czwartek, 5 września 2024

Éric-Emmanuel Schmitt "Oskar i Pani Róża" - streszczenie szczegółowe lektury

Na powieść składają się listy adresowane do Boga, w których chłopiec o imieniu Oskar opisuje swoją chorobę i pobyt w szpitalu.

List 1

Oskar przedstawia się, pisze, że ma 10 lat i opisuje swoje przewinienia, m.in. podpalenie psa, kota i mieszkania. Dodaje, że prawdopodobnie upiekł też złote rybki. To pierwszy list chłopca, bowiem wcześniej, z powodu nauki, nie miał czasu pisać. Uprzedza też, że pisać nienawidzi, bo pisanie to „bzdura, bezsens i lipa (…) w sam raz dla dorosłych”. Musi mieć zatem naprawdę ważny powód, by zacząć. Wyjaśnia, że przebywa w szpitalu z powodu raka, że koledzy nazywają go Jajogłowym i wygląda na 7 lat. Nigdy w Boga nie wierzył, dlatego nie do końca wie, jak powinien się do niego zwracać. Chce, żeby Bóg się nim zainteresował i znalazł czas, by oddać mu dwie albo trzy przysługi.

Oskar opisuje szpital, jako bardzo przyjazne miejsce, gdzie wszyscy się nim opiekują i uśmiechają się do niego. Jest też mnóstwo zabawek i panie wolontariuszki, które chcą się bawić z dziećmi, a także koledzy, na których zawsze można liczyć, tacy jak Bekon, Einstein czy Pop Corn. Podsumowuje, że szpital to sama radość, jeśli się jest mile widzianym pacjentem. Oskar niestety przestał nim być, Po ostatniej operacji coś się zmieniło i doktor Düsseldorf podchodzi do niego z wiecznie smutną miną. Oskar czuje się winny, czuje, że rozczarowuje lekarza, a ten patrzy na niego tak, jakby chłopiec popełnił jakiś błąd.

A przecież Oskar tak się starał w trakcie operacji, dał się uśpić, nie krzyczał, kiedy go bolało i brał wszystkie lekarstwa. Są dni, kiedy chłopiec ma ochotę nakrzyczeć na doktora, że może to on zrobił coś źle w trakcie operacji, ale kiedy widzi minę doktora, to słowa więzną mu w gardle. Oskar zrozumiał zatem, że stał się złym pacjentem, który podważa wiarę w nieograniczone możliwości medycyny.

Niezmiennie miła dla Oskara jest tylko wolontariuszka – pani Róża, nazywana wyłącznie przez Oskara ciocią Różą. To ona kazała Oskarowi napisać do Boga. Jest najstarszą wolontariuszką, jaka odwiedza szpital i nie chce zdradzić Oskarowi swojego prawdziwego wieku sugerując, że jest to trzycyfrowa liczba. Twierdzi, że używa brzydkich słów dlatego, że ma skrzywienie zawodowe. Przed laty była zapaśniczką o przydomku Dusicielka z Langwedocji i stoczyła wiele udanych walk. Opowieści pani Róży pomagają Oskarowi, ponieważ wyobraża on sobie dzięki nim siebie, jako zwycięskiego siłacza.

Chłopiec tłumaczy Bogu, że doktor Düsseldorf po ostatnim nieudanym przeszczepie, nie ma już dla niego propozycji, a atmosfera psuje się coraz bardziej. W rozmowie, ze swoim kolegą Bekonem, nazwanym tak z uwagi na poparzenia, chociaż tak naprawdę ma na imię Yves, mówi, że ma wrażenie, że lekarze przestali go lubić, że załamuje ich. Bekon jednak zaprzecza twierdząc, że lekarze są nie do zdarcia i zawsze mają pełno pomysłów na operacje, które mogą zrobić. Bekonowi obiecali co najmniej sześć.

Oskar zastanawia się, dlaczego lekarze nie powiedzą mu po prostu, że umrze. Zauważa, że kiedy to mówi, Bekon zachowuje się tak, jak wszyscy inni w szpitalu: jakby ogłuchł. Chłopiec dodaje, że kiedy zada się pytanie związane ze śmiercią, to można być pewnym, że powstanie jakaś dziura powietrzna i wszyscy zaczną mówić o czymś innym. Wyjątkiem jest tylko ciocia Róża, która rozmawia z Oskarem nawet na trudne tematy. Kiedy Oskar zapytał jej, dlaczego nikt mu nie mówi, że umrze, odpowiedziała mu również pytaniem – dlaczego chce, by mu to mówiono, skoro sam to wie. Chłopiec zauważa, że wszyscy chcieliby widzieć szpital innym, niż naprawdę jest. Bo przecież człowiek przychodzi tu nie tylko po to, by wyzdrowieć, ale również po to, by umrzeć. Ciocia Róża przyznaje mu rację mówiąc, że popełnimy ten sam błąd w stosunku do życia. Wypowiada słowa „Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jakbyśmy byli nieśmiertelni”. Milcząco potwierdza Oskarowi, że jego operacja się nie powiodła. Prosi też chłopca, by nie zdradzał nikomu, że cokolwiek mu na ten temat mówiła.

To pani Róża namawia go do pisania listów do Boga, zapewniając, że w przeciwieństwie do świętego Mikołaja — Bóg istnieje, im bardziej się w niego wierzy. Pani Róża podkreśla, że Boga można codziennie o coś prosić, ale wyłącznie o coś duchowego, ponieważ Bóg nie rozdaje prezentów, jak Święty Mikołaj. Zachęca Oskara do dzielenia się z Bogiem swoimi codziennymi myślami, które chłopiec tłamsi w sobie i nikomu by ich nie wyjawił. Co więcej, dzięki listom chłopiec może poczuć się mniej samotny. Dodaje, że ona sama choć nie wierzy w świętego Mikołaja, to w Boga tak.

Na koniec listu Oskar pyta Boga, czy wyzdrowieje, oczekując krótkiej i konkretnej odpowiedzi.

List 2

Oskar dostaje odpowiedź na swoje pytanie zadane Bogu. W czasie gry z Einsteinem, Pop Corn przynosi Oskarowi nowinę, informując go o przyjeździe jego rodziców. Oskar początkowo w to nie wierzy, ponieważ z powodu dużej odległości rodzice odwiedzają go tylko raz w tygodniu w niedzielę. Jednak kiedy widzi samochód rodziców przekonuje się, że Pop Corn mówi prawdę. Ten chce od chłopca dostać coś do jedzenia za to, że go uprzedził. Tak naprawdę nie wolno mu niczego dawać, ponieważ Pop Corn jest w szpitalu po to, by schudnąć, mając bowiem 9 lat waży 98 kilogramów a ma metr dziesięć wzrostu. Oskarowi i pozostałym kolegom jest go jednak żal i nie wierzą, że schudnie, więc jaką mu jedzenie.

Wreszcie Oskar wraca do pokoju i czeka na rodziców, ale ci nie nadchodzą. Wówczas chłopiec domyśla się, że są w gabinecie doktora Düsseldorfa. Niechcący podsłuchuje ich rozmowę, w której trakcie okazuje się, że Oskar umiera, a rodzice nie chcą się z nim spotkać, by nie widział ich rozpaczy. Chłopiec stwierdza, że jego rodzice to tchórze, a co więcej, jego również mają za tchórza. Rozgoryczony Oskar ucieka i chowa się w schowku na szczotki, gdzie spędza resztę przedpołudnia, bowiem zamkniętego schowka nie da się od wewnątrz otworzyć. Mimo tego nie przeszkadza mu, że siedzi w ciemnościach, nie ma bowiem ochoty nikogo widzieć. Koło południa słyszy, jak cały oddział go szuka, ale siedzi dalej cicho, bo ma ochotę zrobić na złość całemu światu. W końcu znajduje go sprzątaczka, pani N`da i oboje są przerażeni – ona, bo nie spodziewała się znaleźć chłopca w składziku, on – bo zapomniał, że sprzątaczka ma tak ciemny kolor skóry. Po odnalezieniu chłopca powstaje wielkie zamieszanie i Oskar spodziewa się, że na niego nakrzyczą, ale wszyscy czują się po prostu nieswojo. Oskar żąda spotkania z ciocią Różą. Początkowo lekarz się nie zgadza, ale wreszcie posyła po wolontariuszkę.

Oskar opowiada pani Róży o swoim dzisiejszym odkryciu i uparcie twierdzi, że nienawidzi rodziców, bo uciekli, kiedy doktor Düsseldorf powiedział im o śmierci. Nazywa ich tchórzami i głupcami. Ku jego zdumieniu, ciocia Róża doradza mu, żeby nienawidził rodziców z całej siły. To będzie wówczas tak, jakby miał kość do obgryzania. A kiedy już skończy ją obgryzać zrozumie, że nie było warto. Pani Róża zachęca też Oskara do napisania kolejnego listu do Boga z prośbą, by ten go odwiedził. Chłopiec nie może zrozumieć, dlaczego ma to pisać, skoro Bóg się nie przemieszcza. Wówczas ciocia Róża pyta, czy rodzice opowiadali Oskarowi o Bogu, ale chłopiec zaprzecza mówiąc, że poinformowali go tylko, że w Boga nie wierzą. Wolontariuszka tłumaczy Oskarowi, że Bóg ma specyficzny sposób składania wizyt – odwiedza ludzi w myślach, a jego odwiedziny bardzo pomagają.

Oskar pragnie jak najczęściej widywać ciocię Różę, jednak zgodnie z zasadami, wolontariuszka może go odwiedzać tylko dwa razy w tygodniu. Oskar prosi ją, aby wybłagała u doktora możliwość częstszych odwiedzin. W końcu lekarz zgadza się na codzienne wizyty pani Róży przez 12 kolejnych dni. Oskar płacze, bo orientuje się, że te 12 dni to cały czas, który mu pozostał. Pani Róża zaleca mu liczyć każdy z tych dni jak 10 lat. Opowiada chłopcu o pewnej legendzie powtarzanej w jej kraju, która mówi, że z ostatnich 12 dni roku można odgadnąć pogodę, jaka będzie panowała przez 12 miesięcy nadchodzącego roku. To jest legenda o 12 proroczych dniach. Namawia Oskara, aby każdy dzień bacznie obserwował i zapamiętywał.

Oskar prosi Boga, by ten w trakcie przekazywania mu informacji nie był tak brutalny jak dziś, kiedy chłopiec zyskał potwierdzenie swojej śmierci. Ma również życzenie, by Bóg złożył mu duchową wizytę. Dodaje, że przyjmuje wizyty od 8 rano do 9 wieczór, bo później śpi. W ciągu dnia też zdarza mi się zdrzemnąć z powodu lekarstw, ale prosi, żeby w takim przypadku Bóg go obudził, bo – jak dodaje – „byłoby głupio, gdybyśmy się nie spotkali z powodu jednej minuty (…)”.

List 3

Oskar wypomina Bogu, że ten go nie odwiedził. Zgodnie z ustaleniami liczy każdy dzień jak 10 lat. W kolejnym liści pisze do Boga zatem o swoich problemach z dojrzewaniem, bowiem właśnie przeżył wiek młodzieńczy i cieszy się, że ma dwadzieścia lat.

Kiedy chłopiec się obudził, ciocia Róża już przy nim była i opowiedziała mu o swoich walkach z Królewskim Cycem, belgijską zapaśniczką, która codziennie pochłaniała 3 kg surowego mięsa i beczkę piwa. Oskar opowiada cioci Róży o swoich rozterkach kiedy wolontariuszka pyta go, którą dziewczynę najbardziej lubi. Oskar przyznaje się do sympatii do Peggy Blue – chorej dziewczynki o niebieskiej skórze, czekającej na operację, aby jej skóra była na powrót różowa. Dziewczynka ma problem z krwią, która powinna płynąć do płuc, ale nie płynie. Chłopiec stwierdza, że Peggy wygląda jak wróżka, która na chwilę wpadła do szpitala, żeby odpocząć. Pani Róża namawia go, aby wyznał dziewczynce swoje uczucia. Oskar stwierdza, że chciałby jej bronić przed duchami, które co noc budzą pacjentów nie wiadomo dlaczego. Dodaje, że sam ma głęboki sen, ale słyszy czasami, jak Peggy Blue krzyczy w nocy.

Oskar postanawia powiedzieć Peggy Blue, że będzie jej bronił w nocy przed duchami, jednakże jego wyznanie słyszy Pop Corn, który twierdzi, że to jego zadanie i że to on będzie pilnował dziewczyny. Wygania Oskara do Sandrine, dziewczynki z białaczką, jak on. Nazywają ją Chinką, bo nosi perukę z czarnych błyszczących sztywnych włosów z grzywką, przez co wgląda jak Chinka. Oskar idzie więc do świetlicy i komunikuje Sandrine, że ma już skończone 15 lat, a ona mówi, że jak chce, może ją pocałować. Ich rozmowa kończy się nieprzyjemnym dla bohatera pocałunkiem, w trakcie którego dziewczyna wpycha Oskarowi do ust gumę, którą przeżuła. Świadkami pocałunku są rodzice Oskara, którzy proszą syna o przedstawienie im jego towarzyszki.

Spotkanie z rodzicami przebiega nudno. Oskar pisze, że przywożą mu prezenty, dzięki którym nie muszą z nim rozmawiać. Czas spędzają natomiast na czytaniu instrukcji nowych zabawek czy reguł gry. Mama na koniec mocno go przytula i mówi, że go kocha. Rodzice nie przyznają się Oskarowi do swojej wczorajszej wizyty w szpitalu, a kiedy chłopiec mówi, że ktoś widział ich samochód na parkingu, zaprzeczają.

Ciocia Róża wita Oskara po drzemce, kiedy chłopiec ma już około osiemnastu lat. Słucha o nieudanym spotkaniu z Peggy Blue. Jak zawsze pokrzepia go swoimi opowieściami z zapaśniczego ringu i zachęca do ponownej rozmowy z dziewczynką. Oskar odważa się ponownie odwiedzić Peggy i daje jej do wysłuchania „Walca śnieżynek” z „Dziadka do orzechów”. Dziewczynce bardzo podoba się utwór i mówi Oskarowi, że to on ma jej pilnować przed duchami, a nie Pop Corn.

Oskar jest zachwycony. Na koniec listu prosi Boga o ślub z Peggy Blue.

List 4

Oskar stwierdza, że jest 21 grudnia, zbliża się do trzydziestki i właśnie się ożenił. Jeśli chodzi o dzieci, postanowili, że pomyślą o nich później. Stało się to w nocy. Około pierwszej w nocy Oskar usłyszał krzyk Peggy Blue i poszedł do jej sali. Kiedy znalazł się na miejscu, zobaczył że dziewczynka siedzi na łóżku i patrzy ze zdziwioną miną na Oskara. Okazało się, że to nie ona krzyczała, ale Bekon, zwijając się z bólu z uwagi na swoje oparzenia. Oskarowi zrobiło się przykro, jak pomyślał o dniu, w którym podpalił dom, psa, kota i rybki i stwierdził, że to lepiej, że nie żyją niż gdyby mieli cierpieć tak jak Bekon mimo przeszczepów i kremów. Oskar wrócił do Peggy Blue i w rozmowie wyszło, że każde z nich myślało, że krzyczy to drugie. Następnie Oskar wszedł do jej łóżka i spędzili razem noc leżąc przytuleni i opowiadając sobie swoje życie.

Kiedy rano przełożona pielęgniarek, pani Gommette znalazła ich razem, zrobił się niezły cyrk. Zaczęła krzyczeć, podobnie jak pielęgniarka z nocnego dyżuru i kobiety mówiły o nich „nieszczęsne dzieci”, chociaż byli bardzo szczęśliwi. Musiała przyjść ciocia Róża, by zakończyć to przedstawienie. Nakrzyczała na pielęgniarki, żeby odczepiły się od dzieci i poszły się gdzie indziej kłócić. Następnie zaprowadziła Oskara do pokoju, by mógł się zdrzemnąć. Kiedy się obudził, mogli porozmawiać. Chłopiec stwierdził, że ma już 23 lata, pobrali się z Peggy w nocy i robili wszystko, co robią mężczyzna i kobieta, kiedy są małżeństwem, poza pocałunkiem z języczkiem, co dziewczyna bała się, że zajdzie w ciążę.

Po kolejnej drzemce i obiedzie, Oskar i pani Róża poszli do szpitalnej kaplicy odwiedzić Pana Boga. Oskar, widząc figurę wychudzonego Jezusa przybitego do krzyża, zezłościł się i pomyślał, że gdyby był Bogiem, to na pewno nie dałby się tak załatwić. Ciocia Róża zaczęła się go dopytywać, który Bóg wydaje się mu bliższy – ten, który nic nie czuje czy ten, który cierpi. Oskar potwierdził, że ten, który cierpi, ale dodał, że jakby miał takie możliwości, jak Bóg, uniknąłby cierpienia. Na to wolontariuszka powiedziała, że nikt nie może uniknąć cierpienia. Stwierdziła też, że są dwa rodzaje cierpienia: cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi, a cierpienie duchowe się wybiera. Ciocia Róża przywołała tez przykład swojej matki, która na łożu śmierci uśmiechała się niecierpliwiąc, co będzie potem. Dodała jednak, że większość ludzi nie ma w sobie tej ciekawości i że ludzie boją się umierać, bo odczuwają lęk przed nieznanym. Proponuje Oskarowi, by się nie bał, żeby był ufny. Zachęca chłopca, by spojrzał na twarz Pana Boga na krzyżu, który znosi cierpienie fizyczne, ale nie cierpi duchowo, bo ufa.

Po powrocie z kaplicy chłopiec długo spał. Po przebudzeniu stwierdził, że właściwie nie boi się nieznanego, ale szkoda mu stracić to, co zna. Wolontariuszka stwierdziła, że ma tak samo, po czym zaproponowała, by zaprosili Peggu Blue na herbatę. Na koniec dnia pielęgniarki sumiennie pilnują młodej pary, aby nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniej nocy. Dziewczynka mimo tego obiecuje bohaterowi, że tej nocy to ona go odwiedzi.

Oskar prosi Boga, aby jutrzejsza operacja Peggy Blue zakończyła się pomyślnie.

List 5

Oskar przez cały dzień był bardzo zdenerwowany operacją Peggy Blue. Stwierdza, że ciężko być trzydziestolatkiem, to czas pełen trosk i obowiązków.

Ostatecznie Peggy Blue nie mogła przyjść do niego w nocy, bo pani Ducru, dyżurna pielęgniarek, została z nią w nocy, by przygotować Peggy do narkozy. Dziewczynkę zabrano koło 8. Ciocia Róża trzymała Oskara za rękę, by się nie denerwował. Chłopiec pytał wolontariuszki, czemu Bóg pozwala, żeby istnieli tacy ludzie jak Peggy i on. Ciocia Róża stwierdziła jednak, że całe szczęście, że Bóg powołał ich do życia, bo bez nich świat nie byłby taki piękny. Dodała też, że z chorobą, jest jak ze śmiercią – jest faktem, a nie karą. W rozmowie wyszło, że ciocia też może być chora, a Oskar zapewnił ją, że przed nim nie musi nic ukrywać, może mu wszystko powiedzieć, bo on ma już co najmniej 32 lata, raka, żonę na sali operacyjnej, więc zna trochę życie. Opowiedział też wolontariuszce, jak adoptował swojego starego misia Bernarda, któremu wszystko zapisze. Zaproponował także, że może adoptować także wolontariuszkę, jeśli przyniesie jej to radość, na co pani Róża chętnie się zgadza.

Następnie poszli przygotować pokój Peggy, położyć czekoladki i postawić kwiaty, żeby czekały na nią, jak wróci. Później Oksar znów spał, a przed wieczorem ciocia Róża obudziła go, mówiąc, że operacja Peggy przebiegła pomyślnie. Poszli razem ją odwiedzić, a Oskar poznał rodziców żony, którzy najwyraźniej wiedzieli już o łączącym ich uczuciu. Wychodząc ze szpitala, oddali córkę w ręce odpowiedzialnego Oskara, ku jego ogromnemu zadowoleniu.

Kończąc list Oskar stwierdza, że dzisiaj o nic prosi Boga i może on sobie odpocząć.

List 6

Zgodnie z obliczeniami Oskar ma już między 40 a 50 lat i – jak sam pisze – narobił mnóstwo głupot. Zaznacza, że Peggy Blue czuje się dobrze, ale nasłana przez Pop Corna Chinka, która nie może go teraz ścierpieć , przyszła do Peggy i powiedziała, że Oskar pocałował ją w usta. Przez to żona z nim zrywa, mimo iż chłopak tłumaczy się że jego związek z Chinką to był błąd młodości. Peggy jest jednak nieugięta i nawet zaprzyjaźnia się z Chinką, żeby mu zrobić na złość.

Oskar wpada więc na pomysł, by wykorzystać Brigitte z zespołem Downa, która zawsze się do wszystkich przytula. Kiedy zatem dziewczynka przyszła do Oskara, ten pozwalał jej się całować wszędzie. Widział to jednak Einstein, który poszedł zaraz opowiedzieć o tym Peggy i Chince. Wszyscy na piętrze mówią teraz, że Oskar jest kobieciarzem. Chłopiec żali się cioci Róży, ta zaś twierdzi, że to tak zwany demon z południa, czyli kryzys wieku średniego, co jest to całkiem normalne. Kryzys ten dopada mężczyzn pomiędzy 40 a 50 rokiem życia, którzy chcą się upewnić, czy podobają się jeszcze innym kobietom poza tą, którą kochają. Oskar pyta wolontariuszki, co w takim razie powinien zrobić, a ta upewniwszy się, że chłopiec kocha tylko Peggy, doradza mu, by walczył o zachowanie tego związku.

Oskar prosi Boga, by pomógł mu pogodzić się z żoną. Zauważa też, że następnego dnia jest Boże narodzenie, pyta zatem, co Bóg chciałby dostać na urodziny.

List 7

Oskar o poranku wyznaje Peggy miłość i wracają do siebie. Oskar stwierdza, że fajne jest życie we dwoje, szczególnie po 50., kiedy ma się za sobą różne przejścia. Dociera do niego jednak, że to dzień Bożego Narodzenia, więc nie będzie mógł spędzić go z żoną, bo wkrótce zjawi się u niej cała rodzina, a on sam będzie skazany na towarzystwo swoich rodziców. Zastanawia się, co tym razem mu podarują: składające się z 18 tysięcy kawałków puzzle, książki po kurdyjsku czy pudełko z instrukcjami obsługi. Chłopiec jest przekonany, że to będzie kolejny beznadziejny dzień z nimi. Szybko podejmuje zatem decyzję o ucieczce. Dał Einsteinowi zabawki, Bekonowi puchówkę Pop Cornowi cukierki i o 11.30, kiedy ciocia Róża pocałowała go na pożegnanie życząc dobrego dnia z rodzicami, udał się na piętro, gdzie znajdują się szatnie. Zagwizdał, a trójka kolegów szybko go ubrała i zniosła na dół do samochodu cioci Róży. Pop Corn otworzył drutem tylne drzwi, po czym koledzy rzucili Oskara na podłogę pomiędzy przednimi a tylnymi siedzeniami, a następnie niezauważeni przez nikogo, wrócili do budynku.

Po chwili ciocia Róża wsiadła do samochodu, odpaliła silnik i ruszyła szybko. Początkowo Oskar chciał zrobić jej niespodziankę i wyskoczyć zza fotela, ale zasnął. Kiedy się obudził, było ciemno, zimno i cicho, a on leżał sam na wilgotnym dywaniku. Wysiadł z samochodu i wówczas zaczął padać śnieg. Oskar zobaczył duży oświetlony dom. Z trudem poszedł w jego kierunku. Do dzwonka musiał doskoczyć, a wówczas upadł na wycieraczkę i tak właśnie znalazła go ciocia Róża. Zaniosła go do salonu, gdzie stała wielka choinka. Chłopiec był zdziwiony, że u niej w domu jest tak ładnie i bogato. Wolontariuszka ogrzała chłopca przed kominkiem, wspólnie wypili po dużej filiżance czekolady. Ciocia Róża zaczęła mu tłumaczyć, że wszyscy w szpitalu go szukają, a zrozpaczeni rodzice powiadomili policję. Wolontariuszka dopytuje się, co Oskar ma do zarzucenia rodzicom. Chłopiec tłumaczy, że rodzice boją się go, że boją się z nim rozmawiać, a on ma wrażenie, że jest potworem. Ciocia Róża tłumaczy mu, że rodzice nie boją się jego, tylko choroby. Okazuje się, że kobieta rozmawiała z jego rodzicami i okazało się, że są zazdrośni, że wolontariuszka tak dobrze się z Oskarem dogaduje. A właściwie są smutni, że im się to nie udaje. Mówi Oskarowi, że nie tylko on umrze, ale jego rodzice także. Będą mieć przy tym wyrzuty sumienia, że nie udało im się pogodzić ze swoim jedynym dzieckiem. Dodaje, że jest im bardzo przykro, że stracili z nim dobry kontakt. Oskar rozumie, o co chodzi. Zgadza się, by wolontariuszka zadzwoniła do szpitala z informacją, że się u niej znalazł. Do domu pani Róży przyjeżdżają rodzice Oskara i spędzają wspólne, miłe świąteczny wieczór, zachowując się jak dawniej. Przy deserze ciocia Róża chce obejrzeć w telewizji pasterkę, a także turniej zapasów, który wcześniej nagrała. Wspólnie obejrzeli zatem walkę Mefista kontra Joanna d`Arc . Na koniec ciocia Róża położyła Oskara w łóżku jej najstarszego syna, który był weterynarzem w Kongo i leczył słonie.

Ciocia Róża twierdzi, że pogodzenie się Oskara z rodzicami to najlepszy prezent urodzinowy dla Boga. Oskar prosi go, aby rodzice byli już zawsze tacy, jak dziś.

List 8

Oskar ma już skończone 60 lat i jest słaby. Z przyjemnością zwraca do szpitala, który stał się jego domem. Stwierdza, że już nie ma ochoty się stąd ruszać. Przypomina sobie też, że dzień wcześniej nie napisał Bogu, że u cioci Róży na półce przy schodach stała figurka Peggy Blue, chociaż ciocia twierdziła, że to Maryja. To rodzinna pamiątka, a jednak wolontariuszka dała Oskarowi tę figurkę. Chłopiec postawił ją na stoliku przy łóżku i stwierdził, że i tak pewnego dnia wróci do ciociu Róży, ponieważ ją adoptował.

Chłopiec nadmienia, że Peggy Blue czuje się lepiej. Odwiedziła swojego męża na wózku, ale nie rozpoznała siebie w figurce. Mimo to spędzili razem miłe chwile słuchając „Dziadka do orzechów”, trzymając się za ręce.

Listy stają się coraz krótsze – chłopiec pisze, że pióro zrobiło się jakieś ciężkie. Liczy również na odwiedziny Boga.

List 9

Oskar ma już między siedemdziesiąt a osiemdziesiąt lat i zastanawia się nad wieloma rzeczami. Najpierw zajmuje się jednak prezentem, który dostał od cioci Róży pod choinkę. To roślina z pustyni Sahara, która w ciągu jednego dnia rośnie i usycha. Rano podlali roślinę wspólnie: ciocia Róża, on i rodzice, którzy mieszkają teraz u cioci Róży, by być blisko.

Chłopiec czyta z Peggy Blue słownik medyczny, jej ulubioną książkę. Peggy pasjonuje się bowiem chorobami i wciąż się zastanawia, jakie jeszcze będzie miała w przyszłości. Oskar próbuje znaleźć w książce terminy, które go interesują: życie, śmierć, wiara, Bóg, ale w słowniku medycznym ich nie ma. Dopiero ciocia Róża mówi mu, że odpowiedzi na swoje pytania powinien szukać raczej w słowniku filozoficznym, a i tak nie znalazłby jednoznacznych twierdzeń, jest bowiem wiele różnych definicji na każde z tych pojęć. Wyjaśnia też, że najciekawsze pytania wciąż pozostają pytaniami i kryją w sobie tajemnicę. Tylko na nieciekawe pytania można udzielić ostatecznych odpowiedzi. Oskar znajduje w sobie jedną odpowiedź: „dla życia nie ma innego rozwiązania niż żyć”.

Oskara odwiedza doktor Düsseldorf, jak zwykle ze smutną miną. Chłopiec mówi mu, by tak bardzo się nie przejmował, bo przecież zrobił, co mógł, aby go wyleczyć i to nie jego wina, że się nie udało. Zachęca doktora, by odpuścił i się wyluzował, bo przecież nie jest panem Bogiem i nie on rozkazuje naturze. Zauważa, że lekarz musi przestać się tak przejmować bo nie będzie mógł dłużej wykonywać zawodu. Lekarz słucha tego z otwartymi ustami, a później uśmiecha się i całuje Oskara mówiąc, że chłopiec ma rację.

Oskar pisze do Boga, że wciąż czeka, aż ten przyjdzie, bo mimo że ma wielu gości, to bardzo by się ucieszył.

List 10

Ten list jest bardzo krótki, zaledwie kilkuzdaniowych. Oskar pisze, że Peggy Blue wychodzi ze szpitala. Oskar rozumie, że już jej więcej nie zobaczy. Zaznacza, że jest mu smutno, bo przeżyli razem życie, a teraz został sam, leżący w łóżku, łysy, stary i zmęczony. Kwituje, że ohydnie jest się starzeć i dodaje, że dziś przestał lubić Boga.

List 11

Oskar liczy, że ma 90 lat. Jest bardzo zmęczony. W zimowym krajobrazie za oknem odnajduje Boga. Jest poranek, tak wcześnie, że śpią nawet ptaki, a nawet pielęgniarka z nocnej zmiany musiała zasnąć. Bóg jednak, ciężko pracując, próbował stworzyć świt. Patrząc na przyrodę chłopiec zrozumiał, czym się różni od Boga – „Bóg jest niezmordowany!”. Poczuł też, że Bóg jest obok, i że zdradza mu swój sekret: „codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy”. Odkryta prawda go uskrzydla i z radością obserwuje otaczający go świat: kolory, drzewa, ptaki, zwierzęta. Prosi Boga, by zdradził swoją tajemnicę także jego rodzicom, oraz Peggy Blue, bo ciocia Róża pewnie ją zna.

List 12

Jako stulatek Oskar ma egzystencjalne przemyślenia, o których mówi rodzicom. Mówi, że „życie to taki dziwny prezent”, że na początku się życie przecenia sądząc, że dostało się je na zawsze. Później się go nie docenia, a na końcu wydaje się, że życie nie jest prezentem, ale pożyczką. Chłopiec twierdzi, że jako stulatek rozumie, że im bardziej się człowiek starzeje, tym bardziej musi się wykazać, by docenić życie. Musi uruchomić swoją inteligencję, by cieszyć się życiem wówczas, kiedy ma 100 lat i nie może się ruszyć.

Prosi Boga, by odwiedził rodziców i dokończył tłumaczenia. Chłopiec jest już bowiem zmęczony.

List 13

Oskar czuje, że umiera. Ma już bowiem 110 lat. Pisze tylko jedno zdanie.

List 14, to list do Boga pisany przez panią Różę informujący o śmierci chłopca.

Oskar umarł w trakcie półgodzinnej przerwy, gdy pani Róża i rodzice Oskara wyszli z sali, by napić się kawy – zupełnie jakby chłopiec nie chciał ich martwić swoim umieraniem. Jakby chciał zaoszczędzić im cierpienia. Kobieta dochodzi do wniosku, że tak naprawdę to Oskar nad nimi czuwał.

Pani Róża pisze, że dla nikogo nie będzie już ciocią Różą, a jedynie panią Różą. Cieszy się, że Bóg pozwolił jej poznać Oskara i mogła mu umilić resztę życia swoimi opowieściami i obecnością. Przyznaje, że Oskar dał jej dużo szczęścia i miłości, pozwalając jeszcze mocniej uwierzyć w Boga. Dzięki Oskarowi śmiała się i przeżywała radość.

Dodaje również, że przez ostatnie trzy dni Oskar stawiał na szafce przy łóżku kartonik ze słowami: „Tylko Bóg ma prawo mnie obudzić”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz