Tytuł: Ona i dom, który tańczy
Autor: Małgorzata Oliwia Sobczak
Wydawnictwo: W.A.B.
Są takie doświadczenia, które na zawsze odciskają na nas piętno, nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi. Dopiero w schematach działania, w reakcjach ucieczkowych, w podejmowanych decyzjach widać echo zamierzchłych czasów. Co więcej, niekiedy czasów, w których jeszcze nas nie było – wówczas jesteśmy tylko echem nieprzepracowanych traum i wydarzeń w przeszłości, a szczególnie zranień. Kiedy zatem odkryjemy, co takiego mogło odcisnąć na nas swoje piętno, możemy zacząć powoli pracować nad usuwaniem tych blokad i schematów z przeszłości, możemy zrzucić ze swoich pleców ten wielowiekowy niekiedy ciężar, możemy zdjąć z szyi ten sznur przewinień, pretensji i roszczeń.
Iwa ma problemy z zaangażowaniem. Być może dlatego, że kiedyś kochała bardzo mocno, a później – z dnia na dzień odkryła, że już nie kocha. Może dlatego, że jej matka, Najbliższa, zachowywała się tak, jakby nigdy jej nie kochała, jakby przebywanie w jej obecności sprawiało jej ból. Dlatego Iwa nie może teraz znaleźć swojego miejsca, mimo doskonałego startu, jaki zapewniła jej matka nakłaniając do ciężkiej pracy, mimo zatrudnienia w konsulacie i mimo dobrego mężczyzny u boku. Pewnego dnia wraca do rodzinnego domu na Żuławach, jakby przywołana koniecznością rozwiązania pewnej historii, a właściwie napisania jej zakończenia. Ten podupadły dom odkrywa przed nią karty z przeszłości, wygrywa jej rzewną melodię o czasach, które minęły i o dwóch kobietach – matce i córce i ich skomplikowanych losach.
Ten niezwykły dom na Żuławach miał kiedyś swoje dobre chwile, nie zawsze mieszkał w nim smutek. Iwa, mimo pretensji do matki, wracając wspomnieniami do przeszłości odkrywa w zakamarkach przeszłości również dobre chwile. Stara się również rozwikłać tajemnicę przekazaną przez Najbliższą na łożu śmierci, odkrywając jednocześnie prawdę o sobie. My zaś, wraz z bohaterką przenosimy się w czasie, by poznać babkę Iwy, Antoninę, jej tułaczkę i ratunek, jaki znalazła w chacie zamieszkałej przez Niemca. Pukając zmarznięta do jego drzwi nie przypuszczała, że znajdzie tu nie tylko ciepły kąt, strawę, ale także miłość i muzykę. Ta zaś rozbrzmiewała w domu jeszcze długo po tym, jak Josef odszedł świadomy, że jako Niemiec, nie ma w tej okolicy racji bytu. Zamiast niego pojawił się Kaźmierz, osadnik, przybyły wraz z rodziną do wsi. Nie tylko zamieszkał on w domu na Żuławach wraz z Antoniną, ale wkrótce jego prostota i dobre serce pozwoliły jej ukoić tęsknotę za Josefem.
Z tego związku narodziła się Józefina, ich oczko w głowie, które w domu zaznało tylko dobroci. Jej młodość nie zawsze była jednak szczęśliwa, autorytarna nauczycielka pastwiąca się nad słabszymi mocno dała jej się we znaki. Był jednak taki, który nie dał się nauczycielce i który zawsze gotów był na ryzyko. Był to Jakub Funcik, choć przezwisko to wzięło się od jego amuletu. To w nim zakochała się Józefina, on zaś świata poza nią nie widział. Do tego stopnia, że planowali się pobrać, miało też na świat przyjść ich dziecko. Niestety zamiast ślubnej sukni Józefina przywdziała żałobną szatę…
Jak dalej potoczy się ta historia i czy jej poznanie rzeczywiście sprawi, że Iwa zazna spokoju? A może są rzeczy, które lepiej pozostawić, nie rozdrabniać ich i nie analizować, bo mogą przynieść tylko ból? Przekonamy się o tym dzięki niezwykle pięknej, onirycznej powieści autorstwa Małgorzaty Oliwii Sobczak. Książka obyczajowa pt. „Ona i dom, który tańczy” oscyluje na granicy pomiędzy jawą a snem, budząc nasz zachwyt nad językiem, atmosferą i bohaterami, jakby utkanymi z tego snu, z muzyki i cierpienia. To powieść dla wymagających czytelników, która nie oferuje gotowych rozwiązań, która się rwie i zapętla, by znów wrócić do opowiadanej historii. Fakt, iż akcja toczy się na różnych planach czasowych zwiększa nasze zaangażowanie i skupienie, chociaż niezależnie od tego, książki nie da się czytać szybko i nieuważnie. Ona wręcz zobowiązuje nas do tego, by ją smakować, by słuchać opowieści starego domu i poczuć wiatr przenikający przez stare okiennice. Historia opowiadana z trzech perspektyw: Antoniny, Józefiny i Iwy zapada nam w pamięć i kradnie serce, zaś fragmenty dotyczące historii Żuław, miejscowych legend i magicznych opowieści, jak ta o szeptuchach, budują niezwykły klimat, w którym się zanurzamy, nie wyobrażając już sobie powrotu do rzeczywistości…
*współpraca recenzencka*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz