Tytuł: Miasto luster
Autor: Justin Cronin
Wydawnictwo: Albatros
Po modzie na apokaliptyczne wizje świata, jaka jeszcze kilka lat temu panowała nie tylko na rynku wydawniczym, ale i w świecie filmu, nadszedł czas stagnacji. Mogłoby się wydawać, że wszyscy skoncentrowali się na bieżących problemach, nikt nie wybiegał myślami do przodu, zaś skoncentrowani na konsumowaniu, przestaliśmy zwracać uwagę na zagrożenia. Tymczasem zło czai się w mrocznych zakamarkach miasta, może w każdej chwili zaatakować, a wówczas już nic nie będzie takie, jakie było dotąd…
Justin Cronin ostrzega nas właśnie przed taką sytuacją, swoją „Trylogią Przejścia” burząc bezpowrotnie nasze poczucie bezpieczeństwa. Na dodatek w chwili, kiedy wydawałoby się, że świat podnosi się z upadku przekonujemy się, że ciemność wciąż ma go w swoim władaniu. „Miasto luster”, trzeci już tom przerażającej powieści autora, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Albatros, stanowi dowód na istnienie zła, równolegle z istnieniem dobra, jest również prawdziwą gratką dla wszystkich tych, którzy „Przejściem” się zachwycili (przerazili). To powieść zarówno dla miłośników samego autora, jak i dla osób lubujących się w opowieściach grozy, gdzie każda strona przynosi zagrożenie, zaś spotkanie z wrogiem, nie zawsze naturalnym, niesie śmiertelne niebezpieczeństwo.
Tym razem, kiedy Dwunastu zostało pokonanych, zaś stulecie rządów ciemności dobiegło końca, nieliczni, którzy przeżyli, karmią się złudną nadzieją, że zagrożenie minęło, oni zaś mogą skupić się na odbudowaniu tego, co zostało ze starego świata. Republika Teksasu powoli staje się miejscem, gdzie ludzie czują się bezpiecznie, a najmłodsze pokolenie nawet nie jest sobie wstanie wyobrazić zagrożenia płynącego z ataku wiroli. Jedynie Michael Fisher i Lucius Greer nie są w stanie dać się zwieść pozornemu spokojowi, traktując go raczej jak ciszę przed burzą. Rzucają się zatem w wir pracy, tworząc plan ewakuacji, bliski wizji Noego…
Niestety okazuje się, że mają rację. Wciąż bowiem egzystuje Zero, dyszący żądzą zemsty Ojciec Dwunastu. Mimo, iż kiedyś był człowiekiem, teraz nie zawaha się przed niczym, by w obliczu swojej mrocznej, krwiożerczej swej natury, rozprawić się z tymi, którzy pozostali przy życiu. Zagrożeniem są nie tylko kanały i tunele pod nowym Jorkiem, ale i fakt, że ludzie uśpili swoją czujność i zupełnie nie są przygotowani na nowy akt zagłady. Jedynie Amy może odmienić losy ludzkości, jedynie ona – powstając przeciwko Zero – może uratować ludzkość.
Powstanie przeciwko zero nie będzie jednak łatwe, zaś na kartach powieści znów zetrą się ze sobą siły dobra i zła. Kto zwycięży? Przekonamy się o tym dzięki kolejnej już odsłonie historii, w której Cronin wykreował mroczny i pełen zagrożeń świat, robiąc to na tyle sugestywnie, że sami jesteśmy wstanie uwierzyć w zagrożenie. Zarówno doskonała kreacja postaci, jak i niezwykle plastyczne opisy, czynią książkę realistyczną, zaś wirole wydają się niemal namacalnym wrogiem. Ta umiejętność kreowania atmosfery grozy sprawia, że blisko osiemset stron lektury jest dla nas wielką walką o przetrwanie, a jednocześnie nie jesteśmy w stanie odłożyć książki. Nawet w chwilach, kiedy akcja nieco się niepotrzebnie wydłuża, odczuwamy niesłabnące emocje, łapczywie pochłaniamy kolejne części, pragnąc uczestniczyć w tym starciu dwóch sił.
Jestem przekonana, że „Trylogia Przejścia” jeszcze długo pozostanie w pamięci, podobnie jak długo jeszcze odczuwać będziemy nieokreślone zagrożenie. Nawet osoby, które nie miały możliwości sięgnąć po wcześniejsze części książki, dadzą się ponieść emocjom, szczególnie że streszczenie minionych wydarzeń zamieszczone na początku książki pozwala odnaleźć się w sytuacji. Sprawia też, że przestajemy czuć się bezpiecznie, zaś lektura „Miasta luster” tylko potwierdza nasze obawy…
Lubię lektury, które dają szerszy pogląd na rzeczywistość. Ta może być bardzo zaskakująca...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Polecam - niezależnie od tego czy czytałaś poprzednie części.
Usuń