Autor: Marta Kisiel
Wydawnictwo: W.A.B.
Stosunki z teściową to zawsze delikatny temat niezależnie od tego, czy mówimy o matce małżonka czy małżonki. Do nielicznych, prawdziwych wybrańców należą ci, którzy za teściowe mają prawdziwe anioły, które albo się nie wtrącają i kochają bezgranicznie, rozpuszczając zięcia czy synową, jak i ci, których teściowe są na tyle daleko, że nie sprawiają żadnych problemów. Niestety większości populacji trafiła się teściowa, która zawsze wie lepiej, która terroryzuje skuteczniej niż zorganizowana grupa przestępcza, która z każdym wypowiadanym słowem powiększa mordercze instynkty osoby tej światłą radą obdarzonej.
Taka właśnie jest teściowa Tereski, Mira. Choć daleko jej do zgnuśniałej starszej pani, a wręcz można stwierdzić, że przeżywa drugą młodość, ze wszystkimi jej … wzlotami. A że jej energia po prostu zmiata z powierzchni ziemi, że ma moc wnerwiania Tereski do granic wytrzymałości, po potrafi ustawić również swojego syna tak, by chodził jak w zegarku, to już efekt uboczny jej charyzmy. Nic więc dziwnego, że taka osoba, na dodatek będąca w szczytowej formie fizycznej, nie mogła być „kompatybilna” z Tereską, która pielęgnuje swoje krągłości kolejnym kasztankami. Tylko one pomagają jej przetrwać chwile stresu, a także … seks w lodówce.
Takie właśnie atrakcje funduje Teresce i Andrzejowi i ich dzieciom budownictwo mieszkaniowe. Kiedy pewnego dnia odkrywają, że ich lodówka przewodzi erotyczne doznania nowej sąsiadki, ich życie seksualne zamiera, podobnie jak podjadanie, a każde otwarcie lodówki kończy się stresem. Jedyna szansa na zmianę sytuacji to gruntowny remont kuchni, albo … zakup domu. Tym u(nie)szczęśliwia Tereskę jej mąż, skazując nie tylko na mieszkanie na skraju wsi, ale i na kredyt. Ma szczęście, że dla pałającej nienawiścią do wczesnego wstawania Tereski taki dom kojarzy się z ciszą, inaczej bowiem zmiotłaby go zapewne z powierzchni ziemi. Tym sposobem zatem rodzina wraz z dwójka dzieci i psem Pindzią (nie mylić ze słowem obraźliwym) przenosi się na wieś.
Ten jednak, kto myśli, że na wsi jest nudno, myli się i to bardzo. Szczególnie, kiedy tuż po przeprowadzce zjawia się teściowa, rozstawiając wszystkich po kątach, a na dodatek każąc Teresce biegać. Nadchodzi jednak czas, kiedy nawet Tereska musi wraz z teściową utworzyć wspólny front szczególnie, że chodzi o trupa. Jak najbardziej nieżywego sąsiada, na dodatek zawiniętego w dywan, który wcześniej, jako pamiątka po poprzednich lokatorach, stał w garażu ich domu. Podejrzenia padają na Andrzeja, a ponieważ ostatecznie i Tereska i Mira dochodzą do wniosku, że to niemożliwe, postanawiają przeprowadzić własne śledztwo, inwigilując lokalną społeczność oraz poszukując wskazówek co do tożsamości prawdziwego „zbrodzienia”.
Jeśli dodamy do tego niecodzienne metody prowadzenia śledztwa, osobliwych sąsiadów oraz dzieci Tereski, które żywią względem matki i babki pewne podejrzenia, żywiąc obawę o życie swojego ojca, mamy spory galimatias i … mnóstwo śmiechu. Taką rozrywkę, kryminalną ale z dużą dozą humoru, funduje nam Marta Kisiel. Jej najnowsza książka pt. „Dywan z wkładką” to nie tylko całe mnóstwo osobliwych bohaterów, ale przede wszystkim wspaniały styl, wciągająca fabuła i wartko tocząca się akcja. To wszystko nie pozwala się od lektury oderwać, licząc na to, że Tereska będzie w końcu mogła ograniczyć ilość zjadanych ze stresu kasztanków, a my poznamy prawdziwą wersję wydarzeń. Powieść autorki jest znakomitą propozycją nie tylko dla miłośników kryminalnych historii czy opowieści doprawionych humorem, ale także dla wszystkich, którzy lubią sięgnąć po książkę, która odpręża, a jednocześnie której daleko od banału. I taką, w której od ideału daleko głównej bohaterce, a która mimo (a może właśnie dlatego) swoich krągłości przykuwa uwagę i budzi ogromną sympatię.
Muszę jeszcze zastanowić.
OdpowiedzUsuńKsiążka od kilku dni już za mną chodzi, bo wszędzie widzę jej promocję :) Myślę, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńPolecam. Naprawdę dobra zabawa!
Usuń