Tytuł: Żyj i pozwól żyć
Autor: Hendrik Groen
Wydawnictwo: Albatros
Przychodzi taki dzień, kiedy większość z nas ma dosyć życia, jakie prowadzi. Taka refleksja może przyjść z dnia na dzień, pod wpływem jakiegoś wydarzenia bądź serii wydarzeń, takim przełomem w podejściu do życia mogą być nasze urodziny, może być też tak, że poczucie podjęcia szeregu złych decyzji narasta w nas od pewnego czasu. Możemy wówczas wybuchnąć niespodziewanie, a momentem zapalnym może być praktycznie wszystko…
A jak to było w przypadku Artura Ophof, zbliżającego się do rocznicy pięćdziesiątych urodzin przedstawiciela handlowego pracującego w branży środków czystości papieru toaletowego? Ten wycofany z życia mężczyzna zawsze marzył o ekscytującym życiu na wysokim poziomie, niestety nigdy nie miał ani dość odwagi, ani dość charyzmy, żeby o takie życie zawalczyć. Nijakie małżeństwo z Afrą, z którą tak naprawdę nigdy nie zbudował nic wspólnego, nijaki dom w nijakim miasteczku i raz w tygodniu nijakie piątki spędzane w towarzystwie przyjaciół jeszcze ze szkoły średniej – oto codzienność mężczyzny. Nic zatem dziwnego, że takie wydarzenie, jak utrata pracy, nie robi już na nim żadnego wrażenia. Co więcej, wydaje się usatysfakcjonowany, że nareszcie będzie mógł uwolnić się od marudnego szefa, zwracającego uwagę tylko na koszt, target i postanawiającego w wyniku wewnętrznej reorganizacji poprawić rentowność firmy.
Co zatem pozostało Arturowi w takiej sytuacji? Szczególnie po śmierci ukochanej teściowej, która zawsze broniła go przed światem i potrafiła otoczyć serdecznością? Nie pozostaje nic innego, jak tylko pogodzić się z losem, zabrać mizerną odprawę i zaszyć w domu, wegetując przez kilka kolejnych lat i pozostając na utrzymaniu żony pracującej przez kilka godzin w tygodniu w butiku dla puszystych pań. Zaraz, a gdyby tak… upozorować własną śmierć i zamiast ponurej egzystencji w małym, znienawidzonym miasteczku, zaszyć się we włoskim domu przyjaciela i nareszcie poczuć czym jest słynne La Dolce Vita?
Artur wybiera właśnie tę opcję, skrupulatnie planując wszystkie szczegóły swojego „życia po życiu”. Pomocą służą mu w tym przyjaciele, zafascynowani genialnym pomysłem flegmatycznego dotąd mężczyzny. Czy jednak można po prostu tak zniknąć i zacząć wszystko od nowa? Przekonamy się o tym sięgając po osobliwą, przepełnioną ironią ale i wnikliwą obserwacją rzeczywistości powieść ukrywającego swoją prawdziwą tożsamość pisarza, Hendrika Groena. Czytelnicy, którzy mieli już możliwość zapoznać się z twórczością autora i pokochali jego specyficzny styl dzięki „Małym eksperymentom ze szczęściem” czy „Dopóki życie trwa”, bez wahania sięgną również po najnowszą książkę, pt. „Żyj i pozwól żyć”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Albatros pozycja, to prawdziwa gratka nie tylko dla wielbicieli autora, ale dla wszystkich, którzy podchodzą z dystansem do swojego życia, a także dla tych wszystkich, którzy – podobnie jak Artur – chcieliby znaleźć się zupełnie w innym miejscu. Kto wie, może lektura zainspiruje czytelników do zmian i przekona, że niekoniecznie trzeba czekać do pięćdziesiątki, by zacząć żyć…
Jeśli chcemy przekonać się, czy pomysł Artura by samemu urządzić swój własny pogrzeb i zacząć nowy etap w życiu był udany, czy udało mu się spotkać i ułożyć sobie życie z kobietą, którą dziesięć lat temu miał romans, czy można tak naprawdę zacząć wszystko od nowa, warto zagłębić się w powieść Groena. Może nie ma tu szalonej akcji i nagłych jej zwrotów, ale jest spora dawka ironii, czarnego humoru, spostrzeżeń na temat życia – zarówno czynionych przez głównego bohatera, jak i jego żonę. Tym samym jest to jedna z tych pozycji, które dają do myślenia, które zostają z nami jeszcze długo po tym, jak skończymy czytać. Od nas zaś zależy to, co zrobimy z wnioskami płynącymi z lektury…
Ciekawa recenzja, ja aktualnie zaczynam męczyć "Leonardo da Vinci" Waltera.
OdpowiedzUsuńJeśli czytałaś, tak znać!
Pozdrawiam https://paniodsztuki.blogspot.com