Autor: Ewa Formella
Wydawnictwo: Replika
Czy można sobie wyhodować dziecko? Czy można iść do sklepu i je kupić? Czy można komuś odebrać, tak po prostu? Niezależnie od tego, jak bardzo te pytania obecnie mogą bulwersować, to takie rzeczy się działy i to całkiem niedawno. Ośrodki Lebensborn, bo one są kluczem do wyjaśnienia takich sytuacji, zlokalizowane były w Niemczech i kilku innych krajach, w tym w okupowanej Polsce. Trafiały do nich niezamężne ciężarne kobiety spełniające wyśrubowane kryteria, czyli takie, które były w stanie „wyprodukować” idealnych Aryjczyków. Dla niektórych to była najlepsza opcja szczególnie wówczas, kiedy ojciec dziecka nie zamierzał się żenić i brać za nie odpowiedzialności, inne zaś były dumne, że oddają własne dziecko dla III Rzeszy. Do ośrodka trafiały również młode, zdrowe kobiety, których rola sprowadzała się do bycia rozpłodowymi klaczami. Były one zmuszane do świadczenia usług seksualnych żołnierzom i rodzenia im dzieci. Do ośrodków Lebensborn trafiały wreszcie dzieci odebrane rodzicom, które były niczym żywy towar oddawane do adopcji niemieckim rodzinom, które nie mógł mieć dzieci lub chciały mieć ich więcej. O tym aspekcie wojny i tym procederze świat do dziś woli nie wiedzieć, a nieliczne publikacje na ten temat nie są szerzej komentowane. Kto bowiem wie, ilu jeszcze po świecie chodzi Niemców urodzonych przez Polki, ile w Niemczech mieszka ludzi, odebranych rodzinom Polskim.