poniedziałek, 13 lipca 2020

Atrakcje Małopolski: Biecz

Ziemia Biecka to bardzo malowniczo położone tereny, wśród pagórkowatego krajobrazu Pogórza Karpackiego. Szczególnym miejscem jest tu Biecz, zwany „Małym Krakowem”, a także – z uwagi na zachowany do dziś układ przestrzenno-urbanistyczny oraz fragmenty średniowiecznych murów „Polskim Carcassone”. Biecz jest miastem Kata – Mistrza Świętej Sprawiedliwości, u którego terminowało wielu następców tej osobliwej profesji. 

Około połowy XIII wieku miasto otrzymało prawa miejskie od Bolesława Wstydliwego. Miasto pełniło ważną funkcję obronną na południowych rubieżach państwa polskiego oraz stanowiło ważny ośrodek gospodarczy i handlowy ze względu na krzyżujące się tutaj drogi handlowe. Biecz był wówczas jednym z głównych miast Polski , w którym znajdowało się ponad 30 rodzajów rzemiosł, a wśród nich najintensywniej rozwijało się sukiennictwo oraz płóciennictwo, kwitł również handel winem. 

Miasto stanowiło własność królewską. W czasie pobytów królowie sprawowali tutaj władzę państwową, odbywali spotkania i narady polityczne, nadawali miastu liczne przywileje itd. W Bieczu istniały trzy zamki w których często przebywali książęta i królowie szczególnie dynastii piastowskiej i jagiellońskiej. Po śmierci Królowej Jadwigi na zamku w Bieczu odbyły się zaręczyny Władysława Jagiełły z Anną Cylejską, wnuczką Kazimierza Wielkiego. 

Wraz z rozwojem gospodarki, w parze szedł rozwój edukacji – już w II połowie XIV wieku w Bieczu istniała szkoła. Stąd wywodziło się kilka wybitnych osobowości, do których należą m.in. Marcin Kromer, pisarz, geograf, historyk i sekretarz królewski oraz biskup warmiński oraz Wacław Potocki – polski poeta XVII wieku, który w Bieczu pisał „Wojnę chocimską”. 

Okres świetności Biecza przypada na okres XIV – XVII wieku. W 1616 roku Becz otrzymał „prawo miecza”, czyli prawo do skazywania i wykonywania wyroków śmierci, jak również do posiadania własnego urzędu kata. Osoba pełniąca tę funkcję, jak i terminujący w tym zawodzie zdecydowanie mieli co w tych okolicach robić – wielu było bowiem tu rozbójników, którzy napadali na kupców jadących szlakami handlowymi. Pojmanych osadzano w tak zwanej turmie (dziś do zwiedzania, ale już była zamknięta), gdzie byli poddawani różnego rodzaju torturom. Według legendy, w Bieczu urzędował kat Jurko, który ponoć miał arystokratyczne pochodzenie i władał kilkoma językami. Ponoć lubował się szczególnie w zbiorowych egzekucjach, a w czasie tortur cytował dzieła Homera czy Owidiusza. 

Jeśli można zauroczyć się miastem jeszcze przed wjazdem do niego, to tak właśnie się stało. Bez wątpienia jest to jedno z tych punktów na mapie Polski, które trzeba zobaczyć. My, swoją przygodę z miastem rozpoczęliśmy od Rynku, gdzie można zaparkować samochód. Z ciekawostek – rynek biecki jest największym rynkiem w Polsce w stosunku do reszty dawnego miasta (zajmuje o. 1/8 miasta). Wznosi się tu imponujący Ratusz – najwyższa, pierwotnie gotycka budowla w Bieczu, ze ścianami wykonanymi z cegły i ozdobionymi za pomocą wysokich okien. Ratusz posiadał wieżę strażniczą z zegarem. W XVI wieku wieża zawaliła się, a w jej ruinach zginął młody trębacz. Po tym tragicznym wydarzeniu przystąpiono do odbudowy wieży dzięki funduszom Marcina Kromera. Nowa wieża zgodnie z panującą modą renesansu została zwieńczona kopułą, a ściany ozdobiono sgraffitem w geometryczne wzory. Na wieży od zachodniej strony został wmurowany herb Marcina Kromera oraz Ligęzów oraz tablica poświęcona Adamowi Mickiewiczowi. Na ścianie wschodniej znajduje się unikatowa tarcza zegara z XVI wieku z 24 godzinnym podziałem. Był to jedyny zegar w miejscu publicznym w Bieczu. Ratusz w pierwotnej formie przetrwał do XX wieku na jego miejscu powstał nowo zbudowany budynek – rozebrano wówczas wschodnią jego część zachowując część zachodnią związaną z wieżą ratuszową. 

Ratusz
Na wieżę ratuszową prowadzą schody, którymi można wejść na platformę widokową z której rozpościera się piękna panorama. Wejście na wieże jest biletowane. My początkowo mieliśmy ją w planach, ale ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na nią wspiąć. 

Swoje kroki skierowaliśmy natomiast w kierunku pięknej, okazałej budowli z cegły, czyli późnogotyckiej kolegiaty Bożego Ciała. Niestety okazało się, że można ją zwiedzać – zgodnie z informacją przy wejściu – tylko przed mszą, która odbywa się tylko wczesnym rankiem i … wieczorem o 18). Zrezygnowani wróciliśmy do zlokalizowanego obok kolegiaty domu Kromera (tzw. Kromerówki) w której mieści się muzeum poświęcone m.in. Kromerowi i Potockiemu, a także eksponaty związane z historia miasta. Okazało się, że w piątki zwiedzanie muzeum jest bezpłatne, w pozostałe dni bilet jest w cenie 4 zł. 

Kromerówka
Wystawa w Kromerówce
Wystawa w Kromerówce

Na wizytę tu trzeba przeznaczyć około 15 minut, podobnie jak na Basztę Kowalską przy murach miejskich, znajdującą się naprzeciwko Kromerówki. Bilet na basztę kosztuje 4 zł, a choć ekspozycja nie jest zbyt ciekawa i obejmuje m.in. przedmioty związane z harcerstwem w okolicy, to samo wejście na basztę i mury jest prawdziwą frajdą, zaś roztaczający się stąd widok, niezwykle interesujący. Na basztę, a także kolejne jej poziomy wchodzimy po dość stromych drewnianych schodach, niestety osoby niepełnosprawne nie będą mogły skorzystać z tej atrakcji. Przechodząc z muzeum w kierunki baszty warto również zwrócić na stojący przy murach pomnik Kromera. 

Baszta Kowalska i fragmenty starych murów
wystawa w Baszcie Kowalskiej
pomnik Kromera
Całe szczęście, że jeszcze w Kromerówce, w rozmowie z pracownikiem ubolewałam, że nie możemy zwiedzić kolegiaty. Jak się okazało jednak jest taka możliwość i za drobną opłatą (5 zł od osoby) można wejść do świątyni z pracownikiem muzeum. I naprawdę warto, bowiem ten monumentalny gmach jest wyjątkowy, nas zaś przyciągnęły tu przede wszystkim malowidła Tetmajera, który zdobił również katedrę sosnowiecką 

Kolegiata
Budowla kamienno – ceglana z trójnawowym wnętrzem otoczona jest ośmioma kaplicami. Na wystrój wpływ miały trzy epoki: gotyk, renesans i barok. Najstarszą częścią kościoła jest prezbiterium wzniesione przed 1480 rokiem, korpus dobudowano na przełomie XV i XVI wieku a kaplice nieco później. Całość wykończona w pierwszej części XVI stulecia. Ośmioboczne ciosowe kolumny z renesansowymi bazami i głowicami podtrzymują żebrowe sklepienia w nawie głównej o układzie sieciowym, a w bocznych krzyżowym. W kaplicach sklepienia uformowane w ozdobne gwiazdy. Prezbiterium od strony zewnętrznej posiada ornamentykę o wzorach geometrycznych z cegły zendrówki. Od strony południowej zamurowane pierwotne wejście z pięknie ozdobionym portalem gotyckim. Do najstarszych sprzętów należą: późnogotyckie stalle pod chórem, chrzcielnica brązowa z roku 1480, obraz bizantyjski Matki Boskiej z XV wieku w bocznym ołtarzu oraz szafka w zakrystii z gotyckim obramieniem i datą 1497 r. 



Przed wejściem do prezbiterium po obydwu stronach umieszczone są pomniki. Po prawej alabastrowy Mikołaja Ligęzy, kasztelana i starosty bieckiego, ufundowany przez niego w roku 1579, natomiast po lewej Piotra Sułowskiego, sędziego grodzkiego bieckiego i posła na sejm w roku 1569. Uwagę zwraca wielki świecznik z brązu. W tęczy belka i rzeźby z roku 1639 fundacji wójta i ławy sądowej. Stalle w prezbiterium w stylu późnorenesansowym ufundowane zostały przez mieszczan bieckich. 

Pomnik Ligięzy

Pomnik Sułowskiego zniszczony przez kapłana, który poszukiwał w nim skarbów
Ołtarz składa się z trzech kondygnacji. W polu środkowym ołtarza znajduje się wyjątkowy obraz - Zdjęcie z Krzyża, późnorenesansowy z połowy XVI wieku północnowłoski, z kręgu Michała Anioła. Obraz należy do najcenniejszych dzieł sztuki malarskiej zagranicznego pochodzenia, zachowany w polskich kościołach. Obraz wzorowany jest na Piecie Michała Anioła. W drugiej kondygnacji ołtarza późnogotycka scena środkowa przedstawiająca Zaśnięcie Matki Boskiej a w trzeciej Koronację Matki Boskiej. Scena ta przypisywana jest Stanisławowi Stwoszowi, synowi Wita Stwosza. W ścianę prezbiterium wmurowany wystający głaz o którym tradycja mówi, że pochodzi z gontyny pogańskiej. Polichromia prezbiterium została zaprojektowana i wykonana przez Włodzimierza Tetmajera przy współudziale bieczanina – Apolinarego Kotowicza (ucznia Matejki). Artysta przedstawił galerię królów polskich, począwszy od Kingi aż do Zygmunta III Wazy, jest tu również postać Kromera. W skarbcu kościoła przechowywany jest feretron z obrazem Matki Boskiej wytłaczany na kurdybanie- tzw. Madonna Obozowa, ponoć przywieziona do Biecza za czasów Sobieskiego. W nawach bocznych i kaplicach umieszczono ołtarze renesansowe i barokowe. Da rzadkich zabytków należą piękny muzyczny pulpit z roku 1633 umieszczony przy wejściu do kaplicy w nawie południowej, z wyjątkowymi płaskorzeźbami w dolnych partiach, które ilustrują życie muzyczne tego okresu, znajduje się tam również herb Biecza. Ten późnorenesansowy pulpit, zresztą w doskonałym stanie, stanowi jedyny tego rodzaju zabytek w Polsce i w Europie, czego wyrazem są zdjęcia tego pulpitu niemal w wszystkich wydawnictwach europejskich poświęconej dawnej muzyce, instrumentom czy typom muzycznym. 
 
Pulpit muzyczny
Istniejące obecnie w prezbiterium witraże wykonano w 1901 roku w pracowni witraży Nauhanzera w Insbruku. Witraże w kaplicach wykonano w Krakowie prawdopodobnie wg projektu Wyspiańskiego, choć nie zachowały się projekty. 

W kolegiacie znajdują się też relikwie świętej królowej Jadwigi. 

Po wyjściu z kościoła głównymi drzwiami, za bramą po lewej stronie widoczny jest system obronny bramy górnej tzw. Barbakan (trzeci ze znanych w Polsce). Po prawej stronie ciągną się mury obronne w skład których wchodzą: dzwonnica, kościółek św. Barbary, stara plebania i dalsze partie murów z basztą. W pobliżu naroża północno-zachodniej fasady kościoła parafialnego wznosi się dzwonnica późnogotycka z XV wieku, a od strony południowej na murze oporowym umieszczone jest 13 figur wykonanych z kamienia pińczowskiego przedstawiających apostołów, a fundowanych przez pątników z Węgier i różne osobistości z regionu Biecza (część figur została już pięknie odnowiona). 

Zmęczeni, zdecydowaliśmy się na szybką kawę w restauracji u Becza, mieszczącej się w domu zbója Becza. Stojąca na zachodniej pierzei rynku Kamienica Chodorów, bo o niej mowa, to jedna z ciekawszych kamienic mieszczańskich, z zabytkową sienią zajezdną. Według legend jest to kamienica należąca do Zbója Becza – legendarnego założyciela miasta. Był to bogaty rycerz, który brał udział w wyprawach krzyżowych, często też napadał na bogate karawany. Zabierał naczynia, biżuterię oraz złote i srebrne monety, natomiast przewożonych karawanami niewolników puszczał wolno – trochę przypominał Robin Hooda. Kiedyś zdarzyło się, że uwolnił małą sierotę o imieniu Bietka, a ostatecznie postanowił się nią zaopiekować dziewczynką. Oddał ją na wychowanie na dwór książęcy, prosił jednak Bietkę, aby o nim nie zapomniała. Kupcy skarżyli się królowi na przestępczość napady, organizowane w szczególności przez Becza. Dlatego też król nakazał go złapać. Bezbronnego mężczyznę schwytano w trakcie modlitwy, kiedy nie miał przy sobie miecza, by się bronić. Został skazany na karę śmierci. Kiedy na bieckim rynku kat szykował się do wykonania wyroku, egzekucję przerwała piękna młoda dziewczyna z białą chustą w rękach. Wbiegając na podwyższenie, na którym na śmierć oczekiwał Becz, zarzuciła chustę i krzycząc "mój ci on", a Becz tym samym został uwolniony. Dziewczyną tą była Bietka. Becz w ramach skruchy oddał cały swój majątek na rzecz wybudowania miasta. Książę zapytał, gdzie to miasto chciałby wznieść. Becz chciał, aby miasto powstało na wzgórzu, nad rzeką Ropą, bowiem jest to miejsce, gdzie Bietce zwrócił wolność., zaś Książę wydał akt lokacyjny miasta, które od imienia Becza nazwane zostało Biecz. 

Dziś w kamienicy mieści się restauracja. Byliśmy tu dwukrotnie – na wspomnianej i całkiem niezłej kawie, a później – na obiedzie. Z pewnością jest to miejsce, gdzie można dobrze zjeść i to w rozsądnej cenie, a na dodatek skorzystać z dostępu do Internetu. 

Restauracja u Becza
Następnie ruszyliśmy w kierunku klasztoru i kościoła Franciszkanów, mijając m.in. usytuowany w rynku budynek dawnej synagogi – obecnie mieści się tu biblioteka. 

Budynek dawnej synagogi (z flagami) oraz pamiątkowa tablica na nim
Po około 10 minutach spaceru docieramy do Szpitala św. Ducha, obecnie w remoncie, na który to budynek z 1395 roku warto zwrócić uwagę. Został on bowiem ufundowany przez Królową Jadwigę, która wiele razy przebywała w Bieczu, jest zresztą bardzo tu do dziś hołubiona. Aż do XIX wieku na rzecz szpitala przekazywano spore dotacje, przez co był on jednym z najlepiej wyposażonych w Polsce. 

Szpital św. Ducha. Na razie tylko duchy tu straszą - nie ma na niego pomysłu

Stąd już niedaleko do klasztoru i kościoła Ojców Franciszkanów z XVII wieku, który należy do pierwszych klasztorów reformackich powstałych na ziemiach polskich. Stanowi on zamkniętą całość, na którą składa się świątynia św.Anny, klasztor oraz dziedziniec klasztorny. Kościół jest w stylu barokowym, o prostym wystroju. Po bokach ołtarza głównego znajdują się witraże wykonane według projektu Stanisława Matejki, bratanka Jana Matejki. Niestety nie mogliśmy go zwiedzić, ale przynajmniej zrobiłam zdjęcie przez kraty. W podziemiach kościoła został pochowany Wacław Potocki. 

Klasztor

Kościół 

wnętrze kościoła

pamiątkowa tablica

Wracając, znów kierowaliśmy się w stronę rynku. Po obiedzie u Becza (pyszne racuchy) poszliśmy jeszcze przed zamknięciem muzeum zwiedzić piękną kamienicę z renesansową attyką, tzw. Starą Aptekę, mieszczącą się przy kolegiacie. W budynku tym mieściła się rzeczywiście apteka „Pod głową niedźwiedzia”, prowadzona przez Marcina Rokickiego – najstarsza na Podkarpaciu. Dziś znajduje się tu muzeum z ekspozycją aptekarska, a we włączonej bryłę domu baszcie – dawne instrumenty muzyczne i kolekcja lokalnego rzemiosła. Szczególnie zachwyca jednak odtworzona apteka (może niektórzy pamiętają moją wizytę w Muzeum Medycyny i Farmacji – ta wystawa jest znacznie piękniejsza). Zwiedzanie ekspozycji w domu z basztą, to koszt 8 zł (bilet normalny). 

Dom z basztą
Stara apteka i jej zaplecze

Kolekcja instrumentów muzycznych
Odwiedzając Biecz warto również wiedzieć, że z tego miasta właśnie wywodzi się powiedzenie „rozpuszczony jak dziadowski bicz”. Pierwotnie jednak brzmiało: „rozpuszczony jak dziad biecki”. Wzięło się ono stąd, że w wiekach XV-XVI miasto Biecz było tak zamożne, że nawet miejscy żebracy, czyli „dziady uliczne” nie zadowalały się byle jaką jałmużną, a jeśli ofiarowano im bochenek chleba czy zaledwie parę monet – odrzucali wsparcie. Przyjmowali natomiast z chęcią złote monety, drogie trzewiki czy okryci z cennych tkanin. Na określenie kogoś grymaśnego i wymagającego służy wiec określenie „rozpuszczony jak dziadowski Bi(e)cz”. 

W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do Rzepiennika Strzyżewskiego – tu, na cmentarzu na Dąbrach, spoczywają żołnierze walczący w jednym z oddziałów batalionu „Barbara” – Regina II. Zginęli oni podczas walki niemieckim okupantem w dniu 17 października 1944 roku. 



Nieco dalej, pokonując dystans około 1 km jadąc leśną już niemal drogą, dostrzegamy kamień i tablicę kierującą nas do zbiorowej mogiły Żydów rozstrzelanych przez Niemców 11 sierpnia 1942 roku. Olbrzymia płyta i świadomość tego, w jaki sposób zginęło tam blisko 400 osób (dokładnie 364), napawa przerażeniem i smutkiem, który towarzyszy nam już do końca dnia. 


Przerażające wrażenie



2 komentarze: