Autor: Alice Hoffman
Wydawnictwo: Albatros
Nie ma chyba osoby, która nie słyszała choć raz o procesach czarownic (szczególnie o słynnym Salem), nie widziała ryciny przedstawiającej torturowaną przez inkwizytorów kobietę, którą ostatecznie czekało wrzucenie do wody lub spalenie na stosie czy też nie widziało przynajmniej jednego z licznych horrorów, które powstały w oparciu o te makabryczne wydarzenia. Oczywiście wszystkie procesy o czary odbywały się w imię Boga, za bluźnierstwo, jakim było zaprzedanie duszy diabłu. A dowodów na taką okoliczność było mnóstwo – wystarczy, że taka kobieta posiadała kota, czy też w sąsiednim gospodarstwie zachorowały zwierzęta. Każdy pretekst był dobry, by oskarżyć kogoś o uprawianie magii, było to również całkiem wygodne narzędzie zemsty.
Nic zatem dziwnego, że czarownice urywały się, szukając bezpiecznego schronienia tam, gdzie ludzie o czarach jeszcze nie słyszeli. Jednym z takich miejsc, gdzie łatwo się ukryć, był Nowy Jork – odbyły się tu zaledwie dwa procesy o czary. Kilka wieków później, to właśnie w Nowym Jorku kryjówkę, a raczej wygodną przystań znajduje Susanna Owens, pochodząca z potężnego rodu czarownic. Jej korzenie sięgają niejakiej Maria Owens, która w 1620 roku oskarżona o czary. Od niej właśnie zaczyna się seria tragicznych zdarzeń wynikająca z klątwy – każdy mężczyzna, w którym zakocha się kobieta z rodu Owensów ginie. Susanna nie pozwoliła sobie zatem, by się zakochać w swoim mężu, odcięła się też od swojej rodziny i magii. Trójkę swoich dzieci wychowuje w ten sposób, by nie miały one styczności z czarami, wprowadzając do ich życia cały system nakazów i zakazów.
Nie można jednak wyprzeć się dziedzictwa, szczególnie kiedy magia wypełnia każdą komórkę ciała. Dlatego też rodzeństwo: rozmawiająca z ptakami Franny, piękna Jet, która potrafi czytać ludziom w myślach, i charyzmatyczny Vincent, obdarzony magnetycznym urokiem, nieustannie przekraczają ustanowione przez matkę granice. Choć nie wiedzą, kim są, od dziecka rozumieją, że nie są tacy jak inni ludzie i… , że świat lat 60.XX wieku nie jest na nie gotowy. Wciąż, nawet nieświadomie, pakują się w kłopoty i wzbudzają niechęć sąsiadów.
Wszystko zmienia się z chwilą, kiedy po skończeniu siedemnastu lat – zgodnie z rodzinną tradycją – Franny otrzymuje zaproszenie od swojej ciotki Isabelle. Ostatecznie do Massachusetts jedzie cała trójka rodzeństwa, by tam pod opieką ciotki przekonać się, że przeczucie ich nie myliło i że ostatnią rzeczą, jaką można o nich powiedzieć jest to, że są zwyczajni. U ciotki, w dziwnym domu nad gankiem którego wciąż pali się światło, zaś wieczorami udzielane są magiczne porady dla tylko pozornie sceptycznych mieszkańców miasta, nie obowiązują żadne zasady. Tu Owensowie mogą robić co tylko chcą, pod warunkiem, że nie krzywdzi to innych. Tu studiują też magię, uczą opiekować się magicznymi roślinami i eksperymentują ze swoją mocą. Tu wreszcie poznają straszliwe dziedzictwo swojej przodkini – klątwę.
Czy Franny i Jet rzeczywiście nie będą mogły nigdy szczęśliwie się zakochać? Czy istnieje sposób, by zdjąć klątwę? Czy będąc czarodziejem można być naprawdę wolnym? Przekonamy się o tym dzięki lekturze powieści pt. „Zasady magii”, autorstwa Alice Hoffman. Opublikowana nakładem Wydawnictwa albatros pozycja, to lektura adresowana nie tylko do młodych adeptów sztuki magicznej, wielbicieli wszystkiego, co z magią związane, ale też do wszystkich tych, którzy pragną kochać i pragną być kochani.
Autorka przenosi nas do Nowego Jorku lat 60. , ale również do Massachusetts dowodząc, że inność może być piętnowana wszędzie. Skomplikowane losy bohaterów, którzy – choć nawet nie starają się wpasować w schemat, to jednak cierpią powodu społecznego ostracyzmu, targające rodzeństwem wątpliwości, doskonale oddają naturę wszystkich nastolatków, nie tylko tych obdarzonych magicznymi mocami. Wartka akcja, plastyczne opisy i magiczny świat, którego sekrety odsłania przed nami autorka, przyciągają nas do książki i sprawiają, że od lektury trudno nam się oderwać. A może to rzucone na nas zaklęcie sprawia, że mocno utożsamiamy się z bohaterami i też pragniemy mieć w sobie choćby odrobinę magii…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz