Głównymi bohaterami książki „Którędy do Yellowstone? Dzika podróż po parkach narodowych” są żubr europejski Kuba, nieśmiały i skryty w sobie oraz wiewiórka pospolita Ula, pełna energii, zwinna i odważna. Ich przyjaźń, pomimo ogromnych różnic, narodziła się w samym sercu Puszczy Białowieskiej. Wkrótce Kuba dostaje list z Ameryki, z zaproszeniem od kuzynki – bizona o imieniu Dakota, co skłania ich do wyruszenia w długą i fascynująca podróż. Bizon ma wątpliwości, co do takiej wyprawy, ale wiewiórka zawsze chciała podróżować. W ubiegłym roku razem byli w Hajnówce, teraz zatem przyszedł czas na dalszą podróż. Radzą się w tej sprawie dzięcioła Antoniego, który poleca im skontaktować się w sprawie podróży z Filipem, gołębiem miejskim z Hajnówki, który ponoć o podróżowaniu wie wszystko.
Wyszukując informacji o Dakocie, wiewiórka stwierdza, że jest ona z Yellowstone w Stanach Zjednoczonych, bo to właśnie tam jest dużo bizonów. Dowiadujemy się, że Amerykanie jako pierwsi wpadli na pomysł utworzenia parku narodowego. Tak zachwycili się dziką przyrodą wokół Wielkiego Kanionu rzeki Yellowstone, że postanowili wydzielić tak duży obszar, który będzie szczególnie chroniony przed ingerencją człowieka. Dziś na świecie są tysiące parków narodowych – niektóre z nich powstały w miejscach, w których występują wyjątkowe zjawiska i obiekty przyrodnicze, inne chronią obszary występowania rzadkich, niespotykanych nigdzie indziej zwierząt, a jeszcze inne chronią krajobrazy i środowiska, które dawniej były często spotykane, ale rozprzestrzeniająca się cywilizacja pozwoliła im przetrwać tylko na niewielkich obszarach. Najwięcej parków narodowych ma Australia – aż 684, ale największy jest Park Narodowy w Grenlandii. Przy okazji zaglądamy do notatnika Uli, która obrazuje roślinność Białowieskiego Parku Narodowego. Dowiadujemy się też, że najpotężniejszym dębem w puszczy jest dąb Maciek. Ma około 450 lat, ponad 40 m wysokości i pień o obwodzie prawie 7,5 metra.
Po spotkaniu z Filipem, bohaterowie planują podróż do Ameryki. Kupują bilety na samolot, pakują się, po czym samochodem docierają na miejsce do Yellowstone. Wraz z nimi podróżuje też Filip. Niestety okazuje się, że Dakota jest w tej chwili w Chinach, spotykają natomiast jej brata Leona. Poznajemy losy bizonów, na które polowali pierwsi mieszkańcy Ameryki Północnej i dowiadujemy się, że Park Narodowy w Yellowstone jest jedynym miejscem w USA, w którym bizony żyją na wolności bez przerwy od czasów prehistorycznych. Na początku XX wieku zostało ich niewiele ponad 20, a dziś w Yellowstone mieszka kilka tysięcy bizonów. Przy okazji porównujemy ich historię z historią żubrów. Niestety okazuje się, ze Dakota musiała wyjechać do Chin. Planuje zatrzymać się u pandy Min Min w dolinie Jiuzhaigou.
Bohaterowie wyruszają zatem w kierunku Chin, po drodze odwiedzając Park Narodowy Manú w Peru. Spędzają 2 dni na rzece, by dopłynąć do stacji badawczej Cocha Cashu. Okazuje się, że panuje tam nerwowa atmosfera, bowiem w trakcie wycieczki zginął sławny malarz Henri, który przyjechał aż z Francji malować puszczę. Na statku trwają rozmowy o bioróżnorodności parku, co oznacza, że żyje tam ogromna liczba gatunków roślin i zwierząt, a także o rozróżnianiu gatunków i rozmnażaniu przez podział komórki. W końcu bohaterowie docierają do stacji badawczej, która leży nad jeziorem o tej samej nazwie. Niestety, następnego dnia żubr Kuba zostaje ukąszony przez mrówkę pocisk, co jest bardzo bolesne – boli tak, jak rana postrzałowa, stąd nazwa mrówki. To staje się okazją do rozmowy o mrówkach, bowiem bohaterowie spotykają na swojej drodze również mrówki grzybiarki, inaczej mrówki parasolowe. Kilka dni później przewodnik, który towarzyszył bohaterom, postanawia dołączyć do grupy poszukiwawczej, zorganizowanej w celu odnalezienia malarza. Kręcąc się po okolicy, Kuba i Ula odnajdują malarza Henri`ego, który jak się okazuje wcale nie zaginął, tylko siedzi na drzewie i maluje motyla, jest bowiem przekonany, że to nieznany gatunek.
Tydzień później do żubra i wiewiórki zostaje dostarczony list. Bohaterowie dziwią się, są bowiem przekonani, że nikt nie zna miejsca ich pobytu. Okazuje się, że to znów korespondencja od Dakoty, postawiają zatem lecieć w końcu do Chin. Samolotem przemierzają Ocean Spokojny i udają się do parku narodowego Jiuzhaigou w Chinach. Poznają pandkę rudą, która opowiada im historię opisania po raz pierwszy pandy wielkiej i zaklasyfikowania jej do tej samym rodziny, do której należy pandka ruda. Szukają pandy wielkiej, ale okazuje się, że pandy te dopiero do parku zaglądają, bowiem zaczynają odrastać tam bambusy. Z uwagi na ich wymieranie pandy przeniosły się w głąb otaczających park Gór Syczuańskich, gdzie dostępne były inne gatunki tych roślin. Wiewiórka i żubr szukają też pandy Min Min, ale pandka ruda ignoruje ich pytania i każde im udać się w góry, w którą chcą stronę. Bohaterowie zastanawiają się, czy nie pozostać kilka dni w dolinie, a dopiero później wyruszyć w góry. O poranku wita ich takin o imieniu Tao Tao, który przynosi im śniadanie. Okazuje się, że Tao Tao jest wykwalifikowanym przewodnikiem, zaprasza zatem bohaterów na wyprawę po okolicy, opowiadając o niebieskich jeziorach, pełnych rozpuszczonego węglanu wapnia oraz powstaniu doliny Jiuzhai. Filip zaś leci się rozejrzeć i znika. Po tygodniowym pobycia w rajskiej dolinie bohaterowie stwierdzają, że mają już dosyć odpoczywania, zastanawiają się też, gdzie jest Filip i czy znalazł już Min Min. Niestety wędrówka wcale nie jest taka łatwa i po dwóch tygodniach mają już dosyć. Wówczas natrafiają na pandę wielką, której szukają, czyli Min Min. Pytają ją o Dakotę, która miała się u niej zatrzymać, ale panda twierdzi, że widziała ją ostatni raz kilka lat temu. Nagle panda znika, a bohaterowie zastanawiają się, czy może poszła znów jeść. Przy okazji poznajemy wiele faktów dotyczących zwyczajów pand, które w Chinach zresztą są uznawane za skarb narodowy. Wtem otrzymują wiadomość od Dakoty, która – jak się okazuje – niechcący wylądowała w Kazachstanie i pyta bohaterów, czy chcą z nią spędzić zimę na Grenlandii. Żubr wcale nie ma ochoty lecieć, ale namówiony przez wiewiórkę ostatecznie wyraża zgodę.
Muszą tylko znaleźć Filipa i ruszają do Namibii, a następnie do Parku Narodowego Namib-Naukluft, bowiem przed wyjazdem do Grenlandii Kuba chce jeszcze odwiedzić ciepłe miejsce. Ich przewodnikiem jest tkacz Omumbonde, który zabiera ich do kanionu Sesriem. Ula zwraca uwagę, że nigdy nie widziała takiego czerwonego piasku. Piasek ten swój kolor zawdzięcza temu, że jest w nim żelazo. Wkraczają też na teren Martwego Jeziora, zainteresowani sterczącymi kikutami drzew. Okazuje się, że setki lat wcześniej po obfitych deszczach docierały tam wody rzeki Tsauchab, ale potem wydmy odgrodziły to miejsce i rzeka zmieniła bieg, zaś drzewa uschły. Tsauchab to rzeka epizodyczna, co oznacza, że pojawia się rzadko i na krótko, tylko po intensywnych opadach w górach Naukluft. Pustynia Namib, której część obejmuje park Namib-Naukluft to zresztą jedno z najsuchszych miejsc na ziemi. Po tym oprowadzaniu tkacz stwierdza, że musi już wracać, bo nie przepada za wydmami i mówiąc, że jutro zgłosi się do nich Etengu, zostawia ich. Niestety następnego dnia nikt do bohaterów nie przychodzi. Postanawiają zatem ruszyć w dalszą drogę, ale nie za bardzo wiedzą, dokąd iść. Dopiero kolejnego dnia zjawia się wspomniany Etengu, wyłaniając się z mgły. Tłumaczy bohaterom, że to wiatr przywołuje tę mgłę znad oceanu, a w tej części pustyni to główne źródło wilgoci. Mgła daje bowiem więcej wody niż deszcz. Przy okazji bohaterowie dowiadują się, jak żyć bez wody w pustynnym upale – na przykład jeden z przedstawicieli pewnego gatunku chrząszczy o poranku wdrapuje się na szczyt wydmy, staje przodem do wiatru i unosi odwłok, ustawiając go w kierunku nadlatującej mgły. Jej kropelki zbierają się na ciele chrząszcza i łączą się w duże krople, które spływają do aparatu gębowego. Natomiast gekon płetwonogi spędza całe dnie w norze wykopanej w piasku. Wychodzi polować na owady dopiero nocą. Z kolei organizm oryksa południowego zamiast chłodzić się przez pocenie, w upale nagrzewa się aż do 42 st.C i dzięki temu nie traci wody. Bohaterowie napotykają też kwiat welwiczji, rośliny rosnącej tylko w Nambii i w Angoli– jej liście postrzępione przez wiatr rosną bez przerwy i mogą mieć nawet 6 metrów długości. Na liściach osiada woda z mgły, potem spływa po nich i wsiąka w ziemię. Stamtąd pobierają ją korzenie. Aby welwiczja zakwitła, musi być ponad 38 st.C. Etengu pyta bohaterów, czy nie chcieliby zostać dłużej, bo za kilka miesięcy powinien spaść deszcz, ale tłumaczą, że są umówieni na Grenlandii. Żubr, któremu było zbyt gorąco stwierdza tym razem, że marzy o Grenlandii, zaś Filip kwituje, że on jest pod wrażeniem.
I znów bohaterowie samolotem udają się na lotnisko w Grenlandii, gdzie utykają, bowiem pilot stwierdza, że w taką pogodę nie poleci dalej do Parku Narodowego Grenlandii. Za sterami postanawia zatem zasiąść Filip. Podróż kończy się niestety katastrofą śmigłowca, a oni są zmuszeni brnąć przed siebie w śnieżycy. W końcu docierają do stacji polarnej Zackenberg, gdzie mimo nieobecności naukowców, postanawiają się rozgościć - znajdują zarówno pożywienie, a także książki. Sprawdzają także, że od parku narodowego dzieli ich 450 kilometrów, więc Filip stwierdza, że nie rusza się z domku. Dwa miesiące później mają jednak już dość jedzenia z puszek i z przyjemnością zauważają oznaki życia za oknem – to niedźwiedź o imieniu Malik. Chcą się z nim zabrać, ale ten protestuje, że gołębia i wiewiórkę może nieść, ale żubra nie udźwignie. Obiecuje zatem, że kiedy dotrze do Ittoqqortoormiit to powie Dakocie, że są w domku. Czekają też na słońce, które – jak sprawdziła Ula – będzie 4 lutego, czyli za kilka dni. Kilka tygodni później, kiedy korzystają z pięknej pogody, zjawia się niespodziewany gość – to Dakota wraz z psim zaprzęgiem. Zaprasza ich do siebie i po 2 tygodniach podróży są już na miejscu. Dakota stwierdza, że pomieszkają tu do lata, bo musi przeprowadzić jeszcze parę wywiadów do jej książki kucharskiej.
Jakiś czas później Dakota postanawia wybrać się do Indonezji, zabierając bohaterów ze sobą. Docierają do Parku Narodowego Komodo, gdzie poznają znajomego Dakory – Ratu. Przy okazji dowiadują się, że podróże Dakoty są związane z poszukiwaniem jej przyjaciółki Kiri. Zaginęła, kiedy parę lat temu były razem w Indonezji i od tej pory jej nie widziała. Okazało się, że żubr Kuba był potrzebny Dakocie, by odnaleźć Kiri za sprawą magii. Przeczytała bowiem w księdze zaklęć, że potrzebna jest jej „piąta woda po kisielu”, czyli osobnik z dalszej rodziny. Teraz, kiedy Dakota dotarła w kolejną rocznicę zaginięcia Kiri do Indonezji i ma przy sobie Kubę, może wreszcie wypowiedzieć zaklęcie. Niestety mimo spełnienia wszystkich warunków do użycia czaru, Kiri się nie pojawia. Następnego dnia Ratu stwierdza, że skoro przyjechali z daleka, to przynajmniej pokaże im wyspę, a może przy okazji trafią na ślad Kiri. Jako pierwsze mają oglądać smoki, czyli warany z Komodo, największe żyjące dziś na świecie jaszczurki. Gołąb Filip postanawia nie uczestniczyć w wycieczce i samodzielnie odlatuje do innej części parku, gdzie poznaje Sari. Ta po dwugodzinnej rozmowie zaprasza go, by poznał jej przyjaciół.
Następnego dnia ekipa z Polski i Dakota pod przewodnictwem Ratu wyruszają na nurkowanie, bowiem Ratu postanawia pokazać im rafę koralową. Kilka dni później dołącza do nich znów Filip, który przedstawia im Sari – miłość jego życia. Kiedy przyjaciele mówią mu, że wracają do Polski, a Dakota zabiera się z nimi, on stwierdza, że zostaje, nie może bowiem opuścić Sari. W trakcie tej wymiany zdań Sari widzi zdjęcie Kiri i pyta się, czy ją znają. Okazuje się bowiem, że to znajoma Sari, mieszkająca na wyspie Padar – tam Dakota nigdy jej nie szukała bowiem wiedziała, że ptak nie umie latać. Kiedy przyjaciółki znów są razem, Dakota zmienia plany i postanawia udać się z Kiri do Nowej Zelandii, do Parku Narodowego Fiordland. Ula i Kuba zabierają się wraz z nimi. Tam czeka ich długa droga do doliny Takahe. Przy okazji dopytują się, dlaczego Kiri nie lata, ale ta odpowiada, że latanie kosztuje dużo energii. Dodaje też, że nie wszystkie ptaki umieją latać, choć wszystkie miały latających przodków. Kiri należy do takahe, jest zatem nielotem. Przy okazji bohaterowie poznają inne nieloty z Nowej Zelandii, takie jak pingwin żółtooki, kiwi brunatny czy cyraneczka południowa. Następnie podróżnicy docierają do jeziora Te Anau, a następnie płyną na wyspę, która jest pozbawiona drapieżników, dlatego takie gatunki jak takahe i kakapo mogą tu żyć bez obaw. Kiri opowiada, że w górach Murchisona żyje jedna z dwóch dzikich populacji takahe i właśnie tu odnaleziono je w 1948 roku, choć gatunek ten od pół wieku uważany był za wymarły.
Podróż była fascynująca, ale po dwóch tygodniach pobytu w Nowej Zelandii Uli wypisały się już flamastry, którymi notowała w dzienniczku podróży, stwierdziła też, że tęskni za domem. Wracają zatem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz