Autor: Sophie Blackall
Wydawnictwo: Czytalisek
Każdego roku w okresie poświątecznym, a także wakacyjnym, w schroniskach przybywa bezdomnych zwierząt. Wręczane bezmyślnie dzieciom w charakterze prezentu, traktowane niczym maskotka lub jako modny element wystroju wnętrza zwierzęta stają się z dnia na dzień bezdomne, kiedy zaczynają przeszkadzać swoim właścicielom. Nagle bowiem okazuje się, że z takim prezentem nie ma komu wychodzić, że kot drapie cenne kanapy, że potrafi złośliwie nasikać do kapcia, zaś pies wręcz go zjeść. Co więcej, często rzeczony pies lub kot mają charakter i przyzwyczajenia, który zupełnie nie korespondują z charakterem i przyzwyczajeniami domowników.
O tym, jak wielki jest rozdźwięk pomiędzy kotem, którego chce się mieć, a takim, którego się ma, przekonał się bohater pięknej książki dla młodych czytelników, pt. „Kot Maruda”, autorstwa Sophie Blackall. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Czytalisek pozycja, to wzruszająca opowieść o trudnej przyjaźni pomiędzy kotem, który zupełnie nie przypomina wymarzonego, a chłopcem. To historia, która tak naprawdę zauroczy wszystkich, niezależnie od wieku, ale i książka którą powinny przeczytać szczególnie te dzieci, które bardzo pragną mieć zwierzę. Uświadamia ona bowiem, że adopcja jest zobowiązaniem, wiąże się z bezwarunkową akceptacją i miłością, a nie zwracaniem zwierzęcia do schroniska niczym rzeczy. Co więcej, książka może być wykorzystana przez rodziców i nauczycieli do rozmowy o problemie, jakim jest bezdomność zwierząt, może również zachęcić do tego, by zostać wolontariuszem w schronisku, a może nawet … do adopcji.
Główny bohater doczekał się kotka po ponad roku proszenia się o niego, jednak rodzice postawili pewne warunki. Chłopiec musi utrzymywać porządek w pokoju, pisać do babci i codziennie czytać przez dwadzieścia minut, co jest szczególnie trudne, bowiem ma on problemy z płynnym czytaniem oraz ze zrozumieniem tekstu. W efekcie czyta wolno i na głos, co wywołuje salwy śmiechu w szkole i zawstydza bohatera, Jednak czego się nie robi, kiedy chce się mieć kota – wówczas można podjąć się i takiego wyzwania!
Tyle tylko, że wymarzony kotek o imieniu Złotko, przemianowany na Maxymiliana Augusta Xawerego (czyli Maxa), wcale nie jest milusim pluszakiem, o jakim marzył chłopiec. Nie da się nosić na szyi, niczym kot Kamilki, nie aportuje jak kot Jacka, a nawet nie ma własnego konta na Instagramie, jak kot Emila. Max nie interesuje się ani myszką zabawką, nie ma łaskotek, nie rozśmieszają go nawet dowcipy chłopca. Istny kot Maruda. Czy jednak to powód, by oddać zwierzaka? Chłopiec kocha go mimo wszystko, a jak wspaniale rozwinie się ta przyjaźń, przekonacie się sięgając po książkę.
Mądry, wzruszający tekst jest bez wątpienia atutem książki, ale nie byłaby ona taka wspaniała, gdyby nie piękne ilustracje, doskonale korespondujące z opowieścią i oddające w pełni charakter (a właściwie charakterek) Marudy. Nie wiem jak Wy, ale ja po książkę sięgać będę często i to nie tylko po to, by czytać ją córce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz