Autor: Frances Hodgson Burnett
„Tajemniczy ogród” to przepiękna opowieść o dziecięcej samotności, sile przyjaźni i cudach, jakie potrafi zdziałać Matka Natura.
Rozdział 1. Nikt nie został przy życiu
Na początku powieści dowiadujemy się, że Mary Lennox została wysłano do Misselthwaite Manor, gdzie miała zamieszkać u wuja po śmierci rodziców. Uważano ja za najniesympatyczniejsze dziecko. Miała małą i chudą twarz, jej sylwetka również była mała i chuda, włosy miała jasne i rzadkie, zaś twarz – wiecznie skwaszoną. Jej włosy były równie żółte jak twarz, bowiem dziewczynka urodziła się w Indiach i nieustannie chorowała. Jej ojciec był zapracowanym urzędnikiem, również wciąż chorym, a matka, piękna i światowa kobieta, dbała tylko o siebie i nie interesowała się dzieckiem. Dziewczynkę oddano pod opiekę Hindusce Ayah, której dano do zrozumienia, że powinna trzymać dziecko z dala od matki. Dziewczynka rosła w otoczeniu opiekunki i innych hinduskich służących, którzy spełniali wszystkie jej żądania, by tylko swymi krzykami nie rozzłościła matki. Dlatego już w szóstym roku życia Mary była despotyczna i samolubna, do tego stopnia, że jej nauczycielki odchodziły jedna po drugiej.
Kiedy Mary mała około dziewięciu lat, wydarzyło się nieszczęście. Najpierw zmarła jej niańka. Usłyszała, jak jej matka mówiła, że powinna była wyjechać w góry, a teraz jest już za późno. W Indiach wybuchła bowiem epidemia cholery, zaś ludzie umierali jeden za drugim. W obliczu rozgrywającego się dramatu wszyscy zapomnieli o Mary. Dziewczynka ukryła się w dziecinnym pokoju i na przemian to płakała, to spała. Kiedy się obudziła, poczuła głód. W jadalni znalazła resztki jedzenia i szklankę wina. Odurzona napojem głęboko zasnęła i nie słyszała niczego, co się wokół niej działo. Kiedy się ocknęła, w całym domu panowała cisza. Wydawało się jej, jakby była zupełnie sama. Zaczęła się zastanawiać czy wszyscy wyzdrowieli i czy obawa minęła, a także kto się będzie nią opiekował po śmierci Ayah. Po śmierci dotychczasowej niani nie płakała, nie była bowiem dzieckiem wrażliwym i nie dbała o nikogo. Wreszcie usłyszała jakieś głosy. To byli oficerowie, którzy przeszukiwali dom. Od nich dowiedziała się, że jej rodzice i większość służących zmarło, a nieliczni pozostali przy życiu opuszczali pospiesznie dom, w którym ostatecznie została tylko Mary i żółw.
Rozdział 2. Panna Mary kapryśnica
Mary nie tęskniła za matką, a po śmierci wszystkich interesowało ja tylko to, czy ludzie, którzy będą się nią opiekowali, również będą spełniali jej zachcianki tak, jak to czyniła jej hinduska służba. Tymczasowo dziewczynka została umieszczona w domu pastora wiedziała jednak, że długo tam nie zostanie. Pastor był biedny, miał pięcioro brudnych i kłócąych się wciąż dzieci, z którymi nie chciała się bawić. Już drugiego dnia z tego powodu nazwano ją kapryśnicą, a przezwisko to wymyślił Bazyli – mały chłopczyk o zadartym nosie i bladoniebieskich oczach.
To Bazyli również zdradził Mary, że pod koniec tygodnia pojedzie do Anglii, do wuja, który nazywa się Archibald Craven. Mieszka on w ogromnym opuszczonym domu na wsi, nazwanym Misselthwaite Manor, a sam wuj jest garbaty oraz tak niemiły, że nikt u niego nie przebywa.
Podróż do Anglii Mary odbyła pod opieką żony pewnego oficera, która odwoziła swoje dzieci do szkół. W Londynie opiekunka przekazała ją niejakiej pani Medlock, niskiej i tęgiej kobiecie, która była gospodynią Archibalda Cravena. Mary czuła się trochę samotna, ale pani Medlock jej się nie spodobała, zresztą gospodyni nie troszczyła się o nią zbytnio. Dowiedziawszy się, że rodzice nigdy nie mówili nic o wuju, w drodze pani Medlock próbowała opowiadać jej o mężczyźnie i o nowym domu. Zainteresowanie dziewczynki wywołała jedynie wzmianka o pięknej, zmarłej żonie pana Cravena. Dziewczynka dowiedziała się też, że wuj raczej nie będzie się z nią widywał i została ostrzeżona, by nie kręciła się po domu, bo wuj tego nie lubi. Znużona drogą Mary wreszcie zasnęła.
Rozdział 3. Przez wrzosowisko
Mary długo spała, a kiedy się obudziła, pani Medlock na jednej ze stacji kupiła koszyk ze śniadaniem, w którym były kurczęta, wołowina na zimno, chleb z masłem i gorąca herbata. Cały czas padał deszcz.
Wreszcie pociąg dotarł do Thwaite w Yorkshire. Na małej stacyjce nie wysiadł nikt, poza nimi. Z panią Medlock zaczął rozmawiać naczelnik stacji pytając, czy przywiozła dziewczynkę. Następnie obie przesiadły się do powozu - czekała je jeszcze pięciomilowa podróż. W czasie podróży przejeżdżały przez olbrzymie wrzosowisko, które mimo nocy zrobiło na Mary duże wrażenie. Dziewczynka zauważyła, że wydaje ono odgłosy jak morze. W końcu dotarły do domu. Pani Medlock wskazała Mary jej dwa pokoje zauważając, że muszą jej one wystarczyć.
Rozdział 4. Marta
Nazajutrz rano Mary obudziła się, kiedy do pokoju weszła młoda służąca, by rozpalić ogień. Dziewczynka zaczęła rozglądać się po pokoju, który wydał jej się dziwny i ponury. Przez okno dostrzegła ogromne wrzosowisko, które przypominało krwawopurpurowe morze.
Dziewczynka zaczęła rozmawiać ze służąca, choć jej zachowanie nieco ją zdziwiło - służba w Indiach zachowywała się zupełnie inaczej, a służący byli uniżeni i nigdy nie śmialiby odezwać się do państwa, jak do równych sobie. W Indiach do służby nie mówiło się „proszę” czy „dziękuję”, a Mary biła swoja nianię po twarzy, kiedy się rozzłościła. Tymczasem Marta, bo tak miała na imię służąca, nie zamierzała ubierać Mary, do czego ta była przyzwyczajona. Stwierdziła, ze najwyższy czas, by Mary sama się ubierała. Dziewczynka bardzo rozgniewała się na Martę, gdy ta powiedziała, iż spodziewała się, że „panienka” będzie Hinduską, i potraktowała to jako obrazę, nazywając służącą „córką świni”. Marta była prostą wiejską dziewczyną, wychowaną wśród licznego rodzeństwa i nie mieściło jej się w głowie, że ktoś może być tak niesamodzielny jak Mary. Opowiedziała jej o swojej rodzinie, bo jest ich dwanaścioro, a także o dwunastoletnim bracie Dicku, który umiał oswajać zwierzęta. To wyraźnie zainteresowało dziewczynkę, bowiem nigdy nie miała ona swojego zwierzątka, a pragnęła je mieć.
Mary niechętnie zjadła śniadanie komentując, że nie lubi kaszy i ostatecznie jedząc kawałek sucharka z marmoladą. Marta zachęcała dziewczynkę do wyjścia na dwór, a choć Mary początkowo nie chciała tłumacząc, że jest szkaradnie, to ostatecznie wyszła, bowiem w pokoju nie miała co robić. Służąca pokazała dziewczynce drogę do ogrodów zdradzając, że jeden z nich jest od dziesięciu lat zamknięty na klucz, po śmierci żony pana Cravena.
Mary spacerując wciąż myślała o zamkniętym ogrodzie i zastanawiała się, jak wygląda obecnie. Spacerując po alejkach ogrodowych, natknęła się na pracującego tam starego ogrodnika. Wypytała go o istniejące ogrody, ale nie była zadowolona ze spotkania, więc się oddaliła, szukając dalej tajemniczego ogrodu. Nagle usłyszała na drzewie za murem ptaszka o jasnoczerwonym upierzeniu na piersi. Zastanawiała się, co jest za tym murem. Wróciła więc do starego ogrodnika, by o to zapytać. Nie uzyskała odpowiedzi, ale dość długo rozmawiali o ptaku. Ben Weatherstaff stwierdził, że są oboje do siebie podobni: zawsze skwaszeni, nieprzyjaźni o niemiłym charakterze. W końcu gil odleciał i Ben wspomniał, że ptaszek mieszka w krzakach róż, rosnących w zamkniętym ogrodzie. Mary zdradziła, że chciałaby zobaczyć te róże i zapytała Bena o furtkę, ten jednak nie chciał jej zdradzić, gdzie się znajduje, tylko odesłał dziewczynkę mówiąc, że ma dużo pracy i żeby nie była wścibska.
Rozdział 5. Krzyk w korytarzu
Na początku wszystkie dni były dla Mary podobne do siebie. Co rano budziła się, po śniadaniu wychodziła na dwór, by nie siedzieć w pokoju bezczynnie. Biegała po alejkach, zaś wiatr wiał jej prosto w twarz. Nie wiedziała, że miał on na nią dobroczynny wpływ. Któregoś ranka obudziła się jak nigdy bardzo głodna i zjadła chętnie całe śniadanie. Sama była zdziwiona swoim zachowaniem. Marta skomentowała, że to powietrze dało jej taki apetyt i że powinna się cieszyć, że ma co jeść. Mary często chodziła do ogrodu i spoglądała na mur, obrośnięty bluszczem. Któregoś dnia znowu spotkała gila, który swoje trele jakby kierował do niej. Gil ćwierkał i skakał, a Mary śmiała się i biegła za nim. Kiedy gil wskoczył na drzewo zorientowała się, że rośnie ono w tajemniczym ogrodzie, do którego nie było wejścia. Wieczorem wypytywała Martę o powód zamknięcia ogrodu. Okazało się, że pani Medlock zakazała rozmawiać o ogrodzi i o tym, co się stało. Był to bowiem ogród pani domu, która bardzo lubiła spędzać tam czas. Małżeństwo wspólnie go pielęgnowało, całymi godzinami sadzili tam rośliny, odpoczywali, czytali. W ogrodzie była ławeczka obrośnięta pnącymi różami, zaś nad ławeczką rosło stare drzewo. Pewnego dnia jednak odłamany konar uderzył w głowę panią Craven, kiedy siedziała na ławeczce. Uderzył ją tak mocno, że następnego dnia umarła. Wówczas zamknięto ogród, od tego czasu nikt tam nie był i nawet nie wolno go wspominać. Mary, słuchając tego opowiadania, poczuła, że po raz pierwszy w życiu kogoś jest jej żal.
Dziewczynka, wsłuchując się w wiatr usłyszała jakieś dziwne głosy - jakby płacz. Była przekonana, że głosy pochodziły z wewnątrz domu. Marta jednak stwierdziła, że to wycie wiatru, albo płakała mała Betty Butterworth zatrudniona w kuchni, bowiem cały dzień bolały ją zęby. Mary jednak wyczuła, że Marta nie mówi prawdy.
Rozdział 6. A jednak ktoś płakał
Następnego dnia padał od rana deszcz i Mary nie mogła wyjść do ogrodu. Znudzona zagadnęła Martę, co jej rodzeństwo robi, kiedy pada. To staje się pretekstem do opowieści Marty o rodzinie, która mówi, że w czasie deszczu bracia idą bawić się np. do obory, a Dick nawet nie zważa na deszcz twierdząc, że w takie dni można ujrzeć rzeczy, których w trakcie pogodnego dnia nie zobaczymy. Sugeruje też dziewczynce, żeby ta poczytała, wiec Mary postanawia poszukać w domu biblioteki, by coś poczytać. Chodziło jej też o to, by sprawdzić, czy rzeczywiście jest w domu sto pokoi i czy są one pozamykane na klucz. Weszła do długiego korytarza i rozpoczęła swoją wędrówkę. Natrafiła na długą galerię portretów. Jej uwagę zwrócił obraz przedstawiający podobną do niej dziewczynkę. W jednym z pokoi znalazła kolekcję figurek słoni z kości słoniowej. Bawiła się nimi długo, a kiedy zamykała gablotę, w której były ustawione, usłyszała szelest. Okazało się, że to mała myszka, która wraz z innymi mieszkała w poduszce. Siedem myszek wzbudziło ciekawość dziewczynki i stwierdziła, że gdyby się tak nie bały, to by je zabrała. Wracając do swojego pokoju Mary zabłądziła. Wreszcie dotarła na swoje piętro, ale wiedziała, że do pokoju ma jeszcze daleko i nie orientowała się, gdzie dokładnie się znajduje. Nagle znów usłyszała płacz. Przypadkowo wsparła się ręką o ścianę, która była pokryta zasłoną. Okazało się, ze zasłona skrywa tajemnicze drzwi, które się otworzyły ukazują dalszą część korytarza i panią Medlock. Zagniewana gospodyni zaprowadziła ją do pokoju. Mary była już pewna, że ktoś płakał i postanowiła wykryć źródło tego płaczu.
Rozdział 7. Klucz do ogrodu
Dwa dni po tym wydarzeniu Mary zauważyła zmiany na wrzosowisku - ucichł deszcz i wiatr, wypogodziło się. Dziewczynka rozmawiała z Martą o jej rodzinie i wyznała, że bardzo chciałaby zobaczyć dom służącej. Zdradziła też Marcie, że nikt jej nie lubi. Służąca zadała jej pytanie, czy lubi samą siebie. Kiedy Mary została sama, poczuła się bardziej samotna niż zwykle. Wyszła więc do ogrodu. Spotkała tu Bena, zajętego kopaniem grządek. Rozmawiali o wiosennych kwiatach. Wówczas znów nadleciał gil, a Mary poszła za nim. Ptaszek zaprowadził ją do jamy, wykopanej przez psa szukającego kreta. Na jej dnie dostrzegła zakopany klucz. Pomyślała, że to klucz do tajemniczego ogrodu, zagrzebany dziesięć lat temu przez wuja.
Rozdział 8. Gil wskazał drogę
Mary długo patrzyła na znaleziony klucz i rozmyślała nad nim, że jeśli to klucz do tajemniczego ogrodu, to ona mogłaby znaleźć furtkę, otworzyć ją i sprawdzić, co się dzieje a krzakami róż. . Wreszcie schowała klucz do kieszeni i dokładnie obejrzała mur, szukając furtki. Żadnego wejścia jednak nie znalazła. Strasznie rozczarowana wróciła do domu postanawiając nie rozstawać się z nim na wypadek, jakby znalazła furtkę.
Nazajutrz Marta wróciła rano do pracy po powrocie z rodzinnego domu i znów opowiadała Mary o swojej rodzinie, o cieście z powidłami upieczonym przez matkę i o Dicku. Przyniosła też dla dziewczynki prezent - skakankę. Z początku Mary nie wiedziała, do czego ona służy, ale służąca jej pokazała. Pierwsze skoki Mary nie były udane, ale postanowiła ćwiczyć. Po raz pierwszy Mary też komuś za coś podziękowała. Wyszła do ogrodu i zaczęła wytrwale ćwiczyć skoki. Obiegła ze skakanką wszystkie alejki ogrodu, spotykając zdumionego ogrodnika. Gdy znalazła się w swoim ulubionym miejscu, zobaczyła gila na gałęzi. Mary stwierdziła, że skoro wczoraj pokazał jej klucz, dziś powinien wskazać furtkę. Nagle silny podmuch wiatru rozgarnął długie pędy bluszczu, zasłaniającego mur. Spod nich ukazała się furtka z okrągłą gałką. Mary wyjęła znaleziony klucz i włożyła go do zamka. Pasował, choć musiała użyć obu rąk, żeby go przekręcić. Rozejrzała się, czy nikt nie nadchodzi, i wślizgnęła się do środka. Znalazła się w tajemniczym ogrodzie!
Rozdział 9. Najdziwniejszy dom
Ogród, w którym znalazła się Mary był najbardziej tajemniczym miejscem, jakie można sobie wyobrazić. Wysokie mury okalające ogród od wewnątrz okryte były gałęziami pnących róż. Ziemia pokryta była zrudziałą trawą, wśród której wyrastały klomby krzewów różanych. Było tam również mnóstwo róż, których pnie wyglądały jak drzewa. Mary zwróciła uwagę na to, że było tu niezwykle cicho, nawet gil zamilkł. Postanowiła obejść cały ogród ciekawa, czy wszystkie róże uschły. Przy jednej z altan zauważyła kiełkujące rośliny, ruszyła więc sprawdzić, czy jeszcze gdzieś wychyliły się z ziemi. I nagle okazało się, że ogród wcale nie jest martwy, a nawet jeśli róże są zniszczone, to wokół jest jeszcze wiele innych roślin. Choć nie znała się na ogrodnictwie powyrywała zeschłą trawę wokół nich. Pracowała tak aż do obiadu, dwie albo nawet trzy godziny. W domu Marta była zadziwiona apetytem dziewczynki, która zjadła dwa kawałki mięsa i dwie porcje budyniu. Była przekonana, że to skakanka zdziałała cuda. Mary wyznała, że chciałaby mieć łopatkę. Pragnąc utrzymać odkrycie ogrodu w tajemnicy stwierdziła, że chciałaby kopać jak ogrodnik, a gdyby jej dal nasionek, to mogłaby sobie zrobić ogródek. Marta zaproponowała, że Dick mógłby kupić dla niej narzędzia ogrodnicze oraz nasiona, tylko trzeba byłoby napisać do niego list drukowanymi literami, bo tylko takie potrafi czytać. Mary to zrobiła i przekazała Marcie list i pieniądze. Cieszyła się też na spotkanie z Dickiem. Zapytała też Martę o tajemniczy płacz w domu, ale dziewczyna jej nie odpowiedziała. Stwierdziła tylko, że Mary nie może chodzić po korytarzach i nasłuchiwać, bo pan Craven by się strasznie gniewał.
Rozdział 10. Dick
Mary nazwała swój ogród „Tajemniczym ogrodem”. Chodziła tam codziennie, wyrywała chwasty i nie tylko jej to nie nudziło, ale odwrotnie, z każdą godziną pracowała z większym zapałem. Zaprzyjaźniła się też ze starym ogrodnikiem, choć ten rzadko bywał rozmowny, a niekiedy na pytania odpowiadał mruknięciem. W czasie jednej z rozmów przyleciał gil i usiadł na rękojeści łopaty Bena. Po odlocie ptaka Mary zaczęła wypytywać o róże. Ogrodnik zdradził, że bardzo je lubi i to dzięki pewnej młodej pani, u której był ogrodnikiem dziesięć lat temu. Mężczyzna przyznał, że pani zmarła, a róże zostały pozostawione same sobie. Udzielił też nieświadomie Mary wskazówek, jak poznać, że róże nie są martwe, a także jak o nie dbać.
Później, spacerując po alejkach, dziewczynka usłyszała dźwięk fujarki na skraju ogrodu. Pod drzewem stał chłopak w otoczeniu zwierząt i grał. Chłopiec wyglądał na miłego dwunastolatka. Był czysto ubrany, miał zadarty nos i czerwone policzki. To był Dick. Na pniu drzewa, o które był oparty siedziała wiewiórka, za krzakami siedział bażant, były też dwa króliki, wszystkie te zwierzęta zdawały się zbliżać, by słuchać fujarki. Zobaczywszy Mary chłopiec przestał grać i zaczął powoli wstawać. Przedstawił się i wyjaśnił, że przyniósł jej narzędzia: łopatkę, grabie i motykę oraz nasiona kwiatów. Kiedy przyleciał gil, chłopak zaproponował, że sam zasieje kwiaty. Mary początkowo wahała się, ale upewniwszy się, że Dick dochowa tajemnicy, pokazała mu tajemniczy ogród.
Rozdział 11. Gniazdo mysikrólika
Dick przez kilka minut stał rozglądając się uważnie po ogrodzie. Bardzo mu się spodobał, a nigdy nie sądził, że go zobaczy. Chłopiec zauważył, że większość róż żyje i stwierdził, że z pewnością zakwitną. Okopywali i oczyszczali kolejne krzewy róż, gdy Dick zobaczył miejsce wyplewione przez Mary. Pochwalił ją za to, co zrobiła - z zielonych kiełków miały wyrosnąć krokusy, pierwiosnki, narcyzy i żonkile. Dick obiecał, że będzie pomagał Mary w ogrodzie, ale dziewczynka wyznała, że nie chciałaby zrobić z niego „porządnego” ogrodu. Chce, by pozostał wciąż tajemniczym. Mary opowiedziała też Dickowi o Bazylim i jego rodzeństwie w Indiach i o tym, jak nazywali ją ”panną Mary kapryśnicą”. Wyliczyła, że polubiła już pięć osób: Dicka, Martę i ich matkę, gila i Bena. Zapytała też Dicka, czy on ja lubi, a kiedy potwierdził uradowana podsumowała, że ma już dwóch przyjaciół – jego i gila. Dzieci wspaniale się bawiły w ogrodzie, ale Mary musiała wracać na obiad. Jeszcze raz zapytała Dicka, czy nie zdradzi tajemnicy ogrodu. On jej odpowiedział, że gdyby była mysikrólikiem i pokazała mu swoje gniazdko, na pewno nikomu by o tym nie powiedział.
Rozdział 12. „Czy mogłabym dostać kawałek ziemi?”
Mary spóźniła się na obiad. Jedząc, rozmawiała z Martą o Dicku - była nim oczarowana. Po obiedzie Marta powiedziała, że rano przyjechał pan Craven i chciałby zobaczyć siostrzenicę, nim znów jutro wyjedzie. Dziewczynka trochę się przestraszyła, ale uspokoiły ją słowa Marty, że nie będzie go kilka miesięcy, bo będzie podróżował po obcych krajach. Nadeszła pani Medlock i kazała przygotować Mary do spotkania z wujem. Pan Craven przyjął Mary w swoim gabinecie. Dziewczynka zauważyła przygarbione plecy i czarne włosy przetykane siwizną., a także wymizerowana twarz. Mężczyzna zapytał dziewczynkę, jak się czuje w nowym domu. Przeprosił ją, że o niej zapomniał. Mary poprosiła go o własny ogród. Pozwolił jej wybrać sobie takie miejsce, jakie chce. Stwierdził, że jest zbyt chory i roztargniony, by poświęcić jej czas i uwagę, ale chciałby zadbać, by była szczęśliwa i zadowolona. Po wyjściu dziewczynki pan Craven wydał dyspozycje pani Medlock, że Mary może swobodnie bawić się w parku, a nawet odwiedzać panią Sowerby, matkę Dicka. Kiedy Mary przyszła do ogrodu, Dicka tam już nie było. Znalazła jednak kartkę z rysunkiem ptaszka w gniazdku i napisem, że tu wróci.
Rozdział 13. „Jestem Colin”
Mary pokazała rysunek Dicka Marcie, a ta stwierdziła, że to mysikrólik. Dziewczynka zrozumiała, że to symbol, a chłopiec dał jej w ten sposób znać, że dochowa tajemnicy. W nocy Mary obudził deszcz i wicher. Leżąc w łóżku, znów usłyszała płacz. Postanowiła to sprawdzić. Zabrała więc świecę stojącą przy łóżku i wyszła z pokoju. Znalazła drzwi zasłonięte dywanem, stamtąd bowiem dochodził płacz. Otworzyła je i znalazła się w jakimś korytarzu. Płacz było słychać o wiele wyraźniej. Jedne drzwi były uchylone. Weszła. Na rzeźbionym łożu z baldachimem leżał chłopiec i płakał. Mary podeszła do niego. Chłopiec miał ostrą, drobną twarz koloru kości słoniowej i duże oczy. Wyglądał, jak ktoś chory, ale nie krzyczał z bólu, tylko ze złości.
To był Colin - syn pana Cravena. Nie wiedział o przyjeździe Mary, tak jak Mary nie wiedziała o jego istnieniu. Początkowo myślał, że Mary jest duchem. Colin był przekonany, że wkrótce umrze, a jeśli przeżyje, to na pewno będzie garbaty. Uważał, że ojciec go nienawidzi, bo matka zmarła gdy się urodzin. Mary stwierdziła, że ojciec nienawidzi również ogrodu, ale chłopiec nic na jego temat nie wiedział. Dzieci opowiadały o sobie, a Colin chciał wiedzieć, od jak dawna była w jego domu, co robiła, czy również nie lubiła stepu i gdzie mieszkała, zanim przybyły do Yorkshire. Zgadując wiek Colina Mary wspomniała również o ogrodzie. Colin postanowił kazać się tam zanieść służącym. Mary jednak nie chciała, by ktoś się dowiedział o ogrodzie, więc zaproponowała mu zachowanie informacji o ogrodzie w tajemnicy, choć nie powiedziała mu, że już w nim była. Wtedy Colin pokazał jej wiszący na ścianie portret mamy, zasłonięty zasłoną. Dzieci umówiły się, że zachowają w tajemnicy również swoje spotkanie, ale będą się często spotykać przy pomocy Marty. Potem Mary zaśpiewała Colinowi hinduską piosenkę, a kiedy chłopiec zasnął, wróciła do swego pokoju.
Rozdział 14. Młody radża
Kiedy po południu Marta przyszła do Mary, dziewczynka powiedziała jej o spotkaniu z Colinem. Marta była przerażona, obawiała się, że straci posadę. Mary uspokoiła ją i powiedziała, że Colin był bardzo zadowolony, że przyszła i że to właśnie Marta będzie jej mówić, kiedy może spotkać się z chłopcem. Marta była zdziwiona zachowaniem Colina, gdyż do tej pory był zawsze rozkapryszony i szkaradny. Opowiedziała też Mary o jego chorobach, choć tak naprawdę nikt nie wie, co chłopu jest. Wkrótce Colin odprawił bonę i za pośrednictwem Martę sprowadził do siebie Mary. Służącej obiecał, że nie pozwoli jej wydalić ze służby, nawet gdyby pani Medlock dowiedziała się o jego spotkaniu z Mary. Mary stwierdziła, że Colin zachowuje się jak młody radża (hinduski książę), a potem powiedziała mu o Dicku. Mówiła mu też o wrzosowisku. Wtedy Colin wspomniał, że wkrótce umrze. Mary jednak stwierdziła, że wcale tego nie wie. Zachęcała również chłopca, by tak jak Dick, nie mówili o umieraniu, tylko o życiu. Później razem oglądali obrazki w książkach. Doskonale się bawili, śmiejąc się głośno. W tym momencie do pokoju weszła pani Medlock i doktor Craven, który leczył chłopca. Chłopiec oznajmił, że życzy sobie, by mógł bez przeszkód spotykać się z Mary. Doktor był zdziwiony i niezadowolony, ale nie śmiał się sprzeciwić chłopcu. Zalecił też, by podano kolację, bo zjedzą ja razem z Mary.
Rozdział 15. Budowanie gniazdka
W ciągu najbliższego tygodnia Mary codziennie spotykała się z Colinem. Wciąż padał deszcz więc i tak nie mogłaby iść do ogrodu i zobaczyć Dicka. W rozmowie z Colinem zapytała go, dlaczego się gniewa, kiedy ludzie na niego patrzą. Colon opowiadał jej o reakcjach na jego widok i o szeptach pielęgniarek, że niedługo umrze. Zapytała też, czy mógłby znieść wzrok pewnego chłopca. Colin odpowiedział, że mógłby spotkać się z Dickiem. Kiedy po tygodniu deszczowej pogody znów pojawiło się słońce, Mary pobiegła do ogrodu i spotkała tam pracującego Dicka. Przyszedł on w towarzystwie oswojonych zwierząt: lisa Kapitana i kawki Sadzy. Pokazał Mary rosnące roślinki, zauważyli także, że znajomy gil zakłada gniazdo. Mary zapytała Dicka, co wie o Colinie. Okazało się, że wszyscy znają historię nieszczęśliwego chłopca, ale nie wolno o nim mówić. Pomyśleli, że Colin na pewno poczułby się lepiej, gdyby wraz z nimi znalazł się w tajemniczym ogrodzie i przestałby myśleć o garbie, który być może kiedyś mu wyrośnie na plecach.
Rozdział 16. „Nie chcę” - powiedziała Mary
Dick i Mary pracowali całe rano i dziewczynka spóźniła się na obiad, później zaś tak się spieszyła, że tylko prosiła Martę, żeby ta powiedziała Colinowi, że nie może do niego przyjść bo jest zajęta w ogrodzie. Służąca przeczuwała kłopoty, ale Mary nie bała się chłopca jak inni, nie zamierzała się też poświęcać.
Wieczorem, gdy po wspaniałym i pracowitym dniu Mary wróciła do domu, zobaczyła przestraszoną Martę. Colin był zły, że Mary go zlekceważyła i Marta przewidywała u niego napad. Gdy dziewczynka przyszła do jego pokoju, pokłócili się. Mary nazwała go samolubem i powiedziała, że z pewnością nie umrze. Ostatecznie wyrzucił dziewczynkę z pokoju, każąc jej iść precz. Od pielęgniarki, rozbawionej starciem dzieci dowiedziała się, że choroba Colina to głównie histeria.
Po powrocie do pokoju, Mary znalazła paczkę od wuja, który przysłał jej książki, z czego dwie poświęcone były ogrodnictwu. Pudło zawierał też parę gier i śliczną teczkę do listów ze złotym monogramem, złotą obsadkę i kałamarzyk. Prezenty złagodziły gniew, który odczuwała po wizycie u Collina. Pomyślała też, że chłopiec się boi, by nie wyrósł mu garb, a jak o nim myśli, to jest zły albo wyczerpany. Postanowiła go jeszcze odwiedzić, niezależnie od reakcji chłopca.
Rozdział 17. Napad
Około północy Mary zbudziły głośne wrzaski. To Colin miał znów napad. Rozzłościło ją to i stwierdziła, ze to wstrętne. Wtedy nadbiegła pielęgniarka, prosząc dziewczynkę, by Mary poszła do chłopca, bowiem nie można go uspokoić. Mary zgodziła się, po czym wbiegła do pokoju i nakrzyczała na Colina. Chłopiec powiedział, że nie może przestać płakać i że czuje, iż na plecach rośnie mu garb, a potem umrze. Mary stwierdziła, że to przez histerię ma takie odczucia i postanowiła sprawdzić jego plecy. Obejrzała je i przekonała go, że nic tam nie ma, poza wystającymi kośćmi, bo jest taki chudy, jak ona, kiedy przyjechała z Indii. Colin uspokoił się i nawet obiecał wyjść na dwór, na świeże powietrze, pod warunkiem że Dick będzie pchał jego wózek. Po wyjściu pielęgniarki Mary opowiadała Colinowi o ogrodzie tak długo, aż chłopiec zasnął.
Rozdział 18. Nie traćmy czasu
Następnego dnia wyczerpana dziewczynka spala długo. Rano zdziwiona Marta powiedziała Mary, że panicz prosi, by dziewczynka do niego przyszła. Poszła więc na chwilę do Colina. Chłopiec wyznał, że całą noc śnił mu się ogród. Po odwiedzinach dziewczynka pobiegła do ogrodu, w którym był już Dick. Przyjechał na kucyku o imieniu Skoczek, przywiózł też dwie oswojone wiewiórki: Orzeszka i Łupinkę. Postanowili jak najszybciej sprowadzić do ogrodu Colina. Umówili się, że zrobią to następnego dnia. Mary opowiedziała to później Colinowi gwarą jorkszyrską, której nauczył ją Dick. Śmiali się radośnie, ku zdziwieniu pani Medlock. Mary powiedziała też Collinowi, ze Dick przyjdzie do niego rano i przyniesie ze sobą zwierzątka, powiedziała mu również, że znalazła drzwi do tajemniczego ogrodu.
Rozdział 19. Nadeszła chwila
Jak zwykle po ataku wezwano doktora Cravena, który jednak przybył dopiero po południu, bo wizyty u Cilina były dla niego niemiłe. Tym razem był jednak zdziwiony tym, co zobaczył: Mary i Colin wesoło się śmiali, oglądając książkę z obrazkami. Chłopiec oznajmił, że chce wyjść do ogrodu, więc lekarz niechętnie się zgodził, jeśli będzie ładnie i ciepło. Następnej nocy Colin spał zdrowym snem, a gdy rano Mary powiedziała mu, że przyszła wiosna, kazał otworzyć okna. Zapowiedział też pielęgniarce, by wpuściła do niego Dicka ze zwierzętami. Rzeczywiście po chwili przyszedł Dick z kawką, lisem, wiewiórkami i młodym jagniątkiem. Collin był olśniony przybyszem, nigdy w swoim życiu nie rozmawiał z innym chłopcem. Dick podbiegł do sofy i położył Colinowi jagnię na kolanach, zaczął opowiadać też o zwierzętach. Potem wspólnie oglądali ryciny w książkach przyrodniczych
Rozdział 20. „Będę żył zawsze, zawsze, zawsze”
Z wyjściem do ogrodu dzieci musiały czekać ponad tydzień, bo najpierw nastały wietrzne dni, a później Colin zagrożony był katarem. Mary i Dick codziennie odwiedzali Colina. Wspólnie snuli plany, jak niepostrzeżenie dostać się do tajemniczego ogrodu. Sam Collin doszedł do wniosku, że jego tajemniczość jest jednym z największych jego uroków. Pewnego dnia Colin wezwał do siebie przełożonego ogrodników, Boacha, i nakazał mu, by nikt nie pojawił się w pobliżu wielkiej alei i murów ogrodowych, gdy on będzie tam przebywał. W ten sposób zniknął problem zachowania tajemnicy, nikt już nie mógł zobaczyć, gdzie bawią się dzieci. Wreszcie nadeszła upragniona chwila. Pielęgniarka ubrała chłopca, a ku jej zdziwieniu starał sobie sam radzić, a cały czas przy tym śmiał się i rozmawiał z Mary. Najsilniejszy ze służących zniósł Colina po schodach i usadowił w fotelu na kółkach. Dick powoli wiózł chłopca i - choć zgodnie z życzeniem w ogrodzie nie było ogrodników - i tak kluczyli po alejkach, aż wreszcie dotarli do furtki tajemniczego ogrodu. Colin zasłonił oczy rękami. Odsłonił je dopiero po drugiej stronie muru. Wszędzie wokół było zielono, drzewa kwitły, ptaki śpiewały, słychać było brzęczenie pszczół, wszystko pachniało. Wówczas Colin wykrzyknął: „Będę zdrów! I będę żył zawsze!”.
Rozdział 21. Ben Weatherstaff
Colin był zachwycony ogrodem i nieustannie o tym mówił starając się nawet używać gwary jorkszyrskiej. Mary i Dick ustawili jego fotel pod kwitnącą śliwą, nieopodal rosły kwitnące czereśnie i jabłonie, a sami wzięli się jak zwykle do pracy. Później Dick opowiadał Colinowi o ptakach, ten bowiem zastanawiał się, kiedy zobaczy gila. W pewnym momencie Colin zauważył uschnięte drzewo, które wyglądało, jakby kiedyś od niego odłamał się gruby konar. Na szczęście w tej właśnie chwili nadleciał gil i Dickowi udało się odwrócić uwagę chłopca. Nie mogli mu przecież powiedzieć, że to właśnie w tym miejscu zdarzył się wypadek jego matki.
Nadeszła pora podwieczorku. Colin zaproponował, by zjeść go w tajemniczym ogrodzie. Poprosił Mary, by poszła do domu i poleciła służącym, by w koszyku przynieśli podwieczorek do alei rododendronowej, a potem by ona z Dickiem przyniosła go do ich ogrodu. Kiedy rozłożyli na trawie obrus i nalali gorącą herbatę i wyjęli sucharki i grzaneczki z masłem, dzieci rzuciły się łapczywie na jedzenie.
Słońce powoli zachodziło. Colin stwierdził, że czas już do domu, ale wróci do ogrodu jutro i w kolejnych dniach. Dzieci zastanawiały się, czy Colin będzie mógł biegać. Wydawało się to prawdopodobne, a Dick stwierdził, że przecież Bóg mu dał takie same nogi, jak innym. Wtedy Colin zauważył nad murem głowę jakiegoś człowieka. Mary i Dick podeszli bliżej i zobaczyli Bena Weatherstaffa, który stał na drabinie i patrzył na nich z oburzeniem. Stary ogrodnik wybuchnął gniewem, krzycząc na Mary, że ciągle pytała i wtykała nos w nie swoje sprawy, a kiedy dziewczynka zaczęła tłumaczyć, że to gil ja przyprowadził do ogrodu, zdenerwował się, że zrzuca winę na gila. Colin poprosił Dicka, by przewiózł go bliżej muru. Na jego widok Ben zaniemówił, po czym stwierdził, ze patrzą na niego oczy jego matki, więc wie, kim jest chłopiec. Potem nazwał go biednym kaleką. Wściekły chłopiec wstał z wózka i kazał przypatrzeć mu się. Stary ogrodnik zaczął płakać ze wzruszenia, powtarzał bowiem tylko to, co inni o paniczu mówili. Colin polecił Benowi zejść z drabiny i wejść do ogrodu, by mógł z nim pomówić i dopuścić go do tajemnicy.
Rozdział 22. O zachodzie słońca
Kiedy Mary wyszła po Bena, Dick przyglądał się uważnie Colinowi, który miał wypieki na twarzy i był bardzo zdumiony, lecz nie było u niego znać zwykłego osłabienia. Chłopiec zapytał Dicka, czy to, że mógł wstać, to czary, ale ten stwierdził, że to takie same czary jak te, które każą rośliną wschodzić. Collin postanowił spotkać się z Benem na stojąco, więc przeszedł kilka kroków, by móc oprzeć się o drzewo. Colin wypytywał Bena, czym dokładnie się zajmuje. Okazało się, że był ogrodnikiem pani Craven, a po jej śmierci pozostał przy dworze. Przyznał się, że czasem przychodził do ogrodu, przechodząc przez mur, by pielęgnować róże. Ostatni raz był tu dwa lata temu, bo reumatyzm nie pozwolił mu już się w ten sposób przedostawać na drugą stronę. Colin sięgnął po łopatke trzymana przez Mary i zaczął kopać w ziemi wytrwale. Po skopaniu kawałka ziemi, Ben przyniósł różę, by chłopiec mógł ją zasadzić, a Mary pobiegła po konewkę z wodą. Colin stojąc po wsadzeniu róży, obserwował zachód słońca, szczęśliwy i roześmiany.
Rozdział 23. Czary
Gdy dzieci wróciły do domu, zastały tam doktora Cravena dość długo czekającego już na swojego pacjenta. Zwrócił on uwagę, że Colin nie powinien tak długo pozostawać w ogrodzie i nie powinien się przemęczać, jednak chłopiec władczym tonem stwierdził, że nierozsądnie jest go zatrzymywać w domu. Mary powiedziała później Colinowi, że zachował się grubiańsko wobec doktora i że żal się jej zrobiło mężczyzny, który przez tyle lat być uprzejmym dla chłopca, który zachowywał się tak grubiańsko. Chłopiec postanowił się zmienić i stwierdził, że codziennie będzie chodził do ogrodu, bo tam są dobre czary. W ciągu następnych miesięcy Colin starał się, by jak najwięcej przebywać w ogrodzie i obserwował wszystko. Zachwycał się rośnięciem i kwitnieniem kwiatów, a pewnego dnia cały ranek obserwował kreta. Czasem słuchał opowieści Dicka o życiu zwierząt i ich zwyczajach. Pewnego dnia oznajmił, że wszystko dzieje się za sprawą czarów i że trzeba zacząć od tego, by wmawiać, że stanie się cos dobrego, dopóki naprawdę się to nie stanie. Stwierdził, ze musi sam próbować i robić doświadczenia. Następnie ustawił Bena, Mary i Dicka w rzędzie, po czym wygłosił długie przemówienie o tym, że gdy dorośnie, zamierza dokonać wielkich odkryć naukowych, dotyczących właśnie czarów. Tymczasem postanowił przeprowadzić eksperyment - dzięki ćwiczeniom chciałby stać się silny, a w eksperymencie mają wszyscy uczestniczyć. Usiedli w kole na ziemi i Colin zaproponował, by śpiewać. Ułożył własną piosenkę o czarach. Potem spróbował samodzielnie obejść wokół cały ogród. Colin szedł na czele, z Dickiem i Mary po obu stronach. Za nimi szedł Ben, a za nim zwierzaki Dicka. Co kilkanaście kroków ta „procesja” przystawała, by odpocząć, ale posuwali się do przodu. Collin jednak prosił, by nikomu o tym eksperymencie nie mówić, dopóki nie wzmocni się na tyle, że będzie mógł chodzić i biegać. A kiedy ojciec wróci do domu, chce samodzielnie wejść do jego pokoju i powiedzieć, że jest taki sam, jak inni chłopcy, że jest zdrów i wyrośnie na silnego człowieka.
Rozdział 24. Niech się śmieją
Dick pracował nie tylko w tajemniczym ogrodzie. W pobliżu domu, na wrzosowisku, miał własny ogródek otoczony niskim walem z polnych kamieni, a zasadzone przez niego warzywa były dorodniejsze i smaczniejsze niż uprawiane przez innych. Sadził tam dla swojej matki kartofle, kapustę, rzepę, marchew i włoszczyznę, a także kwiaty. Zdawało się, że chłopiec nigdy nie jest zmęczony, zaś w trakcie pracy pogwizdywał wesoło, albo śpiewał ludowe piosenki. Często wieczorem siadał z matką w tym ogródku i długo rozmawiali. Opowiedział jej o eksperymencie Colina. Pani Sowerby powiedziała, żeby zabrał dla przyjaciół świeży chleb albo bułki z porzeczkami i mleko. Dick bowiem opowiadał, że Colin i Mary są teraz tak głodni, że nie wystarczają im podawane posiłki. Jednocześnie we dworze dzieci starały się zachować pozory, że chłopiec nadal jest chory - Colinowi wciąż narzekał, by nikt nie zauważył zmiany, wciąż był też noszony po schodach. Najtrudniej było oszukać doktora Cravena. Zauważył on poprawę zdrowia chłopca i zaczął go wypytywać, po czym stwierdził, że napisze do ojca o powrocie do zdrowia jego syna. Wtedy Colin udał atak histerii z gorączką, a doktor obiecał, że nie będzie pisał bez pozwolenia chłopca. Coraz trudniej jednak dzieciom było odsyłać niedojedzone porcje, dlatego niezmiernie ucieszyły ich przyniesione przez Dicka bułki i mleko. Doszli jednak do wniosku, że kobieta nie może jeszcze ich żywić mają swoje dzieci, więc posyłali jej pieniądze. Dick dokonał też odkrycia w lesie – znalazł jamę, w której mogli piec kartofle i jaja. Każdego poranka ćwiczyli też w ogrodzie, a Dick nauczył się od miejscowego siłacza kilku ćwiczeń wzmacniających i pokazał je Colinowi.
Dzięki pieczonym ziemniakom i dożywianiu przez mamę Dicka dzieci zaczęły unikać posiłków we dworze, a doktor Craven, pani Medlock i pielęgniarka zastanawiali się, jak można funkcjonować praktycznie nic nie jedząc. Rozważali też, czy jest możliwość, by dzieci potajemnie dostawały pożywienie. Pani Medlock zauważyła też zmianę w zachowaniu Colina, który dużo i chętnie się śmiał. Ponieważ Mary też się zmieniła, kobieta doszła do wniosku, że może z tego śmiechu tak tyją.
Rozdział 25. Zasłona
Tajemniczy ogród coraz bardziej rozkwitał i pokazywał nowe cuda. Zaś w gnieździe gila były już jajeczka wysiadywane przez samiczkę. Początkowo ptaszek nieufnie przyglądał się Mary i Colinowi, ale wkrótce zrozumiał, że chłopiec tak dziwnie się zachowuje, bo uczy się chodzić. Kiedy Colin zaczął chodzić, biegać, kopać i pieli jak pozostali, gil już zupełnie się uspokoił.
Dzieci miały pełno pracy w ogrodzie, jednak nawet w deszczowe dni się nie nudziły. Któregoś dnia, kiedy padał deszcz, Mary zaproponowała Colinowi, by zwiedzili puste pokoje w domu, bo sto zamkniętych pokoi jest tak samo tajemniczych, jak ogród. Colin zawołał więc lokaja i powiedział, że wraz z Mary idzie do części niezamieszkałej, a by nie wydała się jego sprawność, kazał się tam zawieźć aż do galerii, którą niegdyś oglądała Mary. Kiedy zostali sami, doskonale się bawili, dokonując różnych odkryć. Tego popołudnia Mary zauważyła, że Colin odsłonił portret matki. Postanowił, by już zawsze był odsłonięty, bo nie jest już mu przykro, gdy widzi swoją matkę uśmiechniętą. Powiedział, że chciałby, by ojciec go pokochał. A jeśli tak by się stało, to Colin opowiedziałby mu o czarach, a wtedy ojciec byłby mniej smutny.
Rozdział 26. „To matka”
Colin od czasu do czasu wygłaszał w ogrodzie wykłady o czarach, po porannych śpiewach. Tego dnia Dick nieco się spóźnił na wykład, a Colin oznajmił, że wyzdrowiał i że odkryje tysiące rzeczy, bo będzie żył. Ben zaproponował, by zaśpiewał jakąś pieśń dziękczynną ale Colin żadnych pieśni pobożnych nie znał. Wtedy Dick stwierdził, że zna taką pieśń i że jego matka wierzy w to, że skowronki ją śpiewają po przebudzeniu. Zaczął śpiewać, a następnie postanowił nauczyć jej wszystkich. Nagle Colin zauważył, że furtka do ogrodu otworzyła się i weszła jakaś kobieta. Była to pani Sowerby, matka Dicka. Powiedziała Colinowi, że jest bardzo podobny do matki. Opowiedzieli jej o wszystkim i oprowadzili po ogrodzie, a Colin zapytał się jej, czy wierzy w czary. Omówili też wizytę Mary i Colina u Dicka na wrzosowisku. Na zakończenie pani Sowerby powiedziała Colinowi, że wierzy, iż jego matka jest obecna w tym ogrodzie, a ojciec musi wkrótce do niego przyjechać.
Rozdział 27. W ogrodzie
W czasie gdy w Misselthwaite Manor poprawiało się zdrowie Colina, pan Craven wędrował po Europie, poddając się czarnym myślom. Mimo iż zwiedził najpiękniejsze jej zakątki, wędrował nad cudownymi brzegami jezior i oddychał balsamicznym górskim powietrzem, to wciąż czuł się bezgranicznie smutny. Kiedy znalazł się w jednej z cudownych dolin Tyrolu austriackiego i usiadł nad brzegiem strumyka, poczuł się inaczej. Stwierdził, że czuje się, jakby wracał do życia. Później doszedł do wniosku, że było to w dniu, w którym Colin znalazł się po raz pierwszy w tajemniczym ogrodzie i zawołał, że będzie żył. Jesienią pan Craven znalazł się nad jeziorem Como. Któregoś wieczoru zasnął na ławeczce nad jeziorem. We śnie wydawało mu się, że słyszy głos żony. Wołała go, jej głos przyzywał go do ogrodu. Kiedy się rano obudził, zastanawiał się nad tym, bo przecież ogród został zamknięty, a klucz zakopany. Wśród listów, które mu przyniesiono, jeden był z Anglii. To pani Sowerby pisała, że powinien szybko wracać do domu. Mężczyzna dwa razy przeczytał list, po czym postanowił bezzwłocznie wracać do domu. W czasie podróży rozmyślał o synu w taki sposób, w jaki całe dziesięć lat o nim nie myślał. W drodze przez wrzosowisko zatrzymał się przy domu pani Sowerby, ale jej nie zastał, na podwórku bawiły się tylko dzieci. Postanowił odnaleźć klucz do ogrodu i otworzyć drzwi. Od pani Medlock dowiedział się, że Colin ostatnio dziwnie się zachowywał. Powiedziała mu też, że chłopiec jest w ogrodzie, choć nikomu nie pozwala się tam zbliżać. Pan Craven poszedł więc do ogrodu i próbował przypomnieć sobie, gdzie zakopał klucz. Wtedy usłyszał jakieś dziecięce śmiechy, a po chwili furtka otworzyła się i wybiegł z niej chłopiec, zderzając się z panem Cravenem i wpadając prosto w jego ramiona. To był Colin. Ojciec przyglądał mu się zdumiony – zobaczył wysokiego, ładnego chłopca, z którego tryskało życie i który miał rumianą twarz. Colin nie tak wyobrażał sobie spotkanie z ojcem, ale weszli razem do ogrodu i tam chłopiec opowiedział mu o wszystkim. Postanowili razem wrócić do domu. Ben Weatherstaff siedział w kuchni z panią Medlock. Bardzo chciał zobaczyć jej reakcję na widok chłopca idącego samodzielnie. I nie rozczarował się. Kobieta była wstrząśnięta widokiem Colina, który wraz z ojcem samodzielnie szedł, rozpostarła ręce i pisnęła przeraźliwie, a na ten pisk zareagowała cała służba, która rzuciła się do okna, by zobaczyć ojca idącego wraz z synem u jego boku.
Dziękuje
OdpowiedzUsuńdzieki mordo pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo proszę:-)
Usuńdzięki dostałem 6 z sprawdzianu
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo się cieszę i gratuluję.
Usuń