosząc je o opiekę i możliwość powrotu do ojczyzny. Po tej prośbie wspomina kraj swoich lat dziecięcych, odmalowuje łany zboża, pachnące łąki, zatrzymuje uwagę na tych najbardziej malowniczych i jednocześnie ważnych dla niego miejscach.

Narrator „Pana Tadeusza” koncentruje następnie swoją uwagę na typowym dworku szlacheckim, stojącym na niewielkim pagórku, otoczonym urodzajnymi polami, niedaleko którego płynie strumień. Jest to charakterystyczny polski dworek, zbudowany z drewna, ale podmurowany. Wokół niego rosną brzozy i topole. Prezentuje się okazale, stanowi tym samym symbol dobrobytu, jaki jest udziałem jego mieszkańców. Brama dworku jest stale otwarta, co stanowi o gościnności dworu, który zaprasza do wnętrza każdego przechodnia.

Do tego dworku po latach nieobecności wynikających z wyjazdu do szkół wraca dwudziestoletni Tadeusz Soplica. To młody panicz, spadkobierca Sędziego, który przez 10 lat uczył się poza Soplicowem. Przekonany, że zaraz powita rodzinę jest zaskoczony, kiedy nikt nie wychodzi mu na przeciw. W domu też nie zastaje nikogo. Młody panicz wchodzi do środka. Przygląda się uważnie otoczeniu, próbując odtworzyć w pamięci, jak wyglądała ta przestrzeń, kiedy ją opuszczał. Z rozrzewnieniem ogląda więc całe wyposażenie, łącznie z wiszącymi na ścianach portretami polskich mężów: Tadeusza Kościuszki, Tadeusza Rejtana, Jakuba Jasińskiego, Tadeusza Korsaka. W pobliżu stoi także zabytkowy zegar kurantowy, który po pociągnięciu za sznurek sprawia, że w salonie rozbrzmiewa Mazurek Dąbrowskiego. Dworek w Soplicowie jest kwintesencją polskości. Sam tytułowy bohater dostał imię po Kościuszce.

Tadeusz kieruje się do swojego byłego pokoju i zszokowany spostrzega, że jest to obecnie przestrzeń kobieca. Przez okno widzi młodą dziewczynę, która ma na sobie jedynie poranną białą koszulę. Dziewczyna szybko wbiegła do pokoju, ale kiedy tylko zobaczyła w nim Tadeusza, jeszcze szybciej z niego wybiegła. Nie dała mu nawet szans się usprawiedliwić. Mężczyzna nie był pewien, czy spotkanie to powinno go cieszyć, czy zawstydzać, sprawiło jednak, że jego serce zabiło szybciej.

Przez ten czas, kiedy Tadeusz oglądał dworek, zorientowano się w końcu, że przybył on do domu rodzinnego. Zawiadomiono o jego pojawieniu się Wojskiego, który był co prawda dalszą rodziną Tadeusza, ale i wielkim przyjacielem najbliższych mu opiekunów. Wojski jako pierwszy wita dwudziestoletniego Tadeusza Soplicę w domu, czyniąc to z otwartymi ramionami. Okazuje się, że zarządza on folwarkiem pod nieobecność Sędziego. Cieszy się, że Tadeusz idealnie wybrał moment pojawienia się, bo właśnie szykowana jest wieczerza, na której będzie sporo gości. Od kilku dni zjeżdżają się oni bowiem na sądy graniczne, które mają zakończyć spor Sędziego z Hrabią. Z lasu wraca całe towarzystwo.

Tadeusz z Wojskim wychodzą Sędziemu na spotkanie. Sędzia Soplica to wuj Tadeusza i gospodarz dworu. Sędzia wita się z Tadeuszem, dając mu do pocałowania rękę i całując młodzieńca w czoło. Ociera łzy, powitanie bowiem bardzo go wzrusza. Wojski stara się zrelacjonować Tadeuszowi, co działo się w Soplicowie, kiedy go nie było. Po długich powitaniach wszyscy w końcu wracają do dworku. Sędzia jest dobrym gospodarzem, idzie więc jeszcze dojrzeć inwentarz.

Gości natomiast przyjmują Wojski i woźny Protazy. Ten ostatni chwilę wcześniej rozkazał, by stoły z jedzeniem zostały przeniesione do wiekowego zamku. Wojski jest niezadowolony, ponieważ nie wyraził na to zgody, a poza tym zamek jest przestrzenią sporu Sopliców z Hrabią, który jest spadkobiercą rodziny Horeszków, do której wcześniej należał zamek.

Przestrzeń zamku przypomina kościelny refektarz i robi ogromne wrażenie na przybyłych. Nad przestrzenią góruje herb Horeszków – na suficie znajdują się półkozice. Zasiadanie przy stole odbywa się zgodnie z hierarchią obowiązującą wśród gości, hierarchią, którą wyznaczają przede wszystkim wiek i zajmowane stanowisko. Przy Tadeuszu pozostaje jedno wolne miejsce. Najważniejsze miejsce zajmuje Podkomorzy, dalej Kwestarz, potem Sędzia Soplica. Ten ostatni zauważa, że Tadeusz siedzi zamyślony, zamiast – zgodnie z panującym na Litwie zwyczajem – służyć kobietom. Wygłasza więc przemówienie dotyczące grzeczności, która „nie jest nauką łatwą ani małą”. Dyskusję podejmuje Podkomorzy skupiający się z kolei na trosce o polskość. Jest to wypowiedź dość krytyczna w stosunku do wszelkich mód, które mogą mieć na patriotyzm wpływ negatywny, które – zdaniem Podkomorzego – miały wpływ na utratę niepodległości przez Polskę. Podkomorzy zwraca się już bezpośrednio do Księdza Robaka. Pyta go, czy w listach z zagranicy, które otrzymuje, nie ma może najważniejszych informacji o wojskach Napoleona. Zakonnik odpowiada mu jednak, że otrzymuje jedynie listy z zakonu, a znaczenie tej wypowiedzi podkreślił wymownym spojrzeniem na siedzącego niedaleko kapitana Rykowa, Moskala, który także był gościem Sędziego.

Podkomorzy przy kolejnym daniu upomina młodych, że sam musi opiekować się kobietami. Wtóruje mu Sędzia, który zauważa, że może i młodzi mają dzięki edukacji większą wiedzę od starszych od siebie, ale nie zostają pozbawieni przestrzeni, gdzie mogliby się uczyć zwyczajów. Podkreśla, że on u ojca Podkomorzego nauczył się uprzejmości, którą stara się stosować do chwili obecnej.

Przy czwartym daniu na sali pojawia się Telimena, przepięknie ubrana w zgodzie z najnowszą modą. Wdzięcznie wita się ze wszystkimi, po czym zajmuje miejsce przy Tadeuszu. Ten zaś bierze ją za spotkaną wcześniej mieszkankę jego dawnego pokoju. Zwraca ona jego uwagę, dzieje się to z wzajemnością. Telimena inicjuje rozmowę z Tadeuszem po francusku, pytając między innymi o literaturę, kokietując go przy tym. W tym samym czasie na drugim krańcu stołu trwa dyskusja między zwolennikami psa Rejenta – Kusego a tymi kibicującymi Sokołowi – psu Asesora. Nie ma pomiędzy nimi zgody, który z chartów tego dnia upolował zająca. Ostatecznie o rozstrzygnięcie przez Asesora poproszona zostaje Telimena. W ten sposób Tadeusz dowiaduje się, że kobieta jest jego ciotką. Spór ostatecznie łagodzi jednak nie ona, a Podkomorzy. Proponuje on wznowienie polowania na zająca w dniu następnym.

Tadeusz razem z innymi młodymi gośćmi udaje się do stodoły. Ma dopilnować przygotowania dla nich miejsc do spania. Zamiast jednak skupiać się na obowiązkach, cały czas rozmyśla o Telimenie. Mocno zmieszała go informacja o niej jako jego „cioci”. Chciał kogoś o nią zapytać, ale nie bardzo wiedział, do kogo mógłby się zwrócić.

Księgę wieńczą rozważania narratora dotyczące walk prowadzonych przez Napoleona. Opis śpiącego dworu jest tylko pretekstem do tego, by zastanawiać się nad niepewnym losem jego żołnierzy. Narrator informuje, że sporo młodych próbuje się dostać do Księstwa Warszawskiego, by zapisać się do wojska lub walczyć w konspiracji. Jednym z wysłanników Napoleona na terenie Litwy ma być ksiądz Robak, który świetnie orientuje się w bieżących wydarzeniach na arenie politycznej, mimo że nie afiszuje się tą wiedzą wprost. Rozmawia on przede wszystkim z Sędzią, ale potem nowiny dziwnym sposobem rozchodzą się po całej okolicy. Właśnie wieczorem pojawia się on u Sędziego. Narrator nie przytacza jednak rozmowy między Robakiem a Sędzią.

Księga druga: Zamek

Kolejnego dnia wszyscy zmierzają na polowanie z chartami na zająca, dlatego też wstali wcześnie. Tadeusz jednak śpi. Budzi go ksiądz Robak. Podkomorzy przewodzi polowaniu. Pościg ma ostatecznie rozstrzygnąć spór między Sokołem i Kusym. Kiedy całe towarzystwo wyjedzie z dworu, przyjeżdża tam Hrabia, „ostatni z Horeszków, chociaż po kądzieli” . Mężczyzna spóźnił się na polowanie, ponieważ zachwycony widokiem zamku, zatrzymał się przy budowli, która oświetlona promieniami zachwyciła g. Hrabia, próbując dogonić polujące towarzystwo, spotyka Gerwazego – starego klucznika, ostatniego żyjącego sługę Horeszków. Pyta on Hrabiego o proces z Sędzią, który dotyczy zamku. Hrabia informuje go, że jest już zmęczony przeciągającym się procesem, dlatego jest gotowy Sędziemu zamek odsprzedać. Gerwazy jest wściekły, nie chce zaakceptować takiego pomysłu. Decyduje się zaprosić Hrabiego do zamku i opisać mu tę budowlę za czasów jej największej świetności. Przy okazji opowiada także historię rodziny, umiejętnie wplatając w nią najważniejsze informacje dotyczące konfliktu między Soplicami a Horeszkami. Najważniejszym elementem tej opowieści jest historia Stolnika Horeszki, jego córki Ewy i miłości Jacka Soplicy, brata Sędziego.

Gerwazy informuje Hrabiego, że właściciel zamku, Stolnik Horeszko początkowo miał bardzo dobre relacje z Jackiem Soplicą. Przyczyną znajomości była przede wszystkim chęć uzyskania przez Stolnika od młodego Soplicy poparcia na sejmikach. Młody Soplica, zwany „Wojewodą” zwrócił jednak uwagę na córkę Stolnika. O rękę dziewczyny zabiegało wielu młodych szlachciców z okolicy. Jacek był przekonany, że dzięki poparciu, jakie ma on u okolicznej szlachty, stanie się dla Horeszki atrakcyjnym kandydatem na zięcia. Kiedy Stolnik zorientował się w intencjach Jacka, podał mu czarną polewkę, która była bardzo czytelnym znakiem odmowy prawa do ubiegania się o rękę córki. Mimo że młody Soplica podobał się Ewie, to nie ujawniła ona swoich uczuć. Jacek został więc odprawiony z niczym. Kilka dni później na zamek Horeszki napadli Moskale. Zamek udało się obronić, jednak z walce zginął sam Stolnik. Gerwazy informuje jednak, że zabili go nie Rosjanie, a właśnie Jacek Soplica. Gerwazy, który był przy swoim panu w tamtym momencie przysiągł zemstę. Wymordował więc w pojedynkach większą część rodu Sopliców.

Sama historia, jak i sposób jej opowiadania przez Gerwazego zrobiły na Hrabim ogromne wrażenie. Wzruszył się tą historią, przysiągł, że w takim razie zamku Soplicom nie odda. Wrażenie było jednak ulotne, kiedy tylko usłyszał bowiem odgłosy polowania, chciał już do niego dołączyć. Nie przeszkadzało mu to też udać się na śniadanie do Soplicowa.

Kiedy Hrabia dojeżdżał do dworu ujrzał w sadzie dziewczynę ubraną jedynie w bieliźnianą koszulę, Zosię. Dziewczyna zrobiła na nim ogromne wrażenie. Obserwował ją z ukrycia, wydawała mu się bowiem bardziej zjawą niż realną kobietą. Dziewczyna była przepiękna i Hrabia spędziłby kolejne minuty na jej obserwacji, gdyby z zamyślenia brutalnie nie wyrwał go ksiądz Robak. Zakonnik w bardzo jednoznacznych słowach dał Hrabiemu do zrozumienia, że nie ma w tym ogrodzie żadnego owocu, który byłyby przeznaczony dla niego. Po tej wypowiedzi ksiądz odszedł, a jedynym śladem po dziewczynie był już tylko porzucony koszyk.

Następuje przerwa w polowaniu, więc wszyscy udają się na śniadanie do dworu. Śniadanie jest podawane na stojąco, a zebrani dzielą się na dwie grupy. Jedna toczy dyskusje polityczne, a druga zajmuje się bieżącymi utarczkami, w tym kontynuacją sporu Asesora z Rejentem. Ten spór ponownie pozostaje nierozstrzygnięty, ponieważ oba charty wracają bez zająca. Tadeusz, rozmawiając z Telimeną, dowiaduje się, że określenie jej ciotką to wyłącznie wyraz grzeczności, ponieważ w rzeczywistości nie są ze sobą spokrewnieni.

Telimena opowiada zgromadzonym historię ze swojego pobytu w Rosji dotyczącą tego, jak psy sąsiada zagryzły jej ukochaną suczkę, którą podarował jej książę Sukin. Po tym wydarzeniu zjawił się jednak Wielki Łowczy Dworu, który chcąc poprawić Telimenie humor, wmówił właścicielowi psów, że zagryzły one łanię, która spodziewała się młodych. Mężczyzna trafił więc na miesiąc aresztu. Był to przykład nieustępliwości carskich urzędów, który rozbawił towarzystwo. Telimena coraz większą uwagę zwracała na Tadeusza, ale ich wzajemne zaloty przerwał Wojski uganiający się za muchami z packą w ręce.

Konflikt pomiędzy Asesorem i Rejentem wybucha na nowo, więc Wojski musi interweniować. Pomaga w tym ksiądz Robak. Wojski, chcąc odwrócić uwagę towarzystwa, opowiada historię o wybitnych łowczych. Przypomina w ten sposób, że konflikty między nimi kończyły zakłady i namawia do tego samego zwaśnionych rywali. Rejent wystawia więc rumaka z wyposażeniem, Asesor – złote obroże z jedwabną smyczą. Telimenę nudzą jednak te spory i proponuje grzybobranie, na co towarzystwo przystaje z ochotą. Jako pierwszy rusza za nią Tadeusz. Sędzia szczęśliwy z przerwania nużącej dyskusji proponuje nagrodę dla osoby, która zbierze najwięcej grzybów. Będzie mogła ona wybrać sobie towarzysza lub partnerkę na wieczorną uroczystość.

Księga trzecia: Umizgi

Hrabia musiał już wracać do siebie, lecz nie tracił nadziei, na ponowne ujrzenie tajemniczej dziewczyny. Cały czas oglądał się za siebie, licząc, że może pojawi się ona jeszcze w ogrodzie. Zszedł więc z konia, odesłał sługi, a sam zaczął się skradać w stronę sadu. I rzeczywiście, znów doszło do spotkania w ogrodzie, ale bardzo ono Hrabiego rozczarowało. Uważał bowiem Zosię za „nimfę”, „bóstwo”, „ducha”, a okazała się prostą, zwyczajną dziewczyną. Rozgoryczony Horeszko wrócił do towarzystwa zbierającego grzyby, a tych było pełno, więc zbierający mieli co robić. Szukano przede wszystkim rydzów. Sama inicjatorka pomysłu – Telimena wydawała się jednak średnio zainteresowana grzybami. Szukała miejsca, w którym mogłaby odpocząć, więc odeszła na polanę obok strumienia. Uznała miejsce za Świątynię Dumania. Położyła się na swoim czerwonym szalu. W takiej pozycji zastał ją Tadeusz, który powoli zmierzał w jej kierunku. Dostrzegł to jednak Sędzia, który ubiegł bratanka i przeciął mu drogę, bo sam miał sprawę do Telimeny. Chciał porozmawiać o projekcie wydania Zosi za Tadeusza. Telimena była oburzona tym pomysłem, ale dopuściła taką ewentualność, pod warunkiem że pary nikt nie będzie na siłę ze sobą kojarzył.

Kiedy Sędzia odszedł, do Telimeny ponownie zaczął się zbliżać Tadeusz. Z przeciwnej strony nadchodził jednak Hrabia, który wcześniej szkicował scenę sporu między Sędzią i Telimeną. Teraz podszedł on do kobiety, aby pokazać jej swoje prace. Telimena, jako osoba uchodząca za znawczynię sztuki, ostrożnie podeszła do prac Hrabiego, ale jednocześnie zachęcała go do dalszych prób. Hrabia i Telimena zgadzają się, że sztuce służy jedynie zagraniczny nastrój, a rodzimy krajobraz nie zachęca do artystycznych prób. Narrator tym wnioskom się przeciwstawia, zwracając uwagę na piękno litewskiej puszczy. Dyskusji tej przysłuchuje się Tadeusz. Jest poirytowany, ponieważ podobnie jak narrator dostrzega piękno otaczającej go przestrzeni. Nie zgadza się z Hrabią, że do malowania potrzebny jest włoski nieboskłon, podpowiada Hrabiemu, że brak utrwalenia rodzimego krajobrazu z pewnością zostanie dostrzeżony przez sąsiadów. Hrabia ponownie zaczyna szkicować, ale pracę przerywa dzwonek na obiad. Telimena podaje mu niezapominajki, ale jednocześnie podsuwa karteczkę i klucz Tadeuszowi, dając mu jednoznaczny znak.

Urocze chwile przerywa dzwon z Soplicowa, wzywający na obiad. Wszyscy oprócz Tadeusza, Hrabiego i Telimeny wracają do dworu z koszami grzybów. Wojski chwali się muchomorem. Obiad przebiega w przyjaznym klimacie, choć widać, że Sędzia ma jakiś problem, jest bowiem wyjątkowo małomówny. Ucztowanie przerywa gajowy, który wpada do jadalni z nowiną o niedźwiedziu, który wyszedł z matecznika i jutro będzie można urządzić polowanie na grubego zwierza. Natychmiast przystąpiono do organizacji polowania, które zaplanowane zostaje na następny dzień. Przewodzić ma mu Wojski. Zmęczeni wrażeniami goście tego dnia idą wcześnie spać.

Księga czwarta: Dyplomatyka i łowy

Był to dzień wielkiego polowania. Narrator wspomina o pięknie litewskich krajobrazów. Opisuje lasy i odbywające się w nich polowania. Na podwórku Sopliców właśnie trwają ostatecznie przygotowania do łowów. Wszyscy są zajęci, więc nikt nie dostrzega braku Tadeusza, który jeszcze śpi. Zwleka ze wstaniem z pościeli, aż w końcu na nogi stawia go stukanie Zosi w okiennicę. Młodzieniec przygląda się dziewczynie i zaczyna rozumieć swoją pomyłkę. Do tej pory był przekonany, że to Telimenę zobaczył w pokoju po swoim przyjeździe do Soplicowa, a to była Zosia. Zły na siebie Tadeusz wskakuje na konia i udaje się do gospody Jankiela, gdzie mieli się spotkać organizujący obławę na niedźwiedzia.

W karczmie toczą się dyskusje dotyczące bardzo różnych tematów. Przede wszystkim rozmawia się o polityce, głównie o Napoleonie i związanych z nim działaniami Polaków, którzy się zbroją. Narrator zwraca uwagę, że karczma jest umiejętnie podzielona tak, aby kolejne jej przestrzenie oddawały hierarchię mieszkańców okolicy. Jest osobne miejsce dla pań, osobne dla drobnej szlachty. Przypomina się także o tym, że podczas chrzcin, ślubów oraz innych biesiad sam Jankiel grał na cymbałach i śpiewał pieśni narodowe. W tej chwili do karczmy wkracza Robak. Wykorzystując naradę, ksiądz Robak opowiada o sukcesach Napoleona, a jednocześnie przypomnieć o wielkich polskich wodzach, takich jak gen. Dąbrowski. Robak częstował zgromadzonych tą samą tabaką, której podobno i ten wielki Polak zażywał. Jak opowiada ksiądz Robak, jest to wyjątkowa tabaka – jej zawartość pochodziła spod Jasnej Góry, na spodzie tabakiery jest natomiast scena prezentująca Napoleona z jego wojskiem. Robak może więc szybko przejść do osoby cesarza: wskazuje, że sam Napoleon ma zwyczaj zażywania tabaki przed walką.

Robak jednak nie jest zainteresowany przede wszystkim portretowaniem Napoleona, ale zyskaniem sobie uwagi kolejnych osób, które mógłby „zrekrutować” na rzecz walki o wspólną sprawę. Przypomina, że bierne czekanie na to, że Napoleon rozwiąże za nas nasze problemy niewiele pomoże. Robak zwraca uwagę, że wiele zależy od tego, czy sami Polacy wezmą odpowiedzialność za swój los i zaczną się organizować. Agituje zatem okoliczną szlachtę i chłopów do powstania przeciwko Rosjanom, zachęca, by „oczyścić dom”, czyli rozpocząć z Rosjanami walkę, nim przyjdą wojska wielkiego wodza. Przemowę księdza przerywa pojawienie się Tadeusza, którego bernardyn widzi za oknem cwałującego na koniu w kierunku puszczy.

Narrator opisuje fragment boru, który znajduje się za jeziorem. Tutaj, w mateczniku zwierzęta mogą żyć w spokoju. Niestety, jednak jeśli zwierzę wypuszcza się poza matecznik, ma niewielkie szanse na przeżycie, jak niedźwiedź, na którego właśnie odbywało się polowanie. Trwa pościg, którym kieruje Wojski.

Tadeusz i Hrabia, mało doświadczeni, jednocześnie strzelili do niedźwiedzia i obaj chybili. Rozjuszony zwierz natarł na paniczów, a oni w panice we dwóch chwycili jeden oszczep. Byliby zginęli obaj, gdyby nie celny strzał księdza Robaka, który od razu powalił napastnika. Strzelają też Rejent, Asesor i Gerwazy. Następnie Wojski odgrywa na bawolim rogu pieśń, która jest popisem mistrzostwa. To prawdziwa muzyczna opowieść o polowaniu w puszczy.

Wybucha kolejna awantura między Asesorem a Rejentem. Tym razem mężczyźni kłócą się o to, który z nich dobił ostatecznie zwierzę, bo każdy z nich chciał przypisać sobie ostatecznie zaszczyt upolowania niedźwiedzia. Spór rozsądził Gerwazy udowadniając, że to ksiądz zabił zwierza - wyjmuje z głowy niedźwiedzia nabój pochodzący ze strzelby, z której strzelał ksiądz Robak. Odebrał on broń Gerwazemu, który nie wystrzelił, bo bał się zranić Hrabiego. Okazuje się, że nie da się wznieść przy nim toastu, ponieważ Robak szybko oddala z miejsca wydarzeń.

W drodze powrotnej Wojski opowiada o podobnej historii, która przydarzyła się Domejce i Dowejce, a w której przyczyną waśni było podobieństwo nazwisk. Skłóconych miało rozsądzić strzelanie do siebie z dystansu niedźwiedziej skóry. Ten wybieg był na tyle skuteczny, że przyjaciele się pogodzili, a nawet wzięli za żony swoje siostry, podzielili się majątkiem na pół, a na pamiątkę sporu założyli zajazd „Niedźwiadek”. Opowieść przerywa zając, za którym w pościg ruszają Kusy i Sokół.

Księga piąta: Kłótnia

Kiedy mężczyźni zajęci są polowaniem, osamotniona we dworze Telimena zastanawia się nad swoją przyszłością. Koniecznie chce wyjść za mąż. Zbliżająca się do czterdziestki kobieta zupełnie poważnie traktuje dwóch kandydatów, a mianowicie Hrabiego i Tadeusza. Nie jest jednak pewna, czy uda się jej zwrócić uwagę Hrabiego ze względu na swój majątek. Tadeusza postrzega jako prostego i uczciwego mężczyznę, który jednak jest od niej znacznie młodszy, co może się nie podobać towarzystwu. Ostatecznie jednak decyduje się na Tadeusza dochodząc do wniosku, że Hrabiemu podsunie Zosię. Związek ten byłby dla Telimeny sprawującej opiekę nad dziewczyną zabezpieczeniem na starość. Po tym, jak podejmuje tę decyzję, przywołuje do siebie Zosię i zawiadamia ją, że musi ona w końcu zdobyć obycie towarzyskie. Telimena decyduje, że Zosia zostanie przedstawiona gościom, którzy przebywają w Soplicowie. Zosia się bardzo cieszy, Telimena wyjaśnia jej, że świadomie wcześniej jej nie pokazała światu, aby zaintrygować wszystkich jej osobą. Teraz jednak przyszedł czas na zmiany. Telimena gani Zosię, że nie przystoi jej już zajmowanie się ptactwem i zabawa z dziećmi. Organizuje przygotowania Zosi do tego ważnego w jej życiu wydarzenia, nadzoruje jej toaletę, przy okazji zwraca uwagę na postawę i udziela ostatnich rad przed wprowadzeniem na salony. Zosia obiecuje poprawę, w końcu nie miała gdzie do tej pory zdobyć ogłady. Telimena prosi ją, aby była szczególnie miła dla Hrabiego. Powracających z polowania myśliwych Telimena wita już ze stojącą u jej boku Zosią.

Widok Zosi robi na Tadeuszu piorunujące wrażenie. Uświadamia sobie, że to dziewczyna obudziła go na polowanie. Odsuwa się od towarzystwa i spod oka obserwuje „ciocię” i jej „siostrzenicę”. Telimena widzi jego zachowanie i próbuje ustalić, z jakiego powodu jego nastrój się zmienia, stopniowo czyniąc mu wymówki i wyrzuty. Na to Tadeusz reaguje jeszcze większą irytacją i wychodzi z domu, spluwając wcześniej i szurając krzesłem. Chwile błąka się po lesie , aż trafia na miejsce zwane „świątynią dumania”.

Zastaje tam Telimenę, która po awanturze upuściła zrozpaczona gości, a teraz siedzi na głazie i płacze. Tadeusz pojmuje, że kobieta niewinnie płacze z jego powodu i z powodu jego pomyłki. Nagle jednak dzieje się coś dziwnego - kobieta się podrywa i zaczyna skakać, potrząsać rękami i głową. Okazuje się, że siedziała w pobliżu mrowiska i teraz mrówki, które zostały się pod jej ubranie zaczynają ją gryźć. Tadeusz rzuca się na pomoc przy oczyszczaniu ubrania Telimeny z owadów i robi to tak gorliwie, że para nie tylko się godzi, ale też zbliżają się do siebie. Dzwon z Soplicowa wzywa ich do powrotu na kolację. Do dworu wracają jednak osobno, aby nie dawać towarzystwu powodu do plotek.

Wieczerza ponownie zostaje zorganizowana na zamku. Mimo wyraźnego sprzeciwu Sędziego uparty Protazy, przeniósł stoły do sieni zamkowej. Służba Sędziego uważała, że w ten sposób Soplicowie dowodzą swoich praw do zamku. Posiłek przebiegał w dość spokojnej, a nawet posępnej atmosferze; myśliwi byli z siebie niezadowoleni, Asesor i Rejent przeżywali porażkę swoich psów, które zgubiły trop zająca, pozostali łowczy wstydzili, że w walce z niedźwiedziem musiał ich wyręczyć ksiądz. Telimena usiłowała zabawiać młodego Soplicę, ale to tylko pogłębiało jego niezadowolenie. Tadeusz dostrzega aroganckie zachowanie kobiety, jak również jej wiek, który stara się ona zatuszować makijażem. Jego zdanie o Telimenie zaczyna się stopniowo zmieniać. Hrabia wynosił natomiast urodę Zosi, próbując sprowokować Telimenę do reakcji. Wszyscy byli źli, rozdrażnieni, a jedno nieostrożne słowo mogło doprowadzić do wybuchu.

Podkomorzy jest niezadowolony, że po raz kolejny młodzi mężczyźni zaniedbują jego córki. Poirytowany jest także Wojski, który nie może zrozumieć panującej wokół ciszy. W końcu przerywa ją i rozpoczyna wypowiedź dotyczącą zwyczajów obowiązujących podczas posiłków i potrzebie rozmowy. Zdaje sobie jednak doskonale sprawę, że przyczyną ciszy jest pokonanie polujących przez księdza. W końcu jednak Sędzia Soplica wznosi toast za Robaka. Informuje, że w związku z tym przeznacza mięso niedźwiedzia na potrzeby zakonu. Skórę po zwierzęciu ma zaś dostać Hrabia jako pamiątkę niedawnego polowania. Ten jednak, zamiast się ucieszyć, przypomina sobie o sporze o zamek i informuje zebranych, że skórę przyjmie, ale tylko razem z zamkiem. Podkomorzy jeszcze raz próbuje zapanować nad sytuacją i układa plan ugody, lecz wtedy do sieni wchodzi Gerwazy, nakręcający co wieczór dwa stare kurantowe zegary. Wieczerza gości Sędziego nie jest dla niego żadnym argumentem na rzecz zaniechania tej czynności. Nakręcaniu starych machin towarzyszą takie zgrzyty i piski, że jego zachowanie irytuje Podkomorzego, który każe mu się oddalić. Rozpętała się straszna awantura, od słów szybko doszło do rękoczynów; nie zważając ani na święte prawo gościnności, ani na przewagę liczebna, stronnictwo Sopliców zaatakowało Hrabiego i Gerwazego, którzy musieli ratować się ucieczką. Tadeusz wezwał Hrabiego na pojedynek.. Ten oddala się razem z Gerwazym. Goście nie chcą ich jednak wypuścić, wywiązuje się bijatyka, ostatecznie Gerwazy wyprowadza Hrabiego z zamku.

Kiedy już wszystko ucichło, a Hrabia z Gerwazym znaleźli się sami w Sali lustrzanej, Klucznik podsunął Horeszce plan najazdu na Soplicowo i odebrania nie tylko zamku, ale i całego majątku jako zadośćuczynienia za koszty sądowe i grabież. Z pomocą przyjść ma szlachta Dobrzyńska, która jest nieprzychylna Soplicom. Gerwazy podejmuje się ich rekrutacji, który decyduje, że nazajutrz rano wyruszy do Dobrzyna, by pozyskać szlachtę do najazdu. Hrabia się oddala, Gerwazy idzie na wartę. Słudze wydaje się, że widzi zjawy dawnych właścicieli zamku. Wyobraża sobie jednocześnie atak na dworek.

Księga szósta: Zaścianek

Następnego dnia gospodarze wychodzą na zbiory. Ruch na gościńcu i na drodze do zaścianków był ogromny. Niepokoił on Robaka, dlatego udał się on do Sędziego. Ten zaś zajęty był pisaniem pozwu sądowego przeciwko Hrabiemu i Gerwazemu. Oskarżał ich przede wszystkim o napaść. Zgodnie z ówczesnym prawem musiał dostarczyć pozew tego samego dnia przed wieczorem. Tak więc Protazy z pozwem udał się do zamku. Kiedy tylko wybrał się w drogę, okazało się, że w Soplicowie plany uległy zmianie. Pojawił się ksiądz Robak, z zupełnie jednak innymi problemami. Nie odkrył swojej tożsamości, konsekwentnie grał rolę księdza występującego w imieniu Jacka Soplicy. Przede wszystkim skarżył się na Telimenę, która dawała jego zdaniem zły przykład Zosi. Potyczka z dnia poprzedniego została przez niego także ostro skomentowana. Chciał pojednania między Sędzią a Hrabią, a nie jeszcze większego zatargu. Przyniósł także informację, że brat sędziego, ojciec Tadeusza życzy sobie małżeństwa syna z Zosią – w ten sposób połączą się zwaśnione rodziny, a majątek wróci do prawowitych właścicieli. Przy okazji Robak sugerował, że całemu narodowi przydałoby się opanowanie, bo walka o niepodległość jest blisko. Ta ostatnia informacja uszczęśliwiła Sędziego. Rozmowa zeszła więc na plany wzniecenia zrywu pod wodzą Sopliców. Ksiądz prosił Sędziego, by nie wywoływał kolejnej burdy z Hrabią, bo są ważniejsze sprawy do załatwienia. Sędzia, podobny z temperamentu do Jacka, bo zapalczywy i pamiętliwy, nawet nie chciał o tym słyszeć. Podsuniętą przez Robaka myśl zorganizowania powstania na Litwie i objęcia dowództwa przyjął z entuzjazmem, ale nie zamierzał darować Hrabiemu. Bernardyn chciał pozyskać Horeszkę dla sprawy powstańczej i w tym celu udał się do jego domu.

W tym samym czasie do siedziby Hrabiego zmierza już także Protazy, ale nauczony ostrożności powoli podkrada się pod dom, kryjąc się w konopiach na wypadek wrogich zamiarów pozwanego. Czeka, aż Hrabia pojawi się na zewnątrz. Krąży wokół pustego zamku, przypomina sobie wcześniejsze starcia z Hrabią. W ten sposób natyka się na Robaka. Niestety gospodarz okazuje się być nieobecny, co ośmieliło Woźnego do wyjścia z konopi, a księdza skłoniło do przeprowadzenia wywiadu co do miejsca pobytu Hrabiego. Okazało się, że Hrabia z całą drużyną odjechał do Dobrzyna.

Dobrzyn była to wieś zamieszkana przez drobną szlachtę, która kiedyś wiele znaczyła w okolicy, ale w wyniku różnych wydarzeń zbiedniała i teraz funkcjonuje jako chłopstwo zaciężne. Największym poważaniem wśród nich cieszy się Matyjasz Dobrzyński, którego Litwini nazywają Maćkiem nad Maćkami lub Kurkiem na Kościele. Jest on ubogim starcem, ale przy tym człowiekiem inteligentnym, z niemałą wiedzą, doskonałym żołnierzem. W jego domu zwołano naradę w sprawie przygotowania powstania. Od rana posłańcy biegali po okolicznych zaściankach, zwołując wszystkich do Dobrzyna.

Księga siódma: Rada

Maciej zostaje powiadomiony, że zbliżają się wojska Napoleona. W domu Maćka trwa ciągle zebranie, przebiegające w bardzo burzliwy sposób. Wspomina się tutaj o Francuzach pokonujących Prusaków w 1806 roku. Przypomina się, jak w Poznaniu Dąbrowski mobilizował Polaków do powstania. Rozsądny głos Bartka Prusaka przekonuje, że należy wszystko dokładnie zorganizować, przygotować i czekać na hasło do powstania, ale zostaje on zagłuszony przez wrzaski Maćka Kropiciela i Bartka Brzytewki, którzy domagali się natychmiastowej walki z Rosjanami nie biorąc pod uwagę, że jeszcze nie mają broni, wojska, ani nie wiedzą, gdzie są wojska rosyjskie, jak daleko jest Napoleon i z jaką prędkością posuwa się armia. Bartek chce pozyskać więcej informacji, obawiając się, że to może się źle skończyć. Do walki przekonuje natomiast komisarz z Klecka, Buchman, który przekonywał, że władza pochodzi od społeczeństwa, a nie od Boga. W końcu wyklarowały się dwie grupy, które nie umiały dojść ze sobą do porozumienia. Jedna była za walką, druga – przeciw.

Rosnący zapał bojowy szlachty wykorzystał Gerwazy, który poinformował, dlaczego zgromadził szlachtę w Dobrzynie. Przekonuje, że walka cara z cesarzem powinna rozpocząć się od reformy ziemi ojczystej i oczyszczenia rodzimego podwórka. Gerwazy za takiego śmiecia uznaje Sędziego, wobec którego trzeba się zbuntować. Zapał szlachty do boju Gerwazy przekształca w nienawiść do Sopliców. Przypomina przy tym wszystkie rzeczywiste i urojone krzywdy, jakich od Sopliców doznali obecni, wypomina zabójstwo Stolnika i zdradę Jacka, przekształcając sprawę narodową w swoje prywatne porachunki z Sędzią. Akceptacja społeczności przychodzi szybko. Soplicy broni właściwie jedynie Bartek Prusak, który uważa, że Sędzia Soplica jest dobrym panem domu i szlachcicem, a poza tym szanuje chłopów. Ponadto Bartek przypomina o miłości Sędziego do ojczyzny i o tym, że podtrzymuje on stare zwyczaje. W końcu w obronie Sędziego staje także cymbalista Jankiel, który proponuje by odłożyć przygotowania do wiosny, bo wcześniej i tak wojna nie wybuchnie. Zaprasza wszystkich do swojej gospody. Mimo że większość jest gotowa go posłuchać, Gerwazy zamierza się na nich swoim sławnym Scyzorykiem. Wypędza Jankiela z mieszkania. Jeszcze raz buntuje wszystkich przeciwko Soplicy, przypominając także postać Stolnika. Szlachta w owczym pędzie nie chce słuchać ani Jankiela ani Bartka.

Do tego momentu Maciej siedzi nieruchomo. Teraz jednak podkreśla, że powinno się liczyć dobro ogólne, a nie prywatne. Wypędza ludzi ze swojego domu, wytykając im głupotę i zawiść. To trochę studzi zapał gotowych do walki, niestety tylko na chwilę. Kiedy do Dobrzyna zajeżdża Hrabia ze swoimi dżokejami, entuzjazm wojenny osiąga szczyt, a jego pojawienie się przyśpiesza już tylko decyzję o ataku na Soplicowo. Pijana masa jest gotowa iść za Hrabią. Protestują Maciej i Jankiel. Ten pierwszy odchodzi, mimo że ludzie próbują go na siłę zatrzymać. Gerwazy i Hrabia rozdają już broń, wydają polecenia. W końcu oddział rusza na Soplicowo z okrzykiem: „Hajże na Soplicę!”.

Księga ósma: Zajazd

W Soplicowie powoli zapada wieczór, wokół panuje spokój. Sędzia i jego domownicy oraz goście nie przeczuwają niczego złego. Jednak to tylko cisza przed burzą. Ponieważ wieczór był parny i zanosiło się na burzę, po kolacji wyszli przed dom, żeby zażyć chłodu. Tam toczyli rozmowy o astronomii, o gwiazdach i kometach. Goście obserwują niezwykłe zjawisko, jakim jest pojawienie się na niebie meteoru. Niestety z reguły złe, meteory były postrzegane jako negatywny omen. Wojski się martwi, że właśnie teraz kometa pokazała się nad Soplicowem. Przewiduje kłopoty, szczególnie mając w pamięci bijatykę z poprzedniego dnia. Sędzia jest jednak dobrej myśli. Uważa, że to zapowiedź pojawienia się Napoleona na Litwie. W końcu zmęczeni postanowili udać się na spoczynek, jedynie Sędziego odwołano do kogoś w pilnej sprawie.

Osobą, z którą spotyka się Sędzia w swoim pokoju, jest Jacek Soplica. Z Sędzią jednak chce pomówić także Tadeusz. Czeka więc cierpliwie pod drzwiami. W pewnym momencie słyszy szloch. Przez dziurkę od klucza widzi, jak stryj i Robak szlochają i ściskają się jak bracia.

Tadeusz tego nie słyszy, ale od narratora dowiadujemy się, że ksiądz Robak zdecydował się w końcu ujawnić bratu swoją tożsamość. Na jego decyzje wpływa m.in. fakt, że został rozpoznany przez Maćka nad Maćkami, zresztą od przeora zakonnego uzyskał specjalną zgodę na ujawnienie się. Prowadzona przez niego misja jest niebezpieczna i może się zakończyć jego śmiercią, dlatego też decyduje się powiedzieć bratu, kim naprawdę jest. Wiedzy tej jednak nie ujawnia Tadeuszowi. Ksiądz Robak boi się też, że „na rozkaz wodzów powstanie przyspieszył”, bo szlachta się już gromadzi. A Napoleon z armią nie przyjdzie wcześniej niż na wiosnę. Musi jechać jednak do Dobrzyna, aby ostudzić bojowy zapał szlachty i powstrzymać ją przed przedwczesnym wystąpieniem zbrojnym. Jeżeli Maciek wyjawił Gerwazemu, kim jest Robak, ksiądz może zginąć z ręki Klucznika. Żegna się szybko i wychodzi, jedzie do zaścianka.

Po wyjściu Robaka do Sędziego przychodzi Tadeusz. Młodzieniec uwikłany w romans z Telimeną, zakochany w Zosi, nie może znaleźć wyjścia z kłopotliwej sytuacji. Honor nakazuje mu poślubić Telimenę, ale serce się temu opiera. Informuje zatem stryja, że musi wyjechać poza granice Księstwa Warszawskiego, aby móc się pojedynkować z Hrabią. Na Litwie pojedynki są bowiem zakazane. Ponadto informuje go, że zgodnie z ostatnią wolą swojego ojca chce się przedrzeć do armii polskiej i stanąć do walki. Wuj jest pod wrażeniem deklaracji Tadeusza, ale nie jest do końca pewien, czy to sam patriotyzm przemawia przez Tadeusza. Domyśla się, że istotną przyczyną decyzji bratanka są kobiety. Namawia więc go, aby spróbował się z Hrabią pojednać, bo nikomu teraz dodatkowy rozlew krwi nie jest potrzebny. Tym bardziej, że Tadeusz jest Sędziemu potrzebny w związku z przygotowaniami do powstania, poza tym miał zamiar rozwiązać sercowe dylematy Tadeusza w prosty sposób – żeniąc go z Zosią. Ale Tadeusz wie, że Telimena nigdy nie da zgody na to małżeństwo. Marudzenie Tadeusza zaczyna irytować sędziego, który mówi mu w końcu, że nakazuje mu małżeństwo z Zosią. To kończy dyskusję.

Tadeusz właściwie wyrzucony przez stryja z pokoju „czuł, że nie mógł dłużej zostać w Soplicowie”. W korytarzu spotkał ubraną jedynie w koszulę nocną Telimenę. Ta mówi, że najpierw szukał jej towarzystwa, teraz stara się jej unikać. Tadeusz stara się zaprzeczyć. Wskazuje, że boi się, co na całą tę relację powiedzą inni. Nazywa grzechem namiętność, która ich połączyła. Telimena próbuje zatrzymać młodzieńca, mówiąc, że oddała mu już serce, odda więc też majątek. Tadeusz informuje ją jednak, że nie może zostać w Soplicowie, ponieważ wolą jego ojca było, aby wstąpił do wojska. Informuje Telimenę, że następnego dnia wyjeżdża i nic nie jest w stanie wpłynąć na jego decyzję. Telimena chce się dowiedzieć więc, czy Tadeusz kiedykolwiek ją kochał. Próbuje na młodzieńcu wymusić wyznanie miłosne. Ten jednak jest bardzo uparty. Mimo że kobieta zaczyna szlochać, Tadeusz informuje ją, że bardzo ją lubi, ale że za mało czasu spędzili wspólnie, aby uczucie to można było nazwać miłością. Komplementuje jednak kobietę, deklarując, że chwile, które z nią spędził były dla niego miłe i urocze. Obiecuje kobiecie, że jej nie zapomni. Tadeusz jest poirytowany nieustępliwością Telimeny i jej napastliwością, natomiast jednocześnie zdaje sobie sprawę, że to on skrzywdził Telimenę. Obawia się również, że wchodząc w relację z nią, zamknął sobie drogę do szczęścia, jakim w tej chwili wydawał mu się związek z Zosią. Tadeusz jest głęboko niepocieszony, myśli nawet o samobójstwie. Biegnie nad staw, bowiem „czuł niewymowny pociąg utopić się w błocie”. Telimena jest oburzona i rozgniewana, ale nie chce dopuścić, aby młody chłopak coś sobie zrobił. Próbuje mu więc przeszkodzić.

Brzegiem stawu, z drugiej strony nadjeżdża Hrabia na czele dżokejów, by zajechać Soplicowo. Widząc biegnącego Tadeusza, daje rozkaz do ataku. Dżokeje na usługach Hrabiego krępują Tadeusza i prowadzą go w ten sposób związanego do dworku. Na szczęście Horeszko , który miał lepsze konie niż szlachta i zdyscyplinowanych dżokejów przy boku, pierwszy dotarł do Soplicowa.

Z dworku wybiega Sędzia, który także natychmiast zostaje pojmany. Kobiety są wystraszone i niepewne tego, co się wydarzy. Boją się rozlewu krwi. Słychać szloch i popiskiwanie. Niektóre z nich ledwo stoją na nogach. Sędzia próbuje jeszcze pogodzić się z Hrabią i zapobiec dalszemu rozwojowi akcji. Niestety jednak z Dobrzyna na czele szlachty nadjeżdża Gerwazy. Hrabia zmusza Sędziego, by się poddał. Asesor chce aresztować Hrabiego, ale ten jedynie go uderza i ogłusza. Hrabia nie chce jednak rozlewu krwi. Obiecuje, że do niego nie dojdzie. Sopliców czyni swoimi więźniami, zamyka ich we dworze i zostawia pod strażą, dzięki czemu ratuje im życie, bo szlachta jest „skora do wieszania”. Gerwazy orientuje się, że nie dostanie się do Sędziego, o czym marzył. Postanawia więc, że przynajmniej zmusi Protazego, aby ten osobnym aktem uznał Hrabiego za właściciela zamku. Ten oceniając zaistniałą sytuację, pozornie się zgadza. Zaufanie Gerwazego pozwala mu sprawnie uciec przed obławą. Kiedy uciekał, próbowano go zaatakować strzałami, to się jednak nie udało. Po ucieczce Protazego opór w Soplicowie ustaje. Mieszkańcy dworu uświadamiają sobie, że nie mają żadnych szans z siłami Hrabiego.

Szlachta z Dobrzyna, zachęcona tak łatwym zwycięstwem, zarzyna bydło i drób, rozpala ognisko i piecze mięso. Plądrują cały dwór. Gerwazy na to pozwala. Sam przypomina sobie dawne czasy i każe podać sobie pas od kontusza. Całe towarzystwo zabiera z piwnic dworu wina, wódki i piwa, rozpoczyna się ucztowanie na dziedzińcu. Niestety nie mając umiaru w jedzeniu i piciu zasypiają twardym pijackim snem.

Księga dziewiąta: Bitwa

Przebudzenie szlachty jest straszne. Ktoś zawiadomił Rosjan o zajeździe na Soplicowo, więc do dworu przybywa oddział wojska rosyjskiego i bierze uczestników „imprezy” do niewoli. Atak budzi Gerwazego. Okazuje się jednak, że podobnie jak pozostali, został związany i niewiele może zrobić. Moskale otaczają także dworek, więc Hrabia, mimo że niezwiązany i tak niewiele może zrobić. Jest absolutnie bezbronny. Za taki akt agresji, jakiego się dopuścił, jemu i szlachcie dobrzyńskiej grożą konsekwencje.

Okazuje się, że w tym samym czasie na pomoc Soplicom jedzie pozostała okoliczna szlachta: Podhajscy, Birbaszowie, Hreczechy, Biergele. Część z nich to krewni Soplicy, spora część jest także skonfliktowana ze szlachtą z Dobrzyna. Szlachtę tę Rosjanie zakuwają w dyby i wystawiają na deszcz i chłód. Sędzia jednak nie chce eskalacji. Stara się dogadać z Moskalami tak, aby załatwić całą sprawę polubownie, aby do jej rozstrzygnięcia nie były zaangażowane władze i sąd. Major Płut widzi, że Sędziemu zależy, dostrzega więc przestrzeń na interes. Informuje, że zgodzi się puścić Dobrzyńskich wolno i zaniechać śledztwa, ale za cenę tysiąca rubli od każdej głowy. Była to cena nierealna, podana przez dowodzącego wojskami rosyjskimi majora Płuta celowo, ponieważ miał swoje porachunki ze szlachtą Dobrzańską i teraz chce się zemścić. Nie pomagają perswazje kapitana Rykowa, ani płacz kobiet. Sędzia więc próbuje się targować. Przekonuje Płuta, że właściwie niewiele zyska aresztując najeźdźców. Takie wypowiedzi niespecjalnie majorowi się podobają. Przypomina on, że obowiązuje nowe prawo i za taki występek można otrzymać nawet karę w postaci zsyłki do pracy na Syberię. Jest tak poirytowany, że w końcu zaczyna grozić nawet Sędziemu. Przekonuje, że i na niego w każdym momencie może coś znaleźć. Wymiana zdań staje się coraz bardziej ostra, co grozi ponownym wybuchem konfliktu, który nie wiadomo jak się skończy. Płut potraktował wszystkich, łącznie z Sędzią, jak buntowników i zagroził sądem wojennym. Sytuacja z minuty na minutę stawała się coraz groźniejsza.

Niespodziewanie na dziedziniec wjeżdża kwestarskim wozem ksiądz Robak. Razem z nim jadą na kolejnych wozach również przebrani za chłopów stary Maciej Rózeczka, Bartek Prusak, Zan z Mickiewiczem. Bernardyn wszedł do dworu i od razu rozruszał towarzystwo, każąc podać śniadanie zakrapiane alkoholem, a marznącym na dworze żołnierzom rosyjskim beczkę spirytusu. Gratuluje też majorowi, że złapał Hrabiego. To natychmiast uspokaja sytuację. Major wreszcie czuje się doceniony. Mimo zdumienia szlachta instynktownie podporządkowuje się poleceniom księdza. Gdy starszyzna w domu zajmuje się śniadaniem, w wojsku rosyjskim zaczyna się popijawa. Korzystając z tego zwolennicy Sopliców po cichu uwalniają Dobrzyńskich z pęt.

Zadowolony z siebie Płut proponuje, aby po posiłku zorganizować tańce. Ksiądz Robak w pełni akceptuje ten pomysł. Major szuka sobie partnerki do tańca. Niestety jest bardzo agresywny i nachalny. Zaczyna zalecać się do Telimeny , aż w końcu posunął się do tego, że bez pozwolenia pocałował ją w obnażone ramię, co wzbudza ewidentne niezadowolenie kobiety. Tadeusz nie jest w stanie dłużej na to patrzeć i policzkuje go. Na krzyk Płuta „Bunt! Buntownik!” Robak wyciąga z rękawa krócicę, wciska ją Tadeuszowi do ręki i każe strzelić do Płuta. Tadeusz nie trafia, ale padające strzały wzbudzają popłoch wśród Moskali. Rozpoczyna się regularna bitwa.

Szlachta zaściankowa w tym samym momencie przystępuje do walki z żołnierzami Płuta. Okazuje się, że na wozach, którymi przyjechał Robak, znajduje się broń, po którą walczący natychmiast sięgają. Starcie jest jednak bardzo chaotyczne, na szczęście po obu stronach – tak Polaków, jak i Rosjan. Rykow biegnie do stodoły, aby stamtąd kierować całą akcją. Na niewiele się to jednak zdaje, ponieważ uzbrojona już szlachta polska świetnie sobie radzi w stawianiu oporu armii rosyjskiej.

Chrzciciel, Rózeczka i Scyzoryk wykazują się wielką odwagą i sprawnością bojową. Wszyscy zresztą dzielnie stają do walki i wkrótce szala zwycięstwa przechyla się na korzyść szlachty. Lecz kapitan Rykow nie ma zamiaru się poddać, zbiera wokół siebie rozproszonych i pijanych żołnierzy i formuje szyk bojowy, przystępując do kontrataku. Salwa z karabinów powoduje straty w polskich szeregach. Do bitwy włączają się Tadeusz i Podkomorzy. Rosjanie nacierają coraz mocniej, aż w końcu przyparli szlachtę do ścian dworu i wydali rozkaz poddania się. Z opresji wyratował Polaków Konewka Dobrzyński, który przekradł się na tyły wroga i strzelił do Moskali z garłacza wyrzucającego na raz 12 kul. Z drugiego garłacza strzelił Sak. Wprowadziło to dezorganizację w oddziale rosyjskim, który wycofuje się pod płot. Tu Rykow uformował ich w klin, szpicem wysunięty na dziedziniec. Od strony zamku na Rosjan natarła jazda Hrabiego. Powitała ją salwa z karabinów. Koń pod Horeszką padł, a sam Hrabia znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Gerwazy pędzi Hrabiemu na pomoc. Ksiądz Robak jest jednak szybszy. Zasłania Hrabiego całym swoim ciałem. Trafia w niego kula przeznaczona dla ostatniego z Horeszków, jednak udaje mu się odciągnąć młodego człowieka w bezpieczne miejsce. Szlachta ukryta za drzewami i budynkami strzelała do Rosjan stojących na odkrytym terenie rzadko, ale celnie. Szczególnie Tadeusz „okropnie raził Moskwę”. Major Płut, widząc go za drzewem, urąga mu od tchórzy i wzywa na pojedynek. Bitwa zostaje przerwana. Soplica przyjmuje wezwanie, ale okazuje się, że major wcale nie ma ochoty walczyć, zamiast siebie wysłał Rykowa. Nim uzgodniono broń, na którą będą walczyć, czyli szpady, w sprawę wtrąca się Hrabia mówiąc, że Tadeusz wyzwał Płuta, zaś z Rykowem będzie pojedynkował się on, ponieważ ma z nim indywidualne porachunki – to kaptan Rykow w końcu napadł rano na zamek i podstępem związywał jego ludzi.

Zaczyna się pojedynek, który jednak zostaje przerwany, bo Płut – wbrew wszystkim honorowym zasadom – każe jednemu ze swoich ludzi zastrzelić Tadeusza, który przygląda się walce. Rosjanin chybia, trafiając w środek kapelusza na czole chłopaka, ale szlachta odbiera to jako sygnał zdrady Moskali i ich atakuje. Bitwa rozpoczyna się od nowa.

Pogodzona szlachta napierała coraz skuteczniej na Rosjan, ale do ostatecznego zwycięstwa przyczynia się podstęp wymyślony przez Wolskiego i Protazego. Na broniących się Rosjan, sformowanych w trójkąt, opierających się dłuższym bokiem owego trójkąta o płot , za którym stała sernica – specjalna budowla do suszenia serów, zwalili dach tej sernicy. Rosjanie legli przygnieceni ciężarem dębowych belek i serów. Szlachta szybko rozprawiła się z resztą pozostałych przy życiu Rosjan. Zwłaszcza Gerwazy ścigał ich tak zapalczywie, że byłby poległ od kul, gdyby Robak nie przewrócił go i tym samym ocalił od śmierci.

W końcu bitwa się kończy. Podkomorzy ogłosił pardon, czyli darowanie życia pokonanym i wziął w niewolę kapitana Rykowa. Major Plut wyszedł z krzaków pokrzyw, gdzie z tchórzostwa schował się w czasie bitwy. W ten sposób kończy się ostatni zajazd na Litwie.

Księga dziesiąta: Emigracja – Jacek

Zaraz po tym, jak skończyła się bitwa, nad Soplicowo nadciągnęły mocne, ciemne chmury, rozpętała się straszna burza. Potoki wody zniszczyły drogi i mosty, czyniąc z dworku niedostępną fortecę. Była to sprzyjająca dla szlachty okoliczność, ponieważ gwarantowała, że nikt z zewnątrz nie dowie się od razu o bitwie. Wiadomo, że władze rosyjskie potraktowałyby uczestników bitwy niezwykle surowo. Szlachta zawarła ugodę z kapitanem Rykowem, który był człowiekiem uczciwym i przyjaznym Polakom. Obiecał całą rzecz załagodzić i w razie potrzeby świadczyć na rzecz szlachty. Przyznaje jednak na sam koniec, że to nie do niego należy tutaj ostatnie słowo, a do majora Płuta. Sugeruje, że tego z kolei można po prostu przekupić. Gerwazy jednak się wtrąca i mówi, że major już nikomu nic nie powie. Oznacza to, że został on zabity przez Klucznika. Robak mówi Gerwazemu, że dopuścił się nieprawości, ale zrobił to w imię wyższego dobra. Ksiądz rozgrzesza postępek Klucznika. Rykow zawiera się ostatecznie sojusz z Sędzią. Jednak ci spośród szlachty, którzy wyróżnili się podczas bitwy, musieli opuścić Litwę. Udali się do Księstwa Warszawskiego, do Legionów Polskich.

Przed odjazdem Tadeusz pożegnał się z Zosią pewny jej uczuć. Dziewczyna daje mu na drogę obrazek św. Genowefy z relikwią św. Józefa, który uznawany był za opiekuna zaręczonych. Była to dość jasna deklaracja ze strony dziewczyny, którą uzupełniła jeszcze życzeniem, by święty ochraniał Tadeusza, a jednocześnie przypominał młodzieńcowi o niej. Hrabia, widząc tę bardzo rozczulającą scenę, decyduje się pogodzić z Tadeuszem. Wyznaje także swoje uczucie Telimenie. Ta zdaje się mocno zdziwiona jego deklaracją. Hrabia bierze przykład z Tadeusza i także postanawia wyjechać, by bić się za ojczyznę. Telimena na znak łączącego ich związku daje mu swoją szarfę.

Jacek Soplica pobłogosławił syna na drogę, lecz nie wyjawił mu swojej tożsamości. Po opuszczeniu przez żołnierzy Soplicowa Robak poprosił Sędziego o oddalenie wszystkich z wyjątkiem Gerwazego i o sprowadzenie księdza, który udzieliłby mu ostatniego namaszczenia. Od postrzału bowiem otworzyły się stare rany, wywiązała się gangrena – Jacek był pewien, że nie przeżyje nocy. Kiedy wszyscy znajdują się już w pokoju, gdzie leży Robak, ten rozpoczyna swoją spowiedź generalną – spowiedź z całego życia. Wyznaje, że jest Jackiem Soplicą. Prosi Gerwazego, aby wysłuchał jego zwierzeń, a dopiero po nich zdecydował, czy jest mu w stanie wybaczyć.

Jacek Soplica po raz pierwszy ma szansę całą historię zaprezentować ze swojej perspektywy. Bernardyn wspomina swoją młodość, kiedy jako dumny i porywczy szlachcic „trząsł całym powiatem” i „trzystu kreskami” rodziny Sopliców rozporządzał według własnej woli. Opowiedział też, jak Stolnik Horeszko zapraszał go do swojego zamku, jak ściskał go, obejmował i wznosił jego zdrowie licząc się z wpływami Jacka wśród szlachty. Mówił o miłości do Ewy Horeszkówny, córki Stolnika, jedynej miłości swojego życia. Przyjaźń wielkiego pana dla Jacka okazała się być fałszywą – Stolnik nie zgodził się na małżeństwo, mimo że Ewa rzeczywiście Jacka kochała z wzajemnością. Gorycz, żar, urażona duma splątały się w Jacku w cierpienie, z którym nie mógł sobie poradzić. Prześladowała go myśl o zemście, ale powstrzymywała obawa przed wyjawieniem jej prawdziwych powodów. Był zbyt dumny, aby przyznać się, że bardzo zabolała go decyzja Stolnika. Ożenił się z pierwszą napotkaną szlachcianką i z tego związku przyszedł na świat Tadeusz. Narodziny syna niczego nie zmieniły w postępowaniu Tadeusza, nie zajmował się on gospodarstwem ani interesami i wkrótce do domu zajrzała bieda. Soplica zaczął pić, a jego żona zmarła „z żalu”, Ewę wydano za mąż za kasztelana. Od Jacka wszyscy się odwrócili, stał się pośmiewiskiem powiatu. Żył już tylko nienawiścią do Stolnika i miłością do Ewy, Wieczorami potajemnie jeździł w okolicę zamku pchany tam siłą dwóch sprzecznych uczuć.

Nie oznacza to jednak, że wszedł on w sojusz z Moskalami. Horeszko był zwolennikiem Konstytucji 3 Maja. Podczas wojny polsko-rosyjskiej w obronie Konstytucji Rosjanie otoczyli i zaatakowali zamek Stolnika. Mimo garstki obrońców gospodarzowi udało się odeprzeć ich atak. Po całonocnej walce triumfujący Stolnik wyszedł na ganek, a na ten widok Jacek bez namysłu podniósł broń i wystrzelił. Stolnik zginął na miejscu od kuli Jacka. Zrozpaczony Gerwazy strzelał do Soplicy, ale chybił, chociaż zabójca nie uciekał ani się nie krył, pragnął śmierci. Mąż Ewy został zesłany na Syberię, a Ewa postanowiła mu towarzyszyć. W kraju pozostawiła małą córeczką, Zosię, a na Syberii młodo umarła. Osierociła Zosię, którą zaopiekował się Jacek, finansując jej utrzymanie i przekazując pod opiekę Telimeny. Dla Jacka zaczęły się dni największego poniżenia, został bowiem okrzyknięty zdrajcą narodowym. Targowiczanie, którzy wtedy objęli władzę w kraju, wynagrodzili Jacka częścią dóbr nieboszczyka Horeszki i chcieli „zaszczycić” Soplicę urzędem, którego on nie przyjął. „Imię zdrajcy przylgnęło do mnie jako dżuma” – czytamy. Była to hańba tak straszna, że Jacek nie mógł się z nią pogodzić. Musiał ją zmazać, choćby za cenę życia. Uciekł zatem z kraju i wstąpił do zakonu bernardynów, przyjmując imię Robaka. Sam zaś skupił się na walce za ojczyznę. Widział w tym jedyną szansę odkupienia swoich grzechów. Był żołnierzem Napoleona , walczył pod Jeną, pod Hohenlinden, w Hiszpani zdobywał wąwóz Samosierra. Potem przedzierał się do kraju jako emisariusz ; działał we wszystkich trzech zaborach, był aresztowany i więziony przez rządy Austrii, Prus i Rosji. Na Litwie przygotowywał powstanie przeciwko Rosji. Starał się również wynagrodzić krzywdy, jakie wyrządził osobom prywatnym. Sędziemu polecił zająć się wychowywaniem Zosi.

Gerwazy, słysząc historię Robaka, przebacza mu. Przyznał, że Stolnik odpuścił zabójcy czyniąc przed śmiercią znak krzyża świętego. Wyczerpany długim opowiadaniem i cierpiący z powodu ran Jacek zamilkł. Ciszę panującą w komnacie przerywa Jankiel przynosząc Jackowi tajne pismo zawierające informację o wypowiedzeniu wojny Rosji przez Francję i o zamiarze przyłączenia Litwy do Księstwa Warszawskiego., co ma zostać uchwalone na najbliższym Sejmie. Zaledwie Sędzia skończył czytać list, przyjechał ksiądz z Najświętszym Sakramentem. Jacek umierał szczęśliwy, jak człowiek, który wykonał swoje posłannictwo na ziemi spokojnie stanie przed Stwórcą zdać sprawę ze swojego żywota.

Księga jedenasta: Rok 1812

Narrator w apostrofie zwraca się do urodzajnego roku 1812, kiedy to do Rosji wiosną wkraczają wojska Napoleona. Na Litwie w tym samym momencie wybucha wojna przeciwko zaborcy. Soplicowa nie omijają rozgrywające się właśnie wypadki, ponieważ leży ono przy gościńcu, którym od strony Niemna nadchodzą wojska napoleońskie. Prowadzą je dowódcy, książę Józef i król Hieronim. W dworku Sędziego urządzony zostaje obóz wojskowy. Stacjonuje tutaj nawet 40 000 żołnierzy. Wśród nich są słynni polscy generałowie, tacy jak Dąbrowski czy Kniaziewicz. Podejmowani są w sposób szczególnie serdeczny, jednak jako niemało zmęczeni, dość szybko udają się na odpoczynek do przeznaczonych dla nich komnat. Wojski tym razem dowodzi w kuchni, szykuje bowiem uroczysty polski obiad na cześć generała Dąbrowskiego. Podczas uczty planowane jest także ogłoszenie zaręczyn trzech par.

Dzień jest wyjątkowy, ponieważ przypada w nim Święto Matki Boskiej Kwietnej. Najpierw w więc wszyscy udają się na mszę do kaplicy. Obecność oficerów sprawia, że okoliczni mieszkańcy tłumniej niż zwykle pojawiają się na uroczystościach religijnych. Uwaga całej okolicy skupia się na słynnych generałach i oficerach, którzy goszczą w Soplicowie. Podkomorzy po mszy wspomina historię Jacka Soplicy. Uznaje bowiem, że to najwyższy czas, aby przebaczyć mu oficjalnie wszystkie jego winy i zaprezentować ogromne dla kraju zasługi. Prezentuje więc zgromadzonym jego historię, opowiada o jego roli emisariusza noszącego utajnione listy, walkę pod Hohenlinden czy bitwę o Somosierrę. Okazuje się, że po śmierci Robak został uhonorowany przez samego cesarza, który odznaczył go krzyżem Legii Honorowej. Podkomorzy kończy swoją opowieść informacją o przywróceniu do łask Jacka Soplicy. Krzyż Legii powieszony zostaje na mogile, gdzie ma pozostać przez trzy dni, a następnie – jako wotum – zostać złożony dla Najświętszej Panienki. Kiedy Podkomorzy wiesza odznaczenie, cały zgromadzony lud odmawia Anioł Pański i prosi o łaski boże dla Soplicy.

Na uroczystości do Soplicowa zaproszeni przez Sędziego zostają goście i okoliczni chłopi. W trakcie uroczystości na ogrodzeniu domu siedzą Gerwazy i Protazy, popijając miód i zaciągając się tabaką. Obaj są bardzo ukontentowani ostatecznie rozwiązaniem sporu o zamek. Radują się widokiem Zosi w towarzystwie młodego Tadeusza Soplicy. Protazy wspomina, jak rok wcześniej walczyły między sobą dwa wróble, które służba potraktowała jako symbole Sędziego i Hrabiego. Między ptaki weszła Zosia. Wtedy też wszyscy uznali, że to właśnie ona pogodzi ostatecznie dwa skłócone ze sobą rodziny.

Gerwazy może teraz przyznać, że Tadeusza lubił właściwie od samego początku, ale w życiu by nie pomyślał, że to właśnie on będzie przyszłym mężem Zosi i spadkobiercą zamku.

Młodzi tego dnia zawierają między sobą oficjalne zaręczyny, choć właściwie jest to odnowienie przyrzeczeń, które złożyli sobie rok wcześniej. Tadeusz ubrany jest w strój ułana. Rękę ma na temblaku. Mężczyźnie bardzo zależy na tym, aby Zosia była pewna swojego wyboru. Pyta więc dziewczynę raz jeszcze, czy chce ona zostać jego żoną. Kobieta potwierdza swój wybór. Wtedy też oboje udali się do dawnego pokoju Tadeusza, gdzie wystrojony już Rejent pomagał w toalecie swojej narzeczonej. Podawał jej wszystkie niezbędne akcesoria, biżuterię i inne drobiazgi.

Kiedy jednak w oddali dostrzeżono zająca, Rejenta wezwał Wojski. Jasne bowiem było, że ponownie Rejent z Asesorem będą rywalizować o to, czyj pies jest zwinniejszy i jest w stanie upolować zająca. Była to kolejna okazja do tego, by rozstrzygnąć ciągnący się od miesięcy konflikt. Kiedy Wojski nakazuje spuścić psy ze smyczy, oba doskakują do szaraka. W końcu udaje się rozwiązać problem, bowiem Wojski ogłasza, że zwycięzcami są obaj mężczyźni, co dla obu jest satysfakcjonującym rozwiązaniem konfliktu. Okazuje się, że do tego rozwiązania w dużej mierze przyczynił się Wojski, który zająca trzymał specjalnie na tę okazję. Był to prosty łup dla psów, ale dzięki temu wreszcie udało się zakończyć męczący już wszystkich spór.

Uroczysty obiad zorganizowany został w sieni zamczyska. W sali jadalnej na gości czekali już Tadeusz z Zosią. Młodzi powitali gości. Zachwyt wzbudzała przede wszystkim Zosia, której kobiecość rozkwitła, a dziewczyna podkreśliła ją jeszcze bardziej, decydując się na założenie prostego tradycyjnego litewskiego ubioru. Kobieta ubrana była w ludowy strój, który w połączeniu z wiankiem na głowie tworzył wyjątkowo atrakcyjną całość. Do tego dziewczyna rozdawała przybyłym kwiaty. Zrobiła w ten sposób ogromne wrażenie między innymi na generale Kniaziewiczu, który przycisnął ją do serca i ucałował po ojcowsku w czoło. To właśnie on chwycił ją także w pasie, aby postawić na stole, by wszyscy mogli podziwiać piękno dziewczyny. Tadeusz był dumny z Zosi i ogromnie szczęśliwy. Całą scenę oglądał jeden z pułkowników, który w pewnym momencie wyjął szkicownik i zaczął rysować Zosię. Sędzia natychmiast rozpoznał Hrabiego i serdecznie go przywitał. Dowiedział się od niego, że ten dostał promocję na pułkownika. Pogratulował więc mu awansu, ale Hrabia nie słuchał uważnie, ponieważ był pochłonięty rysowaniem. Do Sali chwilę później weszła druga para zaręczonych, czyli Tekla Hreczeszanka i Asesor. Wszyscy czekają jednak na trzecią parę, która spóźnia się, ponieważ Rejent szuka obrączki zaręczynowej, która się zawieruszyła podczas pościgu za zającem. Narzeczona, która jeszcze nie skończyła toalety, wykorzystuje to, że ma jeszcze trochę czasu.

Księga dwunasta: Kochajmy się

Drzwi do sali pozostają otwarte. Gośćmi zajmuje się również Wojski, który dowodzi dworem tego dnia. Rozsadza on gości, dba by wszyscy czuli się zaopiekowani. Wszyscy go słuchają i siadają dokładnie w takim porządku, jakiego życzy sobie Wojski.

Sędzia opuszcza gości i wychodzi na dziedziniec. Tutaj biesiadują chłopi, którym – zgodnie ze zwyczajem – usługują Tadeusz i Zosia jako nowi dziedzice. Był to dawny zwyczaj, któremu jednak młodzi z wielką chęcią uczynili zadość. Na zamku goście zachwycają się serwisem obiadowym, który zawiera sceny dotyczące polskiego sejmu. Wojski opowiada historię kolejnych przedstawień, które znajdują się na serwisie. Dopiero kiedy Wojski skończył opowieść, zaczęto podawać kolejne dania, które zmieniały się niczym pory roku.

W trakcie trwania uroczystości w Soplicowie pojawiają się kolejni goście. Między innymi przychodzi Maciej zwany Kurkiem na kościele. Pojawia się on we dworze na czele szlachty zaściankowej -tej samej, która doprowadziła do zajazdu. Sędzia wita go serdecznie zaprasza do stołu. Mężczyzna cieszy się, że ma szansę zobaczyć najważniejszych dowódców polskich wojsk. Ogromnie miłe jest, że Dąbrowski rozpoznaje w mężczyźnie kościuszkowskiego rębacza. Generał w ogóle wydaje się bardzo zainteresowany otoczeniem Soplicowa. Chce bowiem poznać także właściciela sławnego Scyzoryka. Pojawia się więc Klucznik, który pokazuje mu swój rapier. Potem przekazuje go Kniaziewiczowi.

Dąbrowski jest ciekawy, czemu Maciek nie jest tak radosny, jak pozostali. Mężczyzna odpowiada, że Polska potrzebuje polskich bohaterów i polskiego wojska, a jego zdaniem bezkrytyczna wiara w Napoleona może okazać się zgubna. W końcu Polska potrzebujesz własnego wodza. Młodzież po cichu komentowała tę rozmowę. Sędzia przerwał jednak ten spór, ogłaszając pojawienie się ostatniej pary narzeczonych.

Do zgromadzonych wyszli Rejent z Telimeną. Mężczyzna ubrany był zgodnie z najnowszą francuską modą, co wymogła na nim w intercyzie Telimena. Maciej, widząc strój Rejenta, uznał go za głupiego, wsiadł na konia i wrócił do zaścianka. W szoku był także Hrabia, który natychmiast zarzucił Telimenie niewierność. Wypomniał jej, że on jej przez cały ten czas ufał, czego symbolem jest noszona przy mundurze wstążka. Nie chciał pozwolić na jej ślub z Rejentem. Telimena zapytała, czy jest gotowy stać z nią na ślubnym kobiercu. Nie jest przecież jeszcze żoną Rejenta. Ta możliwość szybkiej zmiany planów tak zaskoczyła Hrabiego, że z żalem i pogardą odwrócił się od byłej kochanki, mówiąc, że nie będzie niszczył jej planów. Swoją uwagę zwrócił na Podkomorzankę.

W tym samym czasie Tadeusz podszedł do Zosi, chcąc z nią omówić ważną kwestię. Chciał bowiem podarować wolność wszystkim ich podwładnym. Wiedział jednak, że chłopi są także poddanymi Zosi, nie chciał więc robić nic wbrew jej woli. Uważał jednak, że skoro walczą o wolność ojczyzny, to włościanie też na nią zasługują. Decyzja taka oczywiście miałaby wpływ na ich status majątkowy. Zmusiłaby ich do życia ziemiańskiego. Zosia jednak ku uciesze Tadeusza zgodziła się. Przekonywała go, że potrafi prowadzić dom i gospodarstwo, a wszystkiego, czego jeszcze nie wie, szybko się nauczy. Gerwazy nie był jednak zachwycony pomysłem młodych, uważał, że znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby przyznanie chłopom szlachectwa i herbu rodowego panny młodej. Młodzi jednak zostali przy swoim. Ich decyzję na prośbę Sędziego ogłosił pleban. Chłopi wiwatowali na cześć Zosi i Tadeusza. Byli im ogromnie wdzięczni, tym bardziej więc weselili się z narzeczonymi.

Już chwilę później cała uwaga skupiła się jednak na grajkach, a przede wszystkim Jankielu, który uznawany był za wybitnego cymbalistę. Żyd nie chciał jednak grać, ale poproszony przez Zosię zagrał koncert na cymbałach, oddając pieśnią historię Polski z ostatnich dwudziestu lat. Gra była niesamowita. Jankiel grał Poloneza Trzeciego Maja. W pewnym momencie pojawił się nieczysty dźwięk, przypominający o historii Targowicy. Potem była już tylko smutna melodia przywodząca na myśl niedolę żołnierską. Koncert zamknęły jednak nuty Mazurka Dąbrowskiego. Za grę Jankielowi podziękował sam generał, a po wszystkim Podkomorzy dał znak do poloneza.

Podkomorzy z Zosią prowadzą pierwszą parę. Narzeczona Tadeusza szybko jest jednak rozchwytywana przez innych tancerzy. W końcu jednak łączy się w parę z Tadeuszem. Nie chce kolejnych par, więc idzie napełniać gościom kielichy.

Jedyną smutną postacią jest w tej scenie zadurzony od dawna w Zosi kapral Sak Dobrzyński. Nadchodzi wieczór, szlachta cały czas świętuje. Historia kończy się poczuciem szczęścia i wiary w przyszłość. Narrator uwiarygadnia dodatkowo powieść, czyniąc z niej niby-autentyczną historię, prezentując się jako ten, który tam był „miód i wino pił”.

Epilog

Ostatnia część Pana Tadeusza jest zupełnie inna w swojej wymowie niż pozostałe fragmenty dzieła. Jest napisana w zdecydowanie refleksyjno-melancholijnym stylu. To dopowiedzenie i wyjaśnienie dla zdarzeń przedstawionych wcześniej. Mickiewicz nie ukrywać, że poemat był sposobem ucieczki do kraju lat dziecinny, oddalenia się – choćby na chwilę – od tego, co obce, trudne, dzielące polską emigrację. Podkreśla wyraźnie, że zaprezentowana historia to powrót do momentu świetności kraju. Poemat jest sposobem na to, aby choć na chwilę nie myśleć o przelanej krwi, zrujnowanych marzeniach, byciu gościem w miejscu, które nie do końca jest przyjazne. „Pan Tadeusz” to przypomnienie czasu świętego i czystego, kraju, ojczyzny, biednej i może ciasnej, ale miejsca, które należało do Polaków. Narrator marzy o tym, by jego opowieść dotarła „pod strzechy”, by stała się znana wszystkim. Przypomina tym samym o zwyczaju czytania na trawie, tłumaczenia trudniejszych rzeczy młodszym Polakom, a wiedza niosła się szeroko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz