Autor: Carine Hinder, Till The Cat
Wydawnictwo: ToTamto
Ja nie lubię zup, moja córka chętnie wymieni ogórka na czekoladę, a czekoladę na keczup. Mój mąż nienawidzi pomidorów, nie można znieść nawet ich zapachu, a moja mama nie przepada za oliwkami. Szwagier z kolei nie może znieść kokosu, zaś siostra nie przepada na burakami. Każdy z nas ma swoje preferencje smakowe, coś uwielbia, a czegoś bardzo nie lubi, coś jest w stanie ostatecznie zjeść, kiedy zostanie mu podane, a czegoś nie jest w stanie nawet przełknąć. Ważne jest jednak, by pokazywać dziecku, że preferencje smakowe zmieniają się z wiekiem, a ponadto, że zanim określimy, czy coś lubimy (czy też nie) warto tego spróbować.
O różnych smakach, o lubieniu (i nie lubieniu) potraw, a także o małych oszustwach warzywnych przeczytać możemy w uroczej książce z morałem, pt. „Nie lubię tego! Marcin”. To kolejna już książka z serii o chłopczyku, który wprowadza czytelników w swój świat, każdego dnia ucząc się czegoś nowego. Opublikowana nakładem Wydawnictwa ToTamto książka, to wspaniała propozycja dla dzieci w wieku przedszkolnym (a nawet młodszym) i wczesnoszkolnym, która pokazuje nam złożoność tego świata, pomaga się rozwijać, otwiera oczy na to, co nowe. Sugestywne ilustracje pomagają śledzić tekst czytany przez opiekuna dzieciom, które samodzielnie nie potrafią czytać, choć warto, by rodzic czy opiekun był w trakcie lektury obecny chociażby po to, by zainicjować rozmowę na dany temat – w tym przypadku o preferencjach smakowych. Twarda oprawa książeczki czyni ją odporną na dziecięcą ciekawość i sprawia, że możemy czytać te historie wielokrotnie bez uszczerbku na jej wyglądzie.
Tym razem Marcin bawiąc się w swojej tajnej kryjówce z ulubionymi dinozaurami odkrył, że coś śmierdzi w mieszkaniu. Okazuje się, że to tata gotuje zupę z porów, a choć rodzina ją bardzo lubi, to chłopiec nie chce nawet spróbować. Twierdzi bowiem, że zupa brzydko pachnie, a on zjadłby raczej tartę z sierści pająka w sosie smarkowym, o której wcześniej mówił tata. Chłopiec woli się dąsać, niż zjadać. Nie to, co u babci, która doskonale gotuje, a teraz właśnie szykuje pyszną zapiekankę z cukinii. Wizyta na obiedzie u Buni i Dziadzia F. staje się okazją do rozmowy o preferencjach smakowych i warzywach. Chłopiec twierdzi, że u Buni warzywa są lepsze, zaś dziadkowie zdradzają mu pewien sekret. Otóż, kiedy mama Marcina była mała, używali oni różnych sposobów, by nakłonić ją do jedzenia warzyw. Zwykle chowali je w innych daniach tak, by je zjadała. Smażyli zatem dla niej frytki z buraków, do pizzy dodawali karczochy, a ciasto czekoladowe robili z cukinii.
Marcin nie mógł uwierzyć, że dorośli są zdolni do takich rzeczy i od razu zaczął podejrzewać rodziców, że stosują taką samą metodę. Odmawia nawet gofra na podwieczorek, mimo iż bardzo lubi takie słodkości. Boi się jednak, że tata mógł w nim ukryć kalafiora, woli zatem sięgnąć po kromkę chleba, w której trudno coś ukryć. To, co kryje się za dziwnym zachowaniem Marcina wychodzi na jaw wówczas, kiedy z wizytą przychodzi Dziadzio F., by oddać mamie naprawioną kawiarkę. Wówczas chłopiec słyszy rozmowę dziadka z mamą o wegańskich kiełbaskach i zarzuca rodzicom, że są warzywnymi oszustami. Wówczas mama zaczyna rozmowę z Marcinem o tym, że każdy ma inne ulubione smaki i nie musimy jeść wszystkiego, ale zawsze warto spróbować.
Książka pokazuje dzieciom, że mają prawo wyboru potraw, które będą jadły, że w tym, iż coś im nie smakuje, nie ma nic złego, ale jednocześnie zachęca do próbowania. Kto wie, może się bowiem okazać, że potrawa, która ani apetycznie nie wygląda, ani apetycznie nie pachnie, jest wyśmienita!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz