Tytuł: Obrzydliwa anatomia
Autor: Mara Altman
Wydawnictwo: Kobiece
W czasach, kiedy panuje kult pięknego ciała, kiedy oko otoczenia jest bezlitosne i gotowe wytknąć każdą niedoskonałość, kiedy bombardowani jesteśmy wizerunkami idealnych postaci, które pięknie wyglądają nawet o wstaniu z łóżka, trudno nam nie ulec presji. Nasze półki uginają się zatem pod ciężarem kosmetyków, wydajemy każdego miesiąca setki złotych na fryzjerów i kosmetyczki, zaś wymarzonym prezentem byłaby dla wielu operacja plastyczna. Katujemy się dietami, odmawiając sobie wszystkiego, spędzamy godziny na siłowni i zaczytujemy się w poradnikach w stylu jak być piękną / fit.
A przecież tak naprawdę natura nie lubi doskonałości, zaś sama anatomia i fizjologia tak naprawdę nie są piękne. Co więcej, śmiało można powiedzieć, że są one… obrzydliwe. Tak właśnie ma odwagę twierdzić Mara Altman, autorka rewelacyjnej, napisanej z ogromnym dystansem do siebie, swojego ciała, świata i historii, książki pt. „Obrzydliwa anatomia”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego pozycja to swego rodzaju antyporadnik, choć do stylu poradnika jest tu daleko. To raczej prawdziwie socjologiczna rozprawa, napisana swobodnie i z humorem, mocno nacechowana własnymi doświadczeniami. Książka jest doskonałą lekturą dla tych wszystkich, którzy zbytnio przejmują się swoim ciałem, tych, którzy już dawno stracili poczucie równowagi, a także dla tych wszystkich, dla których depilacja brazylijska czy mikrodermabrazja brzmią równie zrozumiale, co suahili.
Jak sama autorka zaznacza „ta książka nie poprawi ci fryzury, nie wyleczy infekcji drożdżakowej ani nic z tych rzeczy”. Po co zatem ją czytać? Chociażby po to, by dać sobie spokój z katowaniem swojego ciała i zacząć być z niego dumnym. Oczywiście nie oznacza to zaprzestania wszelkich zabiegów, zapuszczenia włosów (wszędzie) i pożegnania się z wodą, mydłem i pastą. Chodzi bardziej o zachowanie zdrowej równowagi i nie poddawanie się presji.
Autorka zajmuje się różnymi fragmentami ciała, zderzając rzeczywistość z naszymi wyobrażeniami o niej, a także z naszymi (często) nierealnymi dążeniami do byciem idealnym. Opowiada o brodach (również tych kobiecych) i o depilacji, nie omija nawet tak wstydliwego tematu, jakim są wszy, zajmuje się nawet lustrzanym odbiciem (czy rzeczywiście jesteś osobą, którą widzisz w lustrze?). Przeanalizujemy wraz z Altman nawet ekstatyczne jęki, choć zapewne większość z nas daruje sobie wzorowanie się na pawianach.
Zastanowimy się również nad naturą potu i różnymi sposobami ukrywania tego, jak bardzo się w niektórych przypadkach pocimy, zajmiemy się nawet … pępkiem, a także kroczem. To tylko niektóre tematy poruszone w książce, w której nasze ciało zostało podzielone na górną i dolną połowę, z uwzględnieniem całej (również tej obrzydliwej, wstydliwej) fizjologii. Nasz wygląd, mankamenty, odgłosy wydawane przez ciało, czy jego zapach – na większość z tych tematów nie chcemy rozmawiać, może właśnie dlatego, że dotychczas były to tematy tabu. Mara Altman pokazuje, że nasze ciało i jego funkcjonowanie jest raczej powodem do dumy, zaś różnego rodzaju reakcje czy procesy w nim zachodzące wynikają z mądrości natury. Zamiast zatem ze wstydem powstrzymywać orgazm, jęczmy, poćmy się i dziękujmy za nasz PMS (kto wie, może to oznaka nadprzyrodzonych mocy!).
Chyba jednak nie dla mnie, trochę mnie ostatnio zniechęcają książki typów poradnikowych ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, to raczej nie poradnik a książka o ... ciele i fizjologii.
UsuńJednym zdaniem: i tak jesteś brzydki więc bądź z tego dumny :D ale książka może być fajna :)
OdpowiedzUsuń