Lubicie Harry`ego Pottera? A czy wiecie, co wspólnego ma on z zamkiem w Mosznej? Okazuje się, że bardzo dużo, dlatego w ubiegły piątek wyruszyłam wraz z grupą do zamku, a właściwie do … Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Ten opolski Hogwart oferuje wyjątkową atrakcję dla wszystkich miłośników książek i filmów o Harrym Potterze. Poznanie zamku i jego historii w dość niecodzienny sposób obejmuje m.in. test miecza, wizytę w komnacie tiary przydziału, pokazowe lekcje eliksirów, a także warsztaty z kaligrafii.
W ten mroźny piątkowy poranek wyruszyliśmy zatem, by poznać swoją przyszłość i dowiedzieć się do którego z Domów zostaliśmy przydzieleni. Zamek w Mosznej od Sosnowca dzieli około dwóch godzin drogi. Moszna jest położona na szlaku komunikacyjnym łączącym Prudnik z Krapkowicami. Nazwa miejscowości pochodzi prawdopodobnie od nazwiska Moschin, rodziny przybyłej do parafii Łącznik w XIV wieku. Według legendy, w czasach średniowiecza Moszna należała do Zakonu Templariuszy. W 1679 roku właścicielami Mosznej była rodzina von Skall. W 1723 roku po śmierci właścicielki Ursuli Marii von Skall, Moszna przeszła w ręce jej kuzyna Georga Wilhelma von Reisewitz (nadmarszałka dworu Fryderyka Wielkiego).
Z tego właśnie okresu pochodzi pałac – środkowa część obecnego zamku. W roku 1771 rodzina von Reisewitz straciła Moszną – majątek został zlicytowany. Nabył go Heinrich Leopold von Seherr-Thoss, którego rodzina posiadała również na własność zamek i majątek w pobliskiej Dobrej. W 1853 roku Karl Gotthard Seherr-Thoss sprzedał Mosznę Heinrichowi von Erdmannsdorfowi, który z kolei odsprzedał ją w 1866 roku Hubertowi von Tiele-Winckler z Miechowic.
Jego syn Franz Hubert był pomysłodawcą i budowniczym zamku, wzniesionego pożarze barokowego pałacu w 1896 roku. Zamek, zgodnie z jego fantazją ma 365 pomieszczeń i 99 wież z których słynie. W 1895 von Tiele-Winckler otrzymał od cesarza Wilhelma tytuł hrabiowski. W 1904 a następnie w roku 1911 i 1912 hrabiego odwiedził władca Niemiec, przybywając na polowanie i to dla niego wybudowano skrzydło zachodnie. Syn Franza-Hubert, Claus-Peter w okresie międzywojennym stracił część fortuny przodków. Umierając bezdzietny, usynowił swojego kuzyna, którego syn miał dziedziczyć majątek i tytuł hrabiowski. Jego rodzina mieszkała do końca wojny w zamku Moszna uciekając do Niemiec przed nadchodzącą armią czerwoną. Po wojnie zamek miał różne przeznaczenie, m.in. od 1972 roku funkcjonował jako szpital leczenia nerwic.
Jeden ze śpiących lwów |
Ponieważ przyjechaliśmy za wcześnie, wybraliśmy się na spacer dookoła zamku. Wcześniej zaparkowaliśmy na parkingu, minęliśmy budki z biletomatem – wcześniej dokonywałam rezerwacji telefonicznej. Przez niemal czterdzieści minut mogliśmy zachwycać się detalami architektonicznym zamku, którego remont dobiega końca. Podziwialiśmy nie tylko olbrzymi taras i śpiące lwy (często występujące w zamku), ale i drzewostan, a przede wszystkim olbrzymią sosnę wejmutkę. Po sesji fotograficznej (latem zapewne trwałaby jeszcze dłużej) ruszyliśmy znów do zamku, by czekać na naszych przewodników. Naszym pierwszym przystankiem były zamkowe piwnice, gdzie – poza pozostawieniem odzieży wierzchniej – mogliśmy spróbować walki na miecze (piankowe, ale i tak u nas polała się krew… z nosa).
Hedwiga? |
Następnie, schodami udaliśmy się na górę (jest również winda), by po mozolnej wspinaczce znaleźć się w komnacie tiary przydziału. Wspólnie obudziliśmy tiarę, by – trzymana nad głowami każdego z nas – zobaczyła „co mamy w głowach” i do którego domu będziemy przynależeć (do: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw oraz Slytherin).
Tiara Przydziału wskazała mi Ravenclaw |
Sala pod Pawiem |
Grzejnik |
Następnie przeszliśmy przez bawialnię, niegdyś miejsce dla gości, dziś kawiarnię, której wnętrze przypomina architekturę dawnych dworków angielskich i dziedzińców arkadowych. Rzeźbiony kasetonowy strop, tralkowa balustrada, filary i krużganek wykonane są z drzewa sandałowego, które niegdyś zapewne obłędnie pachniało. W pomieszczeniu znajduje się również wielki kominek, największy w zamku i jedyny współcześnie używany.
Kawiarnia - ściana z kominkiem |
Dalej zobaczyliśmy tez galerię, pełniącą niegdyś funkcję sali balowej (z przeszklonym sufitem), by wreszcie udać się do imponującego gabinetu hrabiego Franza-Huberta podzielonego na trzy części schodami i marmurowymi kolumnami. We wnętrzu oryginalne biurko hrabiego, fotele przy kominku, krzesło i kilka innych elementów. Zachowany drewniany dębowy strop kasetonowy, okna zdobione witrażami, boazeria i najcenniejszy zabytek Zamku – drewniany portal okalający drzwi wejściowe (druga jego część, to rama lustra w wyższej części pomieszczenia). Witraże przedstawiają głównie sceny myśliwskie i elementy heraldyczne. Jedynie na pierwszym z nich widnieją postacie kobiety i mężczyzny – prawdopodobnie Huberta i Waleski – rodziców Franza Huberta hr. von Tiele-Winckler.
Następnie, schodząc znów schodami w dół udaliśmy się do sekretnego pomieszczenia, by tam ważyć różne magiczne mikstury, zarówno te wybuchające i tworzące obłoki, jak i lawę. Ostatnim elementem wycieczki były warsztaty kaligrafii, samodzielnie mogliśmy wypisać certyfikat swoim imieniem, posługując się odpowiednim, literowym szablonem. Tak naprawdę dla mnie zbyt mało było magii w tej szkole magii, ale i tak zamek mnie zauroczył.
Pokaz warzenia mikstur |
Warsztaty kaligrafii |
Wizytę w Szkole Magii zakończyliśmy w niezwykle przyziemny sposób, bo posiłkiem (po 2-godzinnym zwiedzaniu i wejściu po tylu schodach jeść się chciało!), ale za to wybornym i we wspaniałych wnętrzach. Obfity obiad (36zł drugie danie) i pyszny deser z kawą (25 zł) pokrzepiły nasze zmęczone magią (i wchodzeniem po zamkowych schodach) ciała. Nie tylko nie chciało się stąd wyjeżdżać, ale i postanowiliśmy, że wrócimy tu w cieplejszym miesiącu tak, by podziwiać okazały ogród okalający zamek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz