Autor: Artur Baniewicz
Wydawnictwo: Znak
Akt ludobójstwa, jakim była rzeź wołyńska, to nie tylko fakt historyczny, ale tragedia tych wszystkich, których bliscy padli ofiarą ukraińskich nacjonalistów, a także tych, którzy tragedię tę przeżyli i byli zmuszeni żyć ze wspomnieniami. Ukraińska Armia Powstańcza rozpoczęła operację usuwania z Wołynia jego polskich mieszkańców w 1943 r. Przywódcy nacjonalistów byli przekonani, że taka akcja jest niezbędna, by znienawidzona przez nich Polska raz na zawsze wyrzekła się roszczeń do panowania nad tymi terenami. Ofiarami bestialskich mordów, których kulminacja nastąpiła w lecie, byli nie tylko Polacy, ale i Rosjanie, Żydzi, Ormianie, a nawet Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń, Szacuje się, że zginęło około pięćdziesiąt do sześćdziesięciu tysięcy Polaków, a także – w ramach zemsty – blisko trzy tysiące Ukraińców.
W tych właśnie, niechlubnych dla obu narodów czasach, umieścił akcję swojej powieści Artur Baniewicz, autor „Pięciu dni ze swastyką”. Tym razem Paweł Bujnicki powraca w książce „Wołyński gambit”, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Znak. Akcja tego niezwykle wciągającego, choć wymagającego pełnego skupienia kryminału rozgrywa się na Wołyniu w latach 1942–1943, a czytelnik mimowolnie zostaje wciągnięty w wydarzenia opisywane na kartach książki. Mimo iż nie jest to książka historyczna, to chociażby z uwagi na czasy i lokalizację, rzeź wołyńska jest tu obecna, podobnie zresztą jak stosunek do Polaków i akty przemocy, których Ukraińcy (i nie tylko) się dopuszczali. Baniewicz wykorzystał to wszystko jako tło wydarzeń, choć właściwie nie było to konieczne – sama fabuła książki przyciąga, a ta polecana lektura pochłonie bez reszty zarówno tych wszystkich, którzy znają już sposoby działania Bujnickiego (i styl autora) z poprzedniej powieści, jak i tych, dla których jest to pierwsze z nimi spotkanie.
W tym tomie Paweł Bujnicki, były policjant, stara się odnaleźć zaginioną Chaję Welcman, Żydówkę. Udało jej się uciec z getta, ale ślad po niej zaginął i tak naprawdę nie wiadomo, czy udało jej się przeżyć na nieprzyjaznych terenach Kielecczyzny. Szczególnie, że łasych na rzekome majątki Żydów nie brakuje, z chciwości są oni w stanie dopuścić się każdego bestialstwa. Po rozprawieniu się z kilkoma takimi cwaniaczkami, którzy zdolni są do najgorszych zbrodni, Bujnicki powraca w rodzinne strony, do Wołynia. Tam, wśród zmieniających się nastrojów i rosnącej przemocy, będzie prowadził śledztwo w sprawie mordercy jednego z członków polskie samoobrony. Na dodatek nie ustanie w poszukiwaniu ukochanej kobiety, zaś na zlecenie niemieckiego oficera tropić będzie skarbów zagrabionych przez Trzecią Rzeszę.
Czy uda mu się doprowadzić którąkolwiek z podjętych spraw do końca? Przekonamy się o tym dzięki lekturze tej niezwykle wstrząsającej, mistrzowsko skonstruowanej, ale jednak trudnej w odbiorze powieści „Wołyński Gambit”. Trudnej, bowiem musimy przyzwyczaić się do wspomnianego tła historycznego, a co za tym idzie wydarzeń, które budzą w nas olbrzymie emocje, a przy tym nieco rozpraszają uwagę, skoncentrowaną na prowadzonych przez Bujnickiego sprawach. Dlatego też, ten kryminał osadzony w trudnych, spływających krwią czasach, nie każdemu przypadnie do gustu, jednak prawdziwie wymagający czytelnik, na dodatek zainteresowany skomplikowaną przeszłością Polski i jej relacjami z innymi narodami, znajdzie tu coś dla siebie. Szczególnie, że powieść trzyma nas w napięciu niemal do samego końca, zaś wielowątkowa intryga nie pozwala spodziewać się łatwego rozwiązania kryminalnej zagadki. I choć rzeczywiście w pewnym momencie tło wydarzeń wydaje się rzutować na ich odbiór, przysłaniać rzeczywistą treść książki, to i tak warto się w nią zagłębić, przeżywając jako niemi świadkowie ludzkie tragedie, doceniając jednocześnie wnikliwość autora w rekonstruowaniu przeszłości, znajdującą swoje odzwierciedlenie w dbałości o szczegóły czy plastycznych, pobudzających wyobraźnię opisach. Jestem przekonana, że nawet te osoby, którym powieść się nie spodoba, nosić ją będą właśnie dzięki tym opisom jeszcze długo w pamięci, podobnie zresztą jak nazwisko autora.
I could not resist commenting. Well written!
OdpowiedzUsuńThanks!
Usuń