sobota, 13 lipca 2019

Beskid Mały - gdzie spać, gdzie jeść?

Beskid Mały to niewielkie pasmo górskie w Beskidach Zachodnich. Obszar ten rozciąga się od bramy Wilkowickiej i doliny Białej od strony zachodniej, gdzie graniczy z popularnym Beskidem Śląskim, aż po dolinę rzeki Skawy na wschodzie. Granica południowa przebiega wzdłuż potoków Wieśnik i Żylica, dalej w kierunku Jeziora Żywieckiego, przełęczy Hucisko do Suchej Beskidzkiej. Od północy z kolei Beskid Mały góruje nad Pogórzem Śląskim, oddzielony od niego szosą Wadowice-Andrychów-Roczyny-Czaniec-Kozy-Bielsko. Geograficzny podział Beskidu Małego na część wschodnią i zachodnią wyznacza dolina Soły i jej kaskady. 

W mniejszej części zachodniej, w grupie Magurki Wilkowickiej, znajduje się najwyższy szczyt całego pasma, Czupel (933 m). Choć nas korciło, z uwagi na ciążę nawet nie próbowaliśmy zdobyć góry. Skoncentrowaliśmy się na wschodniej części gór, zwanej Beskidem Andrychowskim lub Kocierskim, zwanej również Górami Zasolskimi. Na Leskowiec wchodziliśmy już w ubiegłym roku (TU), zostały nam zatem do eksploracji okolice żaru (761 m), Kocierza (879) i Potrójnej (884). Chcieliśmy dotrzeć też na Łamaną Skałę (929 m), jeszcze niedawno uznawaną za najwyższy punkt w Beskidzie Małym, ale w moim stanie ryzykiem było pokonanie takiej odległości. 

Zbocza i grzbiety Beskidu Małego są w znacznej mierze zalesione. Góry porastają lasy mieszane, jedynie obszar Łamanej Skały porośnięty jest lasami świerkowymi.

Nieco historii 


Rozwój osadnictwa w Beskidzie Małym przypada na przełom XV i XVI wieku – osiedlali się tu Wołosi, nazywani również Wałachami, Walasami lub Praciakami, którzy wprowadzili w Polsce typ gospodarki pasterskiej wysokogórskiej i przynieśli kulturę góralską. Zajmowali się głównie hodowlą owiec. 

Wołosi byli osiedlani na prawie wołoskim, czyli za użytkowanie terenów pasterskich musieli płacić czynsz(tzw.dań barania) na rzecz dworu. Na ich czele stał wojewoda wałaski – od XVII wieku byli powoływani przez właściciela dóbr. Wołosi wypasali bydło na polanach i halach leśnych, wcześniej karczując beskidzkie lasy. 

Z czasem odbierano ludności wołoskiej przywileje, podwyższano daninę. Miało to wpływ na rozwój zbójnictwa w tym regionie. W 1699 roku beskidzkie lasy stanowiły schronienie dla zbójników, którzy mieli swoją siedzibę na Klimasce. Jednym ze sławniejszych zbójników w Beskidzie Małym był Janek ze Skawy, który wraz z bandą napadał na kupców.

Gdzie spać


Zwykle nie byłoby z tym problemu i polecałabym schroniska. W Beskidach Małych jest ich jednak jak na lekarstwo, zatem szukaliśmy raczej domku do wynajęcia. Oczywiście w Andrychowie czy Międzybrodziu znajdziemy sporo pokoi, pojawiają się nawet gospodarstwa agroturystyczne, my jednak chcieliśmy poczuć w pełni klimat gór. 

Zupełnie przez przypadek trafiliśmy na naszą rajską chatę - była pierwszą, która pokazała się nam na olx i od razu zauroczyła nas kamienna podmurówka i stare deski. Mimo, iż było niewiele zdjęć, postanowiliśmy zaryzykować. Tym sposobem, przez tydzień, mogliśmy czuć się właścicielami chaty u szczytu Trzonki. 

Chatka znajduje się na jednej z polan pod szczytem Trzonki, na Przełęczy Bukowskiej (654 m n.p.m.)-Beskid Mały. Na sąsiedniej działce, odgrodzonej płotem, znajduje się chatka studencka Limba, gdzie również mieliśmy okazję zajrzeć. 

Chatka Limba PTTK

Dojazd (zarówno do naszej chatki, jak i tej PTTK) prowadzi kamienistą drogą przez las, zatem musieliśmy się przesiąść do samochodu właściciela chatki - nasz doznał "kontuzji" już po pokonaniu kilkuset metrów pod górę. W naszej chatce były trzy pokoje, zatem jest ona idealna dla większej rodziny, kuchnia oraz łazienka z bieżącą wodą ze studni głębinowej. istny raj!

Nasza chatka - widok od strony wejścia

Nasza chatka - widok od strony wejścia
Widok z tarasu na polanę przed chatką

Przeszklony ganek - idealny na deszczowe dni, by podziwiać góry ale niewiele z niego korzystaliśmy
Widok z okna sypialni

Chatka od strony bramy wejściowej
Kuchnia i dwa z trzech pokoi do wynajęcia
W najbliższej okolicy obu chatek znajduje się murowana kaplica z obrazem Matki Boskiej Śnieżnej. Budowa kaplicy owiana jest piękną legendą o mieszkańcu Trzonki, powołanym do austriackiego wojska. Ślubował on Matce Bożej, że za szczęśliwy powrót w rodzinne strony postawi kapliczkę. Innych danych na temat budowy kapliczki nie udało się ustalić. W pierwszą niedzielę sierpnia przy kapliczce na Trzonce odprawiana jest msza święta i górski odpust z okazji święta Matki Boskiej Śnieżnej. Do kaplicy istniej także odrębne dojście ścieżką z Wielkiej Puszczy.

fot. J.Gul
Gdzie nie spać? Zdecydowanie w Chacie na Potrójnej. Początkowo właśnie tam planowaliśmy się zatrzymać (noclegi 30 zł). Podczas wyprawy na Potrójną przez Przełęcz Kocierską zdecydowaliśmy się tam zajrzeć z ciekawości. Już samo obejście odstrasza, przechodzimy przez brudne podwórko pełne starych połamanych sprzętów, z czystością jest również na bakier w samej chacie. 

fot. J.Gul

Gdzie jeść


Fakt, że byliśmy pod szczytem jednej z gór, na dodatek bez samochodu, utrudniał zdobywanie pożywienia - byliśmy przygotowani na to, że pieszo do miasta mamy około 2 godzin, zatem zabraliśmy jedzenie ze sobą (w domku jest lodówka i płyta elektryczna na 2 palniki). Raczyliśmy się również pysznym chlebem przywiezionym przez właściciela domku oraz jagodami - tych wokół domku nie brakowało. 

fot. J.Gul
Dwukrotnie byliśmy też w Karczmie na Kocierzu (w kompleksie znajduje się również hotel, niestety jego ceny przekraczały nasze możliwości) - relację z wyprawy na Przełęcz Kocierską znajdziecie TU i TU. Posiłek w karczmie zdecydowanie warty jest tego, by pokonać dla niego niemal 2-godzinną trasę. Ceny są przystępne i nie odbiegają od tych, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w Sosnowcu, natomiast smak - o niebo lepszy! Porcje są solidne, na dodatek do zamówienia, by "osłodzić" czas oczekiwania, podawany jest smalczyk z chlebkiem. 

fot. J.Gul
Przy okazji pierwszej wizyty zamówiliśmy kotlet schabowy na całą deskę z ziemniakami tłuczonymi i kapustą zasmażaną z boczkiem (35 zł), który P. do dziś wspomina. Kotlet był z wybornego mięsa, delikatny, zaś kapustka ponoć poezja! Ja zdecydowałam się na naleśniki z białym serem i jogurtem truskawkowym z dziecięcego menu (10,90 zł) - lekko biszkoptowe ciasto wypełnione jednym z najlepszych serów białych, jakie jadłam, to zdecydowanie posiłek godny uwagi (i powtórzenia!).
fot. J.Gul
Odwiedzając karczmę po raz drugi, trafiliśmy tam w porze śniadania w drodze na Potrójną. Ja pozostałam przy kawie (bardzo dobra), zaś P. zdecydował się na śniadanie bacy, czyli jajecznicę z czterech jaj z szynką, podaną z bagietką korzenną i rukolą, rezygnując z pomidorków koktajlowych (15 zł).

fot. J.Gul
Z kolei w drodze z Potrójnej, po raz kolejny zdecydowaliśmy się wstąpić do karczmy, tym razem na obiad. I znów nasze wybory były strzałem w przysłowiową "10". P. zamówił pierogi z mięsem, do tego sławną kapustkę zasmażaną (niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia, bo od razu zabrał się za pałaszowanie swojego dania), natomiast ja - pierogi z borówkami, polane zaskakującą w smaku śmietaną zmieszaną z cynamonem. Po prostu rewelacja!

fot. J.Gul
Wygląd i wystrój karczmy jest niezwykle klimatyczny, zaś przemiła obsługa sprawia, że zdecydowanie chce się tu wracać. W karczmie można również zakupić pamiątkowe wyroby, m.in. znakomite piwo Kocierskie, w którym rozsmakował się P. (15 zł) czy różnego rodzaju przetwory. 

for. J.Gul
Dwukrotnie byliśmy również w restauracji Pizza Domunium, mieszczącej się na górze Żar - relacja TU i TU. Biorąc pod uwagę wielkość porcji oraz walory smakowe, można uznać, że jest tam drogo. Zdecydowanie lepiej obrać karczmę, jako kierunek podróży dla łasuchów. Podczas pierwszej wizyty zamówiliśmy placki ziemniaczane ze śmietaną (10,90 zł) oraz po zbójnicku (19,90 zł), podczas drugiej, zamówienie ograniczyliśmy do przekąski - pieczywa czosnkowego z serem (7,90 zł) i zimnego piwa (9,90 zł). 

fot. J.Gul
fot. J.Gul
Wystrój restauracji jest typowy dla sieciówki, nieco rażący w górach, ale wszystko rekompensują wspaniałe widoki rozciągające się z tarasu oraz z okna oraz przemiła obsługa. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul
Idąc z Porąbki przez Międzybrodzie Żywieckie, na górę Żar, wstąpiliśmy też na lody oraz słodką bułkę do Piekarni Cukierni Chatka. Lody czekoladowe okazały się wyborne, natomiast słodka bułka poniżej krytyki - mocno podeschnięta.

fot. J.Gul

Co kupić na pamiątkę?

Poza górą Żar, gdzie znajduje się punkt z pamiątkami oraz sklepikami w Międzybrodziu, właściwie nie ma żadnych miejsc, gdzie można zakupić pamiątki. ich wybór zresztą ogranicza się do typowych i w większości nieco tandetnych wyrobów. Dlatego my zdecydowaliśmy się tylko na zakup piwa Kocierskiego w karczmie oraz konfitury, a także miodu z pasieki znajdującej się koło naszej chaty. Niestety z uwagi na gorąco i deficyt wody - i tym samym miodu, z trudem wyprosiliśmy dwa słoiczki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz