W pewnym miasteczku nad rzeczką, w domku ani małym, ani dużym, mieszkała panna Obrażalska. Miała osiem lat, zadarty nosek i jasne warkocze. Nazwano ją panną Obrażalską, bo wciąż się obrażała, nawet 10 razy na dzień. Mówiła wówczas „nie bawię się”, albo „nie potrzebuję”, po czym siadała w kącie i siedziała tam, póki cała obraza z niej nie wyparowała. Drugiej takiej obrażalskiej nie było w okolicy. A wszystkiemu był winien mały jak igiełka stworek o imieniu Cudaczek – Wyśmiewaczek. Dokładnie - mieszkał on w warkoczach panny Obrażalskiej. Zawsze kiedy się obrażała skrzat miał nie lada uciechę. Zresztą Cudaczek nie jadł i nie pił, tylko żył śmiechem. Cudaczkowi najweselej było w szkole, gdzie chodził z Obrażalską schowany w jasnych warkoczykach. Jednak nie chodził się uczyć, tylko dlatego, bo w szkole dziewczynka się ciągle obrażała. Pewnego dnia Obrażalskiej złamała się w trakcie pisania stalówka. Poprosiła sąsiadkę Małgosię, by ta pożyczyła jej zapasową stalówkę. Ta chętnie pożyczyła, ale prosiła Obrażalską, by nie krzywiła pióra w trakcie pisania, by nie złamać kolejnej stalówki. Wówczas Cudaczek podpowiedział Obrażalskiej, by się obraziła, więc dziewczyna nadęła buzie i powiedziała do Małgosi, że nie potrzebuje jej stalówki. Albo, w trakcie przerwy, kiedy Obrażalska nie złapała piłki raz i drugi, obraziła się na Wicka, że specjalnie jej źle rzuca. Potem Obrażalska obraziła się na Felę, bo ta powiedziała, że jej zeszyt jest ładniejszy, następnie na Władka, bo przyczepił jej rzep do sukienki, a wreszcie na samą nauczycielkę, która zapytała ją, ile to jest pięć razy sześć. Obrażalska nie dość, że podała zły wynik, to jeszcze nadęła buzię, kiedy nauczycielka zwróciła jej uwagę, że trzeba się lepiej uczyć tabliczki mnożenia. A Cudaczek się tylko śmieje i aż brzuszek mu się nadyma jak ziarenko grochu.
2. Obrażalska pogniewała się na mamę i tatę
Panna Obrażalska po raz kolejny uległa podszeptom złośliwego Cudaczka – Wyśmiewaczka i obraziła się na mamę, tatę i wszystkich domowników. Zaczęło się tak, że Obrażalska przyszła ze szkoły, teczkę rzuciła na krzesło i poszła do kuchni, gdzie babcia wałkowała ciasto. Dziewczynka zaoferowała jej pomoc, ale babcia zwróciła uwagę Obrażalskiej, żeby najpierw poszła umyć ręce. Cudaczek-Wyśmiewaczek zaczął dziewczynce podszeptywać, że co ta babcia sobie myśli, przecież dziewczynka sama wie, kiedy ma umyć ręce. Więc Obrażalska obraziła się, wyszła z kuchni i w jakimś kącie przesiedziała do samego obiadu. Przy obiedzie znów się nadąsała, kiedy rodzice powiedzieli jej, że nie pójdzie dziś do cioci, bo będą tam same starsze osoby, a tata upomniał ją, że się niegrzecznie zachowuje i chlipie przy jedzeniu. Wówczas panna Obrażalska przestała jeść i odeszła od stołu, po czym siadła w kącie w drugim pokoju i stwierdziła, że skoro wszyscy jej dokuczają, to pójdzie sobie w świat. Rozłożyła na łóżku chustkę, do której spakowała ubrania, skarbonkę, jasiek i ukochanego misia, po czym zawiązała tobołek, zarzuciła go na plecy i wyszła na ulicę.
Napotkany po drodze staruszek w wielkiej pelerynie i ciemnych okularach na nosie wyjawił jej, że w jej włosach mieszka małe licho, który śmieje się, gdy tylko ona się obraża i bezustannie szepcze jej do ucha: obraź się! Największy ubaw ma zaś wtedy, gdy dziewczynka robiła gafę lub coś jej się nie udawało. Obrażalska próbowała wytrząsnąć z włosów licho, ale się nie udało. Staruszek poradził jej, że jeśli chce się pozbyć intruza, to powinna wrócić do domu i przez trzy dni na nikogo się nie obrażać. Wtedy na pewno skrzat da jej spokój i pójdzie sobie.
3. Cudaczek – Wyśmiewaczek głodny
Aby pamiętać o tym co powiedział jej staruszek, panna Obrażalska zawiązała sobie na ręce niebieską tasiemkę. Cudaczek widział to wszystko, ale stwierdził, że nie musi się obawiać, bo Obrażalska nie wytrzyma bez obrażania się. W szkole dziewczynka starała się grzecznie zachowywać i nie obrażać na nikogo. Nawet na Wicka, który podstawił jej nogę naumyślnie, żeby upadła i się obraziła. Cudaczek cały czas był jednak w jej włosach i szeptał, by się obraziła, ale dziewczynka nie dała się skusić. W końcu skrzatowi zaczęło burczeć w brzuchu z głodu. Wciąż jednak był spokojny o swój los i twierdził, że dziewczynka nie wytrzyma ani jednego dnia bez obrażania. Ta jednak wciąż się nie obrażała, nawet na Władka, który śmiał się, że dziewczynka się nie obraża.
Pannie Obrażalskiej udało się nie obrazić przez 3 dni, a Cudaczek był już taki słaby, że kręciło mu się w głowie. Postanowił nie czekać nawet do wieczora, tylko zsunął się po warkoczyku, następnie po sukience, aż spadł na podłogę. Uciekał od dziewczynki, aż się za nim kurzyło. Od tej pory panna Obrażalska przestała mówić „nie bawię się” albo „nie potrzebuję” i nie zadziera już nosa, nie nadyma też śmiesznie buzi. Przestała być panna Obrażalską, w szkole wszyscy ją lubią i nikt jej nie dokucza.
Cudaczek nie zginął jednak z głodu. Znalazł sobie inne mieszkanie.
4. Cudaczek – Wyśmiewaczek wprowadza się do Złośnickiego
Cudaczek spotkał na ulicy bardzo zezłoszczonego chłopca, który wywijał batem na wszystkie strony. Próbował nawet trzaskać z bata, ale mu się nie udawało, a ostatecznie tylko zaciął się jego końcem w łydkę. Od razu poczerwieniał na buzi, złapał bat i złamał go na kolanie. A potem połamał na kawałki również obie połówki i rozrzucił po ulicy.
Cudaczek, po tym jak opuścił pannę Obrażalską, postanowił teraz wprowadzić się do chłopca – Złośnickiego. Zamieszkał pod kołnierzykiem, bo chłopiec nie miał warkoczy jak Obrażalska. Gdy tylko chłopiec się złościł, licho napełniało swój brzuszek śmiechem. Pan Złośnicki mieszkał przy rynku, gdzie jego ojciec miał warsztat w narożnym domu. Złośnicki mieszkał z rodzicami, starszym bratem Tadkiem i młodszą siostrą Danusią.
Chłopiec wpadł do mieszkania jak bomba i od razu zaczął krzyczeć na siostrę, która stała przy stosie kasztanów. Złośnicki oskarżył siostrę Danusię o to, że wzięła jego kasztany do zabawy, mimo iż dziewczynka mówiła, że sama je nazbierała, zaś kasztany chłopca są na oknie w pudełku. Złośnicki podszedł do okna sprawdzić i rzeczywiście, jego kasztany tam były. Tymczasem Danusia zapraszała brata do zabawy, pokazując świnkę, którą zrobiła. Podekscytowany pan Złośnicki stwierdził, że on też zrobi świnkę, a potem psa i krowę, żeby mogli bawić się w gospodarstwo. Cudaczek był przekonany, że wywiąże się z tego wielka kłótnia, ale nieoczekiwanie dzieci zaczęły się bawić. Westchnął więc żałośnie i poszedł się przespać. Jednak zapałki, którymi chłopiec łączył kasztany, łamały się mu w rękach i nie chciały wchodzić w dziurki, co bardzo go zezłościło. Chłopiec poczerwieniał na twarzy i rzucił kasztanem o ziemię. Cudaczek miał w ten sposób pożywkę i powód do śmiechu. Zachowanie chłopca, który przestraszył nawet siostrę, dało mu pewność, że dobrze trafił i że u pana Złośnickiego będzie mu jak w raju.
5. Dobre dni u Złośnickiego
Cudaczek już od trzech tygodni mieszkał sobie u Złośnickiego i było mu tu bardzo dobrze, nigdy nie chodził głodny, bo nieustannie karmił się złością chłopca. Nic dziwnego, że cieszył się niezmiernie, że ten bez przerwy się złościł, nawet z błahych powodów. A o mycie awantura była nawet trzy razy dziennie, bowiem pan Złośnicki nie lubił się myć. A jeszcze Danusia dokuczała mu, że woda go kąsa, zaś starszy brat Tadek twierdził, że chłopiec jest z cukru i boi się rozpuścić. Pan Złośnicki jeszcze bardziej złościł się o te żarty, aż tupał nogami. Kiedyś Cudaczek przez to mycie omal nie pękł ze śmiechu. Był wówczas pogodny, jesienny dzień, a dzieci bawiły się w ogródku za domem. Wtedy mama zawołała dzieci na obiad i kazała im umyć ręce. Złośnicki, któremu żal było odejść od zabawy, od razu się naburmuszył. W łazience chłopiec podstawił dłonie pod mały strumyczek wody, który ciekł sobie z kranu pozostawiony przez Danusię, szurnął prawą dłonią o lewą po czym wytarł ręce byle jak w ręcznik i poszedł do stołu. Kiedy mama zobaczyła tak umyte ręce stwierdziła, że to brud rozmazany wodą i takie mycie nie jest nic warte. Kazała mu wziąć szczotkę i mydło i wyszorować ręce jak należy. W łazience chłopiec tak mocno odkręcił ze złości kurek, że woda chlusnęła wielką strugą zalewając mu oczy, ubranie, nawet buty. Pan Złośnicki tak wierzgał i wrzeszczał, że wszyscy poderwali się od stołu i przybiegli. Mama wytarła chłopca, rodzeństwo się śmiało, a cudaczek śmiał się od nich głośniej.
Na drugo dzień w szkole nauczycielka czytała dzieciom bajkę o krasnoludkach i kazała narysować dzieciom w domu ilustracje do tej historii. Złośnicki zasiadł przy stole i zaczął rysować, nawet się przy tym uśmiechając, bo krasnoludek tak dobrze mu wyszedł. Nagle mama zawołała chłopca, by spróbował powideł. Pan Złośnicki włożył więc ołówek za ucho i popędził po powidła. Po degustacji wrócił do rysowania, tyle tylko, że nie mógł znaleźć ołówka. Przeszukał wszystko i nic. Robił się coraz bardziej zły, zaczął wyrzucać wszystko z szuflady, tupać nogami i nagle złapał się na głowę. Kiedy jednak znalazł ołówek, zrobił się jeszcze bardziej czerwony i stwierdził, że go nie potrzebuje, po czym cisnął ołówkiem o ziemię. Następnie pogniótł swój śliczny rysunek i też rzucił go na ziemię. Nagle do pokoju weszła mama, pytając, co się dzieje. Chłopiec opamiętał się, ale kiedy zobaczył zniszczony rysunek, zaczął płakać. A Cudaczek śmiał się tylko z takiego przedstawienia.
6. Pan Złośnicki spojrzał w lustro
Jednak szczęśliwe dni u Złośnickiego również musiały kiedyś się skończyć. Raz Złośnicki kłócił się z rodzicami o rower. Tadek – jego starszy brat po kilku latach uzbierał sobie już pieniądze na rower, a rodzice dołożyli mu brakującą sumę. Złośnicki też chciał mieć swój rower. Mama tłumaczyła mu, że musi uzbierać sobie pieniądze, a kiedy będzie miał już połowę kwoty, ojciec dołoży resztę i kupią mu rower jak Tadzikowi. Jednak chłopiec chciał mieć rower natychmiast. Zaczął się złościć, a wtedy Cudaczek śmiał się za jego uchem. Chłopiec usłyszał go, jednak chcąc dowiedzieć się, kto tak się śmieje, spojrzał w lustro, ale tu zobaczył tylko własną twarz wykrzywioną w brzydkim grymasie. Nie spodobało mu się to i postanowił to zmienić. Uczesał się, umył i poprosił brata o krótką przejażdżkę na rowerze. Od tej chwili postanowił się już więcej nie złościć i obiecał mamie, że będzie się już grzecznie zachowywał. Poprosił mamę o pomoc – chciał, żeby ta mu powiedziała słowo „lustro” zawsze, kiedy będzie się złościł. I rzeczywiście, chłopiec złościł się już coraz mniej, a Cudaczek znów miał pusty brzuszek i postanowił wprowadzić się teraz do kolejnego niegrzecznego dziecka. Pewnego deszczowego dnia, kiedy ojciec Złośnickiego pojechał na stację po towar, Cudaczek-Wyśmiewaczek wymknął się przez dziurkę od klucza.
7. Cudaczek – Wyśmiewaczek w mieście
Cudaczek znalazł się na stacji pełnej ludzi. Uczepiony spódnicy jakiejś kobiety, znalazł się w wagonie. Potem pociąg ruszył, wioząc Cudaczka w świat. Licho zasnęło ze zmęczenia i obudziło się, kiedy wszyscy już wysiadali z wagonu. Ze strachu nawet nie puszczał spódnicy. W ten sposób wydostał się na peron, potem przemieścił schodami w dół i na górę, wciąż w tłumie. Dopiero kiedy wszyscy wyszli na ulicę, Cudaczek poweselał. Ulica była duża i szeroka, a bokiem, po chodniku, szło mnóstwo ludzi. Rozglądając się wokół, Cudaczek dostrzegł chłopca, który właśnie przewrócił się i rozpaczliwie płakał. Cudaczek znów się cieszył. Nazwał chłopca panem Beksą i razem z nim, siedząc na palcie, poszedł do na imieniny do cioci. Tam było już sporo dzieci, które bawiły się w najlepsze, ale chłopczyk znów zaczął płakać, bo chciał zostać z mamą. Malutka Terenia patrzyła na zapłakanego chłopca, aż w końcu zapytała, czy jego mama poszła na zawsze. Chłopiec wyjaśnił, że wróci wieczorem. Dziewczynka nie mogła zrozumieć, dlaczego w takim razie chłopiec tak lamentuje. Panu Beksie zrobiło się wstyd i poszedł się bawić z dziećmi, a najedzony Cudaczek zasnął pod kołnierzem marynarskiego ubranka chłopca.
8. Cała zima u pana Beksy
Chłopiec o imieniu Beksa płakał przez cały czas i z byle powodu, a Cudaczek dostał kilka razy boleści z przejedzenia. Chłopiec beczał kiedy uderzył się w krzesło, kiedy mama wychodziła, kiedy nie mógł znaleźć czapki. Pewnego dnia chłopczyk płakał już od rana – chciał bowiem spać, a mama obudziła go do szkoły, potem płakał przy myciu, że woda za zimna, następnie przy śniadaniu, że w mleku kożuch, a następnie o rajtuzy, których nie chciał założyć. Nagle, przed szkołą zauważył, że chłopcy lepia bałwana i postanowił się przyłączyć. Nagle coś uderzyło go w ramię – to śnieżka. Nie zabolało go nawet, ale trochę śniegu dostało się za kołnierz i pan Beksa zaczął znów płakać. Tak stał i beczał do momentu, kiedy nie zabrała go starsza dziewczynka, która zdjęła mu w szatni płaszcz, otrząsnęła go ze śniegu i chciała wytrzeć szyje, ale ta już była sucha. Wtedy dziewczynka wzruszyła ramionami i odeszła. Pan Beksa otarł zapłakaną twarz i tez ruszył do klasy. Ledwie jednak usiadł i weszła pani, Władek siedzący w pierwszej ławce, odwrócił się do Beksy i usiłował go przedrzeźniać. Chłopczyk zaczął płakać i nie pomogło nawet to, że nauczycielka zaczęła go zawstydzać mówiąc, że taki duży i płacze byle o co. Chłopiec chciał zatem przestać, ale zobaczył, że chustka jest już mokra i nawet nie ma czym wytrzeć zapłakanych oczu ani nosa. Znów zaczął więc płakać. Cudaczek stwierdził, że chłopiec już nie jest śmieszny, tylko obrzydliwy. Wyskoczył zatem przez dziurkę od klucza. Kiedy był już na zewnątrz szkolnego budynku postanowił udać się do apteki powąchać kropli trzeźwiących.
9. To jest pan Byle – jak
Cudaczka mdliło aż trzy dni, które spędził siedząca na półce w aptece, koło butli z amoniakiem. Po tym czasie poczuł się nieco lepiej, wyszedł zatem z apteki i … zobaczył pana Beksę. Chłopczyk znów płakał, a Cudaczkowi ponownie zrobiło się niedobrze, zawrócił zatem do apteki i wskoczył na półkę koło butli a amoniakiem. Był bardzo zły i miał zupełnie pusty brzuszek.
Wieczorem do apteki wpadł pewien zaniedbany, niechlujny może 9-letni chłopiec, który miał źle zapięty płaszcz. Bystre oczka cudaczka wypatrzyły również ucho ubrudzone atramentem. Po bliższych oględzinach okazało się, że chłopiec ma ponadto jeden but bez języka i zasznurowany do połowy. Cudaczek postanowił zamieszkać teraz u niego i uczepił się jego drugiego sznurowadła, które wlokło się po ziemi. Kiedy chłopiec wrócił do domu, przez nieuwagę rozbił butelkę z jodyną. Mama, która akurat robiła placki, odstawiła wszystko i zabrała się do ratowania podłogi, na której powstała plama z jodyny. Była zła na syna i zarzuciła mu, że wszystko robi byle jak. Cudaczek nazwał go panem Byle Jak i stwierdził, że z pewnością nie będzie u niego głodny.
10. Dużo śmiechu i niespodziana wizyta
Cudaczek miał teraz u pana Byle Jak wiele powodów do śmiechu, ale obawiał się chodzić do szkoły, ponieważ nie chciał zobaczyć pana Beksy. Czekał zatem na progu na swojego nowego przyjaciela i zwykle niemal od razu turlał się ze śmiechu. Raz mama wyprawiła chłopca do szkoły uczesanego i umytego, a wrócił z brudną od atramentu brodą, czarną plamą smaru na nosie, czapką na jednym uchu i kołnierzykiem od fartucha pod fartuchem, a kołnierzykiem od koszuli sterczącym jednym rogiem nad fartuchem. Nawet koszula była z jednej strony wyciągnięta. Pan Byle Jak wszystko robił na odczepnego – byle jak się ubierał czy odrabiał lekcje. Kiedy chłopiec siadał do tych lekcji. Cudaczek już za nic w świecie nie odchodził od niego. Siedzi mu na czubku ucha i wyciąga szyje, żeby widzieć, jak chłopiec te lekcje odrabia, że nic mu nie wychodzi. Nie dość, że zero wygląda jak sześć, a siódemka jak jedynka, to jeszcze nad i brakuje kropki, wyrazy wpadają na siebie, a już ogonka przy ą czy ę albo przecinków nad ń czy ś nie ma w ogóle. Cudaczek jest przekonany, że z takim podejściem pana Byle Jak do nauki, przesiedzi u niego kilka lat i nigdy nie zazna głodu.
A tu w Wielkanoc katastrofa. Pana Byle Jak miała odwiedzić ciocia z Włodziem, który już wyzdrowiał po odrze. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, zaś w progu stanął pan Beksa. Cudaczek niezwłocznie uciekł od pana Byle Jak przez dziurkę od klucza.
11. Cudaczek – Wyśmiewaczek u Kasi, co się grzebienia bała
Cudaczek od trzech dni chodził głodny, bo znów nie miał się z kogo wyśmiewać. Były święta, więc wszyscy chodzili uśmiechnięci, a dzieci były czyste i wesołe. Nie miał się zatem do kogo przyczepić. Czwartego dnia postanowił wdrapać się na wóz z ziemią, którym jechał po ulicy, obserwując domy. Przejechał już kilka tych ulic, ale na nic ciekawego się nie natknął. Wreszcie skręcili w boczną piaszczystą drogę. Zatrzymał się przy trzecim z mijanych domów, skąd dochodziły go jakieś krzyki. Okazało się, że dziewczynka imieniem Kasia nie dawała się uczesać, mimo iż wyglądała już jak strach na wróble. Mama tłumaczyła jej, że nie można chodzić z taką strzechą na głowie, że będzie jej wstyd przed ludźmi. Poddała się jednak ostatecznie, a dziewczynka od razu uciekła za drzwi. Ledwie Cudaczek zdołał uwiesić się jej sukienki. Kasia wyszła na podwórko i zaczęła wołać kurczęta, ale te zlękły się rozczochranego straszydła, podobnie zresztą, jak i pies Burek, który tylko schował ogon pod siebie i uciekł do budy, kiedy dziewczynka chciała go pogłaskać.
Kasia pochodziła więc chwilę po podwórku, potem wyszła na drogę i siadła pod płotem. Posiedziała chwilę, aż oczy zaczęły jej się kleić i zasnęła pod płotem. Wtedy zjawiła się wrona, bardzo obrażona na swoją mamę, która kazała jej posprzątać w gnieździe. Ptak szukał więc innego gniazda, żeby się w nim zadomowić i nie sprzątać starego. Wrona siedząc na płocie zobaczyła Kasię i zaczęła się przyglądać, co to za dziwne stworzenie śpi pod płotem. Cudaczek podpowiedział jej, że to straszydło, które ma na głowie wronie gniazdo. Wrona zatem postanowiła się do tego gniazda wprowadzić. Zaczęła tam nawet znosić gałązki, a kiedy w tym gnieździe się usadowiła, schowała łepek pod skrzydło i usnęła.
Nagle dziewczynka przebudziła się słysząc wołanie matki i głośny śmiech. Nie wiedziała dlaczego zgromadziło się wokół niej tylu ludzi i dlaczego się z niej śmieją. Wrona również się obudziła i zlękła się tylu ludzi. Chciała odlecieć, ale nóżki zaplątały się jej w rozczochraną czuprynę. Chcąc się uwolnić szarpała dziewczynkę za włosy, a Kasia z bólu zaczęła krzyczeć. Wreszcie wronie udało się uwolnić. A potem mama zaczęła dziewczynce wyjmować z włosów gałązki pozostawione przez ptaka. Tak bolało, że już nawet nikt się z Kasi nie śmiał. Nawet Cudaczek, który bał się tym razem, że pęknie.
12. Jak osioł Cudaczka ocalił
Po tej przygodzie Cudaczek spał w stodole całe 2 dni. Obudziło go dojmujące uczucie głodu. Kasia w końcu dała się uczesać, więc Cudaczek nie miał już tu czego szukać. Odczekał jeszcze kilka dni, ale Kasia pamiętając o wronim gnieździe we włosach pozwalała mamie pleść sobie warkocze, tylko czasami się skrzywiła albo zapiszczała. Licho wyruszyło zatem w dalszą drogę i niemal od razu natrafiło na mały wózek z jarzynami ciągnięty przez osła. Za wozem szedł chłopiec. Ponieważ osioł nagle przystanął i nie chciał się ruszyć, Cudaczek miał nadzieję, że i temu chłopcu w końcu puszczą nerwy i będzie mógł się w nim zadomowić. Tak się jednak nie stało – chłopiec po prostu usiadł sobie pod drzewem i czekał. Było bardzo gorąco i nad osłem zaczęły krążyć muchy, co skłoniło go do ruszenia. Chłopiec krzyknął do osła, by ten stanął, na co uparte zwierzę ruszyło truchcikiem do przodu. Mały ogrodniczek pobiegł za nim śmiejąc się głośno. Cudaczek zaś pokładał się ze śmiechu pod płotem, a pusty brzuszek pęczniał mu w oczach, ale na krótko. Ostatecznie bowiem stwierdził, że nie ma się z czego śmiać, bo osioł – jak wiadomo – to uparte zwierzę. Cudaczek powędrował zatem dalej.
13. Cudaczek – Wyśmiewaczek lata
Cudaczek gdzieś zniknął. Nikt go nie widział, ani o nim nie słyszał, ani wścibskie wróble, które zaglądają przez szyby, ani wiatr, co pół świata obleciał. Jednego dnia wiatr przysiadł sobie na wysokim drzewie w parku. Z tego drzewa dojrzał trzech znajomych chłopców: Jędrusia z trzeciej, Stasia z drugiej i Witka, którego w szkole nazywali Chwalipiętą. Wszyscy nieśli małe szybowce- zabawki. Bawili się tymi szybowcami, puszczając je na wietrze, a pan Chwalipięta chwalił się, że jego szybowiec najwyżej poleci. Wiatr nie znalazł u chłopców Cudaczka. Okazało się, że ten leciał na szybowcu Chwalipięty i był bardzo zadowolony, a brzuszek miał pękaty jak ziarenko grochu, Cudaczek stwierdził, że każdego dnia chce się śmiać z czegoś innego, a samolotem najszybciej przeniesie się z miejsca na miejsce. Wróble-plotkarze usłyszały o odkryciu wiatru i zaczęły ćwierkać po okolicy, że Cudaczek-Wyśmiewaczek lata. A Cudaczek tymczasem leciał dalej pod chmurami.
14. Wiedzą o Cudaczku!
Cudaczek przyleciał do jakiejś wsi i wylądował na lipie. I od razu się uradował, bowiem na dole na podwórku kłóciło się dwóch chłopców i wyrywało sobie z rąk procę. Jeden z chłopców był duży i cienki, drugi mały i gruby i wyglądali jak te dwa Michały, co tańcowały. Nagle za płotem stanął pewien dziad, który pytał się chłopców o Cudaczka, czy go nie widzieli, bo on na pewno teraz gdzieś tu siedzi i się z nich naśmiewa. Chłopcy jednak nic na ten temat nie wiedzieli i sobie poszli. Cudaczek był zły, że się o nim dowiedzieli. Później licho spotkało dziewczynkę siedzącą na schodach przed ganeczkiem. Na kolanach trzymała miskę i jadła z niej zacierki, a że rozglądała się dookoła, to jadła nieuważnie i była cała brudna. Cudaczek zaczął się z niej śmiać i już planował zejść do niej z drzewa, kiedy na ganek wyszła babcia dziewczynki i zaczęła ostrzegać ją przed Cudaczkiem. Wówczas mała obiecała, że się umyje, bo boi się Cudaczka. Licho znów było zmartwiony, że odkryto jego obecność i stwierdziło, że pora stąd się zbierać. Nie potrafił jednak podciągnąć szybowca w górę, by na nim odlecieć. Wtem nadleciał ptak Dudek, usiadł koło locha na drzewie, a Cudaczek zaczął go drażnić, mówiąc, że na pewno nie pociągnie go w górę. Obrażony Dudek udowodnił mu, że to potrafi. Zamachał skrzydłami i poniósł samolot w górę.
15. Cudaczek – Wyśmiewaczek nad morzem
Długo leciał Cudaczek w swoim szybowcu, aż w końcu wylądował nad morzem. Na plaży było dużo dzieci. Wśród nich skrzat dostrzegł trzech chłopców w jednakowych żółtych kąpielówkach. Okazało się, że Cudaczek ich zna, bowiem mieszkał u nich kiedyś w zimie na ręczniku i śmiał się przy wieczornym myciu. Uczepił się majteczek jednego z nich, najstarszego z braci. Kiedy chłopcy wskoczyli do wody, fala zmyła Cudaczka z kąpielówek. Licho myślało, że utonie, jednak fala wyrzuciła go na piasek i w pewnym momencie stworek poczuł, że coś na niego upadło i przykryło go daszkiem. Leżało zatem mokre lich złe i bojące się poruszyć. Nagle Cudaczek usłyszał chrzęst nóżek na mokrym piasku, a potem głosik dziewczynki, która zachwycała się muszelką. Nagle dziewczynka łopatką zgarnęła trochę piasku i muszelkę, zabierając ją razem z Cudaczkiem, po czym wrzuciła wszystko do wiaderka. Cudaczek zdołał tylko dojrzeć czerwony kostium dziewczynki i okrągłą buzię z ciemnymi oczami. Na tej buzi było coś, co dało Cudaczkowi nadzieję na jedzenie – małe skrzywienie w kącikach ust. Przekonany, że u dziewczynki się pożywi, pozostał.
16. Cudaczek – Wyśmiewaczek u panny Krzywinosek
Dziewczynka, u której Cudaczek został była bardzo kapryśna i cały czas grymasiła. Na wszystko krzywiła swój mały nosek – a to nie chciała zacerowanych skarpetek, które rzekomo ją drapały, a to nie podobała jej się sukienka, którą dała jej mama, a to nie chciała jeść obiadu, bo była zupa szczawiowa. Cudaczek dzięki temu znów miał pełny brzuszek i mówił o dziewczynce, że jest kochanym Krzywinoskiem. Aby lepiej widzieć jak dziewczynka grymasi przy obiedzie, wszedł na bukiet kwiatów. Dziewczynka za bardzo odsunęła jednak swój talerz, ze szczawiówką, a ten przewrócił wazon z kwiatami, a z niego wyleciał Cudaczek, nabijając sobie przy tym guza o kant stołu. Dziewczynka stała wystraszona, zalana wodą i zupą, wykrzywiona do płaczu, aż w końcu mama wzięła ją za rękę i wyprowadziła do pokoju, gdzie mieszkały. Zdjęła mokrą sukienkę, włożyła do miednicy, po czym wychodząc stwierdziła, że drugie danie dziewczynka będzie miała w pokoju. Dziewczynka zaprotestowała, ale mama już wyszła i zamknęła drzwi. Panna Krzywinosek strasznie się zezłościła, rzuciła się nawet na ziemię i waliła nogami, a Cudaczek zaśmiewał się radośnie.
17. Po co ta panna Ada?
Pewnego dnia w pensjonacie, w którym mieszkała panna Krzywinosek z mamą, zjawiła się wesoła panna Ada Przy obiedzie usiadła koło dziewczynki i zaczęła opowiadać różne interesujące rzeczy, aż panna Krzywinosek zaaferowana rozmową z Adą, zapomniała o grymasach i grzecznie zjadła całą zupę. A później jeszcze zjadła całą marchewkę. Cudaczek aż trząsł się ze złości. Po obiedzie panna Ada zaczęła namawiać mamę Krzywinoska na spacer, jednak ta była zbyt zmęczona. Kobieta zatem zaproponowała, że zabierze na spacer Zosię, tak bowiem miała na imię panna Krzywinosek. Cudaczek protestował przeciwko spacerowi, ale dziewczynka bardzo chciała iść i sama zaczęła namawiać mamę, by ją puściła. I dziewczynka poszła, a wraz z nią schowany w kieszonce Cudaczek. Szli dość długo brzegiem, a kiedy w końcu usiedli pod krzywą sosną, dziewczyna zaczęła dopytywać, jak panna Ada zobaczyła w oczach mamy Zosi, że ta jest śpiąca. Kobieta wyjaśniła dziewczynce, że z twarzy można bardzo dużo wyczytać, zaś oczy jej mamy były zmęczone i senne. Panna Ada zauważyła, że panna Krzywinosek często grymasi, co widać, bowiem ma takie małe kreseczki wokół nosa i ust i za parę lat będzie już z daleka widać, jaka z niej grymaśnica. Dziewczynka się rozpłakała i stwierdziła, że już nie chce taka być. I znów Cudaczek stracił swoje źródło pożywienia i musiał poszukać gdzieś nowego domu, póki miał jeszcze pełny brzuszek.
18. Ostatnia przygoda Cudaczka – Wyśmiewaczka
Cudaczek znalazł się teraz na szosie. Dzięki przejeżdżającemu motocyklowi udało mu się odbić od ziemi i wpaść na siodełko motocyklisty, tuż za jego plecami. Niespodziewanie jednak motocykl podskoczył na korzeniach, kiedy wjechał w leśną drogę i Cudaczek wypadł z siodełka i wylądował na mchu. Przechodziła tu mrówka, która przewróciła się po tym jak uderzyło ją ziarenko piasku. Nagle pojawiły się dwa kleszczyki i wciągnęły mrówkę w piasek. Cudaczek zaczął się wyśmiewać z mrówki, po czym stwierdził, że w dołku siedzi jakiś stwór i poluje na mrówki. Zapragnął go zobaczyć, zaczaił się zatem i czekał. Z nudów wziął jakąś gałązkę i zaczął rysować nią na brzegu dołka. Ukryty nieprzyjaciel zaczął nagle atakować. To wysunęły się kleszczyki, to mała główka, a Cudaczek śmiał się, że zwodzi nieznanego stworka. Brzuszek mu ze śmiechu tak napęczniał, że nie mógł na nim leżeć, obrócił się zatem na plecy i zasnął. Zbudziły go mrówki, które żarliwie mu za coś dziękowały. Okazało się, że pokonał on potwora, straszną larwę mrówkolwa, która zastawiła na nie pułapkę. Dzięki Cudaczkowi potwór się wyprowadził i pułapka jest teraz pusta. W podzięce za ocalenie, mrówki zaproponowały, że spełnią każde jego życzenie. Cudaczek był jednak zdezorientowany, zmieszany i nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Nikt mu w życiu jeszcze nie dziękował i nie powiedział mu, że jest dobry. Przestraszony zaczął uciekać, lecz nagle poczuł, że w piersi mu coś zastukało. Zdziwił się, ponieważ najprawdopodobniej było to serce, a sam nigdy by nie przypuszczał, że je ma. Stwierdził, że to bardzo przyjemne uczucie. Teraz przestało mu się chcieć już nawet śmiać i nie miał ochoty do żartów. Usiadł tylko i zaczął nad tym rozmyślać.
Siedział tak i dumał, aż w pewnym momencie zobaczył starszą kobietę, która zbierała szyszki w szeroki fartuch. Od czasu do czasu stękała przy tym i widać, że ją to męczyło. Cudaczek zaczął popychać w jej kierunku kolejne szyszki tak, by nie musiała zbyt często się schylać. I znowu robił komuś przysługę, na co zareagowało też jego serce szybszymi uderzeniami. Potem pomógł też pewnej dziewczynce w niebieskiej chusteczce na jasnych, która szukała na ziemi zagubionego pierścionka. Straciła go rano, kiedy niosła letnikom mleko. Był to czerwony pierścionek z odpustu, podarowany dziewczynce przez gospodynię. Bystry Cudaczek swoimi oczkami wypatrzył niemal od razu pierścionek na pół schowany w piasku i skoczył do niego, ale nieoczekiwanie błyskotkę porwała sroka. Wtedy Cudaczek wdrapał się na sosnę do dziupli sroki i odebrał jej pierścionek. Nie był to jedyny schowany skarb. W dziupli byłą jeszcze złamana łyżeczka, szkiełko, błyszczące ucho od filiżanki, mały pieniążek, sznurek paciorków i haczyk od okna. Cudaczek wyciągnął pierścionek, włożył go sobie na szyję i z wysokości zobaczył, jak dziewczynka siedzi na pieńku i płacze. Locho ostrożnie zsunęło się z sosny, rzuciło pierścionek na sukienkę dziewczynki. Ta zaczęła się śmiać i skakać, po czym popędziła do wsi. Była tak uradowana, że nie zastanowiła się nawet, jak zguba znalazła się na sukience. A cudaczek stał na ścieżce, patrzyła na to uśmiechnięty, a serce mocno stukało mu w piersi. W końcu postanowił, że nie będzie już więcej wyśmiewał się z dzieci, lecz wręcz przeciwnie – będzie je rozmieszać i będzie im pomagał. Musi się bowiem śmiać, bo tym się żywi, od teraz stanie się zatem Cudaczkiem Śmiejaczkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz