W upalny, letni dzień Alicja wraz z siostrą siedzą na ławce i próżnują. Alicja spogląda na książkę, którą czyta siostra, ale zniechęca ją brak obrazków i dialogów. Zastanawia się, co jest warta taka książka. Stara się rozmyślać, ale jest senna i znudzona. Nagle zauważa, że obok niej przebiegł Biały Królik o różowych oczkach. Królik wyciąga z kieszonki od kamizelki zegarek i stwierdza, że jest spóźniony. Zwierzę wskakuje pospiesznie do nory, która przypomina wylot studni. Alicja robi to samo, przychodzi jej bowiem do głowy, że nigdy wcześniej nie widziała królika w kamizelce czy królika z zegarkiem.
Dziewczynka spada przez dłuższy czas, zdążała zatem dojrzeć, że ściany nory zapełnione były szafami i półkami z książkami. Gdzieniegdzie wisiały mapy i obrazki. Mijając jedną z półek, w ręce Alicji wpada pusty słoik po pomarańczowej marmoladzie. Dziewczynka zastanawia się, ile mil tak leci i czy jest już blisko środka Ziemi. Myśli także, że jej kot Jacek będzie za nią tęsknił i ma nadzieję, że w domu dostanie on mleka na podwieczorek. Zasypia, a gdy się budzi, okazuje się, że wylądowała bezpiecznie na stosie chrustu i zaschniętych liści. Przed nią rozciąga się długi korytarz, którym biegnie Biały Królik. Alicja rzuca się za nim w pogoń, jednak Biały Królik znika, a dziewczynka trafia do pomieszczenia z mnóstwem lamp i drzwi, z których wszystkie są zaryglowane.
Nagle znajduje się przed stolikiem na trzech nogach zrobionym ze szkła. Na nim odnajduje maleńki złoty kluczyk, który nie pasuje do żadnych drzwi. Dziewczynka zauważa jednak coś, czego nie dostrzegła po wejściu – zasłonę, za którą znajdowały się małe drzwi, niespełna półmetrowej wysokości. Okazuje się, że znaleziony kluczyk był właśnie kluczem do tego niewielkiego wejścia, które prowadziło do pięknego ogrodu. Wejście jest jednak zbyt ciasne, żeby Alicja mogła przez nie przejść. Dziewczynka wraca do stolika i odnajduje na nim buteleczkę z napisem: „Wypij mnie”. Bohaterka sprawdza, czy napój nie jest trucizną i wypija zawartość buteleczki. Napój jest bardzo smaczny i ma jednocześnie smak ciasta z wiśniami, kremu, ananasa, pieczonego indyka, cukierka i bułeczki z masłem. Dziewczynka maleje i ostatecznie mierzy tylko ćwierć metra, stwierdza zatem, że składa się jak teleskop. Kiedy już przestaje maleć, postanawia natychmiast udać się do ogrodu. Jednak okazuje się, że zapomniała klucza ze stołu, teraz zaś jest zbyt mała, by go dosięgnąć. Próbuje wspiąć się po nogach stołu, ale są zbyt śliskie. Alicja siada więc na podłodze i zaczyna płakać. Nagle, zauważa pod stolikiem małe, szklane pudełeczko. Otwiera je i znajduje w środku ciastko z podobnym napisem jak poprzednio, ułożonym z rodzynków. Zjada je z nadzieją, że urośnie i dostanie kluczyk, albo zmaleje i wówczas przejdzie przez szparę w drzwiach, ale przekonuje się ze zdziwieniem, że jest tego samego wzrostu.
Rozdział II: Sadzawka z łez
Ciastko jednak zaczyna po pewnym czasie działać. Alicja mierzy teraz prawie trzy metry. Jej nogi wydłużają się, a głową uderza o sufit. Dziewczynka wraca po kluczyk, ale jest zbyt duża, żeby przedostać się do ogrodu. Zrozpaczona zaczyna znów płakać, jej łez powstaje kałuża, która zajmuje pół pokoju i jest głęboka na kilkanaście centymetrów. Nagle słyszy głos Białego Królika. Który mówi coś pod nosem i prosi go o pomoc. Przestraszony Królik upuszcza skórzane białe rękawice, które niesie oraz wachlarz i ucieka. Alicja podnosi zgubę i zaczyna się wachlować rozmyślając.
Dziewczynka zastanawia się, kim jest i czy nocą nie zamieniono ją w kogoś innego, kogoś, kogo zna. Okazuje się, że mierzy teraz zaledwie pół metra i staje się coraz mniejsza. Rzuca wachlarz, należący do Królika. Sądzi, że to przez niego staje się tak mała, że chwile zniknie. Dziewczynka ponownie biegnie w stronę drzwiczek do ogrodu, ale znów są zamknięte, a złoty kluczyk wciąż leży na szklanym stoliku. Zrozpaczona Alicja traci równowagę i ląduje po brodę w słonej wodzie. Myśli, że to morze, ale szybko orientuje się, że to sadzawka, która powstała z jej łez, kiedy jeszcze miała trzy metry wzrostu. Alicja upomina się, żeby tyle nie płakać, bo utopi się we własnych łzach. Byłoby to bardzo dziwne, choć stwierdza, że dziś wszystko jest dziwne.
Nagle słyszy plusk i spostrzega Mysz, która również wpadła do kałuży. Zwraca się do niej uprzejmie po angielsku, ale gdy zwierzątko nie odpowiada, Alicja próbuje zadać jej pytanie po francusku: „Gdzie jest moja kotka”? Mysz zaczyna drżeć ze strachu. Alicja chce załagodzić sytuację i najpierw opowiada o swoim przemiłym kocie, Jacku, który jest śliczny i mięciutki, a następnie o pewnym piesku, terierze, który ma sprytne oczka i kędzierzawe futerko. Okazuje się jednak, że Mysz nienawidzi kotów i psów i obrażona szybo odpływa. Alicja prosi ją, by wróciła, to już nie powie ani słowa o psach i kotach. Mysz wraca i chce wyjaśnić Alicji swój negatywny stosunek do zwierząt. Dziewczynka płynie do brzegu w towarzystwie Myszy oraz innych zwierząt, które powpadały do sadzawki: Kaczki, Papużki, Gołębia i Orła i innych interesujących stworzeń.
Rozdział III: Wyścigi ptasie i opowieść Myszy
Po dotarciu do brzegu wszystkie zwierzęta chcą się osuszyć. Odbyła się nawet na ten temat narada, w której wzięła udział także Alicja. Według Myszy w osuszeniu ma im pomóc opowieść o Wilhelmie Zdobywcy, która jest „najsuchszą rzeczą na świecie”. Wszyscy usiedli zatem kołem z Myszą pośrodku. Ta zaczęła opowiadać o Wilhemie Zdobywcy, któremu sprzyjał papież i który szybko podporządkował sobie Anglików. Zwierzęta jednak co chwilę przerywają tę nudną lekcję historii. Alicja stwierdza, że nadal jest tak samo mokra, jak przedtem. Gołąb wpada na pomysł zorganizowania ptasiego wyścigu. Ruch ma pomóc w osuszeniu się. Gołąb wyznacza tor wyścigowy w kształcie koła i rozstawia na nim uczestników. Zwierzęta biegają chaotycznie. Po upływie pół godziny Gołąb oznajmia, że wszyscy zwyciężyli, a Alicja rozdaje w nagrodę cukierki, które znalazła we własnej kieszeni. Okazuje się jednak, że słodyczy jest za mało i dziewczynka nie dostaje nagrody. W kieszeni ma jeszcze tylko naparstek, a Gołąb bierze go od niej, po czym wręcza uroczyście. Według Alicji to bardzo głupie, jednak wszyscy mieli tak poważne miny, że nie odważyła się roześmiać. Następnym punktem programu jest zjedzenie cukierków, jednak ptaki żaliły się, że nie czują ich smaku, inne się nimi dławiły.
W końcu panuje spokój, a Mysz, na prośbę Alicji, zaczyna swoją opowieść. Dziewczynka nie rozumie niestety znaczenia niektórych słów. Doszukuje się „węzła” w stwierdzeniu: „Mów zwięźle” i myli słowo „zaogniony” z „za ogony”. To bardzo denerwuje Mysz, która nie ma zamiaru kończyć swojej opowieści i odchodzi. Alicja zaczyna opowiadać pozostałym słuchaczom o swoim kocie. Ptaki są przerażone i szukają pretekstu, by uciec. Dziewczynka zostaje sama. Znów zaczyna płakać, ale wydaje jej się, że ktoś nadchodzi.
Rozdział IV: Wysłannik Białego Królika
Do Alicji podchodzi Biały Królik, który wyraźnie czegoś szuka. Dziewczynka domyśla się, że chodzi o wachlarz i białe rękawiczki. Alicja chce oddać Królikowi zgubę, ale spostrzega, że otoczenie się zmieniło, a rękawiczki i wachlarz zniknęły. Już nie jest w Sali ze szklanym stolikiem i maleńkimi drzwiami. Królik zwraca się do Alicji imieniem Marianna i rozkazuje dziewczynce, by pobiegła do domu i przyniosła wachlarz oraz rękawiczki. Dziewczyna jest tak przerażona, że biegnie we wskazanym Królika kierunku, nie próbując nawet wyjaśnić nieporozumienia. Alicja stwierdza, że widocznie zostaje wzięta za pokojówkę i zastanawia się, jakby to było, gdyby rozkazywał jej w ten sposób jej kot. W domu Królika Alicja, oprócz wachlarza i rękawiczek, odnajduje kolejną buteleczkę. Choć nie ma na niej żadnego napisu, dziewczynka wypija jej zawartość chce się bowiem przekonać, co się stanie. Zgodnie z oczekiwaniami, znów staje się duża, a zanim wypiła połowę uderzyła już w sufit, zatem odstawia buteleczkę nie kończąc napoju. Mimo tego wciąż rośnie i po chwili w domku jest za mało miejsca dla niej. Na szczęście zawartość buteleczki ostatecznie przestaje działać, a Alicja przestaje rosnąć. Dziewczyna zaczyna żałować, że wskoczyła do króliczej nory. Wspomina rodzinny dom, w którym żyło jej się dużo łatwiej, nie rosnąc i malejąc bezustannie, a na dodatek nie była tam narażona na zuchwalstwa ze strony królików i myszy. Stwierdza jednak, że obecne przygody przypominają „najdziwniejszą bajkę na świecie” i że powinna spisać ją, kiedy dorośnie. Dochodzi jednak do wniosku, że przecież już jest duża.
W tej samej chwili pojawia się Biały Królik wraz ze swoimi służącymi — Bazylim i jaszczurką o imieniu Biś, dopominając się o rękawiczki. Okazuje się, że drzwi można otworzyć tylko od wewnątrz. Biały Królik próbuje wejść oknem, ale dziewczynka jest tak duża, że jej ręce wystają przez okno i nie ma sposobu, by wejść do domu. W końcu Królik wysyła Bisia, by ten wszedł przez komin, ale Alicja wypchnęła służącego swoimi ogromnymi nogami. Dziewczynka słyszy tłum przed domem. Królik stwierdza, że nie ma innego wyjścia, jak spalić chatę. Usłyszawszy to dziewczynka krzyczy na cały głos, że w takim wypadku poszczuje ich Jackiem. Po chwili zwierzęta zaczynają rzucać w dziewczynkę kamykami, które zmieniają się w małe ciasteczka. Alicja ostrzega ich, by przestali, a za oknem znów nastaje cisza. Dziewczynka wykorzystuje okazję, zjada jedno z ciastek i na powrót staje się mała. Alicja wybiega w pośpiechu z domu Królika i ucieka do lasu. Nagle, spostrzega gigantycznego szczeniaka (sama jest maleńka). Piesek jest wesoły i przyjacielski, ale Alicja boi się, że szczeniak jest głodny i ją pożre. Dziewczynka rzuca mu patyk, a sama chowa się za wielkim ostem, by zwierzątko jej nie stratowało. Kiedy szczeniak jest zajęty zabawą, Alicja wymyka się ukradkiem i biegnie przed siebie, aż do utraty sił zastanawiając się jednocześnie, jak odzyskać normalną postać – stwierdza, że zapewne musi coś zjeść albo wypić. Nagle zauważa w pobliżu grzyb, na którym siedzi niebieski Pan Gąsienica, paląc olbrzymią fajkę.
Rozdział V: Rada Pana Gąsienicy
Pan Gąsienica i Alicja przypatrują się sobie w milczeniu przez kilka minut, po czym larwa zadaje pytanie, kim jest Alicja. Dziewczynka nie potrafi odpowiedzieć, ponieważ wciąż zmienia rozmiar. Wyznaje, że gdy chce coś powiedzieć, wychodzi jej to zupełnie inaczej niż powinno. Pan Gąsienica radzi dziewczynce, by trzymała nerwy na wodzy, po czym prosi, by dziewczynka wyrecytowała wierszyk — „Pan Wergiliusz”. Pan Gąsienica uważa, że wiersz zupełnie się nie zgadza, a Alicja stwierdza, że niezupełnie się zgadza, bo niektóre słowa są inne. Po chwili milczenia Pan Gąsienica pyta, jakiego wzrostu dziewczynka chce być. Alicja odpowiada, że chce mierzyć więcej niż obecnie, bo 10 centymetrów to niewiele. Pan Gąsienica czuje się urażony, ponieważ tyle właśnie sam mierzy. Dziewczyna stara się ułagodzić sytuację i wyjaśnia, że nie jest przyzwyczajona do takiego wzrostu. Pan Gąsienica odpowiada, że Alicji może pomóc grzyb, na którym siedzi. W zależności od tego, z której strony się go je, można urosnąć albo zmaleć.
Alicja patrzy na grzyba starając się rozróżnić strony o których mówił Pan Gąsienica. Dziewczynka próbuje kawałka z prawej strony, staje się jeszcze mniejsza, tak, że ledwie może przełknąć kawałek grzyba z drugiej strony, a kiedy zaczyna jeść z lewej, rośnie, aż jej głowa sięga konarów drzew. Kiedy jest już tak duża, że nie może się poruszyć bo nie wie, gdzie są części jej ciała, nadlatuje Gołębica, która broni swoich jaj. Bierze Alicję za żmiję, a kiedy ta wyznaje jej, że jest małą dziewczynką, ptak i tak jej nie wierzy. Jest rozgoryczona, bo od trzech tygodni nie zmrużyła oka, pilnując jaj przed żmiją. Stwierdza, że jeśli małe dziewczynki znają smak jaja, to również są rodzajem żmij. Agresywny ptak przegania dziewczynkę i nie chce słuchać tłumaczenia, że nawet gdyby dziewczynka szukała jajek, to nie lubi ich na surowo.
Alicja przypomina sobie, że trzyma w dłoniach kawałki z obu stron grzyba. Jedząc je na przemian, osiąga swój normalny wzrost. Szukając wejścia do ogrodu, dociera na polanę, gdzie dostrzega maleńki domek, mniej więcej metrowej wysokości. Nie chcąc wystraszyć jego mieszkańców, znów się zmniejsza osiągając wzrost dwudziestu centymetrów.
Rozdział VI: Prosię i pieprz
Alicja stoi chwilę przed domem zastanawiając się co robić, kiedy z lasu wybiega ryba w stroju lokaja. Drzwi otwiera inny lokaj w liberii, przypominający żabę. Obaj mają na sobie białe pudrowane peruki. Lokaj-Ryba przekazuje Lokajowi-Żabie, zaproszenie na partyjkę krokieta od Królowej dla Księżnej. Lokaje składają sobie nisko ukłon i przy okazji plączą sobie peruki, co niezmiernie bawi Alicję i musi ona ukryć się w lesie, by nie usłyszeli jej śmiechu. Kiedy posłaniec odchodzi. Alicja podchodzi do Lokaja-Żaby, który siedzi przed domkiem i bezmyślnie wpatruje się w niebo. Kiedy dziewczynka puka do drzwi, Żaba wyjaśnia, że szkoda czasu na stukanie z dwóch przyczyn. Po pierwsze on znajduje się po tej samej stronie drzwi, co ona, po drugie nikt jej nie usłyszy, ponieważ w środku jest za głośno. Sam będzie czekał tu przez kilka dni. Nagle jednak drzwi się otwierają i wylatuje z nich duży talerz, który niemal uderza lokaja w głowę. Ten uchyla się nieco i naczynie zawadza tylko lekko o jego nos i rozbija się w kawałeczki o pobliskie drzewo. Lokaj znów rozwodzi się nad tym, ile będzie czekał, a Alicja ostatecznie traci cierpliwość i otwiera drzwi. Wchodzi do zadymionej kuchni, w której Księżna siedząc na stołku o trzech nogach usypia dziecko, a nad paleniskiem pochyla się Kucharka, mieszając zupę w wielkim rondlu. Alicja, powstrzymując się od kichnięcia stwierdza, że w zupie jest na pewno za dużo pieprzu. W powietrzu również unosi się ta przyprawa, a dziecko na zmianę kicha i wrzeszczy. Przy kuchni siedzi wielki Kot i uśmiecha się od ucha do ucha.
Dziewczynka nigdy jeszcze nie widziała uśmiechniętego Kota i zapytała o niego Księżną. Kobieta wyjaśniła, że jest to Kot-Dziwak rodem z Cheshire i dlatego potrafi się uśmiechać. Kucharka zaczyna rzucać naczyniami i wszystkim, co ma pod ręką w stronę rozmawiających, a Księżna próbuje uśpić dziecko, podrzucając je i zwracając się do niego „prosię”. Księżna stwierdza przy tym, że Alicja mało jeszcze widziała i dodaje że gdyby ludzie zajmowali się tylko swoimi sprawami, ziemia kręciłaby się szybciej. Alicja zastanawia się, co stałoby się wtedy z dniem i nocą oraz z porami roku. Księżna myli słowa „pory roku” ze słowem „topór” i rozkazuje ściąć Alicji głowę. Na szczęście Kucharka miesza dalej zupę i nie reaguje na polecenie. Po chwili Księżna niespodziewanie oddaje dziecko Alicji stwierdzając, że musi przyszykować się do partyjki krokieta u Królowej. Alicja z trudem chwyta niemowlę, które ma dziwny kształt i odkrywa, że w zawiniątku Księżnej nie ma dziecka, lecz prosię, więc je wypuszcza, a prosiak biegnie truchcikiem do lasu.
Alicja wychodzi z domu i spostrzega Kota-Dziwaka, który siedzi na gałęzi pobliskiego drzewa. Dziewczynka stwierdza, że zwierzę wygląda dobrodusznie, choć ma długie pazury i mnóstwo zębów. Pyta go, którędy powinna pójść. Zwierzę stwierdza jednak, że to zależy od tego, dokąd pragnie zajść. Alicja odpowiada, że wszystko jej jedno, zatem Kot ripostuje, że w takim razie wszystko jedno, którędy pójdzie.
Kot-Dziwak wspomina, że w pobliżu mieszka Szalony Kapelusznik i Szarak Bez Piątej Klepki. Ostrzega jednak dziewczynkę, że obaj są zwariowani. Dziewczynka stwierdza, że nie chce mieć nic do czynienia z wariatami. Kot odpowiada, że na to nie ma rady, bowiem wszyscy tu mają bzika, również ona, skoro trafiła do tego miejsca. Pyta też Alicję, czy gra w krokieta u Królowej, ale dziewczynka mówi, że nie dostała zaproszenia. Kot-Dziwak znika nagle, mówiąc dziewczynie, że spotkają się u Królowej, jakby nie dosłyszał co mówiła Alicja o braku zaproszenia. Alicja udaje się do Szaraka Bez Piątej Klepki. Spostrzega, że komin jego domu ma kształt zajęczych uszu a dach jest pokryty futerkiem, więc od razu rozpoznaje właściwe miejsce. Zjada odpowiedni kawałek grzyba, aby dostosować się do rozmiarów domu. Osiągając pół metra zastanawia się, czy nie należało raczej odwiedzić Zwariowanego Kapelusznika.
Rozdział VII: Zwariowany podwieczorek
Przed domem Szaraka odbywa się podwieczorek. Oprócz gospodarza, przy stole siedzi również Szalony Kapelusznik, a pomiędzy nimi śpiący Suseł. Choć miejsca jest dużo, wszyscy siedzą stłoczeni w jednym miejscu. Szarak Bez Piątej Klepki mówi Alicji, że nie może się przysiąść, bo już nie ma miejsca. Oburzona dziewczynka zaprzecza stwierdzając, że jest mnóstwo miejsca i siada w wygodnym fotelu przy drugim końcu stołu. Szarak proponuje jej wino, ale na stole stoi tylko herbata. Alicja stwierdza, że to bardzo nieuprzejme częstować winem, którego nie ma. Zwierzę odpowiada, że przysiadanie się bez zaproszenia także jest nieuprzejme.
Rozmowie przysłuchuje się Szalony Kapelusznik i po chwili wtrąca się, radząc Alicji, by ta ostrzygła sobie włosy. Zadaje dziewczynce zagadkę, czym różni się piórnik od kruka. Alicja myśli, że nareszcie zanosi się na dobrą zabawę i chce odpowiedzieć, ale rozmowa schodzi na inny temat. Kapelusznik nie zgadza się z tym, że „myślę, to co mówię” i „mówię, co myślę” znaczą to samo. Do rozmowy dołącza Suseł, który właśnie się obudził. Kapelusznik pyta o dzisiejszą datę, jednocześnie wyjmuje z kieszeni zegarek. Kiedy Alicja odpowiada, że jest czwarty, Kapelusznik stwierdza, że zegar spóźnia się o dwa dni. Wini za to Szaraka, który posmarował zegarek masłem. Szarak robił to nożem od chleba i do środka mogły dostać się jakieś okruszki. Alicja wsłuchuje się w rozmowę z zainteresowaniem zastanawiając się, co to za dziwny zegarek, który wskazuje dni, a nie godziny. Nagle Kapelusznik pyta Alicji, czy znalazła już odpowiedź na jego zagadkę, a kiedy ta zaprzecza, Kapelusznik przyznaje, że on również nie zna odpowiedzi. Alicja denerwuje się, bo uważa to za stratę czasu.
Kapelusznik odpowiada, że Czas nie znosi być zabijany i lepiej żyć z nim w przyjaźni. Dziewczynka dowiaduje się, że zegarek stoi w miejscu od roku. Stało się tak, ponieważ na koncercie urządzonym przez Królową Kier, Szalony Kapelusznik pokłócił się z Czasem. Zaśpiewał bowiem rymowankę o zabijaniu czasu, za co został skazany na ścięcie przez Królową Kier. Od tej chwili czas stoi w miejscu, zatrzymany na godzinie szóstej, a bohaterowie siedzą wciąż przy podwieczorku, który trwa wiecznie. Nie mają nawet czasu na zmywanie naczyń i posuwają się ku dalszym nakryciom w miarę brudzenia naczyń.
Szarak zaczyna się nudzić, więc proponuje, żeby Alicja im coś opowiedziała. Kiedy ta stwierdza, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Szarak Bez Piątej Klepki i Zwariowany Kapelusznik zachęcają Susła, żeby opowiedział jakąś historię. Zaspane zwierzę opowiada historię o trzech bardzo chorych siostrach: Kasi, Jasi i Basi, które zamieszkiwały studnię i żywiły się syropem. Siostry uczyły się również rysować syrop oraz wszystko, co zaczyna się na literę „s” i robiły to od stu dni. Alicja wciąż przerywa opowieść pytaniami, czym denerwuje Susła. Kiedy Kapelusznik ją obraża stwierdzając, że jeśli nie myśli, to ma nie gadać. Alicja odchodzi urażona. Biesiadnicy nie zwracają na to uwagi. Suseł ponownie zapada w sen, a pozostali próbują wsadzić go do dzbanka z herbatą. Alicja stwierdza, że to był jej najgorszy podwieczorek. Nagle Alicja dostrzega za jednym z drzew ukryte drzwi. Przechodzi przez nie i ponownie trafia do komnaty z wieloma drzwiami. Ma ze sobą kawałki magicznego grzyba. Powiększa się, by sięgnąć po klucz, a następnie — kurczy, by wejść do wymarzonego ogrodu.
Rozdział VIII: Partia krokieta u Królowej
W pobliżu wejścia do ogrodu, trzech ogrodników, maluje białe róże na czerwono i przy okazji kłóci się. Ogrodnicy przypominali karty do gry i takie też mają imiona: Dwójka, Piątka i Siódemka. Ogrodnicy-Karty kłaniają się Alicji, po czym wyjaśniają, że przez pomyłkę zasadzili białe róże, zamiast czerwonych, za co Królowa skazała ich na ścięcie. W tym momencie przybywa Królowa Kier wraz ze swoim dworem. Ogrodnicy padają na kolana, a Królowa, wyniosłym tonem, pyta Alicję, jak się nazywa. Alicja nie boi się, ponieważ stwierdza, że gwardia Królowej Kier to zwykłe karty do gry. Na początku idą trefle, później bogato przyozdobieni diamentami dworzanie, następnie królewskie dzieci oznaczone jak zresztą cała rodzina królewska – kierami. Potem szli gości, czyli Królowe i Królowie. Pomiędzy nimi dziewczynka dostrzegła Białego Królika zgadzającego się z góry ze wszystkim, o czym mówili rozmówcy. Następnie szedł Walet Kier niosąc koronę królewską na aksamitnej poduszce, a na samym końcu majestatycznie kroczyli Król i Królowa Kier. Dziewczynka odpowiada uprzejmie przedstawiając się. Królowa wskazuje na Ogrodników-Karty i chce wiedzieć, co to za jedni. Alicja odpowiada, że nie wie, bo to nie jej sprawa, czym doprowadza Królową do szału i monarchini każe dziewczynkę ściąć. Sytuację ratuje Król, przypominając, że Alicja to tylko dziecko. Królowa Kier skazuje na ścięcie Ogrodników. Alicja ukrywa ich w wielkiej donicy, stojącej w pobliżu różanego krzewu i tym sposobem ratuje im głowy. Gdy Królowa dowiaduje się, że Alicja umie grać w krokieta, zaprasza ją do siebie.
Do orszaku dołącza Biały Królik. Alicja dowiaduje się od niego, że Księżna także została skazana na ścięcie za spóźnienie. Alicja pierwszy raz widzi tak dziwną wersję krokieta. Na polu do krokieta są same góry i doły, zamiast kul używa się jeży, a zamiast kija — żywego flaminga. Panuje chaos potęgowany jeszcze przez żołnierzy, którzy zmieniają wciąż miejsca, służąc za bramki wciąż innym graczom. Wszyscy grali jednocześnie, wciąż wybuchały sprzeczki i bójki o jeże. Dziewczynka czuje się w tym otoczeniu coraz gorzej i chce się wymknąć, ale spostrzega znajomy uśmiech, a później Kota-Dziwaka, w całej okazałości. Cieszy się, że wreszcie będzie mogła porozmawiać z kimś życzliwym. Kota zauważa także Król, a kiedy zwierzę nie chce pocałować Króla w rękę, Królowa-Kier rozkazuje go ściąć. Oniemiały Kat stwierdza, że nie może go ściąć, bo głowa zwierzęcia unosi się w powietrzu, on zaś nie potrafi ściąć głowy nie mając tułowia i nie ma zamiaru na stare lata się do tego zabierać. Król stoi na stanowisku, że każde stworzenie posiadające głowę można ściąć, a Królowa Kier grozi, że skróci o głowę wszystkich w promieniu. Alicja sugeruje, by wezwać właścicielkę Kota, czyli Księżną. Kobieta jest więziona przez Królową Kier. Jednak do czasu, kiedy kat ją przyprowadza, Kot znika dosłownie rozpływając się w powietrzu.
Rozdział IX: Opowieść Niby Żółwia
Księżna jest w doskonałym humorze i zaprasza Alicję na przechadzkę, opierając się na jej ramieniu. Dziewczynka jest zaskoczona dobrym humorem Księżnej i stwierdza, że zachowywała się ona dziwnie, wyłącznie z powodu nadmiaru pieprzu w kuchni. Kobieta we wszystkim doszukuje się morału i udziela Alicji rad, które brzmią jak przysłowia. Dziewczynkę nudzi dalsza rozmowa, a na dodatek Księżna ma ostry podbródek, którym dźga dziewczynkę w ramię. Nagle staje przed nimi wściekła Królowa-Kier. Odsyła Księżną udzielając jej ostrzeżenia, że albo natychmiast odejdzie, albo zostanie pozbawiona głowy. Królowa zaprasza Alicję do dalszej gry i obie udają się na plac krokietowy. Tam Królowa kłóci się ze wszystkimi i ostatecznie gracze, z wyjątkiem Króla i Alicji, zostają skazani na ścięcie, a skazanych żołnierze odprowadzają od razu do twierdzy. Królowa, zmęczona grą, pyta Alicję, czy widziała już Niby Żółwia. Okazuje się, że jest to stwór, z którego robi się pyszną zupę, która przypomina zupę żółwiową. Stąd wzięła się nazwa tego zwierzęcia. Królowa zabiera Alicję, by przedstawić jej Niby Żółwia, a oddalając się Alicja słyszy jeszcze, jak Król ułaskawia skazanych na ścięcie. Idąc, Królowa i Alicja napotykają Smoka drzemiącego na słońcu, a monarchini budzi go, by ten zaprowadził Alicję do Niby Żółwia. Alicja dowiaduje się od Smoka, że w Krainie Czarów jeszcze nikogo nie ścięto.
W końcu docierają do tajemniczego zwierzęcia, ale Niby Żółw jest zalany łzami. Smok zapewnia Alicję, że to tylko pozory, bo zwierzę nie ma żadnego powodu do smutku. Niby Żółw opowiada Alicji swoją historię - był kiedyś prawdziwym żółwiem, a nawet uczęszczał do szkoły morskiej. Tam uczył się pod czujnym okiem profesora, bezzębnego Rekina, nazywanego Piłą. Niby Żółw uczył się w szkole m.in. „zgrzytania i zwisania”, co Alicja wytłumaczyła sobie jako „czytanie i pisanie”; a także działań arytmetycznych, takich jak „podawanie, obejmowanie, mrożenie i gdzielenie” (TO NIE BŁĄD!!!). Była też zimnastyka, chroboty zręczne oraz frasunki z uwzględnieniem falowania kolejnego, czyli rysunki z uwzględnieniem malowania olejnego. Niby Żółw opowiada Alicji także o innych obowiązkach, takich jak wyprasowania domowe oraz ćwiczeniach i zabawach, których Alicja wcześniej nie znała.
Rozdział X: Rakowy Kadryl
Zapłakany Niby Żółw pyta Alicję, czy miała okazję poznać Raka. Dziewczynka chce powiedzieć, że raz go próbowała, ale powstrzymuje się od odpowiedzi. Niby Żółw stwierdza, że w takim razie, Alicja nie wie, czym jest taniec o nazwie Rakowy Kadryl.
Wygląda on tak, że najpierw wszyscy ustawiają się dwoma rzędami wzdłuż brzegu, a następnie, kiedy już usunie się z drogi meduzy, robi się dwa kroki naprzód, każdy w parze ze swoim rakiem. Zrobiwszy dwa kroki do przodu należy się odwrócić do swojej pary , zmienić raka i cofnąć się w tym samym porządku. Wtedy odrzuca się raka, najdalej jak to możliwe i płynie się na za nim, a następnie zmienia powtórnie raki i wraca do brzegu. Na tym polega pierwsza figura. Alicja stwierdza, że to musi być przepiękny taniec, po czym Niby Żółw w parze ze Smokiem, próbują zademonstrować Alicji, na czym polega taniec, śpiewając przy tym piosenkę o żabie, meduzie i ślimaku. Następnie zwierzę dopytuje Alicję, czy zna ryby osobiście. Dziewczynka mówi, że tak, bo często widywała je podczas obiadu, mając na myśli oczywiście potrawę. Na szczęście Niby Żółw nie rozumie tego. Zgadza się jednak, że ryby mają ogony w pyskach dla bezpieczeństwa. Podczas tańca z rakami ryby są bowiem również wyrzucane w morze, a po wylądowaniu, nie mogą już ogonów wyjąć. Niby Żółw wspomina również o tym, że ryby doskonale tańczą, ponieważ są wysportowane, ćwiczą się bowiem nieustannie w biegach przez płotki i w ćwiczeniach na linach.
Alicja opowiada też o przygodach, które przeżyła w Krainie Czarów. Na prośbę rozmówców, Alicja recytuje wyliczankę „Idzie rak”. Niestety, myli słowa i Niby Żółw uznaje to za bzdurę, a Smok stwierdza, że ten wierszyk różni się od wierszyka słyszanego w dzieciństwie. Smok prosi, by Alicja wybrała spośród dwóch propozycji. Zwierzęta mogą zatańczyć Kadryla albo Niby Żółw coś zaśpiewa. Dziewczynka przystaje na drugą propozycję. Niby Żółw śpiewa o Zupie Rakowej. Jeszcze w trakcie występu słychać nawoływania: „Proces się zaczyna”. Smok zrywa się i pędzi wraz z Alicją ku gmachowi sądu, nie żegnając się nawet z Niby Żółwiem.
Rozdział XI: Kto ukradł ciastka?
Kiedy Alicja przybywa do gmachu sądu, gdzie czeka już cały dwór — Król i Królowa zasiadający na tronie, najróżniejsze ptaki i małe zwierzęta oraz cała talia kart. Przed parą królewską stoi oskarżony, skuty łańcuchami Walet Kier, strzeżony przez dwóch żołnierzy. Obok Króla siedzi Biały Królik z trąbką w jednej i zwojem pergaminu w drugiej ręce. Na środku sali sądowej znajduje się stolik, na którym stoi taca z apetycznie wyglądającymi ciasteczkami. Alicji aż cieknie ślinka na widok słodyczy i chciałaby, żeby rozprawa się zakończyła i żeby zostali poczęstowani ciasteczkami. Wcale się jednak na to nie zanosi, więc dziewczynka rozgląda się z nudów dookoła, jest bowiem w sądzie pierwszy raz w życiu.
Sędzią jest Król, który na peruce ma koronę, rada przysięgłych składa się z dwunastu przeróżnych stworzonek, które zapisują swoje imiona, by nie zapomnieć ich przed końcem procesu. Dziewczynka nazywa ich głuptasami, co również zostaje zanotowane. Jeden z sędziów ma skrzypiące pióro, czego Alicja nie może znieść. Obchodzi więc salę dookoła i staje za sędzią, którym jest znany nam już Biś i odbiera mu pióro. Przez pewien czas szuka on pióra, po czym rezygnuje i zaczyna pisać palcem. Okazuje się, że Walet Kier jest oskarżony o kradzież ciastek.
Akt oskarżenia wygłasza Biały Królik. Pierwszym świadkiem, jest Zwariowany Kapelusznik, który zeznaje, trzymając kawałek chleba w jednej ręce, a herbatę w drugiej, a na głowie ma kapelusz. Kiedy Król nakazuje mu go zdjąć, Kapelusznik mówi, że to nie jego kapelusz, więc Król krzyczy, że kapelusz jest ukradziony, zwracając się przy tym do przysięgłych, którzy zanotowali sobie tę okoliczność. Kapelusznik jednak stwierdza, że jest sprzedawcą kapeluszy, a nie ich właścicielem. W trakcie składania przez niego zeznań Alicja zaczyna rosnąć, zaś Suseł stwierdza, że dziewczynka nie ma prawa rosnąć tutaj. Nieszczęsny Kapelusznik robi się coraz bardziej nerwowy i trzęsie się ze strachu tak, że spadają mu z nóg pantofle. W końcu Król pozwala mu usiąść, ale Kapelusznik odpowiada, że najpierw musiałby wstać, ponieważ klęczy. Ostatecznie stwierdza, że chciałby skończyć swój podwieczorek i wychodzi w pośpiechu i dzięki temu unika wykonania wyroku, bowiem kiedy odchodził, Królowa skazała go na ścięcie. Następnie na świadka zostaje powołana Kucharka Księżej, która początkowo nie chce zeznawać. Król, za radą Białego Królika, bierze świadka w krzyżowy ogień pytań. Pierwsze z nich brzmi: „z czego na ogół robi się ciastka?". Kucharka odpowiada, że z pieprzu, zaś Suseł mówi przez sen, że z syropu. Powstaje zamieszanie, a zdenerwowana Królowa rozkazuje ściąć Susła, a ktoś inny chce go wyrzucić za drzwi. Kolejną osobą wezwaną na świadka jest Alicja.
Rozdział XII: Zeznania Alicji
Alicja zgłasza swoją obecność. Powstając, ze względu na swoje rozmiary, przewraca spódniczką ławę przysięgłych. Przysięgli spadają na głowy zebranego poniżej tłumu. Dziewczynka przeprasza i w pośpiechu zbiera ich z podłogi i układa na miejscu. Król pyta dziewczynkę, czy wie coś o sprawie Waleta. Alicja zaprzecza, a Król uważa to za „niesłychanie ważną okoliczność”, zwracając się przy tym do przysięgłych, którzy zaczynają notować. Królik poprawia go i mówi, że jest to „nieważna” okoliczność. W efekcie, członkowie rady przysięgłych zapisują różne wersje wypowiedzi Króla.
Sędzia-Król czyta zdanie, które wcześniej zanotował. Jest to prawo numer czterdzieści dwa. Głosi ono, że wszyscy, którzy mierzą więcej niż milę, powinni opuścić sale sądową. Alicja zarzuca Królowi, że tworzy prawo na potrzebę chwili. Król zarzeka się, że jest to najstarsze prawo w królestwie. Dziewczynka zauważa, że gdyby tak było, to miałoby ono numer jeden. Król zamyka notes i nakazuje ogłoszenie wyroku. Jednak Biały Królik protestuje wspominając o znalezionym dokumencie, który rzekomo został napisany przez oskarżonego, chociaż charakter pisma temu przeczy. Brakuje też podpisu Waleta, a list wcale nie jest listem, tylko wierszami. Król stwierdza, że Walet chciał coś ukryć, dlatego się nie podpisał, a charakter pisma podrobił, posługując się czyimś wzorem. Zebrani uznają Waleta za winnego. Alicja protestuje, ponieważ nikt nie wie, co zawiera dokument. Tekst jest pozbawiony sensu, ale Król uznaje go za dowód winy. Królowa rozkazuje, by ławnicy najpierw ogłosili wyrok, a później się nad nim zastanowili. Według Alicji nie ma to sensu. Królowa skazuje ją na ścięcie. Dziewczynka nie obawia się karcianych strażników, ponieważ ma swój normalny wzrost. Cała talia kart unosi się i spada na dziewczynkę, a ta wydaje krzyk gniewu i usiłuje strząsnąć z siebie karty.
W tym momencie Alicja budzi się nad brzegiem stawu, na kolanach swojej siostry, która zdejmuje z jej twarzy opadłe liście. Opowiada jej swój sen, a ta stwierdza, że był naprawdę niezwykły, po czym całuje Alicję i radzi, by ta pobiegła już na podwieczorek, bo robi się późno. Siostra Alicji zostaje sama nad wodą, a spoglądając na zachód słońca, zasypia. Na początku widzi Alicję obejmującą jej kolana, po czym wszystko dookoła zaludnia się dziwacznymi stworzonkami ze snu Alicji. Stwierdza, że nawet kiedy Alicja dorośnie, zachowa ufne i dobre serce dziecka i będzie opowiadać swoim wnukom najpiękniejsze baśnie, a wśród nich znajdzie się może sen o niezwykłych przygodach, które przeżyła w Krainie Czarów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz