sobota, 17 czerwca 2023

Danuta Parlak "Kapelusz Pani Wrony" - streszczenie szczegółowe opowiadania "Kapelusz Pani Wrony"

Tytuł: Kapelusz Pani Wrony
Autor: Danuta Parlak


Książka nosząca tytuł „Kapelusz Pani Wrony”, autorstwa Danuty Parlak, opowiada o Pani Wronie. Główna i tytułowa bohaterka wszędzie pojawiała się w Kapeluszu, który wzbudzał podziw, a nawet zazdrość u wszystkich.

Pewnego piątkowego poranka Wiewiórka miała złe przeczucia. Była ona przekonana, że tego dnia wydarzy się coś na nadzwyczajnego. Pani Wrona na piątkowe spotkanie pod dębem przyszła z opóźnieniem i w dodatku bez Kapelusza. A Pani Wrona absolutnie nigdy nie chodziła publicznie bez kapelusza. Lisica, miejscowa elegantka, która nie tylko na specjalne okazje, lecz także na co dzień nosiła najwytworniejsze futra - na widok Pani Wrony w Kapeluszu stwierdziła, iż jej kapelusz to paryski szyk. Po tych słowach Pani Wrona nie rozstawa się ze swoim Kapeluszem nigdy, siedziała w nim nawet na herbatce u pani Sroki. Fotografię Pani Wrony i jej Kapelusza umieścił nawet lokalny dziennik. Pani Wrona i jej Kapelusz były miejscową atrakcją, ale nikt nie miał jej tego za złe. Co więcej, uważano że: „:Zawsze miło jest gościć u siebie Panią Wronę i jej Kapelusz”.

Nastał jednak piątek i Pani Wrona pojawiła się bez Kapelusza. Wpadła na spotkanie z rozwichrzonymi piórkami na głowie, z rozwianymi skrzydłami i wzburzona oznajmiając zebranym, że jej Kapelusz został skradziony, porwany, uprowadzony. Usiadła w fotelu postawionym w ostatniej chwili przez uprzejmego Borsuka. Zaczerpnęła tchu i wypiła trzy krople wody ze szklanki. Na nowo podniosłą lament krzycząc, że jej Kapelusz został "Uprowadzony! Porwany! Skradziony!". Pod dębem zapanowało wielkie poruszenie. Niektórzy próbowali uspokoić Panią Wronę, inni chcieli dowiedzieć się czegoś więcej na temat zniknięcia owego Kapelusza, a przy tym wszyscy wymieniali ze sobą głośne uwagi. Od czasu awantury, kiedy to Sowa oskarżyła Łasice o oszukiwanie przy grze w remika, nic równie sensacyjnego nie wydarzyło się w okolicy. Postanowiono wezwać Agencję Detektywistyczną „Barnaba i Spółka”, bowiem zawsze sprawdzała się, kiedy ktoś wpadał w tarapaty. Agencja byłą prowadzona tylko przez samego Niedźwiedzia Barnabę w zielonym bereciku zawadiacko nasuniętym na czoło, noszącego zawsze wielki czarny notes pod pacha. Słowo Spółka widniało tylko w nazwie i na rachunkach, bowiem jak uważał sam Niedźwiedź Barnaba, dodawało to jego firmie powagi. Barnaba od razu przystąpił do akcji, jednak od Pani Wrony dowiedział się niewiele, ponieważ cały czas powtarzała ona "Uprowadzony! Porwany! Skradziony!". Barnaba był bardzo skrupulatnym detektywem, nic nie umknęło jego uwadze. Wielkim literami w kolorze czerwonym zanotował w swoim notesie „Kapelusz Pani Wrony”. Na czerwono notował zawsze sprawy wymagające szczególnego postępowania. Pod spodem napisał „Uprowadzony? Porwany? Skradziony?", na wszelki wypadek podkreślając wszystkie trzy hipotezy, a następnie zabrał się do pracy. Niedźwiedź Barnaba zrobił dokładne oględziny miejsca przestępstwa wokół gniazda Pani Wrony. W wyniku oględzin stwierdził brak podejrzanych śladów łap ani pazurów, a nawet stóp, wykluczył zatem wstępnie udział czynnika ludzkiego. Podejrzany za to niedźwiedziowi wydał się fakt, że wokół miejsca przestępstwa jest bardzo czysto. Poradził poszkodowanej, aby nie sprzątała codziennie, gdyż może to utrudnić zbieranie dowodów. Ktoś zasugerował, że to może wiatr jest odpowiedzialny za porwanie Kapelusza. Jednak w trakcie przesłuchania Wiatr zaprzeczył, jakoby porwał zaginiony przedmiot, jakim był Kapelusz. Co więcej, oburzył się, że ciągle się go o coś oskarża: o spadające liście, o to, że komuś spadnie szyszka na głowę, o spadające pranie ze sznurków. Wiatr spojrzał przy tym ostatnim wymownie na Ziębę, która od rana biegała po okolicy, szukając fatałaszków skarżąc się wszystkim na wiatr. Wiatr stwierdził na dodatek, że trzeba zakupić klamerki do bielizny i przypiąć nimi pranie, po czym po zakończeniu swojej przemowy odwrócił się gwałtownie na pięcie, zawirował i tyle go widziano.

Nagle Detektyw Niedźwiedź wpadł na pomysł, aby wyznaczyć nagrodę za odnalezienie Kapelusza. Zapłakana Pani Wrona potwierdził, że da nagrodę za każdą informację o swoim kapeluszu. Co prawda Dzięcioł, który od rana był w wyjątkowo złym humorze stwierdził, że na nagrody i cudzą wdzięczność nie ma co w życiu liczyć, to nie ostudziło to zapału otoczenia. Wiadomość o wysokiej nagrodzie zmotywowała wszystkich do działania. Choć chodziły pogłoski, że nawet ów Dzięcioł zaangażował się w poszukiwania, a przynajmniej odwiedził Biuro Turystyczne znajdujące się na pobliskiej łące prowadzone przez rodzinę Bocianów i wypytywał o ceny wycieczek do ciepłych krajów. Wyglądało na to, że najprawdopodobniej liczył na jakąś nagrodę, którą mógłby przeznaczyć na specjalne atrakcje. Akcja poszukiwania Kapelusza nie przyniosła jednak rezultatów. Pani Wrona przestała udzielać się towarzysko, całymi dniami tylko przesiadywała w domu i wzdychała oraz pochlipywała na zmianę. Życie towarzyskie w lesie podupadło, bowiem bez Pani Wrony i jej Kapelusza żadna impreza nie była udana. Nawet dąb bardzo zmarkotniał, ponieważ bez piątkowych spotkań zrobiło się pusto u smutno, trudno jest wszak prowadzić inteligentne rozmowy z żołędziami.

Każdy, kto mógł, starał się poprawić humor Pani Wrony, jednak bezskutecznie. Przychodziły do niej różne zwierzęta. W domku Pani Wrony pojawiła się nawet Lisica, która przyniosła ze sobą katalog mody z najnowszymi fasonami kapeluszy na nadchodzący sezon. Ale Pani Wrona spoglądając, westchnęła żałośnie i dalej jęczała "Uprowadzony! Porwany! Skradziony!" Pewnego razu odwiedziła ją mała polna mysz Bronisława z nowinami. Opowiadała Pani Wronie o nowej rodzinie, która przeprowadziła się do lasu. Pani Wrona jednak nie zwróciła zbytniej uwagi, na to, co ma jej do przekazania myszka. Była pogrążona we własnych myślach i nie słuchała Bronisławy zbyt dokładnie. Myszka była bardzo nieśmiała i łatwo można było wprowadzić ją w zakłopotanie. Po wyjściu od Pani Wrony była przekonana, że zapewne mówiła zbyt cicho, a Pani Wrona nie usłyszała. Nie miała jednak odwagi, aby wrócić i powtórzyć jej jeszcze raz całą historię. Bronisława postanowiła zatem, że uda się do Barnaby, by to on zadecydował, co zrobić z taką nowina. Tak też zrobiła. Niedźwiedź detektyw popijał właśnie przedpołudniowe espresso i podjadał miód z orzechami, kiedy pojawiła się Myszka Bronisława. Niedźwiedź przełknął ostatni łyk kawy i wrócił do służbowych obowiązków, sięgając po zielony berecik i czarny notes. Myszka nieco się spłoszyła, bowiem rzadko miała do czynienia z Barnabą, ale ostatecznie poinformowała go, że do lasu przybyła nowa rodzina i być może to ma jakiś związek z zaginięciem Kapelusza. Barnaba zorientował się, że to może być przełomowy moment w śledztwie. Poderwał się na równe nogi i z trzaskiem zamknął notes.

Tak oto w czwartkowe przedpołudnie po lesie kroczył malowniczy pochód. Na samym przodzie znajdowała się Myszka Bronisława, za nią szedł Niedźwiedź Barnaba, następnie wciąż pochlipująca Pani Wrona. Za nimi Wiewiórka, Borsuk z solami trzeźwiącymi oraz Lisica w eleganckim futrze. W pochodzie uczestniczyła Zięba i cztery Jeże zaprzyjaźnione z Panią Wroną oraz inni mieszkańcy Lasu. Nawet Dzięcioł, który miał akurat zły humor dołączył do nich, twierdząc niejako przy okazji, że niespodziewane spacery po lesie kończą się niespodziewanym katarem. Bronisława zatrzymała się przed zaroślami, zasłaniającymi wejście i prześlizgnęła się znikając wszystkim z oczu. Barnaba swoją wielką łapą zdecydowanie odgarnął zarośla i nagle wszyscy ujrzeli nową rodzinę, która zamieszkała w ich Lesie. Do tej pory w okolicy nie było nawet takiego gatunku. Wyglądali na zadomowionych. W gniazdku znajdowały się cztery małe, puchate łebki, które domagały się jedzenia, a na widok przybyszy podniosły głośny wrzask. W skład rodziny wchodzili Pan Ptak, Pani Ptak i czworo małych, puchatych piskląt. Pani Ptaszkowa przywitała wszystkich serdecznie tłumacząc się, że nie zdążyli się wcześniej przedstawić, bowiem zakładali gniazdo. Pan Ptaszek zaś zaczął karmić głodne maluchy, rozdzielając jedzenie do każdego z głodnych dzióbków piskląt.

Tymczasem wszyscy zgromadzeni z konsternacja wpatrywali się w gniazdko Państwa Ptaszków, które było niczym innym, jak Kapeluszem Pani Wrony. Poupychane były w niego źdźbła trawy, małe gałązki, kępki mchu, a wszystko to świadczyło o tym, że w budowę gniazda włożono mnóstwo pracy. Mimo iż kapelusz był poszarzały i nieco sfatygowany, to wciąż nosił ślady dawnej świetności. To czyniło gniazdo najwytworniejszym w okolicy.

Wszyscy wpatrywali się w gniazdo, ale nikt nie miał odwagi spojrzeć na Panią Wronę. Wiewiórka pomyślała tylko, że nie bez przyczyny miała od rana złe przeczucia, Lisica wzdychała przeciągle. Milczenie przerwała niespodziewanie sama Pani Wrona, która przyznała, że faktycznie rodzina Ptaków uwiła sobie miłe gniazdko i zmieniając temat zapytała o to, jak chowają się maluchy.

Mieszkańcy Lasu z dumą i podziwem patrzyli na Panią Wronę, która zachowała się z taką klasą. Nawet Dzięcioł, wciąż w złym humorze, pochwalił Panią Wronę za zachowanie i takt. Powróciwszy do domu Pani Wrona z czułością głaskała pudełko po Kapeluszu i wzdychała cichutko i bardzo żałośnie.

Wraz z początkiem nowego sezonu Pani Wrona pojawiła się w zupełnie nowym kapeluszu będącym marzeniem każdej elegantki. Lisica na jego widok oniemiała z zazdrości. Ale to nic, w porównaniu do wrażenia, jakie na wszystkich zrobiła Mysz Bronisława w swoim pierwszym kapeluszu, prosto z Paryża na specjalne zamówienie Pani Wrony. Nawet Dzięcioł, który tego dnia miał wszystko wszystkim za złe, prawie spadł z gałęzi widząc Bronisławę w nowym i pierwszym w życiu kapeluszu. Niedźwiedź Barnaba, który spotkał na ścieżce Bronisławę, która dumnie paradowała swoim nowym kapeluszu uchyliwszy swój zielony berecik zawstydził się. Stwierdził, że chyba najwyższa pora wymienić go na nowy fason.

1 komentarz: