środa, 10 lipca 2019

Beskid Mały - Przełęcz Kocierska i Potrójna

W kolejnym dniu pobytu w Beskidzie Małym marzyła nam się Łamana Skała (inaczej Madohora, 929 m n.p.m.), drugi co do wielkości (po Czuplu) szczyt Beskidu Małego, a przy tym najwyższy szczyt Beskidu Andrychowskiego. Intrygował nas zarówno szczyt, jak i również pobliska Grota monieckiego oraz wodospad Dusicy - o największy wodospad w tym terenie, o szerokości 4 metrów i wysokości 5 metrów, znajdujący się na wysokości około 700 m n.p.m., na południowym stoku Smrekowicy. Na łamaną Skałę prowadzi m.in. czerwony Mały Szlak Beskidzki z przełęczy Kocierskiej na Groń Jana Pawła II (biegnie około 300 m na południowy wschód od szczytu Łamanej Skały. Niestety, konieczność dojścia do Przełęczy z miejsca, gdzie mieszkaliśmy, czyniła tę trasę w moim stanie niemożliwą do przejścia w jeden dzień. Baliśmy się też, że wysokość szczytu i ciśnienie, będzie już niebezpieczne dla dziecka. Dlatego zdecydowaliśmy, że Łamana Skała jeszcze na nas poczeka, my zaś wyruszymy na Potrójną. 

I na ten szczyt dojdziemy z Przełęczy Kocierskiej, zatem wyszliśmy o poranku, mając już świadomość około dwugodzinnej drogi do karczmy, gdzie planowaliśmy zjeść śniadanie i odpocząć przed dalszą drogą. Tym razem poszło nam sprawniej, niż za pierwszym razem – doskonale wiedzieliśmy, jak dopasować tempo i rozłożyć siły, żeby jak najszybciej dojść do hotelu. 

fot. J.Gul
Po pysznym śniadaniu w Karczmie na Kocierzu (chciałabym tu przyjechać kiedyś na dłużej, chociażby po to, by wypróbować wszystkich tych specjałów), ruszyliśmy na Potrójną. Szlak prowadzi z Przełęczy Kocierskiej (trzeba minąć wyjazd/wjazd z terenu hotelu i po pokonaniu niewielkiego odcinka rezerwatu przejść przez asfaltową drogę, bo czym znów zagłębić się w las), byliśmy już na trasie.

fot. J.Gul
fot. J.Gul
Potrójna – z Zajazdu nad Przełęczą Kocierską po ok. 1,15 h dojdziemy na Potrójną (884) niemalże spacerową (z kilkoma wyjątkami) drogą. To jeden z najpiękniejszych szczytów w Beskidach i aż żal byłoby go ominąć. Na północ rozciąga się panorama Pogórza Śląskiego, a przed nim małe pasmo Wapienicy. W dół, przez szczyt Czarnego Gronia, spoglądamy na Kotlinę Rzycką, zamkniętą Klimaską (gdzie kiedyś grasowali zbójnicy), Turoniem, Gancarzem, Leskowcem, aż po Łamaną Skałę. Na drugim planie, za Madohorą, widać wierzchołek Gibasów, a w tle Beskid Makowski, Wyspowy, Gorce, Beskid Żywiecki z charakterystycznym masywem Babiej Góry. W kierunku zachodnim widać Pilsko, a pomiędzy nim a Babią – nawet łańcuch Tatr. Po drugiej stronie zauważymy Przełęcz Kocierską, niedaleko wystaje również pasmo Łysiny. Widoczna jest również cała zachodnia część Beskidu Małego: Cisowe rapy, Kiczera, Żar, Czupel.

Po drodze mijamy też szczyt Roczenki (735,5 m n.p.m.) oraz Kiczory (758 m n.p.m.).
fot. J.Gul
W okolicach szczytu znajduje się kapliczka pasterska. Na Potrójnej mamy kilka opcji dalszej drogi. Carnym szlakiem dojdziemy w okolice ośrodka Czarny Groń w Rzykach Praciakach. Żółty poprowadzi nas do Targanic, można wrócić również na Przełęcz Kocierską szlakiem czerwonym. 

fot. J.Gul
fot. J.Gul
W pobliżu szczytu znajdują się tez dwie chatki studenckie – jedna oddalona o 3 minuty od szczytu, druga o 25 minut. Z uwagi na to, że w tej pierwszej (Chacie na Potrójnej / Chacie Ani i Rafała) planowaliśmy kiedyś nocleg, postanowiliśmy zobaczyć, co ona oferuje. 

fot. J.Gul
Chatka jest budynkiem mieszkalnym w którym znajduje się kuchnia do dyspozycji turystów taras zadaszony z widokiem. To właśnie ten taras nas wówczas skusił, bowiem druga chatka go nie posiada. Już otoczenie chatki nie zachęca jednak do wejścia. Przechodzimy przez podwórko pełne śmieci i starych sprzętów, po prostu brudne. Myśleliśmy jednak, że przy noclegach za 30 zł, wnętrze będzie klimatyczne i choć proste, to przytulne. Niestety również i we wnętrzu chaty przywitał nas brud, a taras, na którym zdecydowaliśmy się wypić tylko herbatę, był w równie złym stanie. Sama podłoga dopominała się o szczotkę, a stare plastikowe widelce na ziemi, połamane sprzęty odstraszyły mnie zupełnie. Naiwnie, dochodząc do chatki i widząc dorodne jagodziny myślałam, że może mogę liczyć na placek z jagodami. Okazało się, że w „sklepiku” (szumna nazwa) na miejscu jest tylko Prince Polo. Herbata w cenie 5 zł w takim miejscu zakrawa już na absurd – po raz kolejny zatęskniliśmy za Karczmą na Kocierzu i wiedzieliśmy, że w tej chatce na pewno nasza noga więcej nie postanie. 
 
fot. J.Gul
Po nasyceniu wzroku widokami z Potrójnej wyruszyliśmy zatem w drogę powrotną, by – ostatni raz przed wyjazdem – zjeść wyborny obiad we wspomnianej karczmie. Ja tym razem zdecydowałam się na pierogi z borówkami (czyli jagodami). Wypoczęci i najedzeni, mogliśmy powrócić do naszego domku na szczycie Trzonki, by w przyszłym roku planować powrót w góry, tym razem z dzieckiem…

Ostatni obiad na Kocierzu...

2 komentarze:

  1. Kawa w takich okolicznościach przyrody...bosko!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Mam nadzieję, ze uda mi się tam za rok powrócić;-)

      Usuń