Autor: Hanna Greń
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Zastanawiałeś się kiedyś, jak wygląda praca policjanta? Z zapałem oglądasz kryminały oraz seriale detektywistyczne i wstrzymujesz oddech, kiedy śledczy w ciągu jednego odcinka są w stanie rozwiązać najbardziej skomplikowaną zagadkę? Chciałbyś choć raz wziąć udział w policyjnym śledztwie, a kto wie, może nawet natrafić na jakiś trop prowadzący do sprawcy? Niestety, prawda o policyjnych dochodzeniach jest taka, że nie wyglądają one tak, jak na filmach, a zabójca nie siedzi za kratkami po jednym dniu. Tak naprawdę to długi i mozolny proces, który wcale nie musi być zwieńczony sukcesem, szczególnie jeśli za śledztwo zabierają się niekompetentni funkcjonariusze lub tacy, którzy oczekując szybkiego sukcesu, oskarżają bezpodstawnie wszystkich dookoła.
O takich właśnie śledztwach, które nie kończą się jednego dnia, o fałszywych tropach, niekompetencji policji, ludzkiej głupocie i motywach ludzkiego postępowania traktuje najnowsza powieść autorstwa Hanny Greń pt. „Pięć i pół śmierci”. Opublikowana nakładem wydawnictwa Czwarta Strona powieść to emocjonująca lektura, pełna pozornie tylko niezwiązanych ze sobą wątków, okraszona świetnymi ripostami z zaskakującym zakończeniem, które pozostawia nas w lekkiej konsternacji, bowiem zapewne inaczej układaliśmy sobie w głowie przebieg akcji. To właśnie sprawia, że po książkę sięgnąć mogą miłośnicy powieści detektywistycznych i kryminalnych historii, ale i ci, którzy cenią sobie wątki obyczajowe w książkach.
Greń zabiera nas na miejsce zbrodni, a właściwie dwóch zbrodni. Oba znajdują się na ogródkach działkowych i ofiarą obu są młodzi mężczyźni, a właściwie chłopcy. Jeden z nich został znaleziony z raną kłutą na plecach, prawdopodobnie zginął, kiedy zrelaksowany chciał odpocząć po seksie. Drugi to wisielec, którego znalazła emerytowana dentystka, a właściwie jej pies. To, co wyglądało na samobójstwo okazało się być całkiem zręcznym morderstwem. Tyle tylko, że nie ma praktycznie żadnych śladów, które mogłyby wskazywać na sprawcę, zaś niekompetencja organów ścigania zniszczyła te, które ewentualnie mogły by pomóc.
Te dwie zagadkowe sprawy kryminalne łączy wątek obyczajowy, choć trudno przewidzieć, co ma on wspólnego z zabójstwami nastolatków. Poznajemy bowiem Zytę Zakrzycką, która dawno już porzuciła poszukiwanie swojej biologicznej siostry. Teraz, kiedy po śmierci matki stoi przed koniecznością podjęcia wielu decyzji dotyczących pracy czy mieszkania, przez przypadek na ulicy wpada na swoją wierną kopię. Po dwudziestu siedmiu latach spotkanie sióstr przebiega jednak zupełnie inaczej, niż by się wydawało. Anna Żuraw, a właściwie Julitta Żurawińska nie ma zamiaru zacieśniać rodzinnych więzów, czy nawet okazywać radości ze spotkania. Przynajmniej do czasu, kiedy nie wpada na pomysł, by wykorzystać podobieństwo siostry. Oferuje zatem Zycie wycieczkę do Szczyrku i opłacony pobyt w pensjonacie…
Komisarz Izabela Reglińska i podkomisarz Wiktor Duranowicz będą mieli twardy orzech do zgryzienia, bowiem w prowadzonych śledztwach nic pozornie nie pasuje. Dodatkowo, zmagać się będą z problemami wewnątrz komendy i niekompetencją w szeregach policji. Jak poradzą sobie w tej sytuacji? Dzięki lekturze powieści mamy szansę przekonać się o tym, przy okazji śledząc różne zachowania bohaterów, doceniając bogactwo postaci stworzonych przez autorkę i plastyczne opisy, przenoszące nas na miejsce zdarzeń. To wszystko sprawia, że od powieści trudno się oderwać, trudno też bez emocji przejść koło ludzkiej perfidii. Po zakończeniu lektury z niecierpliwością możemy wyglądać kolejnej powieści autorki wiedząc już, że możemy po nią sięgnąć bez zastanowienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz