Autor: Krzysztof Zapotoczny
Wydawnictwo: Dwukropek
Wrocław, ze swoim pięknym rynkiem i licznymi zabytkami, jest częstym celem podróży. Zwykle jednak zwiedzając koncentrujemy się na kilku punktach, polecanych w przewodnikach czy przez blogerów podróżniczych. Jeśli mamy dzieci, dodatkowo obowiązkowym punktem wizyty we Wrocławiu staje się ZOO czy multimedialna fontanna. Spacerując po ulicach miasta nie zdajemy sobie sprawy, że kryje ono niejedną tajemnicę. A część z nich znajduje się … pod ziemią.
Czy można przeżywać niezwykłe przygody z kotem? Czy ucząc się w szkole o potworach można pozostać zwyczajnym chłopcem? Czym mając świadomość rychłego ziszczenia się apokaliptycznej przepowiedni, może spokojnie jechać sobie na wycieczkę? Na te wszystkie pytania można odpowiedzieć twierdząco, a kto nie wierzy, koniecznie powinien sięgnąć po niezwykłą opowieść o odwiedzaczach z kotem Marianem na czele. Książka „Kot Marian i strażnicy podziemi”, autorstwa Krzysztofa Zapotocznego, to fantastyczna historia adresowana do młodych czytelników, choć jestem przekonana, że będą musieli podzielić się nią z rodzicami. Powieść pokochają nie tylko fani poprzednich części historii, ale i ci, którzy od tego tomu rozpoczęli lekturę serii o niezwykłym chłopcu, o którym mowa jest w przepowiedniach.
O dwunastoletnim Baltazarze można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że ma zwyczajne życie. Nie dość, że całkiem niedawno dowiedział się, że jest wybrańcem, któremu przeznaczona jest walka z potężną, pradawną rasą panującą inwazję na świat, to jeszcze zwycięstwo osiągnąć ma rzekomo razem ze swoim gadającym kotem Marianem. Jeśli dodamy jeszcze osobliwą przyjaciółkę Amelię, która jest … żywym trupem i liczne spotkania z potworami, które miały zamiary dalekie od przyjaznych, to otrzymamy codzienność, z którą mierzy się Baltazar.
Żeby nie było zbyt łatwo, a sielanka bohatera z przepowiedni nie była zbyt łatwa, szykuje się kolejna przygoda. I to całkiem niezapowiedzianie, bowiem rozpoczyna się zwyczajną wycieczką szkolną w Karkonosze. Osobliwe spotkanie z Duchem Gór i tajemniczy pamiętnik, który chłopcu przekazał, prowadzą do niezwykłych odkryć, ale i sytuacji pełnych niebezpieczeństw. Można było się tego spodziewać biorąc pod uwagę, że praktycznie nikt nie może dziennika dotknąć, a co dopiero przeczytać – to potrafi tylko Marian. Zaskakujące jest to, że nie jest to zbiór zapisków o potworach, a w tle pojawiają się tajne projekty nazistów i tajemnicza broń, która miała za zadanie zmienić losy wojny.
Jakby Baltazar nie miał już sporo na głowie, to musi się zmierzyć jeszcze z takimi problemami, jak Żywioł, który materializuje się u niego w domu i chce go porwać do Przedwiecznych, a także – to chyba gorsze – kurs tańca, od którego trudno jest mu się wymigać. To wszystko, w połączeniu z grupą odwiedzaczy, podziemnym Wrocławiem i całkiem zwykłymi, nastoletnimi problemami, daje nam mieszankę niemalże wybuchową. Ciężko jest przejść koło książki obojętnie, ciężko jest też się od niej oderwać, kiedy pochłonie nas już wieloświat…
*współpraca*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz