Tytuł: „Tak cię straciłam”
Autor: Jenny Blackurst
Wydawnictwo: Albatros
Narodziny dziecka to wyjątkowy moment, ale jest to też chwila, wraz z którą zmienia się cały świat i tak naprawdę już nic nigdy nie jest tak samo, jak przed porodem. Na świat przychodzi bowiem nowe życie, owoc naszej miłości, który sprawia, że zapominamy o bólu porodu, tak jak później każdy uśmiech dziecka sprawia, że nie pamiętamy o nieprzespanych nocach i innych uciążliwościach związanych z wychowaniem malucha. Mogłoby się wydawać, że pojawienie się małego człowieczka to moment, na który czekają wszystkie kobiety, że uczucie trzymania w ramionach swojego dziecka, jest nieporównywalne z innymi, że pozwala doświadczyć absolutnego szczęścia. Niestety, okazuje się, że nie wszystkie kobiety myślą dokładnie tak samo – szacuje się, że średnio jedna na dziesięć kobiet, nie będzie mogła cieszyć się z pojawienia się na świecie potomstwa, bowiem zostaje dotknięta depresją poporodową. Ten wstydliwy temat o którym zwykle się nie mówi, to poważne zagrożenie zarówno dla zdrowia matki, jak i życia. Tymczasem z badań wynika, że w samej tylko Polsce nawet co ósma kobieta w ciąży cierpi na depresję okołoporodową, zaś depresja poporodowa dotyka około 10 do 15 procent matek.
O tym, jakie mogą być konsekwencje tej choroby przekonujemy się czytając o Susan Webster, wyrodniej matce, która zamordowała swojego trzymiesięcznego synka Dylana, dusząc go poduszką. W trakcie procesu sądowego stwierdzono, że cierpiała na psychozę połogowa i uznano ją za winną zabójstwa drugiego stopnia, skazując na cztery lata. Trafiła do zakładu psychiatrycznego w Oakdale z czteroletnim wyrokiem, skąd po prawie trzyletnim pobycie została warunkowo zwolniona. Ze szpitala wyszła z nową tożsamością, z Susan Webster zmieniając się w Emmę Cartwright, zamieszkałą w uroczym miasteczku w Shropshire. Nowe nazwisko w żaden sposób nie jest jednak w stanie wymazać tego, co przeżyła. W trakcie pobytu w zakładzie rozwiódł się z nią mąż, Mark, odtrąciła też swojego ojca, a także nielicznych znajomych, którzy zjawili się u niej z wizytą. Teraz Emma próbuje zacząć nowe życie, ale nie jest to łatwe ze świadomością, że zamordowała swoje dziecko. Szczególnie, że zupełnie nic nie pamięta z tamtego dnia, nie jest też w stanie uwierzyć, że była w stanie tego dokonać.
Tym większą traumą jest dla niej zawartość otrzymanej na nowy adres przesyłki – zdjęcie roześmianego, około czteroletniego chłopczyka, które podpisane jest imieniem Dylana. Kto mógłby sobie tak okrutnie z niej żartować? Kiedy jednak otrzymuje kolejną paczkę, a w niej kocyk Dylana, zaś w swoim łóżku znajduje obdartego ze skóry kota, sprawa robi się poważna. Czy ktoś z nowego miasta poznał jej prawdziwą tożsamość i próbuje zmusić ją do wyjazdu? A może to były mąż pragnie zemścić się za morderstwo syna? Wspólnie z dziennikarzem jednego z magazynów, Nickiem Whitely, Susan stara się poznać tożsamość swojego prześladowcy, choć nawet się nie spodziewa, do czego to prywatne śledztwo ją doprowadzi.
Czy to możliwe, że ona sama padła ofiarą straszliwej intrygi? Co wspólnego ma morderstwo, do którego doszło w pobliżu jednej z uczelni wyższych ponad dwadzieścia lat temu, z morderstwem jej synka? Na te, a także na wiele innych pytań poszukiwać będziemy wraz z Susan odpowiedzi dzięki fenomenalnej powieści pt. „Tak cię straciłam”, autorstwa Jenny Blackurst. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Albatros książka, to wstrząsający dowód na to, jak łatwo jest oskarżyć i skazać człowieka, a co więcej, jak łatwo jest manipulować otoczeniem. Powieść jest znakomitą lekturą zarówno dla miłośników thrillerów, powieści kryminalnych, jak i dla wszystkich, którzy chcą zanurzyć się w jedną z najlepszych powieści, jakie zostały wydane.
Wciągająca intryga, brawurowo prowadzona akcja, doskonale nakreśleni bohaterowie – to wszystko sprawia, że od książki nie można się oderwać. Zagłębiamy się nie tylko w prowadzone śledztwo, które zatacza coraz szersze kręgi, ale również w umysł bohaterki, która nie wydaje się być zdolna do popełnienia morderstwa, a jednak została za jego popełnienie skazana. Czy słusznie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz