Tytuł: Mała niespodzianka. Dwóch starszych panów i niemowlę, czyli jak Hendrik i Evert wpadają w kłopoty
Autor: Hendrik Groen
Wydawnictwo: Albatros
Pojawienie się dziecka w rodzinie oznacza totalną zmianę stylu życia, ale i sposobu patrzenia na świat. O sposobie spędzania wolnego czasu już nawet nie mówiąc, szybko bowiem okazuje się, że tak naprawdę cała nasza egzystencja jest podporządkowana nowemu członkowi rodziny. O oddawaniu się swojej pasji nawet nie ma co myśleć, szczególnie jeśli odbywa się ona poza domem lub wymaga skupienia.
Jak szachy, o czym przekonali się dwaj staruszkowie, którzy nieopatrznie weszli w posiadanie dziecka. A pomyśleć tylko, że to miał być spokojny wieczór spędzony na partyjce i pogaduchach dwójki przyjaciół. Hendrik Groen i Evert Duiker różnią się charakterami, ale są z tego gatunku, który nie skrzywdzi nawet muchy. Jak zatem mogli odebrać dziecko rodzicom i przetrzymywać go w mieszkaniu Hendrika? Wyłącznie przez przypadek.
I choć brzmi to naprawdę nieprawdopodobnie, to właśnie o tym traktuje najnowsza książka „Mała niespodzianka. Dwóch starszych panów i niemowlę, czyli jak Hendrik i Evert wpadają w kłopoty”, autorstwa Hendrika Groena. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Albatros pozycja to niezwykle zabawna powieść, której akcja dzieje się dziewięć lat przed pierwszą bestsellerową książką autora „Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i 1”. To jednak nie tylko propozycja dla tych, którzy czytali wspomnianą powieść, ale i dla tych, którzy nigdy wcześniej nie sięgnęli po żadną z powieści autora. Propozycja warta uwagi, należy dodać, bowiem możemy naleźć w niej wszystko co najlepsze w stylu Groena: humor (choć niekiedy przez łzy), doskonale sportretowaną rzeczywistość odbijającą się w krzywym zwierciadle, a także bohaterów, których nie sposób zapomnieć.
I pomyśleć, że Evert wstąpił tylko na chwilę do toalety, a już kilka minut później stał się złodziejem płaszcza i … dziecka. Wózek z maluchem (sądząc po kolorze ubranek – dziewczynką) stał sobie samotnie w tym odosobnionym przybytku, zatem starszy pan nie namyślając się długo, po prostu go wziął. Tyle tylko, że teraz rodzice małej Sabine zalewają się łzami, bo przecież ich dziecko miało grać Dzieciątko Jezus w szkolnym przedstawieniu bożonarodzeniowym, nie zaś być porywane przez nieznanych sprawców.
Fakt jest jednak taki, że dziecko zniknęło, zaś policja niewielkie w tej sprawie robi. Poza wdawaniem się w bójkę z gromadą Marokańczyków, którzy mieli to nieszczęśliwe być w niewłaściwym miejscu i czasie, przez co stali się podejrzanymi w sprawie dziecka. Bo przecież nikt nie sądziłby, że dziecko może spać sobie spokojnie pod opieką dwóch starszych panów, którzy usilnie zastanawiają się, jak można pozbyć się kłopotu, nie ponosząc odpowiedzialności karnej. Postanawiają podrzucić dziecko w wybranym miejscu, wcześniej jednak telefonują do szkoły, by uspokoić zrozpaczonych rodziców. Obiecują oddanie dziecka bez żądania okupu i bez uszczerbku na zdrowiu. Tyle tylko, że nie są jedynymi dzwoniącymi, zaś drugi telefon w tej sprawie jest już w innym tonie – dzwoniący żąda 100 tysięcy euro za oddanie Sabiny.
Jak potoczy się ta historia? Czy Hendrikowi i Evertowi uda się podrzucić dziecko w taki sposób, by nikt ich nie obaczył? Czy rzekomy porywacz wprowadzający w błąd organy ścigania poniesie karę? Koniecznie musicie się o tym przekonać, bowiem zabawa w trakcie lektury jest gwarantowana! Mimo iż powieść sprawia wrażenie lekkiej, to ma drugie dno, uczy nas także szacunku, życzliwości i poświęcenia. Już nie mogę się poczekać na kolejną powieść autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz