piątek, 27 września 2024

"Mania, dziewczyna inna niż wszystkie" - streszczenie szczegółowe lektury

"Mania, dziewczyna inna niż wszystkie" to książka dla dzieci o polskiej noblistce Marii Skłodowskiej-Curie.

Pierwsze słowa

Mania stoi przed mamą w nocnej koszuli, a jej długie loki są niesforne i mama ma problem, by je rozczesać. Kiedy się to w końcu udaje, dziewczynka wymyka się do salonu, by dać tacie buziaka na dobranoc. Tata siedzi w fotelu i czyta gazetę, a Mania wspina się na palce i czyta słowo, które ją zainteresowało WARSZAWA. Dziewczynka ma dopiero 4 lata, ale już nauczyła się czytać. Mania ma czworo starszego rodzeństwa: Zosię, Józię, Helę i Bronkę.

Tata bierze Manię na kolanach i mówi, że warszawa to miasto, w którym mieszkają i gdzie dziewczynka się urodziła. W 1871 roku po ulicach miasta jeżdżą dorożki zaprzężone w konie, nocą Warszawa oświetlona jest latarniami gazowymi, a panowie noszą brody i wąsy oraz długie marynarki, nazywane surdutami. Panie chodzą w długich sukniach i w kapeluszach. Moda nakazuje, by talie były szczupłe, więc kobiety ściskały się w pasie niewygodnym sznurowanym gorsetem. Niewiele kobiet pracuje zawodowo, chociaż akurat mama Mani uczy w szkole dla dziewcząt języka polskiego. Ojciec dziewczynki natomiast prowadzi szkołę dla chłopców.

W domu Skłodowskich nigdy nie jest nudno. Nie ma co prawda internetu ani telefonów, są za to gry, puzzle i książki, gra się na instrumentach muzycznych.

Świat z klocków

Kiedy jest ładna pogoda, Władysław Skłodowski zabiera swoje dzieci do parku. Chce żeby były wysportowane, zachęca je więc do ćwiczeń. Mogą biegać i skakać i nie martwią się, że się ubrudzą. Mania na przykład świetnie jeździ na rowerze, choć niektórym ludziom się nie podoba i uważają, że dziewczynki nie powinny zajmować się sportem na równi z chłopcami.

W salonie Skłodowskich stoi duży stół, przy którym gromadzi się cała rodzina. Ojciec rozkłada na blacie klocki i mówi część świata, a dzieci na wyścigi układają kształt, np. Europy, a następnie sprawdzają na mapie i porównują. Ówczesna mapa Europu nie przypomina dzisiejszej. Nie ma na niej Polski, która znajdowała się pod zaborami obcych państw, podzielona pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię. Mania urodziła się w Warszawie, która była częścią Rosji, dlatego mówi biegle po rosyjsku. Ojciec, fizyk i matematyk, zna poza rosyjskim łacinę, niemiecki, angielski i francuski. Zachęca córkę do nauki języków, bo wierzy, że to „otworzy jej świat”.

Żegnajcie bicykle, witajcie bicykle!

Mania jeździła na „damce”. Z bicykli, czyli rowerów z przednim wielkim kołem, już wtedy rezygnowano, ale ojciec dziewczynki, jako młody mężczyzna, jeździł właśnie na takim.

Jeśli chodzi o szkołę, to wychowanie fizyczne dziewcząt za czasów Mani ograniczało się do najprostszych ćwiczeń ruchowych oraz „ćwiczeń z gracji”, czyli ładnego chodzenia. Uczennice chodziły wokół Sali, od czasu do czasu podnosząc ręce, zwykle przy akompaniamencie pianina. Panny z bogatszych domów jeździły ponadto konno i grały w tenisa.

Prostowanie charakteru

Mania ma ukochanego psa imieniem Lancet, Właśnie rysuje jego portret i każe mu siedzieć na miejscu. Zwierzak opiera łapy i brzeg łóżka i strzyże uszami, jakby wiedział, że właśnie powstaje jego portret. Mania rysuje portrety całej rodziny i jest w tym naprawdę dobra. Teraz jednak mama, widząc kiepski humor córki pyta, co się stało. Dziesięcioletnia Mania odgarnia z czoła burzę niesfornych loków, a jej duże, szare oczy są wyjątkowo pochmurne. Tłumaczy mamie, że wychowawczyni w szkole znów próbowała ją uczesać. Niestety było to kłopotliwe, bowiem była niższa od dziewczynki, a zakazała Mani patrzeć na nią z góry, co było niewykonalne. Mama na tę opowieść parsknęła śmiechem, a po chwili śmiała się również Mania. Prawda zaś jest taka, że złośliwa wychowawczyni w szkle próbowała wyprostować nie tylko włosy Mani, ale również jej charakter, trudny według niej.

W tajemnicy

Po ukończeniu gimnazjum Maria i Bronisława Skłodowskie uczyły się na warszawskim Uniwersytecie Latającym. W XIX-wiecznej Polsce kobiety nie miały wstępu na wyższe uczelnie, dlatego uzupełniały swoją wiedzę na Uniwersytetach Latających. Nauczyciele i uczniowie spotykali się w prywatnych mieszkaniach, a lokalizację często zmieniano, bo w każdej chwili mógł się zdarzyć nalot policji. Mania nie wyobrażała sobie nawet, że mogłaby zakończyć naukę. Siostry uczyły się w tajemnicy, a tarem z nimi 200 innych dziewcząt

Siostrzana przyjaźń

W czasach Mani, pociągi były parowe, odjeżdżały z dworców zawsze punktualnie, a pracownicy kolei ogólnie szanowani. Takim parowym pociągiem odjeżdżała na studia do Paryża Bronka, żeby studiować medycynę. Nie wiadomo, którą klasę wybrała, ale na pewno nie mogła pozwolić sobie ani na pierwszą, ani na drugą, bowiem siostrom brakowało pieniędzy. Umowa pomiędzy nimi była taka, że najpierw studiuje starsza, a młodsza jej pomaga – później miały się zamienić.

Zadaniem Mani było zatem wysyłać starszej siostrze co miesiąc sumę potrzebną na studia. Kilka lat później, kiedy sama wybrała się w podróż do Francji, stać ją było tylko na bilet czwartą klasą. Podróż trwała dwa dni, Mania spędziła ten czas w nieogrzewanym wagonie, siedząc na swojej walizce.

Umów się dotrzymuje

Mania płacze, jest naprawdę nieszczęśliwa i krzyczy, że nie wróci na wieść. Ojciec pyta, czy dziewczyna tak łatwo się poddaje i co ją obchodzi chłopak, który nie ma dość siły woli, by o nią walczyć. Ów dramat dotyczy syna państwa Żórawskich. Mania większość czasu spędza właśnie na wsi, w ich majątku, gdzie uczy ich córki języków obcych, arytmetyki i historii. Właśnie przeżyła swoją pierwszą miłość do Kazimierza Żórawskiego, ich syna. Była przekonana, że wyjdzie za niego za mąż, ale rodzice kazali Kazikowi zerwać narzeczeństwo.

Ojciec Mani pokazuje jej bogato ilustrowany album i herb jego rodziny, Dołęga, a także herb rodziny jej matki, Topór. Mania niecierpliwi się, wie bowiem, że ich herb jest bardzo stary, ale i tak ich rodzina nie jest dość bogata i sławna dla Żórawskich. Krzyczy do ojca, że nie ma tam po co wracać, ale ten mówi, że córka podpisała umowę, zaś umów się dotrzymuje. I tak Mania jeszcze przez jakiś czas pracowała u Żórawskich jako nauczycielka, odkładając zarobione pieniądze, z których część wysyłała siostrze. Przy okazji uczyła też za darmo wiejskie dzieci, choć było to surowo zabronione.

Spełnione marzenie

Kiedy Maria przyjechała do Paryża, miała 24 lata i chciała zrealizować swoje marzenie o zdobywaniu wiedzy. Zbyt często słyszała, że studia nie są dla dziewcząt, zamierzała zatem udowodnić, że jest inaczej. Jako jedna z pierwszych kobiet w historii zdała egzaminy wstępne na wydział fizyki i informatyki, zostając tym samym studentką Sorbony. Na Sorbonie uczyło się wówczas 1825 studentów, w tym tylko 23 kobiety. Maria uczyła się intensywnie, by dorównać francuskim kolegom. Jej francuski zdradzał obce pochodzenie, a zanim nauczyła się prawidłowego akcentu, niektórzy dziwili się jej wymowie. Aby mieć konieczny do nauki spokój, przeniosła się z gościnnego, ale hałaśliwego mieszkania siostry do małego i taniego mieszkanka na 6 piętrze, mimo iż było ono bardzo skromnie umeblowane i zimne.

W lipcu 1893 roku Maria przystąpiła do egzaminów końcowych. Fizykę zdała z najlepszym wynikiem, z matematyki była druga. Nigdy wcześniej w historii Sorbony żadna kobieta, tym bardziej cudzoziemka, nie ukończyła fizyki jako pierwsza na roku.

W laboratorium

Przyjaciele skierowali Manię do Piotra Curie. Jest starszy od Mani, ma 35 lat, ale jak na naukowca, to młody wiek. Maria prosi go o pomoc, a ten ochoczo się zgadza, podoba mu się bowiem ta młoda Polka, które chce prowadzić własne badania. Stwierdza, że Maria może korzystać z laboratorium w jego szkole i dodaje, iż czuje, że będą często się spotykać.

Rzeczywiście, Maria i Piotr widują się codziennie i rozmawiają, jakby znali się od dawna. Po pracy Piotr odprowadza Manię do jej mieszkanka, a kiedy się rozstają, nie może doczekać się następnego spotkania.

Szkoła, w której uczy Piotr, to Wyższa Szkoła Fizyki i Chemii Przemysłowej. Za czasów opowieści, laboratorium bardziej przypominało domowy warsztat połączony z apteką, a nie dzisiejsze laboratoria pełne nowoczesnych sprzętów.

Wiatr we włosach

Piotr przygląda się swojej szyjącej żonie pytając, co robi. Maria odpowiada, że skraca sukienkę, bo w długiej nie da się jeździć. Piotr się waha – rajd rowerowy przez francuskie wsie ma być ich podróżą poślubną. Boi się jednak, co ludzie powiedzą, na ten niecodzienny widok, jakim jest kobieta w krótszej niż przyjęte sukience. Młode małżeństwa zwykle korzystają z pieniędzy rodziców, by wyjechać za granice, zwiedzać dalekie kraje i bawić się w luksusowych hotelach. Państwo Curie są inni – nie dość, że wymyślili sobie rajd rowerowy, to jeszcze Mania pokaże się publicznie w sukience sięgającej do polowy łydki. Mania zgaduje, że Piotr boi się plotek i prowokuje pytając, czy mąż pozwoli by złe języki posuły im zabawę.

Następnego dnia wyruszają w podróż. Piotr nie żałuje, że się zgodził, bo Mania jest bardzo szczęśliwa. Nawet nie założyła kapelusza, bo tak przyjemnie jest czuć wiatr we włosach.

Maria jeździła na rowerze i bardzo dobrze pływała. Lubiła też górskie wędrówki. Wspięła się z Piotrem na najwyższy szczyt polskich Tatr, Rysy. Był to nie lada wyczyn w czasach, kiedy tatrzańskie szlaki praktycznie nie istniały.

Świat z atomów

Wszystko, co nas otacza, składa się z atomów. Nauka, która bada pierwiastki i atomy, to chemia. Dzięki chemikowi wiemy, z jakich pierwiastków zbudowana jest Ziemia. Maria nigdy nie studiowała chemii, ale to właśnie okazało się jej pasją.

Przez długi czas naukowcy uważali, że atomy są niepodzielne. Sądzono, że pierwiastki chemiczne są stabilne, czyli że się z nimi nic nie dzieje i się nie zmieniają. Obserwując je, Maria udowodniła, że mogą przechodzić jedne w drugie, zmieniając się. Badała „serce” atomu, czyli jądro, które jest tysiąc razy mniejsze. Atomy niektórych pierwiastków rozpadają się same. W trakcie tego procesu ich jądra tworzą różne rodzaje promieniowania. Maria poszukiwała nowych pierwiastków, które są promieniotwórcze.

Magnes i uran

Pierwsza opublikowana przez Marię praca naukowa nosiła tytuł: Właściwości magnetyczne stali. Kiedy się rozejrzymy, zobaczymy iż dużo otaczających nas przedmiotów została wykonana ze stali – na przykład klucze. Wystarczy ich dotknąć, by się przekonać, jakie mają właściwości – metal jest twardy i mocny. Kiedy jakiś metal przyciąga do siebie inne metalowe przedmioty, mówimy, że ma „właściwości magnetyczne”.

Druga praca Marii dotyczyła promieniowania. Odkryła to zjawisko badając rozpadanie się atomów. W tamtych czasach była to nowość, która wzbudzała w niektórych ludziach strach lub niedowierzanie. Uczony Wilhelm Roentgen odkrył właśnie promienie, które nazwał promieniami X. Maria uznała to odkrycie za bardzo użyteczne. Dzisiaj dzięki promieniom X „zdjęcia rentgenowskie” wykonuje się w każdej przychodni. Na zdjęciu widać wówczas wyraźnie nasze kości.

Kiedy Piotr zauważył, jak wiele ciekawych pytań kryje się w badaniach Marii, przyłączył się do jej prac i zaczęli współpracować. Obserwując srebrzysto-biały pierwiastek o nazwie uran odkryli, że wytwarza on promienie podobne do promieni X. Piotr skonstruował czuły przyrząd do pomiarów – elektrometr. Używając elektrometru, mogli poznać dokładnie budowę i zachowanie uranu. W późniejszych latach Marii udało się odkryć dwa inne pierwiastki – polon i rad.

Maria podjęła śmiałą decyzję – chciała zdobyć tytuł doktora fizyki, czyli wyższy stopień naukowy. Dzięki temu mogła dalej prowadzić swoje badania, korzystając z pomocy finansowej uniwersytetu. Dopięła swego i została pierwszą kobietą – profesorem Sorbony, a wyniki przeprowadzonych wspólnie z mężem badań przyniosły jej sławę na całym świecie.

Plotkarze

Jest zimny, jesienny dzień. Przed braną domu państwa Curie kręci się natrętny dziennikarz. Maria od pewnego czasu jest bardzo sławna, ale nie zmieniło to jej charakteru. Właśnie jest na podwórku z sześcioletnią córką, Irenką i wspólnie szukają zaginionego kota. Maria dostrzegła zgubę na ogrodzeniu, ale jeden skok wystarczył, by kot wylądował na ulicy. Maria pobiegła za nim, chwyciła kocura na ręce i już miała wejść z powrotem na podwórko, kiedy czatujący przed domem mężczyzna zaczepił ją. Wziął ją za pomoc rodziny Curie i chciał zadać kilka pytań o jej panią, która jest ponoć straszną dziwaczką. Maria zorientowała się, że dziennikarz wziął ją za służącą, a mężczyzna zaczął ją prosić, by poprosiła swoją panią o parę słów dla prasy i obiecał jej za to zapłatę. Maria wróciła na podwórko, poprawiła uczesanie po czym znów wyszła na ulicę. Powiedziała do dziennikarza, że pani Curie prosiła ją, by przekazała, że „mniej interesuje się wyglądem ludzi, a bardziej ich ideami”.

Nagroda Nobla

Nagrodę Nobla przyznano Marii dwukrotnie. Pierwszy raz otrzymała ją w 1903 roku wraz z mężem, Piotrem Curie oraz francuskim fizykiem Henri Becquerelem za badania nad promieniotwórczością. Drugi raz przyznano jej nagrodę nobla w roku 1911 za odkrycie dwóch pierwiastków, polonu i radu. Polon otrzymał nazwę na cześć Polski. Maria Skłodowska-Curie jest jedyną kobietą, która tę nagrodę otrzymała dwukrotnie, a jedyną wśród wszystkich uczonych w historii uhonorowaną w dwóch różnych dziedzinach nauk przyrodniczych (fizyka i chemia).

Niezła rodzinka

Nagroda nobla znalazła się w rodzinie Curie aż sześć razy. Maria Skłodowska i Piotr Curie zostali uhonorowani w 1903 roku, Maria otrzymała nagrodę ponownie w 1911 roku. W 1935 roku jej córka Irena oraz mąż Fryderyk Joliot-Curie otrzymali wspólnie tę nagrodę za odkrycie sztucznej promieniotwórczości. Irena odziedziczyła zainteresowania po rodzicach, była chemiczką, wykładowczynią na Sorbonie, tak jak jej mąż. Młodsza córka Marii, Ewa Curie-Labouisse była żoną dyrektora organizacji, która pomaga dzieciom – UNICEFF. Henryk Labouisse odebrał w roku 1965 Nagrodę Nobla dla UNICEFF za działalność na rzecz pokoju na świecie.

Maria wiedziała, że Nagroda Nobla jest najważniejszą nagroda naukową. Dla niej oznaczała potwierdzenie tego, że to, co robi, jest ważne. Rozwiązał się też wówczas problem z wiecznym brakiem pieniędzy na prowadzenie badań. Maria uważała swoje odkrycia za własność ludzi i twierdziła, że nikt nie powinien używać ich dla osobistych korzyści.

„Wracam do Polski!”

Maria wielokrotnie deklarowała powrót do Polski i kilka razy rzeczywiście wracała, ale na krótki czas – żeby zobaczyć się z ojcem, albo rodzeństwem. Jej matka zmarła, kiedy była jeszcze w gimnazjum. Po ukończeniu studiów na Sorbonie starała się nawet o posadę na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale odmówiono jej z uwagi na fakt bycia kobietą.

Kiedy była już sławną noblistką, odwiedziła ją delegacja Warszawskiego Towarzystwa Naukowego z pisarzem Henrykiem Sienkiewiczem na czele. Delegacja namawiała Marię do powrotu. Ta obiecała Sienkiewiczowi, że spotkają się znów w wolnej ojczyźnie i tak się stało.

Maria przyjaźniła się z wieloma słynnymi Polakami. Należał do nich m.in. pianista Ignacy Paderewski . W młodości kompozytor skomponował muzykę do przedstawienia, w którym zagrał swój utwór na fortepianie, zaś Maria wystąpiła w roli aktorki. Przedstawienie miało tytuł „Polska kruszy kajdany”. W wolnej Polsce Paderewski otrzymał stanowisko premiera i ministra spraw zagranicznych. Maria przyjaźniła się również z dwoma prezydentami Polski: Ignacym Mościckim i Stanisławem Wojciechowskim, którego znała jeszcze ze studiów. Dom Marii był też zawsze otwarty dla rodaków przebywających w Paryżu na emigracji, bez względu na zajmowaną przez nich pozycję. Stanisław Wojciechowski odwiedził ją kiedyś jako początkujący polityk i prosił o pożyczenie poduszki. Kiedy spotkali się po latach w Warszawie, kiedy był już prezydentem, Maria wypomniała mu w żartach, że wciąż jej nie zwrócił.

Zaraz po dzieciach

Maria ma już dwie córki i wie już, jak radzić sobie z wywiadami. Czasem nawet dziennikarzom udaje się ją namówić na rozmowę. Chcieliby co prawda usłyszeć od uczonej dziwaczki – bo tak ją nazywają – coś niesłychanego, ale ona odpowiada rzeczowo i roztropnie. Mówi na przykład, że „nauka jest dla niej najważniejsza, zaraz po dzieciach”.

Ircia towarzyszy mamie w laboratorium, w którym czuje się niczym w zaczarowanej krainie. Mama często powtarza, że jest tam księżniczką szczególnie, że Irena lubi pomagać mamie przy pracy i troszczy się o młodszą siostrę. Zdarzają się co prawda kłótnie, bo mama naciska na konieczność uczenia się. Na przykład pewnego razu Ircia siedzi z zeszytem z zadaniami z matematyki z nieobecnym spojrzeniem. Maria patrzy ze złością na córkę i czeka, aż ta się ocknie, a gdy to nie następuje, wyrzuca z krzykiem jej zeszyt przez okno mówiąc, że jak córka może być tak nieuważną i zarzucając jej, że nie potrafi się na niczym skupić. Irena schodzi do ogrodu, bierze zeszyt, wraca do pokoju i jak gdyby nigdy nic zaczyna odrabiać lekcję.

Któregoś dnia jednak ma miejsce odwrotna sytuacja i to Maria nie może się na niczym skupić, wszystko leci jej z rąk. Mówi Irenie, że wybuchła wojna a to znaczy, że ich życie bardzo się zmieni. Dodaje, że nie mogą siedzieć z założonymi rękami, trzeba działać. Postanawia jeździć wszędzie tam, gdzie są ranni, ale najpierw chce znaleźć firmę samochodową, która zgodzi się im pomóc dając samochód.

Jaka matka, taka córka

Wiele rzeczy, które robiła Maria Curie-Skłodowska można nazwać pionierskimi. Tak było m.in. z rolą pracującej mamy czy z prawem jazdy, które zdobyła, by nieść pomoc żołnierzom. Maria znalazła firmę, która zgodziła się wypożyczyć swoje samochody dostawcze i zaczęła przewozić z miejsca na miejsce aparat rentgenowski. Razem z córką Ireną jeździły na pola bitew pierwszej wojny światowej i wykonywała prześwietlenia rentgenowskie rannym żołnierzom. Z paryskich pracowni pozabierała aparaty i zainstalowała je na furgonetkach, zwanych „małymi Curie”.

Nastoletnia Ircia podjęła się niebezpiecznego zadania. Przekazywała dalej to, czego nauczyła ją matka. Jeździła z kierowcami-pomocnikami, którzy dowozili aparaty RTG do szpitali polowych i pokazywała, jak należy korzystać z tego mało znanego wówczas sprzętu. Do tej pory lekarze szukając kuli w ciele wkładali dłonie w ranę, natomiast kiedy otrzymali aparaty RTG, dzięki promieniowaniu mogli widzieć, jak położona jest kula lub jej metalowe odłamki i oczyścić ranę, nie zadając rannemu niepotrzebnego cierpienia.

„W kogo ona się wrodziła?”

Nie jest łatwo być pisarką i muzykiem w rodzinie naukowców. Maria wciąż zadawała sobie pytanie, po kim jej młodsza córka odziedziczyła artystyczną naturę. To właśnie dzięki Ewie wiemy tak dużo o życiu Marii – córka napisała o swojej matce książkę „Maria Curie”.

Piotr Curie zginął przejechany przez powóz konny, kiedy Ewa miała zaledwie dwa lata, zatem Maria musiała wychować swoje córki sama. Udało jej się stworzyć ciepły dom, w którym ważne miejsce zajmowały psy. Maria dbała o wykształcenie córek, chciała, by rozwijały swoje zainteresowania. Starała się też zarazić je pasją do sportu, zatem niezależnie od pogody dziewczynki chodziły na długie spacery, jeździły na rowerach, pływały, a w ogrodzie ich domu znajdowały się urządzenia gimnastyczne. Rwa i Irena uczyły się też szycia, ogrodnictwa, gotowania. A kiedy dorosły, często jeździły do Polski by wędrować po Tatrach. Ewa zmarła w 2007 roku w wieku 104 lat!

Rozmowy dwojga geniuszy

Maria Skłodowska-Curie zaprzyjaźniła się z Albertem Einsteinem, wybitnym fizykiem, również laureatem Nagrody Nobla. Całe życie korespondowali ze sobą, spotykali się, żeglowali razem po Jeziorze Genewskim, a ich rodziny się znały. Maria i Albert mieli ze sobą wiele wspólnego, przede wszystkim oboje potrafili dostrzec i zrozumieć rzeczy, których nikt inny nie widział. Bywali też tematem plotek i uznawano ich za dziwaków. Żadne z nich nie przejmowało się strojami – mieli wobec nich tylko jedno wymaganie – musiały być wygodne. Einstein znany był z tego, że potrafił wyjść z domu w dwóch różnych skarpetkach!

Przyjaciel mówił o Marii tak: „Pani Curie jest – ze wszystkich ludzi na świecie – jedynym niezepsutym przez sławę człowiekiem”.

Ludzie z przyszłości

Maria i Albert byli ludźmi nierozumianymi przez współczesnych im ludzi, a to co mówili mogło wydawać się szalone. Jednak jeszcze za życia Einsteina jego odkrycia doprowadziły do produkcji bomby atomowej, z czym nigdy nie mógł się pogodzić. Był zdecydowanym przeciwnikiem wojny.

Odkrycia Marii przydały się natomiast między innymi w leczeniu chorych na raka. Obecnie jest to jeden z głównych sposobów walki z tą chorobą. Uczona poświęciła wiele lat ze swojego życia, aby udowodnić skuteczność metody, zwanej obecnie radioterapią. Radioterapia niszczy chore komórki w ciele pacjenta. To bardzo wyczerpujący zabieg, po którym organizm długo dochodzi do siebie, ale dzięki niemu wiele ludzi odzyskało zdrowie.

Kostium uczonej dla dziewczynki

Uczesz włosy w kok. Jeśli masz w domu długą, ciemną sukienkę lub biały fartuch, jaki nosi się w laboratorium spróbuj przebrać się za Marię. Najlepsza byłaby suknia z bufiastymi rękawami. Pasuje do niej biały kołnierzyk oraz rękawiczki.

Tak wyglądała Maria: niesforne włosy spięte w kok i skromna, ciemna sukienka. W dłoni szklane naczynie, najlepiej z czymś, co się świeci.

Pomoc dla chorych

Instytut Radowy to jedno ze spełnionych marzeń Marii, która chciała stworzyć miejsce dla najwybitniejszych naukowców. Wiedziało, że powinno ono być nowocześnie wyposażone. Udało jej się przekonać rząd Francji do wydania pieniędzy na jego budowę. Irena Joliot-Curie pracowała w nim jako asystentka własnej matki, potem została kierowniczką Instytutu. Pracował w nim również jej mąż.

Nienapisany list

Maria pisze coś przy biurku, nie daje się nawet namówić Ewie na zjedzenie czegoś. Zastanawia się co napisać Einsteinowi , by go nie urazić. Wie, że przyjaciel jest przeciwnikiem wojny, natomiast ona pasjonuje się wiadomościami z frontu, ma bowiem nadzieję, że Polska w końcu odzyska niepodległość.

Po pierwszej wojnie światowej Polska powstała w nowych granicach. Był rok 1918. Wkrótce potem Maria napisała książkę „Radiologia i wojna”, w której zauważa: „Kto zobaczył to, co ja (…), ten powinien raz na zawsze porzucić myśl o wojnie”.

Kluczyk do szkatułki z cenną zawartością

Mając w Paryżu swój wymarzony Instytut, Maria myślała o założeniu podobnej placówki w Polsce, ale problemem były finanse na założenie laboratorium. Główną potrzebą był jednak rad, który jest bardzo drogim pierwiastkiem.

Marii nigdy nie brakowało pomysłów, a kiedy jej na czymś zależało, potrafiła to osiągnąć. Postanowiła zatem urządzić zbiórkę pieniędzy na zakup radu dla warszawskiego laboratorium. Razem z córkami wybrała się w podróż do Stanów Zjednoczonych i zbierała pieniądze wśród mieszkających tam Polaków oraz wśród amerykańskich milionerów. Zdobyła fundusze na zakup grama radu, który został kupiony na miejscy. Oprócz tego otrzymała dodatkową gotówkę na zakup wyposażenia laboratorium. Kluczyk do szkatułki z radem wręczył Marii sam prezydent USA, Warren Hearding.

Istnieje film, na którym można zobaczyć Marię Skłodowską-Curie. Został nakręcony na statku, którym uczona płynęła do Stanów Zjednoczonych. Amerykańskie Stowarzyszenie Radiologii uhonorowało Marię medalem za jej wkład w badania nad nowotworami. Ten moment został uwieczniony na filmie, który można znaleźć w sieci.

W trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych Maria odwiedziła trzy szkoły wyższe dla dziewcząt. Przemawiając w jednej z nich, zwróciła się do młodych studentek, zachęcając je do wytrwałości w zdobywaniu wiedzy.

Pływający gigant

Statek, którym płynęła Maria, nazywał się Olimpic i był siostrzanym statkiem słynnego Titanica. Ważył 45324 tony. Jego kadłub mierzył 269 metrów długości, a parowe maszyny zdolne były do rozpędzenia statku do prędkości ponad dwudziestu dwóch węzłów na godzinę, czyli do ponad 40 km/h.

Warszawa, ulica Wawelska

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Maria rozpoczęła starania o otwarcie w kraju Instytutu Radowego. Przyjeżdżała, by doglądać prac. Otwarcie Instytutu nastąpiło 29 maja 1932 roku.

Maria przekazała instytutowi pierwszy gram radu o wartości pół miliona złotych. Otwierając Instytut, uczona zasadziła trzy pamiątkowe drzewa. Jedno z nich można zobaczyć do dziś w ogrodzie przy Instytucie.

Order od króla

Maria wiele podróżowała, w tym trzy razy do Hiszpanii, gdzie przyjmowano ją z wielką sympatią i otwartością. Pierwszą z tych podróży Maria odbyła w towarzystwie prezydenta Czechosłowacji.

Hiszpanię nazywali Marię „tę słynną zbuntowaną uczoną”. Na jej wykłady w Madrycie, stolicy Hiszpanii, trudno było się dostać, tak wielu było chętnych, by w nich uczestniczyć. Jej osoba zainteresowała nawet samego króla Alfonsa XII Burbona, który postanowił jej przyznać królewski order jako dowód szacunku za wszystko, czego dokonała.

W Hiszpanii Maria miała wiele spotkań ze słuchaczami, którzy szczerze ją polubili. Polska uczona mówiła do nich o tym, na czym jej najbardziej zależało – jedną z takich rzeczy było to, by nauka pomagała ludziom i zmniejszała ich cierpienie. W tym widziała sens odkryć czy wynalazków i nie zgadzała się na ich stosowanie w celu zabijania.

Po kilkudziesięciu latach, z okazji setnej rocznicy przyznania jej Nagrody Nobla z dziedziny chemii, do Madrytu zaproszono wnuka Marii – Piotra Joliot. Wnuk uczonej otrzymał oryginał dyplomu, przyznanego Marii w 1931 roku przez hiszpańską Akademię Królewską.

Te okropne wysokie obcasy

Dzień jest bardzo gorący. Jest pełnia lata, a Ewa zaczęła dzień od kłótni z lekarzem. Jest na niego zła, że namówił ją do przywiezienia tu chorej matki. Po przyjeździe do górskiej miejscowości uzdrowiskowej w Alpach, zdrowie Marii się pogorszyło. Ewa czuwa przy niej nieustannie i jest na każde zawołanie.

Matka i córka są od siebie bardzo różne. Maria zupełnie nie zwraca uwagi na wygląd zewnętrzny. Kiedy jeszcze podróżowały razem do Europy czy Ameryki, uczona zawsze zakładała skromne, ciemne sukienki i szary płaszcz. Nawet występując przed głowami państwa nie chciała słyszeć o makijażu, a kiedy Ewa jej to zaproponowała, Maria udzieliła jej takiej reprymendy, że już swojej propozycji nie powtórzyła.

Mimo tych różnic Ewa towarzyszy jej prawie bez przerwy od kilku lat i dba o nią. Pilnuje, by regularnie jadła posiłki i wypoczywała, konsultuje się z lekarzami. Jest przeciwieństwem swojej matki – jest zawsze zadbana, ładnie kolorowo ubrana i umalowana.

Pewnego dnia matka prosi Ewę o szklankę wody. Ta spełnia jej prośbę, a kiedy wraca, Maria zastanawia się głośno, jak córka może chodzić w tych okropnych obcasach. Stwierdza, że nigdy jej nie przekona, że kobiety są stworzone do chodzenia na szczudłach.

Panteon

Prowadząc swoje badania Maria poświęcała się dla nauki. Codziennie była wystawiona na działanie materiałów promieniotwórczych, co skończyło się poważną chorobą.

Polska uczona zmarła 4 lipca 1934 roku w wieku 67 lat. Została pochowana w Sceaux, obok swojego męża. Jest to miejscowość, w której małżeństwo miało dom. Wiele lat później ich prochy zostały przewiezione do Paryża i państwo Curie spoczęli w Panteonie.

Przy wejściu znajduje się napis „Wielkim Ludziom – Wdzięczna Ojczyzna”. Pochowano tutaj 73 osobistości – ludzi zasłużonych dla Francji: naukowców, polityków, pisarzy. Maria jest jedyną cudzoziemką pochowaną w Panteonie i jedyną kobietą uhonorowaną w ten sposób za własne zasługi.

Polon jak Polonia

Maria nazwała polon na cześć Polski, od łacińskiego słowa Polonia, mimo iż kraju nie było wówczas na mapie. W ten sposób chciała zwrócić uwagę na swoją ojczyznę.

Polon występuje w ziemi. Aby go uzyskać, należy oddzielić go od uranu. To silnie radioaktywny, srebrzystoszary metal. Używa się go w małych ilościach w przemyśle tytoniowym.

Próbka polonu świeci na niebiesko. Tak reaguje polon w zetknięciu z otaczającym go powietrzem. Jeden gram polonu wydziela duże ilości ciepła, potrafi wytworzyć temperaturę do ponad 500 st.C, dlatego był on dawniej używany jako źródło ciepła w satelitach i pojazdach kosmicznych, na przykład w rosyjskich Łunochodach podczas zimnych nocy księżycowych. Łunochod to po rosyjsku „łazik księżycowy”

Rad

Ten srebrzysty, miękki metal został odkryty przez polską uczoną kosztem utraty jej zdrowia. Okres aktywności radu, zanim ulegnie rozpadowi, wynosi 1600 lat, a przez ten czas zachowuje on właściwości promieniotwórcze.

Za czasów Marii rad był używany w leczeniu nowotworów, a terapię tę nazywano curieterapią, od nazwiska uczonej.

Radioaktywność = promieniotwórczość

Na początku nikt nie wiedział, że kontakt z materiałami promieniotwórczymi jest niebezpieczny. Zarówno Maria, jak i Irena miały w swoim życiu wielokrotny kontakt z promieniowaniem. Narażały swoje zdrowie i życie pracując z promieniotwórczymi pierwiastkami. Obsługiwały też aparaty rentgenowskie na polach bitew, gdzie za jedyną ochronę służyły im bawełniane rękawiczki i drewniane ekrany. Dziś do zdjęć rentgenowskich zakładany jest fartuch z ołowiu, a osoba wykonująca zdjęcie kryje się za ołowianymi drzwiami. Coraz częściej tez wykonaniem zdjęcia steruje komputer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz