Autor: Valérie Perrin
Wydawnictwo: Albatros
Choć wydaje się nam zwykle, że nasze problemy są najgorsze i największe, to na szczęście w większości przypadków tak nie jest. Dopiero kontakt z innymi osobami, ich dramatyczne niekiedy losy, opowiadane historie sprawiają, że zaczynamy dostrzegać właściwą skalę własnych kłopotów i zyskujemy wiarę w to, że da się je rozwiązać. Tym bardziej, że są osoby, które mimo dramatycznych wydarzeń, mimo bolesnych strat, różnych chorób nie pogrążają się w smutku, które żyją pełnią życia, ciesząc się każdym przejawem piękną i doceniając każdą chwilę – wiedzą bowiem, jaka jest cenna.
Taką właśnie osobą jest Violette Toussaint, była dróżniczka, a obecnie… dozorczyni na cmentarzu w Burgundii. Choć ten zawód to coś więcej niż tylko techniczne określenie zestawu obowiązkowych czynności. Nie obejmuje bowiem tego, co rzeczywiście kobieta robi, począwszy od zapisywania zachowań osób uczęszczających na pogrzeby, po niezwykłą troskę o groby i o rosnące na cmentarzu kwiaty. Patrząc na nią, nikt nie domyśliłby się nawet, jakie dramatyczne historie wypełniają jej życie i z jakim poczuciem straty musi się borykać.
Obrazy z jej życia oglądamy dzięki plastycznym słowom, które namalowała na stronach powieści pt. „Życie Violette” jej autorka, Valérie Perrin. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Albatros książka to nie tylko przykład wspaniałej literatury i doskonałego warsztatu autorki, ale również fascynująca opowieść o kobiecie niezłomnej, która pomimo trudów życia zachowała wielkie serce. To zatem lektura nie tylko dla osób ceniących sobie powieści obyczajowe, ale również dla tych wszystkich, których fascynują opowieści nie związane z czasem, które toczą się leniwie, które praktycznie pozbawione są wydarzeń, a jednocześnie dzieje się w nich dużo – przynajmniej pod względem emocjonalnym. Z pewnością, poza pięknem (w tym pięknym stylem) znajdziemy w książce również pocieszenie oraz źródło siły. I niewyczerpaną instrukcję pięknego życia.
Historia toczy się dwutorowo – obcujemy nie tylko ze zmarłymi, a właściwie Violette i jej codzienną pracą, ale również śledzimy jej losy, od chwili narodzin. Można powiedzieć, że już jej przyjście na świat, któremu towarzyszyło niecodzienne zjawisko, poprzez jej życie wypełnione samotnością i pracą, aż po spotkanie przyszłego męża i ciążę, ukształtowało ją, sprawiło, że stała się kobietą o silnym konstrukcie psychicznym. Szczególnie, że jej związek był burzliwy, a właściwie smutny – również w nim była samotność, wspierana jeszcze niechęcią rodziców partnera. Dlatego też, kiedy pewnego dnia w niewyjaśnionych okolicznościach mężczyzna zniknął, tak naprawdę bliżej jej było do modlitwy dziękczynnej niż do smutku. Choć tak naprawdę całe łzy już wypłakała, a mąż nie dzielił jej cierpienia, kiedy był przy niej, zatem jego zniknięcie nie zmieniło drastycznie jej życia. Znaczenie straciło nawet to, czy żyje czy też nie…
Co się stało z mężem Violette? Co się stało z jej wyczekiwanym dzieckiem? Na te i wiele pytań odpowie nam ta piękna powieść, choć tak naprawdę kolejne strony pochłaniamy nie po to, żeby zaspokoić swoją niezdrową ciekawość, ale dlatego, że codzienność Violette jest wyjątkowa. Głównie dlatego, że to sama Violette ją tworzy. Lektura tej pięknej powieści nas ubogaca, stajemy się mimowolnie świadkami niezwykłej przemiany wewnętrznej. Nie sposób bowiem obcować z takimi osobami, jak Violette czy Sasha, nie zmieniając perspektywy, nie zmieniając naszego sposobu funkcjonowania na ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz