Autor: Anna Kapczyńska
Wydawnictwo: Replika
Znacie takie osoby, które wciąż na coś czekają, które wciąż sądzą, że miejsce, w którym się znajdują jest tylko tymczasowe, że zasługują na coś więcej, albo przeciwnie – nieustannie obawiają się utraty tego, co osiągnęły. O ile ta druga sytuacja, brak bezpieczeństwa, jest faktycznie destabilizujący i nie podlega to dyskusji, to bardzo często w kontekście pierwszego przypadku można usłyszeć, że to wyraz ambicji, że nieustanny rozwój powinien być sensem człowieka. I o ile można się z tym zgodzić, to nie wówczas, kiedy dana osoba tkwi w tym swoim nieszczęściu, kiedy nie potrafi się choć na chwilę zatrzymać i docenić, co już osiągnęła.
Właśnie na takim przedsionku raju ugrzęzła Henia, współwłaścicielka klubu o wymownej nazwie „Knajpa”, mieszkanka poznania i od niedawna szczęśliwa mężatka. A właściwie prawie szczęśliwa, bo przecież zawsze może coś pójść nie tak, prawda? Szczególnie, że kobieta wciąż nie może uwierzyć w to, że Wojtek po rozwodzie z seksbombą, o wymownym przezwisku Doda, wybrał właśnie ją, a jeszcze bardziej w to, że ona zaręczyny przyjęła i teraz może cieszyć się małżeńską sielanką. W poprzednim związku tkwiła bowiem trzynaście lat, a dwa i pół roku temu zrozumiała wreszcie, że z mężczyzną, który zupełnie jej nie docenia, który o nią się nie troszczy, nie zbuduje rodziny.
Henia bycie prawie szczęśliwą ma w naturze, ale rzeczywiście jej małżeństwo z Wojtkiem nie jest typowe. Albo raczej jest produktem obecnych czasów – on zrezygnował z pracy kuriera na rzecz intratnej finansowo posady kierowcy, ale tym samym nigdy nie ma go w domu, No, prawie nigdy, bowiem wpada rzadko na weekendy, a choć codziennie rozmawiają ze sobą przez telefon, to jednak to nie to samo, co męskie ramię.
Dobrze, że Henia doskonale umie wypełnić sobie dzień – kiedy nie jest w pracy lubi pedałować na swoim rowerze, czytać książki, delektować się piwem (które pije zdecydowanie zbyt często), a także odwiedzać swoją marudną matkę i ekscentryczną babkę. Te dwie zresztą mocno angażują ją zarówno czasowo, jak i emocjonalnie. Przeżywającą kryzys małżeński i egzystencjalny matkę Henia podejrzewa o romans z proboszczem, zaś babcia wydaje się przechodzić drugą młodość, co może wydawać się dziwne po tym, jak pochowała swojego kochanka. Ale tak naprawdę to babcia tego rodzaju, którą kocha się od pierwszego wejrzenia i której wnuczką aż chce się być – taka, co pójdzie na piwo, będzie się doskonale bawiła wchodząc do trumny czy wystąpi w przedstawieniu.
Czy Henia zrozumie, że życie nigdy nie jest takie, jak by się do końca chciało, że nie można nieustannie bać się utraty wszystkiego, spinać przejmować się, podejrzewać? Czy nauczy się odczuwać prawdziwą radość płynącą z faktu, że jest tu i teraz? Przekonamy się o tym dzięki powiesić obyczajowej autorstwa Anny Kapczyńskiej. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Replika książka pod wymownym tytułem „Przedsionek szczęścia”, to znakomita lektura dla tych, którzy tak jak Henia boją się być naprawdę szczęśliwi. Na naszych oczach bohaterka przechodzi przemianę (powolną, bardzo subtelną), co daje nadzieję, że i my możemy być naprawdę szczęśliwi. A raczej bywać szczęśliwi i czerpać energię z pięknych chwil w naszym życiu.
Akcja książki toczy się leniwie, bowiem to nie ona ma nas przyciągać, ale bohaterowie. Choć przyznam, że babcia Heni odciąga uwagę od wszystkich, bowiem to taka babcia, jakiej ze świecą szukać, i z którą można „konie kraść”. Ona też wnosi do powieści spory ładunek humoru, rozładowuje atmosferę i pokazuje, że starość to tylko stan ducha i umysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz