Autor: Roman Konik
Wydawnictwo: Replika
Jeszcze niedawno autyzm, a nawet zespół Aspergera, brzmiał jak wyrok. Kojarzył się z dziećmi zamkniętymi w swoim świecie, nie nawiązującymi kontaktów społecznych, nie lubiącymi dotyku, nie odczuwającymi emocji, czasami nawet nie komunikującymi się w werbalny sposób z otoczeniem. Dziś, kiedy coraz więcej nie tylko dzieci, ale i starszych osób jest diagnozowanych w tym zakresie, mamy wrażenie, że mamy do czynienia z prawdziwą „epidemią”, że rodzi się coraz więcej dzieci mających różnorakie problemy, składające się na autyzm, czy zespół Aspergera. Jednocześnie zwiększa się nasza wiedza na ten temat, przekonujemy się, że z autyzmem zmagało się wiele sławnych osób, potrafimy uczynić atut z zainteresowań wysepkowych, a przede wszystkim potrafimy tak prowadzić terapię takich pacjentów, by w jak największym stopniu dziecko nabyło kompetencje, pozwalające mu samodzielnie funkcjonować.
W czasach, kiedy diagnozowany był Adrian, jeden z braci bliźniaków, zaburzenia ze spektrum autyzmu były praktycznie nieznane, zatem chłopak otrzymał po prostu łatkę chorego psychicznie. Co więcej, nikomu nawet nie zależało, żeby podjąć jakiekolwiek kroki w celu pomocy chłopcu. Wraz z bratem, Bernardem, był bowiem wychowankiem domu dziecka, z piętnem porzuconego przez matkę. Bracia nigdy nie dowiedzieli się, kim są ich rodzice, a także dlaczego zostawili dwulatków, skazując ich na smutny żywot w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Rok później Adrian usłyszał diagnozę, która właściwie przekreśliła jego przyszłość. Szczególnie, że sprawiający kłopoty chłopak nie był zbyt lubiany, jedynie Bernard się o niego troszczył, chroniąc przed atakami tych, którzy wykorzystywali jego odmienność.
Sytuacja zmieniła się, kiedy dorośli, wówczas praktycznie to Adrian przejął na siebie ich utrzymanie. Jego zdolności, zupełnie ignorowane w czasach szkolnych, teraz zaczęły przynosić profity. Brak umiejętności okazywania emocji, doskonała pamięć i analityczny umysł pozwoliły mu zostać prawdziwym mistrzem pokera na lokalnym bazarku. Tak właśnie zarobił pierwsze pieniądze i tak zarabiał ich coraz więcej. Jego zdolności pozwoliły mi też zbudować prawdziwe imperium, choć w świecie pełnym szarości. Nielegalne biznesy: korupcja, prostytutki, ustawiane przetargi, to tylko część interesów prowadzonych przez Adriana. Interesów, w których jest prawdziwym mistrzem, bowiem jako osoba pozbawiona emocji i zdolności ich rozumienia, nie cofa się przed niczym. Tam zaś, gdzie potrzeba kontaktów z ludźmi, ma swoją prawą rękę, czyli Bernarda.
O tym, jak wygląda funkcjonowanie osoby ze spektrum autyzmu, jak to jest być złapanym w pułapkę schematów, rytualnych czynności, jak wygląda obsesyjno-kompulsywne zachowanie, jak można żyć, kiedy jedno zaledwie odstępstwo od sztywno ustalonych zasad może zburzyć ten domek z kart, przekonamy się dzięki powieści „Wstęga Möbiusa” – historii choroby, ale też i nieograniczonej niczym ambicji. Autor, Roman Konik, oddaje w nasze ręce powieść, która może nie porywa, bo nie to jest jej zadaniem, ale na pewno wciąga i przeraża. Przeraża swoją brutalnością, realizmem, bezwzględnością i świadomością, jak mocno ten świat lewych interesów, w którym jedyną wartością są pieniądze, jest wrośnięty w świat, który znamy, który zapewnia nam bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo pozorne, jak pokazuje lektura powieści opublikowanej nakładem Wydawnictwa Replika.
Mimo iż pierwsze kilka stron mnie mocno rozczarowało, to kolejne niepostrzeżenie coraz bardziej wciągnęły mnie w mroczny, uporządkowany, a jednocześnie tak nieprzewidywalny świat biznesu, a właściwie nielegalnych interesów. Dokonała kreacja bohaterów, szczególnie Adriana, pogłębiona analiza jego funkcjonowania – to wszystko sprawia, że książkę warto polecić osobom, które mają w swoim środowisku osoby ze spektrum autyzmu, by lepiej zrozumiały ich ograniczenia i sposób rozumienia świata. To także książka dla miłośników sensacji, makiawelicznych posunięć biznesowych przeciwników oraz tropienia różnego rodzaju nieprawidłowości i korupcji. W książce mamy mnóstwo przykładów na istnienie zła, niezależnego zresztą od choroby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz