Ostatni poniedziałek był chyba ostatnią szansą, żeby się gdzieś wyrwać z Sosnowca, biorąc pod uwagę zarówno pogodę, jak i studia oraz natłok zajęć w drugiej połowie roku. Mimo iż ranek przywitał nas deszczem zdecydowaliśmy się gdzieś jechać. Co prawda już nie do ZOO w Ostrawie, choć takie były plany, ale do Żywca. Ostatni raz byłam tam chyba z pięć, sześć lat temu, przy okazji zwiedzania browaru, ale nigdy nie miałam czasu, żeby spokojnie pochodzić sobie po rynku czy zajrzeć do pałacu.
Mimo iż już od Pszczyny jechaliśmy w strugach deszczu i parkując w Żywcu straciliśmy nadzieję, że to będzie udana wyprawa, szczególnie że Klara nie lubi folii na wózku, to jednak z zacięciem szliśmy w kierunku rynku, mijając gotycki kościół parafialny Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Postanowiliśmy już teraz do niego wejść, pozostawiając przy wejściu ociekające woda parasolki i wózek. I przepadłam (jak się okazało to nie ostatni zachwyt w tym dniu) – to niezwykle piękny obiekt, zbudowany w I połowie XV wieku. W latach 1515 - 1542 został on znacznie rozbudowany poprzez podwyższenie murów i prezbiterium. Pod koniec XVI wieku ponownie go powiększono poprzez przedłużenie nawy i wzniesienie wieży na planie kwadratu wg projektu architekta sprowadzonego z Orawy, Jana Ricciego (swoją drogą wieżę można zwiedzać, ale biorąc pod uwagę pogodę nie zdecydowaliśmy się). Po poważnym zniszczeniu przez pożar w 1711 roku został gruntownie odnowiony w stylu barokowym przez ówczesnych właścicieli Żywiecczyzny, Wielopolskich.
W wystroju kościoła na szczególną uwagę zasługują: drewniana późnogotycka płaskorzeźba Zaśnięcie Matki Boskiej (z ok. 1500 roku), gotyckie rzeźby Chrystusa Ukrzyżowanego oraz późnobarokowy drewniany ołtarz główny o dwóch kręconych kolumnach z posągami świętych po bokach mensy, z rzeźbioną grupą św. Trójcy na zwieńczeniu i posągiem Matki Boskiej Niepokalanie poczętej(wykonany w 1724 roku przez snycerza Macieja Weissmanna z Frydka). Na ołtarzu znajdują się również cztery posągi świętych: św.Hieronima, św. Franciszka, św. Jana Ewangelisty i św. Karola Boromeusza).
Od 1992 kościół pełni funkcję konkatedry diecezji Bielsko-Żywieckiej. Obok kościoła, przy rynku, znajduje się Dzwonnica o podstawie kwadratowej, zbudowana z kamienia w latach 1723-1724 w miejsce drewnianej.
Mijając Dzwonnicę i tzw. Siejbę, w której mieściło się Muzeum Miejskie, a obecnie po modernizacji zaadaptowano ją na Żywiecką Bibliotekę Samorządową, dochodzimy do Rynku. Największą atrakcją dla turystów jest chyba napis "Żywiec", przy którym wszyscy się fotografują. Sam rynek przypomina mi nieco ten olkuski, jest tu klimat, który zdecydowanie mi odpowiada.
Ponieważ wciąż padało, zdecydowaliśmy się tylko na krótki rekonesans i obiad w jednej z restauracji w rynku z cichą nadzieją w tle, że jednak przestanie padać. Jedliśmy w uroczym lokalu Rynek 19, z naprawdę przyjemnym wystrojem i przyzwoitymi cenami, szczególnie dań z karty tych polecanych. Zamówiłyśmy z Klarą kotlet z frytkami i surówką z białej kapusty, w cenie 19 zł, a choć mięso było nieco suche to frytki i surówka pyszne. W restauracji są foteliki do karmienia, a w trakcie oczekiwania na posiłek Klara kolorowała przyniesione przez kelnerkę kolorowanki (duży plus za inicjatywę i kredki w pakiecie). Na dodatek przestało padać, więc nie ryzykując kolejnej zmiany pogodowej, udaliśmy się szybko do zamkowego parku.
Zabytkowy, 26 hektarowy park otaczający zamek żywiecki ma swoje początki w XVII wieku. Pierwotnie założony w stylu włoskim składał się z dwóch zespołów: jednego złożonego z kwater i drugiego z regularnie posadzonym drzewostanem. Przez pierwszy zespół przebiega kanał, który powstał w drugiej połowie XVIII w., z tego też okresu pochodzi altana zbudowana w formie domku chińskiego z uwidocznionym ponad dachem herbem Wielopolskich - Starykoń. Niestety była już nieczynna. W pierwszej połowie XIX wieku park o układzie geometrycznym przekomponowany został na angielski park krajobrazowy, wtedy to wspomniany domek chiński znalazł się na wyspie. Autorką ostatnich przemian kompozycyjnych parku prowadzonych w latach trzydziestych XX wieku była angielka Brenda Colvin, bezpośrednie prace ogrodnicze prowadzone były przez pochodzącą również z Anglii Kit Beckh. W parku, tuż przy zamku, jest też park miniatur (niestety czynny tylko w sobotę i niedzielę), a nieco dalej mini zoo, nieczynne w poniedziałki, ale udało nam się zobaczyć wiele zwierząt, które akurat miały porę obiadową, a także wyprowadzanego na spacer kucyka.
Domek Chiński |
W 2012 roku w parku pałacowym w Żywcu ustawiono ławeczkę poświęconą Alicji Habsburg. Była ona żoną arcyksięcia Karola Olbrachta Habsburga. Mieszkała w Żywcu w latach 1920-45, a pochodziła ze Szwecji, z rodziny Ankarcrona. Wraz ze swym mężem słynęli z patriotyzmu - w czasie II wojny światowej działali w Armii Krajowej i odmówili podpisania Volkslisty. Alicja wyemigrowała po wojnie wraz z rodziną do Szwecji. Do Żywca wróciła jej córka, Maria Krystyna, które mieszkała w żywieckim pałacu do swojej śmierci w 2012 roku. Jeszcze za jej życia została postawiona ławeczka przedstawiającą naturalnych rozmiarów postać Alicji Habsburg, trzymającą w ręku chustę z herbem Habsburgów. Pomnik stanął pod oknem żywieckiego mieszkania Marii Krystyny.
Priorytetem nie był jednak park, a tzw. Stary Zamek, w którym mieści się m. in. Muzeum Miejskie, które posiada działy: Archeologii, Historii i Sztuki, Etnografii i Przyrody. Muzeum powstało w 1936 roku, ale dopiero od 2005 roku jego główną siedzibą jest Stary Zamek. Okazało się, że (w przeciwieństwie do muzeów w innych miastach) w poniedziałek muzeum można zwiedzać. Bilet to koszt 24 zł i obejmuje zwiedzanie Starego Zamku, Wozowni i Stajni. Co prawda na dwa ostatnie obiekty już się nie zdecydowaliśmy (wystawy kultury ludowej i ptaków i ssaków żywiecczyzny), za to z przyjemnością obejrzeliśmy może niezbyt wielkie, ale jednak interesujące zbiory, m.in. ekspozycję archeologiczną (m.in. relikty dawnej baszty zamkowej, wykopaliska z góry Grojec), sztukę miasta Żywca, sztukę sakralną żywiecczyzny (m.in.drewniana rzeźba św.Anny Samotrzeciej). Po drugiej stronie wejścia do muzeum, na wewnętrznym dziedzińcu, mieści się też niewielka wystawa narzędzi tortur.
Stary Zamek w Żywcu swymi początkami sięga połowy XIV wieku, został wzniesiony z kamienia łamanego, otynkowany. Od północnego-wschodu łączy się z nim czworoboczna wieża zwieńczona pseudogotyckimi krenelażami. Pierwszymi, potwierdzonymi w dokumentach właścicielami miasta i zamku, byli Komorowscy herbu Korczak, którzy dzięki swym kontaktom i podróżom włączyli zamek żywiecki w nurt renesansowej sztuki europejskiej. To z ich inicjatywy - w ramach przebudowy zamku gotyckiego w renesansowy - powstał piękny arkadowy dziedziniec zachowany w swym pierwotnym układzie do dnia dzisiejszego.
Wnętrza, niegdyś urządzone były z przepychem, w zasadzie pozbawione są pierwotnego wystroju, jedynie część sal drugiego piętra zachowała polichromię z początku XVIII wieku oraz ślady malowideł renesansowych. Stosunkowo najmniejszym zmianom uległ dziedziniec otoczony z czterech stron trzypiętrowymi galeriami arkadowymi. Arkady, na parterze są o kolumnach toskańskich, na pierwszym piętrze o kolumnach jońskich, a na drugim piętrze o słupach żeliwnych zastosowanych w XIX wieku w miejsce pierwotnych drewnianych W zamku zachowało się kilka portali od gotyckich po barokowe, w tym jeden z datą 1571 r. i łacińskim napisem.
Po wyjściu ze Starego Zamku po prawej stronie możemy zobaczyć Nowy Zamek (Pałac Habsburgów). Ten klasycystyczny w stylu pałac, został wybudowany przez Habsburgów na miejscu dawnych oficyn zamku Wielopolskich. Pałac projektowany był przez znanych architektów tej epoki - Mączyńskiego i Stryjeńskiego.
Po wyjściu z zamku znów się rozpadało, szybko wróciliśmy zatem na rynek rozgrzać się gorącą kawą. Niestety żałuję, że znów nie weszliśmy do lokalu, w którym jedliśmy obiad, tylko skorzystaliśmy z oferty cukierni mieszczącej się obok niej. Niestety napój tylko z nazwy przypominał kawę, ratowało ją tylko mleko, którego zwykle nie dolewam. Za to podane do kawy ciasteczko było obłędne!
Już cały czas w deszczu jechaliśmy do Rychwałdu, którego tak naprawdę nie mieliśmy w planach. Za to już wiem, że jeszcze kiedyś wrócę, bo sanktuarium, które odwiedziliśmy, zachwyciło mnie. Rychwałd położony jest zaledwie 6 km na północny – wschód od Żywca, w dolinie potoku Nawieśnik, choć w drodze zdążyliśmy pobłądzić. W pewnym momencie przy drodze zobaczymy tablicę powitalną, a skręt w prawo tylko do dworu, co pozwala wysnuć wniosek, że sanktuarium jest wyżej. Okazuje się jednak, że należy kierować się strzałką prowadzącą do dworu w Rychwałdzie.
Początki tej miejscowości sięgają przełomu XIII i XIV wieku. W 1471 roku właścicielem Rychwałdu i całej ziemi żywieckiej został Komorowski. Parafia w Rychwałdzie, prawdopodobnie istniała już od 1335 roku, a z inicjatywy Piotra Komorowskiego, powstała w 1472 roku. W pierwszej połowie XVI wieku zbudowano w Rychwałdzie niewielki drewniany kościół pod wezwaniem św. Mikołaja. Poświęcono go w 1547 roku, a w 1644 powstał ośrodek kultu Maryjnego na całą żywieszczyznę. Z uwagi na wzrastający ruch pielgrzymkowy do sanktuarium w Rychwałdzie, postanowiono zbudować nowy, duży kościół murowany. 6 marca 1732 roku poświęcono kamień węgielny, jednak prace ruszyły dopiero w 1741 roku. Wielkim dobrodziejem okazał się wtedy Hieronim Wielkopolski, ówczesny właściciel dóbr ślemieńskich. Po 15 latach została wybudowana wielka i wspaniała świątynia, odpowiednia dla rozsławionego już cudownego obrazu Matki Boskiej. Konsekracji nowego kościoła dokonał 2 lipca 1756 roku biskup krakowski Franciszek Potkański. Pierwotny drewniany kościół przeniesiono do Gilowic, gdzie stoi do dnia dzisiejszego.
Obecna Świątynia zbudowana została z dzikiego kamienia w stylu barokowym. Kościół jest trzynawowy, z półkolisto zakończonym prezbiterium. Ołtarz główny, drewniany, późnobarokowy w tzw. stylu rejencji, wkomponowany w półkoliste zakończenie prezbiterium, odznacza się pięknym snycerskim wykonaniem. Nastawa ma cztery kolumny oraz cztery posągi aniołów po bokach pola środkowego, w którym pod baldachimem znajduje się w bogatej ramie łaskami słynący, cudowny obraz Matki Bożej.
W prezbiterium znajdują się również dwa cenne barokowe ołtarze w tzw. stylu rejencji. Ołtarz po prawej stronie z dwiema kolumnami mieści w środku obraz św. Mikołaja ze św. Hieronimem i św. Karolem, po bokach posągi św. Szczepana i św. Wawrzyńca. Po lewej stronie jest ołtarz, w środku obraz św. Szymona i Judy Tadeusza po bokach posągi św. Jakuba St. i Jana Ewangelisty pochodzący z XVI wieku. W nawie po lewej stronie znajduje się ołtarz Trójcy Świętej z obrazem Serca Pana Jezusa, zbudowany w stylu barokowym, na początku XIX wieku i figura św. Antoniego. W nawie po prawej stronie znajduje się obecnie ołtarz świętego Maksymiliana i figura św. Franciszka, wykonany w tym samym czasie i tymże stylu co ołtarz Trójcy Świętej. Pod Chórem umieszczono dwa wielkie obrazy przedstawiające przeniesienie cudownego obrazu Matki Bożej z dawnego drewnianego kościoła i wprowadzenie do nowego kościoła, które odbyło się 2 lipca 1756 roku. Na sklepieniu prezbiterium znajduje się Duch Św. i Chrystus Król. Na sklepieniu nawy głównej – 7 Boleści Matki Najświętszej. Stacje Drogi Krzyżowej pochodzą z 1931 roku. W przedsionku kościoła znajdują się trzy obrazy: nad wejściem św. Mikołaj, bł. Aniela Salawa i św. królowa Jadwiga.
W 1946 roku parafię w Rychwałdzie objęli franciszkanie, która została im powierzona przez metropolitę krakowskiego kard. Stefana Adama Sapiehę.
Sam cudowny obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus na ręku namalowany jest na lipowej desce. Pochodzi on zapewne z XV wieku. Wykonany został według reguł końcowego okresu sztuki bizantyjskiej. Prawdopodobnie jest to dzieło cechowego, nieznanego artysty. Obraz początkowo był własnością magnackiej rodziny Grudzińskich i już tam otoczony był kultem. W 1640 roku Katarzyna Komorowska, właścicielka Ślemienia, zawarła związek małżeński z Piotrem Samuelem Grudzińskim, starostą środzkim w Wielkopolsce. Z wielkopolskiej posiadłości swojego męża Katarzyna przywiozła obraz Matki Bożej i umieściła go zapewne w kaplicy swego zamku. W 1644 roku podarowała wizerunek do kościoła parafialnego w Rychwałdzie. Obraz został umieszczony w bocznym ołtarzu rychwałdzkiego kościoła. W roku 1647 zanotowano pierwszy cud. Elżbieta Karska z Bibersztyna, dzierżawczyni dworu w Rychwałdzie w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny (8 września) zauważyła, że obraz mienił się różnymi barwami, a następnie została uzdrowiona z raka skóry czy też szpecącej blizny na twarzy. Uzdrowiona została także jej córka i mąż. Pod wpływem tych wydarzeń oddała w opiekę Matce Bożej całą swoją rodzinę. Od tego czasu cudowny wizerunek zaczęto nazywać obrazem Matki Bożej Rychwałdzkiej, przedtem Pociesznej. Kult Matki Bożej w rychwałdzkim obrazie wzrastał z każdym rokiem.
8 marca 1656 roku Żywiec zajęli Szwedzi, ale trwało to ... jeden dzień. W grudniu 1658 roku wizytował parafię rychwałdzką biskup Mikołaj Oborski, sufragan krakowski, który konsekrował ołtarz pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny ze słynącym łaskami obrazem. Ołtarz ufundował Piotr Samuel Grudziński jako wotum dziękczynne za uzdrowienie. Dnia 13 grudnia 1658 roku biskup Mikołaj Oborski wydał dekret, w którym ogłosił, że obraz Matki Bożej Rychwałdzkiej jest cudowny i polecił proboszczowi szerzyć nabożeństwo do Matki Bożej w tym obrazie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz