wtorek, 28 kwietnia 2020

Magurka Wilkowicka z dzieckiem

Mimo iż w ubiegłym, nawet w zaawansowanej ciąży, dużo chodziłam po górach, od urodzenia Klary nie byliśmy jeszcze na górskiej wyprawie. Dlatego też sezon postanowiliśmy zacząć od łatwej trasy, testując nie tylko sposób wejścia (wózek/nosidełko), ale i orientując się, co tak naprawdę w trakcie takiej wyprawy z dzieckiem będzie nam potrzebne. Nie ukrywam, że baliśmy się również o własną kondycję. Bo choć spędzam z Małą na dworze wiele godzin przemierzając ulice Sosnowca (a nawet porywając się na piesze wycieczki do Będzina, to jednak wyprawa w góry i wysiłek fizyczny z tym związany, to nieco inna historia. 

To P. znalazł trasę na tyle łatwą, byśmy mogli zaryzykować, a – w przypadku trudności – zawrócić z drogi. Musiała być też stosunkowo niedaleko, bowiem nie chcieliśmy też męczyć Klary długą jazda samochodem. Dlatego wybór padł na Magurkę Wilkowicką i podejście z Przełęczy Przegibek. 

  • Magurka  – 909 m. n.p.m. 
  • Czas z dzieckiem: 1,5 h w jedną stronę, niosąc dziecko w nosidełku. 
  • Szlak: niebieski 

Sama Magurka to niezwykle popularny szczyt, z którego rozciąga się ładny widok na Kotlinę Żywiecką i jej otoczenie – Beskid Śląski i Beskid Żywiecki. Często jest on niesłusznie uważany za najwyższy szczyt w Beskidzie Małym, być może z uwagi na nieco mylące nazewnictwo (zachodnia część pasma nosi nazwę grupy Magurki Wilkowickiej). 

Najlepiej zaparkować samochód na parkingu na Przegibku (koło sklepiku Gawra, w którym możemy kupić też coś ciepłego na wynos) i przejść na drugą stronę ulicy. 


Tu, z jednej strony mamy uroczą kapliczkę, z drugiej – pomnik bezimienny (obelisk z krzyżem) wzniesiony w 1996 roku przez Związek Inwalidów Wojennych RP, stanowiący hołd pamięci bohaterów, którzy walczyli i ginęli w obronie Podbeskidzia.




Ruszyliśmy niebieskim szlakiem szeroką, ubitą drogą o łagodnym podejściu. Są na niej jednak kamienie, dlatego postanowiliśmy zrezygnować jednak z wózka i postawić na nosidełko (Mamas and Papas do 9 kg). Trasa do schroniska to według oznakowania 1 godzina drogi, my szliśmy ok 1,5 godzinki w górę. W pewnym momencie robi się stromo i kamieniście, dlatego też postanowiliśmy nieco zboczyć ze szlaku i kontynuować marsz ubitą drogą, choć zapewne bez takich wrażeń jak te na szlaku. Na drodze spotykaliśmy pary z dziećmi w nosidełkach, jednak nikogo z wózkiem. 






Na trasie jest kilka miejsc, gdzie można się zatrzymać, np. „punkt widokowy” z belką w charakterze ławeczki, z którego roztacza się piękny widok na Bielsko-Białą czy stolik i dwie ławeczki z drewna. My jednak zrobiliśmy tylko kilkuminutowy postój na łyk wody i na kilka zdjęć. Klara była spokojna, z zaciekawieniem obserwowała przysuwające się widoki, zatem nie chcieliśmy jej wyjmować. Dopiero na szczycie rozłożyliśmy kocyk, nakarmiliśmy i ją i siebie, żałując, że nie możemy spróbować kuchni w schronisku (uwielbiamy odkrywać nowe miejsca na kulinarnej mapie). 


Siatka wyznacza teren prywatny. Kilka minut przed zdobyciem szczytu możemy przysiąść tu na ławeczce czy odwiedzić mały sklepik - z uwagi na koronawirusa również nieczynny

Wierzchołkowe partie Magurki Wilkowickiej zajmuje duża polana. Stoi tu też duże murowane schronisko, wybudowane w 1913 roku przez niemiecką organizację turystyczną Beskidenverein, które obecnie należy do PTTK. Niestety z uwagi na epidemię korona wirusa schronisko jest zamknięte, natomiast można na polanie rozłożyć sobie koc, czy skorzystać z miejsca na rozpalenie ogniska. Ze szczytu widoki na Babią Górę, Pilsko i Wielką Raczę oraz Baranią Górę, Skrzyczne i Klimczok. 







Wracaliśmy również około 1,5 godziny, bowiem w pewnej chwili z uwagi na zboczenie ze szlaku źle skręciliśmy i całkiem niespodziewanie doszliśmy do rozwidlenia szklaków na niezbyt wyraźnej kulminacji Rogacza (828 m n.p.m.). 


Około 15 minut drogi od rozwidlenia mieści się chatka Pod Rogaczem i zapewne gdyby była otwarta, wstąpilibyśmy nam na kawę. Zawróciliśmy na właściwą drogę i już bez przygód, dokładnie tak samo jak w górę, zeszliśmy do parkingu.

2 komentarze: