Autor: Przemysław Borkowski
Wydawnictwo: Czwarta strona
Ślub, szczególnie dla kobiety, to wymarzona i długo wyczekiwana chwila. Już w dzieciństwie snujemy fantazję na jego temat, dlatego później zależy nam, żeby było idealnie. Suknia, kwiaty, orkiestra, samochód, sala – to tylko ułamek rzeczy, o których trzeba pamiętać i które trzeba dopracować, by wszystko było tak, jak w snach, czyli idealnie. Tyle tylko, że kto bywa na weselach to wie, że idealnie nigdy nie jest i zawsze zdarzy się mniejsza lub większa wpadka. Wynika to nie tylko z dużej ilości elementów do dogrania, ale i z czynników zewnętrznych, jak chociażby pogoda, czy sami goście i ich zachowanie, szczególnie po spożyciu alkoholu.
Ślub Justyny i Kamila od początku zaczął się źle, począwszy od jednostronnej przysięgi, poprzez spóźnienie samolotu ojca Justyny, dziwne zachowanie jej wuja, czy pragnienie samego Kamila, by wymazać zawarcie związku z życiorysu. Później było już tylko gorzej, a popsuta klimatyzacja okazała się najmniejszym z problemów Pary Młodej. Nic nie jest takie, jakie miało być, już samo wrogie przywitanie ojców, którzy udają, że się nie widzą i nie znają, zapowiada kłopoty. Szczególnie, że Kamil podejrzewa, że już kiedyś mogli się spotkać i okoliczności nie były przyjemne. Jeśli do tego dodamy uszczypliwości Justyny, która sugeruje, że wyszła za nieudacznika, zachowanie jego świadka i szefa zarazem, który najwidoczniej zamieniłby się z nim miejscami, nie wróży to nic dobrego.
Tak naprawdę jednak prawdziwy koszmar zaczyna się w chwili, kiedy Kamil zauważa w lesie okalającym Pałac Zalesie wisielca. Czy to mogło być przywidzenie? Może skutek stresu czy alkoholu? Zapewne w innej sytuacji można by tak pomyśleć, ale wszystko zmienia się w chwili, kiedy dowiadujemy się, że ów las nazywany jest lasem wisielców, a niczym w słynnym lesie Aokigahara, ludzie przychodzą tu by popełnić samobójstwo. Co więcej, sam pałac ponoć stoi na cmentarzu menonickim założonym przez holenderskich kolonistów z niedalekiej wsi, a nad samą okolicą wisi klątwa związana z domem stojącym nieopodal i mężczyzną, który w czasie wojny ograbiał Żydów ze złota. Ponoć w trakcie rozbiórki domu znaleziono w piwnicy stare kości…
Co to wspólnego może mieć jednak z Kamilem i rodziną jego oraz jego żony? Dlaczego ojciec Pana Młodego dostaje pogróżki sugerujące, że jest mordercą? O co tu tak naprawdę chodzi i co wspólnego ma Kamil, pracownik korpo, przecięty zjadacz chleba z tragedią, która rozegrała się lata temu? Z każdą chwilą wesele przeradza się w koszmar, mamy do czynienia z prawdziwym danse macabre i alkohol ma niekoniecznie wiele wspólnego z tym, jak przez nas i przez bohaterów odbierana jest rzeczywistość. Jak zakończy się ta opowieść? Czy jest jeszcze szansa, żeby ukoić powstałe demony? A co z demonami mieszkającymi w nas samych? Na te i na wiele innych pytań pojawiających się w trakcie zgłębiania tej opowieści odpowiedzi znajdziemy w książce pt. „Noc poślubna”, autorstwa Przemysława Borkowskiego. Opublikowana nakładem wydawnictwa Czwarta Strona pozycja, to mocne uderzenie naszego sumienia, ale i przeznaczenia. Powieść zachwyci zarówno miłośników horrorów, thrillerów, jak i książek obyczajowych z mocną warstwą psychologiczną w tle.
Prostej fabule towarzyszy upiorna podbudowa, zwodząca nas na manowce i sprawiająca, że oscylujemy na granicy jawy i snu. O prawdziwym śnie nie ma jednak mowy, bo po lekturze tej książki raczej długo nie będziemy mogli się uspokoić. A już za pewnością zastanowimy się dwa razy, zanim przyjemny zaproszenie na ślub lub … zorganizujemy własny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz