Autor: Michael Bond
Wydawnictwo: Znak
Dzieci kochają misie! Zresztą, tak naprawdę nie tylko dzieci, bowiem i dorośli z sentymentem wspominają mięciutkie pluszaki, które dawały im poczucie bezpieczeństwa, tuliły do snu, z którymi przezywali różne, w mniejszym lub większym stopniu wymyślone przygody. Tak naprawdę, to wielu dorosłych wciąż trzyma na dnie szafy swojego ulubionego misia, licząc, że przekaże go dziecku, albo też od czasu do czasu na niego spoglądając.
Właśnie dlatego, nie ma chyba dorosłego, który nie zaopiekowałby się małym sympatycznym futrzakiem siedzącym samotnie na wielkim dworcu kolejowym. Państwo Brown, którzy przyjechali na dworzec, by odebrać z pociągu swoją córkę Judytę, bez wahania przygarnęli tego uroczego niedźwiadka z kartką na szyi „Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem. Dziękuję!” i … odtąd ich życie już nie było jak dawniej. Miś Paddignton (tak bowiem nazwali misia, nie mogąc wymówić jego prawdziwego imienia), należy do tych niedźwiadków, którym przydarzają się różne rzeczy i które nieustannie wpadają w tarapaty. O tym zaś, co przydarzyło się misiowi i jak wielkie szczęście mieli Brownowie możemy przeczytać we wspaniałej książce pt. „Uściski od Paddingtona”, autorstwa Michaela Bonda.
Opublikowana nakładem wydawnictwa Znak pozycja, to zbiór listów do kochanej cioci Lucy, mieszkanki domu dla emerytowanych niedźwiedzi w Peru. To właśnie za jej sprawa miś wyruszył w daleką podróż na pokładzie liniowca Karenia, schowany pod plandeką na jednej z łodzi ratunkowych. Listy te odsłaniają przed nami nie tylko szczegóły podróży, ale przede wszystkim opowiadają o przygodach misia, który – mimo swojego uroku – bardzo często coś psuje, psoci, choć ostatecznie spada na przysłowiowe cztery łapy.
Książka zachwyci tych wszystkich, którzy dopiero za sprawą listów poznawać będą tego sympatycznego misia w czerwonym kapeluszu, ale chętnie sięgną po nią również te osoby, które już Paddingtona znają. Teraz będą mogli przeczytać o różnych wydarzeniach z perspektywy samego misia, a ta może niekiedy znacząco różnić się od relacji innych osób. Jesteśmy zatem uczestnikami jego podróży z portu w peruwiańskiej Limie do Europy, śledzimy go aż po dotarcie do domu pod adresem Windsor Gardens, numer 32, w którym to domu mieszkają Brownowie. I choć jest kochanym misiem, to Paddington sam przyznaje w listach, że „nie zawsze mu się udaje”. W ten sposób między innymi niechcący zalał nowym opiekunom łazienkę, zniszczył begonie robiąc rodzinne zdjęcie, czy też „wyremontował” mieszkanie, choć słowo remont dalekie jest od stanu pokoju po tym, jak miś postanowił go sam odnowić.
Wszystkie listy są ponumerowane, a jest ich aż piętnaście. Ostatni z tekstów zamieszczonych w książce to – dla odmiany – list cioci Lucy do wszystkich czytelników. Korespondencja prowadzona przez Paddingtona sprawia, że poznajemy jego sposób myślenia, przekonujemy się o jego wrażliwości, naiwności i dobrym sercu, natomiast ten ostatni list od cioci angażuje nas bezpośrednio i tłumaczy, dlaczego miś trafił samotnie do Anglii. Motywy postępowania cioci wynikały z troski o misia i nadziei, że trafi on do Londynu, zaś sam list nas zbliżył dodatkowo do bohaterów tej uroczej książki. Wisienką na torcie są przepiękne ilustracje w niej zamieszczone, a także zachowane fragmenty oryginalnej pisowni listów – Paddington niestety jest nieco na bakier z ortografią. Odkładamy książkę zauroczeni zarówno misiem, jak i Londynem, a także składając sobie postanowienie, że przygarniemy każdego misia siedzącego na dworcowej ławce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz