Autor: Bryan Walsh
Wydawnictwo: Czarna Owca
Chyba każdy pamięta nerwowe oczekiwanie na Millenium i proroctwa o tym, co się stanie wraz z nadejściem roku 2000. Wersję były różne, od uderzenia asteroidy w naszą planetę po całkowitą dezaktywację urządzeń elektronicznych. Baliśmy się o to, czy wraz z nastaniem północy wciąż będziemy mieć pieniądze na kontach, czy będą działać telefony komórkowe, czy nie zabraknie nam energii. Pracownicy wszystkich niemal branż byli postawieni w stan gotowości i przed wybiciem północy brali głęboki oddech. Na szczęście nic się nie wydarzyło, przynajmniej nic przełomowego, co nie znaczy, że wizja końca świata się rozmyła. Wręcz przeciwnie, ona stała się jeszcze bardziej wyraźna.
Zagrożenie jest o tyle realne, że już niejednokrotnie mieliśmy z nim do czynienia, co więcej - w pewnym stopniu sami na siebie ten przysłowiowy koniec świata sprowadzamy. Co zatem z nami będzie? Czy koniec świata rzeczywiście nastąpi i jak będzie wyglądał? Przekonamy się o tym dzięki niezwykle emocjonującej książce pt. „Koniec świat. Krótki przewodnik po tym, co nas czeka”, Bryana Walsha. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Czarna Owca książka to fascynujący reportaż, choć nagromadzenie szczegółów sprawia, że nie jest to łatwa lektura. Korzystając ze swoich doświadczeń w pracy jako dziennikarz śledczy oraz korespondent naukowy dla magazynów, potrafi dotrzeć do niedostępnych dla przeciętnego zjadacza chleba materiałów i w taki sposób usystematyzować wiedzę, że pokazuje całe spektrum problemów, przyczyn, a nawet rozwiązań, związanych z tematem końca świata.
Mimo, iż myśląc o najgorszych katastrofach dla ludzkości zwykle mówimy o wojnach czy pandemiach, to tak naprawdę sposobów na „pozbycie się” ludzkości. W kolejnych rozdziałach przeczytamy o nich, wyruszając w prawdziwie apokaliptyczną podróż. Czytać będziemy o asteroidach, które już wcześniej były przyczyną zniknięcia gatunków, o wulkanach (oraz superwulkanach) i skali zniszczeń wywołanych przez wybuch. Autor porusza temat przemian klimatycznych, udaje się nawet na Grenlandię by uczestniczyć w badaniach nad ich przyszłością. Przywołuje też raport Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu ONZ, który wskazuje, że jeśli wciąż będziemy tak eksploatować planetę i tak ją zanieczyszczać, do 20140 roku atmosfera może się ogrzać o półtora stopnia w stosunku do epoki preindustrialnej. Do tego zaś czasu wiele milionów ludzi może być dotkniętych m.in. powodziami. Co więcej, Walsh podkreśla, że o ile ryzyko uderzenia asteroidy, erupcji superwulkanu czy nawet wybuchu wojny atomowej są niewielkie, to katastrofa klimatyczna się dzieje i o ile nie przestaniemy wypuszczać węgla do atmosfery, to tak naprawdę nawet nie wiadomo, jak poważne będą jej konsekwencje.
To zaledwie początek zagrożeń o których pisze Walsh. Porusza on bowiem m.in. – jakże aktualny temat – chorób XXI wieku zauważając, że pomimo sukcesów w walce z chorobami zakaźnymi nasz rozwój uczynił nas bardziej narażonymi na ataki mikrobów, które ewoluują czterdzieści milionów razy szybciej niż my. Jeden z rozdziałów poświęcony jest także biotechnologii, co w kontekście współcześnie poruszanego tematu szczepionek, czyni go niezwykle aktualnym.
Najgorsza w lekturze książki Walsha jest świadomość, że do tego końca świata zmierzamy praktycznie nieuchronnie i niemal na oślep, zupełnie nie zważając na wszelkie ostrzeżenia czy apele. Być może do naszej zmiany zachowania brakowało dotąd wiedzy, którą dostarcza właśnie autor dzięki swojej książce. I choć – jak pisze Walsh – „zawsze żyliśmy w cieniu zagrożeń egzystencjalnych” (w ciągu czterech i pół miliarda lat istnienia Ziemi było co najmniej pięć fal wymierania), to tak naprawdę teraz bardziej realne jest, że zniszczymy się sami. Zatem „Koniec świata” możemy nazwać lekturą ku przestrodze, która powinna być przeczytana przez każdego mieszkańca planety.
Też mam wrażenie, że koniec świata jest bliski przy przynajmniej tego uporządkowanego świata.. Pamiętam przejście do 2000r. jak miały komputery zwariować ;)
OdpowiedzUsuń