Autor: Lofting Hugh
„Puddleby”
Wiela lat temu na krańcu małego angielskiego miasteczka Puddleby nad rzeką Marsh mieszkał doktor medycyny Jan Dolittle. Znali go dobrze i szanowali wszyscy mieszkańcy miasteczka, zarówno młodzi, jak i starzy. Mały dom, w którym mieszkał, był otoczony wielkim ogrodem z szerokim trawnikiem, kamiennymi ławeczkami i zwieszającą się nad nimi wierzbą płaczącą. Siostra doktora, Sara, prowadziła mu gospodarstwo, ale ogrodem doktor zajmował się osobiście.
Doktor bardzo lubił zwierzęta i miał ich sporo. W stawie na tyłach ogrodu mieszkały złote rybki, w spiżarni – króliki, w pianinie – białe myszki, w bieliźniarce – wiewiórka, zaś w piwnicy – jeż. Miał również krowę z cielęciem, starego konia, który okulał, kury, gołębie, dwie owieczki i wiele innych. Jednak do ulubionych zwierząt zaliczały się kaczka Dab-Dab, pies Jip, świnka Geb-Geb, papuga Polinezja i sowa Tu-Tu.
Siostra doktora zwykle narzekała na bałagan w domu, który robiły zwierzaki, pacjenci również zaczęli się obawiać tej menażerii. Doktor jednak powtarzał, że woli zwierzęta od „szacownych ludzi”, a w konsekwencji trzymał coraz więcej zwierząt, a coraz mniej osób przychodziło po poradę. Doktor stawał się coraz biedniejszy, bowiem wykarmienie wszystkich zwierząt sporo kosztowało. Mężczyzna był zmuszony nawet sprzedać pianino, a myszki przeprowadzić wówczas do szuflady, lecz pieniądze za instrument szybko się rozeszły. Doktor sprzedał zatem garnitur, który zwykł nosić w niedzielę, ale wciąż biedniał i biedniał. Kiedy szedł ulicą ludzie kpili z niego, że był najbardziej znanym lekarzem w hrabstwie, a teraz w jego skarpetkach świecą dziury. Tylko psy, koty i dzieci uwielbiały go tak, jak dawniej i nadal biegały za nim po mieście.
„Mowa zwierząt”
W końcu po poradę do doktora Dolittle przychodził tylko jeden człowiek, karmiciel kotów, który przyszedł do niego z bólem brzucha. To właśnie on podsunął doktorowi pomysł, by ten porzucił leczenie ludzi i zajął się leczeniem zwierząt, bowiem nikt lepiej od doktora nie rozumie ich potrzeb. Papuga Polinezja, która potrafiła posługiwać się ludzką mową, poparła ten pomysł. Co prawda doktor obawiał się, że będzie miał dużą konkurencje, ale papuga zdradziła mu, że zwierzęta również mają swój język i jeśli tylko doktor chce, może go nauczyć mowy zwierząt, a wówczas będzie mógł z nimi rozmawiać. Doktor skorzystał z propozycji, założył sobie specjalny zeszyt i zapisywał w nim słowa, które dyktowała mu Polinezja. Papuga powiedziała również doktorowi, że zwierzęta nie tylko porozumiewają się dźwiękami, ale dają też znaki uszami, stopami, ogonem. Po jakimś czasie doktor dzięki papudze nauczył się doskonale mowy zwierząt tak dobrze, że sam mógł z nimi rozmawiać.
Karmiciel kotów tymczasem rozpowiedział dookoła, że doktor Dolittle stał się lekarzem zwierząt i zaczęły przychodzić do niego najpierw właścicielki przekarmianych pudli i mopsów, a następnie także gospodarze, który przemierzali wiele kilometrów, by pokazać mu chore krowy i owce. Pewien człowiek przyprowadził konia, którego często zaprzęgano do pługa. Zwierzę bardzo się ucieszyło, że wreszcie spotkało kogoś, kto rozumie jego mowę. Koń był leczony niewłaściwie, z włogacizny, tymczasem zwierzę traciło wzrok w jednym oku i potrzebowało okularów. Powiedział o tym doktorowi, a ten postarał się o odpowiednie okulary – zielone, bo takie zażyczył sobie koń. Wkrótce wszystkie zwierzęta z problemami wzroku dostały okulary i był to w Puddleby zwykły widok.
Zwierzęta, które odwiedziły lekarza polecały go kolejnym i wreszcie wszystkie w okolicy dowiedziały się o tym, że doktor Dolittle rozumie ich mowę i jest wspaniałym lekarzem. Mówimy mu, gdzie ich boli i jak się czują, dzięki temu lekarz łatwo mógł je wyleczyć. Przychodziło ich tak wiele, że doktor musiał zrobić osobne wejścia dla różnych zwierząt. Frontowe drzwi były dla koni, boczne dla krów, a kuchenne dla owiec. Nawet myszy miały osobne wejście – wykopano dla nich tunel prowadzący do piwnicy. Lekarz stał się sławny nie tylko w kraju, bowiem ptaki odlatujące na zimę do ciepłych krajów rozpowiedziały o niezwykłym doktorze także zwierzętom poza granicami kraju.
„Znowu kłopoty z pieniędzmi”
Doktor zaczął znów dobrze zarabiać i Sara przestała narzekać. Coraz więcej zwierząt przychodziło się do niego leczyć. Niektóre zwierzęta były jednak tak chore, że musiały pozostawać przez jakiś czas w jego ogrodzie, a inne, nawet kiedy wyzdrowiały, nie chciały go opuszczać. Doktor nigdy nie odmawiał im gościny tyle tylko, że w ten sposób miał coraz więcej domowników.
Pewnego razu obok domu doktora przechodził włoski kataryniarz z małpką na sznurku. Doktor od razu zauważył, że małpka jest brudna i nieszczęśliwa, a obroża na jej szyi za ciasna, więc odkupił ją od Włocha za szylinga i małpka została z doktorem. Zwierzęta dały jej imię Czi-Cz, co w małpim języku oznacza „rudaska”.
Innym razem, kiedy do miasteczka przyjechał cyrk, w nocy uciekł z niego krokodyl, który cierpiał na ból zębów. Lekarz porozmawiał z nim w krokodylim języku, zabrał go do domu i podleczył chory ząb. Krokodylowi spodobał się dom doktora i nie chciał już wracać do cyrku. Zamieszkał więc w stawie i dał słowo, że nie będzie zjadał ryb. Kiedy przyszli po niego cyrkowcy, krokodyl ich tak nastraszył, że uciekli. Za to dla wszystkich innych był łagodny jak baranek.
Jednak starsze panie znów zaczęły mieć obawy, czy mogą przyprowadzać pieski, skoro w ogrodzie mieszka krokodyl. Rolnicy zaś nie wierzyli, że krokodyl nic nie zrobi ich owieczkom i cielakom przyprowadzanym na leczenie. Doktor poszedł zatem do krokodyla i zasugerował mu, że ten powinien wrócić do cyrku. Krokodyl zapłakał rzewnymi łzami i Dolittle nie mógł go wysłać z powrotem do cyrku, a na odesłanie go do Afryki nie miał pieniędzy. Nawet siostra przekonywała doktora, że powinien pozbyć się aligatora i zagroziła, że w przeciwnym razie się wyprowadzi i wyjdzie za mąż. Nie były to puste słowa i wkrótce Sara opuściła dom doktora.
Lekarz szybko zbiedniał, jeszcze bardziej, niż poprzednio. Mimo wszystko doktor się tym nie przejmował i twierdził, że pieniądze to utrapienie, a najważniejsze, że on jest szczęśliwy. Wkrótce same zwierzęta zaczęły martwić się z powodu biedy doktora. Sowa Tu-Tu, która znała arytmetykę, policzyła pieniądze i stwierdziła, że wystarczy ich tylko na tydzień i to pod warunkiem, że każde zje tylko jeden posiłek dziennie. Papuga zaproponowała, by wszyscy zajęli się pracami domowymi. I tak: małpka Czi-Czi miała gotować i zająć się domowymi naprawami, sowa miała pilnować rachunków, pies zamiatać podłogi, kaczka ścielić łóżka i ścierać kurze, a świnka dbać o ogród. Papuga Polinezja, jako najstarsza, została gospodynią i była odpowiedzialna za pranie. Początkowo zwierzęta z trudem radziły sonie z nowym obowiązkami, za wyjątkiem małpki, która miała ręce jak człowiek i mogła robić różne rzeczy podobnie jak on. Wspólne zaangażowanie pomogło, ale w dalszym ciągu z pieniędzmi było krucho. Wówczas zwierzęta ustawiły przed furtką ogrodową stragan z warzywami oraz kwiatami i zajęły się handlem. To jednak wciąż nie rozwiązało problemów z opłaceniem rachunków. Szczególnie, że śnieg spadł wcześniej i warzywa zniknęły pod śniegiem. Wiele zwierząt zaczęło naprawdę głodować.
„Wiadomość z Afryki”
Zima tego roku przyszła wcześnie i była bardzo mroźna. Pewnego dnia zwierzęta siedziały w kuchni przy ciepłym piecu i słuchały, jak doktor czytał książkę napisaną przez niego w zwierzęcym języku. Nagle sowa Tu-Tu usłyszała coś na zewnątrz. Okazało się, że to jaskółka, która przyniosła wiadomość małpce Czi-Czi od jej kuzynki z Afryki. Okazało się, że wśród małp mieszkających w Afryce wybuchła zaraza, a zwierzęta zapadały na nią setkami i umierały. Usłyszały o cudownym doktorze i błagają, żeby Dolittle przybył im z pomocą i powstrzymał zarazę.
Doktor chętnie pojechałby od razu pomóc zwierzętom, ale nie miał pieniędzy, żeby kupić bilet do Afryki. Zaczął się zatem zastanawiać, w jaki sposób tam dotrzeć. Postanowił pożyczyć łódź od pewnego marynarza, któremu wyleczył kiedyś dziecko chore na odrę. Następnego ranka doktor wybrał się nad morze i faktycznie marynarz zgodził się wypożyczyć mu swój stateczek. Razem z Dolittle w podróż wyruszali: krokodyl, małpka Czi-Czi, papuga, pies Jip, kaczka Dab-Dab, prosię Geb-Geb i sowa Tu-Tu. Pozostałe zwierzęta musiały wrócić na pola, gdzie się urodziły i przeczekać zim . Większość i tak zapadała w sen, a podróż do Afryki nie byłaby dla nich dobra. Papuga przygotowała listę rzeczy, które muszą zabrać w drogę, ale że nie mieli pieniędzy na ich zakup, doktor musiał poprosić sklepikarza, by ten zaczekał na zapłatę do ich powrotu. Zwierzęta spakowały się i przygotowały dom na czas, kiedy będzie stał pusty, a następnie zaniosły swoje bagaże na brzeg i załadowały się na statek. Do portu przybył również karmiciel kotów, by się z nimi pożegnać i przyniósł doktorowi duży pudding w prezencie, bowiem powiedziano mu, że za granicą nie można dostać tej potrawy. Jaskółka natomiast obiecała, że pokaże im drogę do Afryki, bo była tam wiele razy. Doktor polecił zatem małpce podnieść kotwicę i wyruszyli w rejs.
„Wielka wyprawa”
Po sześciu tygodniach żeglowania dotarli w pobliże równika, podążając za jaskółką, która trzymała małą latarenkę, żeby się nie zgubili w ciemnościach. W miarę jak posuwali się na południe robiło się coraz goręcej, a małpka, krokodyl i papuga cieszyli się, że są bliżej swojej ojczyzny i wygrzewali się w gorącym słońcu. Świnka, pies i sowa były z kolei wyczerpane upałem i musiały kryć się w cieniu wielkiej beczki. Kaczka, by się ochłodzić, raz za razem wskakiwała do wody i płynęła za statkiem. Przy okazji łowiła śledzie na wtorkowy i piątkowy posiłek, wówczas wszyscy jedli ryby, by konserwa z mielonką starczyła na dłużej.
Latające ryby, które spotkali w okolicach równika pytały, czy to statek doktora Dolittle, bo małpy w Afryce zaczynały już wątpić, że lekarz przybędzie im z pomocą. Okazało się, że do Afryki mają jeszcze osiemdziesiąt osiem kilometrów, zatem ryby popłynęły więc zanieść małpom radosną nowinę. Innym razem spotkali stado morświnów, które również chciały wiedzieć, czy to statek doktora i zapytały, czy podróżnikom czegoś nie potrzeba. Okazało się, że przydałaby się cebula, której już zabrakło. Morświny podpowiedziały im, że niedaleko jest wyspa, na której rośnie dzika cebula. Poleciły, by doktor płynął dalej, a one dostarczą warzywa na pokład.
Gdy dopływali już do wybrzeży Afryki, rozszalała się wielka burza z błyskawicami i grzmotami, a statek rozbił się o skały. Kaczka Dab-Dab zanurkowała, by ocenić zniszczenia i stwierdziła, że w kadłubie jest wielka dziura, a statek wkrótce zatonie. Na szczęście wszyscy pasażerowie zdołali się uratować. Czi-Czi i Geb-Geb nie umiały pływać, ale Polinezja opracowała sposób ratunku dla nich – mieli wspiąć się po linie, której koniec kaczka przywiązała na lądzie Rozbitkowie schronili się w zacisznej, suchej jaskini i tam przeczekali burzę. Następnego dnia, zeszli na plażę, by się osuszyć na słońcu. Okazało się przy okazji, że w podróż wybrała się z nimi biała myszka, która ukryła się w cylindrze doktora. Nagle małpka Czi-Czi usłyszała w puszczy czyjeś kroki. Wkrótce z lasu wyszedł czarnoskóry człowiek i zapytał ich, co tu robią. Doktor przedstawił się i powiedział, że przybywa na ratunek chorującym małpom, a czarny człowiek zaprowadził ich przed tron króla Jolliginki, do którego należały okoliczne krainy.
„Polinezja i król”
Pałac królewski był zbudowany z gliny, a mieszkali tan król i królowa Ermintruda wraz z synem, księciem Bumpo. Królewska para siedziała pod wielkim parasolem przed drzwiami pałacu, a książę łowił w tym czasie łososie w rzece. Dolittle jeszcze raz się przedstawił i podał cel swej podróży, ale król nie pozwolił mu podróżować po swoim kraju. Kiedyś bowiem w te strony przybył biały człowiek, a król był dla niego bardzo uprzejmy, po czym przybysz wykopał w ziemi dziury, by wydobywać złoto i zabił wszystkie słonie, by zabrać ich cenne zęby zwane kością słoniową, a potem ukradkiem odpłynął bez pożegnania. Dlatego teraz żaden biały człowiek nie może wędrować przez ziemie Jolliginki. Następnie rozkazał swoim żołnierzom, aby wtrącili doktora i jego zwierzęta do najpilniej strzeżonego więzienia.
Cała gromadka została zamknięta w kamiennym lochu, gdzie było tylko jedno okienko, wysoko pod sufitem, na dodatek okratowane, zaś drzwi były grube i mocne. Nagle wszyscy zaczęli szukać papugi, nowiem okazało się, że nie widzieli jej pośród członków ich grupy. Już zaczęli podejrzewać, że wymknęła się do lasu, kiedy tylko przyjaciele wpadli w kłopoty. Nagle jednak z kieszeni doktora wyszła papuga i obiecała, że wymyśli coś, aby ich uwolniono. Schowała się, bowiem obawiała się, by nie zamknięto jej w klatce, a tam już nie mogłaby pomóc. Następnie Polinezja przecisnęła się przez kraty i odleciała obiecując, że szybko znajdzie sposób, by król wypuścił ich z więzienia.
Papuga dostała się do pałacu przez okienko w spiżarni, które ktoś rozbił piłeczką tenisową. W nocy król twardo spał, a królowa była na tańcach u swoich krewnych. Polinezja weszła do sypialni króla i ukrywszy się pod łóżkiem zaczęła głośno chrząkać. Król się obudził, ale myślał, że to królowa wróciła z balu. Papuga odezwała się ponownie, naśladując głos doktora. Gdy król poprosił, aby doktor podszedł bliżej, bo chce go zobaczyć, powiedziała, że to niemożliwe, bo jeśli chce, to staje się niewidzialny. Jest bowiem najbardziej niezwykłym człowiekiem pod słońcem i nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Następnie papuga, wciąż mówiąca głosem doktora zagroziła królowi, że jeśli ich nie wypuści z więzienia, to ześle na jego lud straszną chorobę. Powiedziała, że jeśli natychmiast król nie wyśle ludzi, by ich uwolnili, to zachoruje na świnkę zanim słońce stanie nad jego krainą.
Król przestraszył się i kazał ich wypuścić, jednak królowa, która właśnie wracała z balu, zobaczyła papugę wylatującą przez okno i domyśliła się wszystkiego. Powiedziała królowi o tym, co widziała, a król zrozumiał, że dał się nabrać i okropnie się rozzłościł. Popędził zatem do więzienia, ale na szczęście doktor i jego zwierzęta byli już daleko.
„Małpi most”
Król był zły na siebie, że dał się tak oszukać i wszystkich wyzywał od głupców. Biegając w koszuli nocnej wezwał całe swoje wojsko, by ruszyło w pościg za zbiegłymi więźniami. Następnie wysłał też za nimi wszystkich swoich służących; nawet zmęczona po tańcach królowa musiała ich szukać. Tymczasem doktor i zwierzaki co tchu biegli przez las w stronę Krainy Małp. Małpka Czi-Czi znała tajemne ścieżki w puszczy lepiej niż królewscy słudzy i prowadziła doktora i resztę ekipy w największą gęstwinę. Mimo iż słyszeli, jak dworzanie przeszukują puszczę, oni byli bezpieczni ukryci w pustym drzewie wśród wysokich skał. Wreszcie usłyszeli głos królowej, która stwierdziła, że nie ma sensu dłużej prowadzić poszukiwań. Podróżnicy ruszyli wówczas w dalszą drogę. Wędrowali kilka dni i męczyli się bardzo w trakcie tej podróży, szczególnie świnka, którą polili wówczas mleczkiem kokosowym, które uwielbiała. Papuga i małpka Czi-Czi znosiły im różne owoce, więc jedzenia im nie brakowało, zaś noce spędzali w namiotach z palmowych liści, na miękkich posłaniach z suchej trawy, a wieczorami przy ognisku słuchali piosenek śpiewanych przez Polinezję oraz opowieści z puszczy, które snuła małpka Czi-Czi.
Wędrowcy czuli się bezpieczni, nie wiedzieli jednak, że kiedy królewskie wojsko wróciło z niczym, władca ponownie wysłał żołnierzy do puszczy i zabronił im wracać bez uciekinierów. Pewnego dnia znaleźli się nad brzegiem bagniska. Była to granica między Jolliginka a państwem małp. Małpy, gdy dowiedziały się, że doktor jest już blisko, narobiły z radości takiego hałasu, że żołnierze czarnego króla od razu domyślili się, gdzie uciekinierzy się znajdują i pospieszyli, by ich schwytać. Gdy małpy zorientowały się, że za chwilę doktor zostanie złapany, utworzyły most ze swoich ciał, łapiąc się za ręce i nogi. Po tym moście doktor i zwierzęta przeszli bezpiecznie nad przepaścią i w końcu wymknęli się pościgowi. Okazało się, że doktor jest pierwszym, który zobaczył tę sztuczkę małp, do tej pory bowiem nigdy nie pokazały białemu człowiekowi, jak się buduje słynny Małpi Most.
„Przywódca lwów”
Jan Dolittle miał teraz wiele pracy. Okazało się, że chorują setki małp, a wiele z nich już umarło. Lekarz musiał oddzielić zwierzęta zdrowe od chorych. Potem polecił Czi-Czi i jej kuzynce zbudować domek z trawy. Następnie podjąć się szczepienia tych małp, które czuły się dobrze. Przez trzy dni i trzy noce doktor szczepił w domku z trawy małpy z całej puszczy, z dolin i wzgórz. Potem doktor kazał zbudować kolejny dom i ustawił w nim wiele łóżek dla chorych małp. Tych ostatnich było jednak tak dużo, że zdrowe małpy nie były w stanie wszystkich pielęgnować. Dolittle poprosił wtedy o pomoc inne zwierzęta: lwy, lamparty i antylopy. Król lwów, kiedy dowiedział się, że ma pielęgnować małpy, oburzył się i odmówił pomocy. Był bardzo wyniosłym zwierzęciem i nie wyobrażał sobie, że mógłby pielęgnować brudne małpy. Inne zwierzęta dowiedziawszy się o postawie lwa, również odmówiły doktorowi pomocy. Dollitle bardzo się zmartwił, ponieważ nie miał kto zająć się tysiącami chorych małp leżących w jego szpitalu.
Tymczasem lew wrócił do domu, a naprzeciw wybiegła mu zdenerwowana żona. Okazało się, że jedno z lwiątek nie czuło się dobrze i nie chciało jeść. Kiedy lew z dumą opowiedział żonie, jak potraktował doktora, lwica bardzo się rozzłościła. Wiedziała, że skoro lew odmówił pomocy, to z pewnością doktor również nie będzie chciał wyleczyć jej dziecka. Lwica kazała mężowi iść z powrotem do doktora, zabierając ze sobą też inne zwierzęta i przeprosić go. A następnie robić wszystko, co doktor im poleci. Lew zrobił tak, jak poleciła mu żona, a przy okazji poprosił, żeby wyleczył lwiątko. Doktor Dollitle bardzo się ucieszył, ponieważ mnóstwo zwierząt zaoferowało pomoc i było ich tak dużo, że część musiał odesłać do domu. Wkrótce małpy zaczęły wracać do zdrowia, a po dwóch tygodniach wydobrzała ostatnia małpa. Zadanie doktora zostało zatem wykonane. On sam był jednak tak zmęczony, że położył się do łóżka i spał przez trzy dni bez ruchu.
„Narada małp”
Małpka Czi-CZi stała przed drzwiami doktora i pilnowała, by nikt go nie obudził. Kiedy doktor wreszcie się wyspał, powiedział małpom, że musi wracać do domu. Małpy były zaskoczone, myślały bowiem, że Dolittle pozostanie z nimi na zawsze. Zebrały się zatem w puszczy, by omówić tę sprawę. Czi-Czi wyjaśniła małpom, że doktor musi wrócić do domu, bo jest winien pieniądze i musi oddać dług. Wytłumaczyła również, czym są pieniądze i że bez pieniędzy właściwie nie da się żyć. Na dodatek doktor pożyczył też statek od marynarza, który rozbił się u wybrzeży Afryki. Musi zatem odkupić go, bowiem marynarz jest biedny, zaś łódź była wszystkim, co miał. Małpy uzgodniły wtedy, że muszą podarować coś niezwykłego doktorowi i w ten sposób okazać swoją wdzięczność. Zastanawiały się tylko, co by to mogło być. Proponowały na przykład, by obdarować doktorowi worki z kokosami albo banany, ale Czi-Czi stwierdziła, że to wszystko jest za ciężkie, żeby zabrać w podróż, na dodatek połowa owoców zepsułaby się w podróży. Podpowiedziała jednak innym, że doktor ucieszyłby się z takiego prezentu, jak zwierzę, szczególnie rzadkie, z gatunku tych, które ludzie trzymają w menażeriach. Małpy kolejno proponowały zwierzęta, ale Czi-Czi odrzucała propozycje mówią, że takie okazy widziała w zoo. Ostatecznie małpy wymyśliły, że podarują doktorowi ciągni-popchni, którego do tej pory nie widział żaden biały człowiek.
„Najrzadsze ze wszystkich zwierząt”
Ciągni-popchni to obecnie gatunek wymarły, lecz za czasów doktora żyło jeszcze kilka okazów w zakamarkach puszczy. Zwierzęta te nie miały ogona, tylko dwie głowy na obu końcach tułowia, zaś na każdej głowie był umieszczony jeden długi, ostry róg. Nie można było tego zwierzęcia upolować, ponieważ mogło rozglądać się na wszystkie strony, i nigdy całe nie spało – zawsze któraś z głów czuwała. Gdy małpy znalazły miejsce, gdzie mieszkał dwugłowiec, złapały się za łapy i zrobiły koło, by im nie uciekł. Dwugłowiec widząc, że nie może się wydostać z kręgu małp, schował się w gęstwinę i czekał na to, co się będzie działo dalej.
Małpy opowiedziały mu o tym, co zrobił doktor, i jak bardzo są mu wdzięczne. Poprosiły go, aby zgodził się pojechać z doktorem do dalekiego kraju, by tam pokazywać się innym ludziom. Doktor za te pokazy pobierałby pieniądze, które są mu bardzo potrzebne. Dwugłowiec na początku odmówił, ponieważ był bardzo nieśmiały. Małpy musiały go przekonywać trzy dni i w końcu dwugłowy zwierz zgodził się iść z nimi zobaczyć, jakim człowiekiem jest doktor. Jan Dollitle był bardzo zdziwiony na widok ciągni-popchni, nie wiedział, że w ogóle takie zwierzę istnieje. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że to rzadkie zwierzę zgodziło się pojechać z nim do Anglii. Okazało się ponadto, że jest ono spokrewnione z abisyńskimi gazelami oraz azjatyckimi kozicami, zaś jego pradziadek był ostatnim jednorożcem. Małpka Czi-Czi wyjaśniła, że owe zwierzę jest częścią planu zarobkowania.
Gdy pakowanie było już ukończone, małpy urządziły ucztę pożegnalną na cześć doktora, na które przyszły wszystkie zwierzęta z puszczy, a wódz goryli na pamiątkę całego wydarzenia przytaszczył ogromny głaz, na pamiątkę doktora i miejsca, w którym siedział i jadł. Potem wszystkie małpy odprowadziły doktora i jego przyjaciół do granic państwa małp.
„Afrykański książę”
Kiedy doktor i zwierzęta znów znaleźli się w państwie czarnego króla, na ziemiach Jolliginki, musieli zachowywać się bardzo ostrożnie, aby ich nikt nie zauważył. Obawiali się spotkania z królem, który mógłby wtrącić ich do więzienia. Doktor zastanawiał się też, skąd wezmą statek, by dostać się do domu. Miał jednak nadzieję, że znajdą na brzegu jakiś porzucony, nikomu już nieprzydatny.
Pewnego dnia, gdy małpka Czi-Czi, która wskazywała drogę, pobiegła przodem, by znaleźć trochę kokosów, doktor Dolittle i zwierzęta zeszli ze ścieżki i zabłądzili w puszczy. Przez wiele dni błąkali się po dżungli, przedzierali przez gęstwinę i bagna, aż wreszcie, zmęczeni, wyszli wprost do królewskiego ogrodu na tyłach pałacu. Tu od razu zostali zauważeni przez żołnierzy czarnego króla, pojmani i zaprowadzeni przed jego tron. Tylko Polinezja zdołała uciec i przez nikogo niezauważona skryła się na drzewie w ogrodzie. Czarny król ucieszył się bardzo na ich widok i tak jak się spodziewali, wtrącił ich do lochu, zakładając podwójne zamki. Dodatkowo, za karę, doktor musiał codziennie szorować podłogę w królewskiej kuchni.
Papuga Polinezja siedziała w ogrodzie na gałęzi drzewa i myślała, w jaki sposób uwolnić doktora. W ogrodzie pojawiła się również małpka Czi-Czi, która szukała towarzyszy, a teraz miała pretensje do papugi, że ta nie wyprowadziła doktora i zwierząt z puszczy. Tym czasem na ławce pod drzewem, na którym siedziały papuga i małpka, usiadł książę Bumpo. Był bardzo smutny i ciężko wzdychał, w rozmarzeniu mówiąc, że chciałby być księciem o białej skórze. Wówczas odezwała się papuga Polinezja, naśladując dziewczęcy, cienki głos. Powiedziała Bumpo, że jest ktoś, kto mógłby przemienić go w księcia o białej skórze. Papuga, podająca się za Tripsitinkę, królową wróżek kryjącą się w pąku róży, powiedziała mu o wielkim czarnoksiężniku, zwanym, Janem Dolittle, wtrąconym do lochu. Poleciła mu, by poszedł tam potajemnie o zachodzie słońca i przedstawił czarnoksiężnikowi swoją sprawę.
„Medycyna magia”
Papuga, po rozmowie z księciem, szybko poleciała do więzienia, by porozmawiać z doktorem. Powiedziała mu, że przyjdzie książę i doktor musi wybielić jego skórę, żądając w zamian uwolnienia z więzienia oraz statku, na którym mogliby spokojnie odpłynąć.
Rzeczywiście, jeszcze tego wieczora w lochu, w którym był zamknięty doktor, zjawił się Bumpo. Książę czuł się bardzo nieszczęśliwy, ponieważ kilka lat temu wybrał się na poszukiwanie śpiącej królewny, odnalazł ją i pocałował, jak polecono w książce, ale królewna, gdy tylko otworzyła oczy i zobaczyła czarnego człowieka, przestraszyła się i uciekła. Nie chciała słyszeć o ślubie i położyła się spać gdzieś indziej. Wystarczyło tylko, by miał białą twarz, ponieważ resztę jego ciała przykrywałaby lśniąca zbroja i stalowe rękawice. Bumpo obiecał doktorowi, że jeśli go wybieli tak, by mógł wrócić do śpiącej królewny, otrzyma pół królestwa i prócz tego cokolwiek, czego sobie zażyczy.
Doktor, przed podaniem jakiejkolwiek mikstury zażądał, by książę poszedł na brzeg morza i przygotował dla nich statek oraz obiecał, że uwolni ich z więzienia. Kiedy Bumpo wrócił i zapewnił, że wszystko jest gotowe, doktor poprosił Dab-Dab o przyniesienie dużej miski. Następnie zmieszał w niej wiele różnych leków i polecił księciu, by ten zamoczył twarz w mieszaninie. Bumpo zanurzył twarz w miksturze przygotowanej przez doktora Dolittle i trzymał ją tam tak długo, że już nawet doktor zaczął się niepokoić. Efekt kuracji zadziwił jednak nawet doktora. Skóra na twarzy Bumpo była zupełnie biała, niczym śnieg, a oczy przybrały szarawą barwę. Kiedy książę przejrzał się w lusterku, był tak zachwycony, że zaśpiewał i zatańczył z radości. Doktor poprosił jednak, by nie robił hałasu i przypomniał mu, że miał ich wszystkich wypuścić z więzienia. Bumpo błagał jeszcze doktora, by ten pozwolił mu zatrzymać lustro, bowiem w pałacu nie było takiego wynalazku, ale Dolittle stwierdził, że jest to niemożliwe ponieważ przy tym lustrze się goli. Wówczas książę wyjął klucze do lochu, a doktor Dolittle i zwierzęta, nie zwlekając, opuścili loch i skierowali się na nadbrzeże, gdzie czekał na nich przygotowany statek. Papuga Polinezja, krokodyl i małpka Czi-Czi postanowiły zostać w Afryce, która była ich ojczyzną i gdzie przyszli na świat. Doktor zastanawiał się, kto teraz będzie im wskazywał drogę do domu, ale nagle usłyszał szum milionów skrzydeł. To jaskółki wracały z ciepłych krajów do domu. Przysiadły na chwilę na linach okrętowych czekając na podróżników, by poprowadzić ich do domu.
„Czerwone żagle i niebieskie skrzydełka”
Po drodze statek doktora przepływał wzdłuż wybrzeża Barberii, a znaczną część tego kraju zajmowała Wielka Pustynia. Była to odludna i dzika okolica, pełna kamieni i piasku. Mieszkali tam jedynie berberyjscy piraci, którzy czatowali na przepływające statki, aby na nie napadać i rabować. Piraci brali do niewoli pasażerów tych statków, aby później żądać od ich przyjaciół okupu. Jeżeli przyjaciele nie chcieli zapłacić, wtedy piraci wrzucali jeńców do morza.
W pewien słoneczny dzień, gdy zwierzęta wygrzewały się w słońcu na pokładzie, kaczka Dab-Dab spostrzegła na horyzoncie czerwone żagle, a pies Jip wyczuł woń pieczeni i złych ludzi, najgorszych, jakich kiedykolwiek zwęszył. Domyślili się wtedy, że pewnie zbliża się statek piratów i doktor rozkazał postawić wszystkie żagle. Niestety, statek, który podarował im Bumpo, nie płynął tak szybko jak piracki statek, dlatego ten był coraz bliżej. W takiej sytuacji doktor poprosił kaczkę, by poleciała do jaskółek i powiedziała im, że są ścigani przez piratów, którzy szybko ich doganiają.
Jaskółki przyszły wówczas z pomocą. Poprosiły doktora, aby jak najszybciej rozplątał kilka długich lin i zrobił z nich cienkie sznurki. Potem przywiązano jeden koniec sznurka do dziobu statku, a drugie końce jaskółki chwyciły pazurkami i poleciały naprzód, ciągnąc przy tym łódź. Statek zaczął bardzo szybko unosić się na falach i po chwili czerwone żagle pirackiego okrętu pozostały daleko w tyle.
„Ostrzeżenie od szczurów”
Po dwóch czy trzech godzinach ciężkiej pracy maleńkie jaskółki zmęczyły się i zaproponowały odpoczynek na wyspie, do której właśnie się zbliżali. Wyspa była bardzo piękna, a pośrodku niej wznosiły się wysokie, zielone góry. Kiedy statek bezpiecznie wpłynął do zatoki, gdzie mógł zakotwiczyć nie będąc widoczny z otwartego morza, doktor postanowił, że on i zwierzęta też wyjdą na ląd by poszukać świeżej wody, bowiem w zapasach nie zostało im już nic do picia. Kiedy wysiadali, doktor zauważył, że jego statek opuszcza również spora gromada szczurów. Jeden z nich ostrzegł doktora, że statek jest w złym stanie, ma słabe burty oraz przegniłe deski i nie doczeka kolejnego wieczora. Szczury przewidują to na podstawie mrowiącego uczucia w koniuszku ogona.
Potem doktor i zwierzęta wyruszyli na poszukiwanie wody. Doktor postanowił zapytać wszechobecne kanarki, gdzie ją znajdą. Okazało się, że ptaki słyszały o doktorze Dolittle od ptaków wędrownych i niebawem przyfrunęły, by zaprowadzić podróżników do wspaniałego źródła. Gdy ci zjedli i napili się do syta ptaki pokazały im też urokliwe łąki i oprowadziły po wyspie. Kiedy wszyscy wylegiwali się na trawie przy śpiewie kanarków, nadleciały z wiadomością dwie bardzo zdenerwowane jaskółki. Oznajmiły, że okręt piracki również przybił do wyspy i piraci wdarli się na okręt doktora oraz przeszukiwali pokład szukając łupu do zrabowania. Swój okręt pozostawili jednak bez straży, zatem doktor ma szansę szybko go zająć i odpłynąć. Doktor i zwierzęta nie zwlekając szybko popędzili do brzegu i cicho weszli na okręt piratów.
„Berberyjski smok”
Wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby świnka nie złapała przeziębienia, kiedy objadała się mokrą trzciną cukrową. Podróżnikom udało się podnieść kotwicę i okręt sunął w stronę otwartego morza, ale nagle Geb-Geb kichnęła tak głośno, że piraci na drugim statku wybiegli na pokład. Kiedy dostrzegli, że doktor chce uciec na ich okręcie, popłynęli jego statkiem do wyjścia z zatoki, zaradzając drogę ucieczki. Przywódca rabusiów, zwany Smokiem Ben Alim, pogroził doktorowi pięścią i zaczął mu grozić. Tu-Tu wymyśliła, że doktor powinien zająć pirata rozmową, by w międzyczasie ich statek zaczął tonąć tak, jak zapowiedziały szczury. Doktor zastanawiał się, o czym ma mówić aż do kolejnego dnia, aż nagle piraci zaczęli się dziwnie zachowywać. Okazało się, że statek zaczął tonąć wcześniej. Dziób statku zanurzał się bardzo szybko i wkrótce piraci musieli się mocno trzymać, żeby nie ześlizgnąć z pokładu. W końcu jednak statek zatonął, a sześciu łotrów zostało w wodzie. Część z nich popłynęła ku brzegowi, inni zaś próbowali dostać się na swój okręt, zajęty przez doktora i jego zwierzęta.
Nagle piraci zaczęli wzywać pomocy, bowiem w wodzie pojawiły się rekiny. Piraci prosili, by doktor wpuścił ich na statek, zanim zostaną pożarci. Jeden duży rekin podpłynął do doktora i zapytał, czy on jest sławnym Janem Dolittle, lekarzem zwierząt. Zadeklarował też, że mogą zjeść złych piratów, by ci nie wchodzili więcej doktorowi w drogę. Jednak doktor poprosił rekiny, by oszczędziły piratów, a tylko ich przypilnowały, by mógł wraz ze swoimi towarzyszami odpłynąć. Przy okazji Dolittle kazał obiecać przywódcy piratów, że nie będzie już więcej kradł i zabijał ludzi, a w zamian za to osiądzie na wyspie i będzie uprawiał rośliny na pożywienie dla ptaków. Piraci nie mieli wyjścia i musieli spełnić polecenie doktora obiecując, że zostaną rolnikami.
„Tu-Tu nasłuchuje”
Gdy podróżnicy wypłynęli już na otwarte morze, zwierzęta zeszły pod pokład, żeby zobaczyć, co kryje nowy statek. Po chwili kaczka Dab-Dab wróciła bardzo zadowolona i przekazała doktorowi dobre nowiny. Okazało się, że statek piratów był doskonale wyposażony, w kajutach były koje z jedwabną pościelą, a na podłogach wielkie dywany, zaś spiżarnia przypominała duży sklep. Na dole było jeszcze zamknięte pomieszczenie, którego nie można było otworzyć. Szukając klucza podróżnicy natrafili na wiele skarbów zgromadzonych przez piratów: kaszmirowe szale, słoje z tytoniem, skrzynki z kości słoniowej pełne rosyjskiej herbaty i mnóstwo innych rzeczy. Klucza jednak nigdzie nie było, a towarzystwo nie mogło otworzyć tajemniczych drzwi. Jip zajrzał przez dziurkę od klucza do pomieszczenia. Ale po drugiej stronie coś zasłaniało widok. Nagle odezwała się sowa Tu-Tu, która była przekonana, że w pomieszczeniu ktoś jest i jest bardzo nieszczęśliwy. Doktor był bardzo zdeterminowany, by pomóc nieznajomemu, postanowił zatem wyrąbać drzwi.
„Wieści z oceanu”
Doktor przy pomocy siekiery wyrąbał w drzwiach dziurę na tyle dużą, by mógł się przez nią przecisnąć. Okazało się, że w pomieszczeniu był mały, około ośmioletni chłopiec. Płakał, bo piraci napadli na kuter jego wujka i wzięli ich do niewoli. Piraci zamknęli chłopca w komórce, a wujka chcieli zmusić, żeby do nich przystąpił, bo potrafił żeglować w każdą pogodę. Wuj nie zgodził się stwierdzając, że kradzież nie jest zajęciem dla porządnego rybaka. Ben Ali strasznie się na niego zezłościł i chłopiec obawiał się, że piraci zabili wujka.
Kaczka Dab-Dab poradziła, żeby zapytać morświny, co stało się z wujkiem chłopca. Doktor Dolittle skorzystał z rady i kiedy akurat obok statku przepływała gromada zmierzających do Brazylii morświnów, zwrócił się do nich o pomoc. Okazało się, że morświny wiedziały o kogo chodzi i rzeczywiście znalazły wrak kutra Dziarskie Dziewczę, wujka jednak w nim nie było. Oznaczało to, że żyje, bowiem gdyby było inaczej usłyszałyby o tym od głębinowych dziesięcionogów.
„Zapachy”
Doktor Dolittle przekazał dobre wieści chłopcu i stwierdził, że koniecznie muszą odnaleźć jego wujka. Kierując się sugestią Dab-Dab poprosił orły, aby odszukały rudego rybaka. Orły, mimo iż nie są specjalnie rozmowne, chętnie zgodziły się i rozpoczęły poszukiwania. Nie było ich przez długi czas, a kiedy wróciły prawie zapadła już noc. Orły nie miały jednak dobrych wieści. Mimo iż przeszukały wszystkie morza i wszystkie kraje, wszystkie wyspy i wszystkie miasta oraz wioski w połowie świata, nie znalazły rybaka.
Wtedy pies Jip zaproponował pomoc. Doktor poprosił chłopca, aby pokazał mu jakąś rzecz należącą do wujka. Chłopiec wyciągnął pierścionek, który dał mu wuj widząc, że ścigając ich piraci. Jednak pies stwierdził, że pierścionek się nie nadaje. Chłopiec wyciągnął więc wielką czerwoną chustkę do nosa, również należącą do wujka. Chustka pachniała mocno tabaką, zażywaną przez wujka. Pies powąchał ją, a potem poszedł na przód statku i zaczął węszyć. wystawił nos. Wiał właśnie południowy wiatr i Jip rozpoznawał różne zapachy, a większość z nich dochodziła z hrabstwa Devon i z Walii. Nie wyczuł jednak zapachu tabaki i wszyscy powoli zaczęli wątpić w umiejętności psa.
„Skała”
Wreszcie wiatr zmienił się na zachodni, ale wciąż Jip nie wyczuł tabaki. Obiecał jednak chłopcu, że kiedy wiatr zmieni się na zachodni, z pewnością odnajdzie jego wujka. Trzy dni czekali na zachodni wiatr i wreszcie pies poczuł tabakę. Długo płynęli w kierunku wskazywanym przez psa, nie dostrzegali jednak żadnego lądu. Jip poczuł nie tylko tabakę, ale również to, że wujek chłopca umiera z głodu. Muszą do niego zatem jak najszybciej dopłynąć, by go uratować. Doktor postanowił poprosić jaskółki o taką samą przysługę jak wcześniej, jak wtedy, gdy uciekali przed piratami i wówczas zaczęli płynąć jeszcze szybciej. Aż wreszcie w oddali dostrzegli samotną skałę. Pies wyraźnie czuł, że zapach dochodzi właśnie stamtąd. Tyle tylko, że skała była zupełnie pusta, nie było na niej ani jednego drzewa i krzewu., ani tym bardziej rozbitka. Zwierzęta znowu zaczęły się zastanawiać, czy pies się nie pomylił, ale Jip poprosił doktora, by ten podpłynął bliżej, by pies mógł wyskoczyć na skałę. Doktor zbliżył zatem statek ile się dało i rzucił kotwicę. Następnie wraz z psem zeszli na wyspę. Pies zaczął biegać z nosem przy ziemi w różne strony, ale nagle usiadł i radośnie zaszczekał. Okazało się, że pośrodku skały jest duża dziura, w środku której jest wujek. Dlatego właśnie nie dostrzegły go orły. Doktor szybko zszedł do dziury, która była czymś w rodzaju jaskini. W komorze na końcu skalnego korytarza spał rudowłosy mężczyzna, a obok niego leżała ogromna tabakiera, pełna tytoniu, który wyczuł pies.
„Miasteczko rybaka”
Doktor obudził śpiącego mężczyznę. Ten początkowo wziął doktora za jednego z piratów, ale doktor szybko wyjaśnił mu, kim jest, w jaki sposób przejął piracki statek, a potem znalazł go na tej wyspie. Powiedział też, że jego siostrzeniec jest bezpieczny i znajduje się na pokładzie statku. Rybak poczęstował doktora tabaką i opowiedział, jak piraci wysadzili go na tej wyspie po tym, jak nie zgodził się wstąpić w ich szeregi. W końcu wyszli na statek, żeby rybak jak najszybciej posilił się zupą. Radości nie było końca – wszyscy bardzo cieszyli się z odnalezienia rybaka, a Jip był z siebie niezmiernie zadowolony, choć starał się tego nie okazywać. Stwierdził tylko, że do odnalezienia człowieka trzeba psa, a nie ptaków.
Doktor zapytał rybaka, gdzie jest jego dom, a następnie poprosił jaskółki, żeby poprowadziły tam statek. Kiedy dotarli do lądu okazało się, że mężczyzna mieszka w małym rybackim miasteczku w stóp skalistej góry. Gdy mieszkańcy ludzie dowiedzieli się, że doktor przejął statek należący do Ben Alego, najstraszliwszego pirata siedmiu mórz, a potem uratował małego chłopca i rybaka, byli mu bardzo wdzięczni. Przez dwa i pół dnia pobytu doktora i zwierząt w miasteczku, ludzie wciąż zapraszali Dolittle na herbatki, obiadki i przyjęcia. Panie przynosiły mu kwiaty i czekoladki, zaś miejscowa orkiestra co wieczór przygrywała mu pod oknem. Kiedy zaś doktor zaczął zbierać się do drogi, otrzymał od burmistrza miasteczka piękny zegarek z prawdziwymi diamentami wprawionymi w kopertę, zaś Jip dostał złotą obrożę, na której napisano: „Jip – najsprytniejszy pies świata”.
„Z powrotem w domu”
Po kilku miesiącach podróżnicy dopłynęli do ojczyzny, nie od razu jednak udali się do Puddleby. Najpierw objechali kraj w cygańskim wozie pokazując wszystkim za pieniądze ciągni-popchni, niezwykłe dwugłowe zwierzę z afrykańskiej puszczy. Właściciele menażerii i cyrkowcy przychodzili do doktora, aby odkupić od niego dwugłowca. Mimo iż proponowali mu za nie góry pieniędzy, doktor nie zamierzał go sprzedać. Początkowo bardzo podobało im się takie wędrowne życie, ale mimo iż widzieli wiele ciekawych zdarzeń, po przygodach wszystko wydawało im się całkiem zwyczajne. W końcu zatęsknili za Puddleby, a że zebrali sporo pieniędzy, mogli wrócić do domu. Wszystkie zwierzęta w okolicy ucieszyły się z ich powrotu, zaś doktor poszedł zobaczyć się z żeglarzem, od którego niegdyś pożyczył okręt. Teraz w zamian kupił mu dwa statki i gumową lalkę dla jego dziecka. Zapłacił również sklepikarzowi za zapasy żywności, które od niego dostał przed podróżą do Afryki. Sprawił sobie również nowe pianino, by znów mogły w nim zamieszkać białe myszki. Pomimo tego pozostało mu jeszcze tyle pieniędzy, że musiał kupić jeszcze trzy skarbonki, by je wszystkie pomieścić. Nie musiał się już nigdy potem martwić, że zabraknie mu pieniędzy, bo choć doktor wciąż twierdził, że pieniądze to wielkie utrapienie, to ostatecznie doszedł do wniosku, że dobrze je mieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz