Pierwszy dzień zwiedzania Rzymu był niezwykle intensywny, dlatego drugiego dnia postanowiliśmy nieco odpocząć. Oczywiście - jak to zwykle bywa - z tego odpoczynku nic nie wyszło, bo w tym mieście kusi każdy zakątek i szkoda "nie wejść tu na chwilę, skoro to tak blisko". Z racji tego, że do Bazyliki Świętego Piotra warto wybrać się dość wcześnie, by uniknąć tłumów (wycieczek) czekających na przejście przez bramki, już przed 9 byliśmy przy kolumnadzie i zaczęliśmy całodniowe zwiedzanie. Do Bazyliki Świętego Piotra dojechaliśmy kolejką i metrem, sporo jednak w ciągu dnia poruszaliśmy się pieszo. Poza wspomnianą bazyliką, dzień ten upłynął pod znakiem odwiedzin takich obiektów, jak: Kościół Santa Maria In Trastevere, Panteon, Piazza Navona z fontanną i Kościół Sant`Agnese In Agone, Fontanna di TreviKościół św. Klemensa, Kościół Santi Quattro Coronati oraz Kościół San Stefano Rotondo.
Bazylika Świętego Piotra - chyba nie ma osoby, która nie wiedziałaby, jak wygląda Bazylika Świętego Piotra. Tyle tylko, że ta wzniesiona w IV wieku, była do tej obecnej zupełnie niepodobna. W literaturze przedmiotu nie ma zgody, że bazylika stanęła nad grobem apostoła Piotra, choć można założyć, że było to wielce prawdopodobne. Prace ruszyły w 324 roku i podobno sam cesarz Konstantyn Wielki sam napełnił dwanaście koszy ziemią i niósł je na własnych plecach, by zapoczątkować usypywanie platformy. Na sześć potężnych murów, podtrzymujących ściany kolumny naw pierwotnej bazyliki, ściągnięto ciosy ze stadionu, na którym jeszcze niedawno mordowano setki męczenników za wiarę. Użytych zostało dziewięćdziesiąt sześć rozmaitych kolumn, które musiały unieść ciężar wielkiej budowli, długiej na około sto metrów i szerokiej na sześćdziesiąt cztery metry.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Nazwisko architekta pozostaje nieznane, ale wiadomo, że pierwotna bazylika była podłużna, podzielona czterema rzędami kolumn na pięć naw. Nawę główną oddzielano od bocznych kosztownymi kotarami, rozpinanymi pomiędzy kolumnami.
Łuk triumfalny zdobiła mozaika ukazująca cesarza Konstantyna z modelem bazyliki przez Chrystusem i Świętym Piotrem w akcie ofiarowania, a pod tym biegła inskrypcja, że oto zwycięski Konstanty wzniósł ten przybytek Świętemu Piotrowi. Inskrypcja istniała do 1525 roku, do czasu przebudowy bazyliki. Przed bazyliką zbudowano kwadratowe atrium, coś w rodzaju krużganka, mającego około dziewięćdziesięciu metrów długości i tej szerokości, co świątynia. W następnym stuleciu otoczono je portykami (krytą kolumnadą) ozdobionymi freskami i mozaikami. Na ścianie frontowej bazyliki, powyżej portyku, znajdowały się na dwóch poziomach mozaikowe dekoracje – wyższa przedstawiała Chrystusa ze Świętym Piotrem i Pawłem po bokach, niższa zawierała podobiznę cesarza Konstantyna, a pod nią znajdował się spory tekst łaciński z informacją, że kiedy cesarz przez dziesięć miesięcy ciężko chorował i był przekonany, że nadchodzi jego koniec, doznał uzdrowienia dzięki pośrednictwu Świętego Piotra.
W środku atrium znajdował się basen z fontanną w kształcie wielkiej szyszki z brązu, którą przeniesiono sprzed Panteonu, ozdobnej fontanny z terenu świątyni Izydy. Z szyszki spływała woda, a nakrywał ją wielki baldachim wsparty na czterech porfirowych kolumnach, ozdobiony dwoma pawiami. Do atrium przed pięcioma bramami bazyliki, od Tybru, od samego Zamku Anioła prowadził kryty portyk, chroniący pielgrzymów przed słońcem i deszczem.
Bram było pięć, a każda ma swoją nazwę: pierwsza z lewej nosi nazwę Bramy Śmierci, bo tędy wynosiło się zmarłego papieża. Kiedyś nazywała się Bramą Sądu i używano jej dla konduktów pogrzebowych wielu zmarłych. Obecną bramę pokryto w 1964 roku reliefem, którego treścią są sceny pokazujące śmierć i cierpienie. Następna to Brama Dobrego i Złego, a autorem reliefów wykonanych w 1977 roku był Luciano Minguzzi. Kolejną, centralną bramę nazwano niegdyś Srebrną, a potem Bramą Filarete, od przydomka artysty, Antonia Averulina, który w 1445 roku na zlecenie papieża Eugeniusza IV odlał na niej w brązie swoje kwatery pokryte reliefem. Następna to Brama Sakramentów ozdobiona przez Venanza Crocettiego dla Pawła VI, zaś ostatnia po prawej stronie, zawierająca sceny ze Starego i Nowego Testamentu, to Porta Santa, którą wykonał dla Piusa XII Vico Consorti w 1950 roku. Porta Santa istnieje dopiero od XV wieku. Początkowo była tutaj mała furtka w dużej bramie, którą otwierano co sto lat w Roku Jubileuszu, by pielgrzymi wchodzili z pewnym trudem (wszak do Królestwa Niebieskiego prowadzi ciasna brama), jednak ostatecznie, dla bezpieczeństwa przechodzących, Sykstus IV nakazał wstawić obszerną bramę. Od wewnątrz bazyliki jest ona zamurowana i papież rozbija ją w wigilię Roku Jubileuszowego.
Portyk starej bazyliki został ponoć zburzony w 1084 roku przez Normanów, którzy podpalili zresztą również bazylikę, ale ta przetrwała. W XV wieku architekt papieża Mikołaja V, Leon Baptysta Alberti stwierdził, że grozi jej zawalenie – jedna ze ścian była aż dwa metry odchylona od pionu. Zaczęto zatem gromadzić materiały: z rozbieranego już od dawna Koloseum papież nakazał sprowadzić ponad dwa tysiące wozów kamienia. Prace zahamowała jednak śmierć papieża i dopiero w początkach wieku XVI papież Juliusz II zlecił jej przebudowę Donatowi di Angelo, znanemu jako Bramante.
Przebudowa pod patronatem kolejno aż dwudziestu papieży trwała półtora wieku (od razu pomyślałam o Sagrada Familia w Barcelonie) i doprowadziła do całkowitej zmiany świątyni i otoczenia. O współczesnym wyglądzie bazyliki pisałam już TU.
Kościół Santa Maria In Trastevere - Zatybrze to od starożytności rzymska dzielnica robotnicza, zaś jej mieszkańcy z dumą nazywają się „prawdziwymi rzymianami”, innymi niż reszta miasta. Choć ostatnio traci ona powoli swój pierwotny charakter i staje się bardzo elegancka, nadal można poczuć ducha historii, szczególnie spacerując wąskimi uliczkami wokół serca Zatybrza, Piazza di Santa Maria In Trastevere.
Kościół Santa Maria In Trastevere (NMP na Zatybrzu) jest podobno najstarszym w mieście (i zarazem bazyliką tytularną polskich kardynałów). Założono go w III wieku za papieża Kaliksta w miejscu, gdzie ponoć trysnęła ropa naftowa w dniu urodzin Jezusa, ale obecny budynek pochodzi z lat 1130 – 43 i jest dziełem papieża Innocentego II, który sam pochodził z Zatybrza. W odróżnieniu od wielu innych kościołów, ten zachował swój pierwotny charakter, choć zmian dokonywano także i później, pomiędzy XVI a XVIII wiekiem.
Po wejściu do bazyliki duże wrażenie robi trzynawowa przestrzeń. Uwagę przyciąga też wspaniała posadzka kosmateski oraz mozaiki w absydzie. Główne miejsce na mozaice zajmują Chrystus i Maryja, co jest o tyle niezwykłe, że zwykle centralne miejsce zajmuje sam Chrystus. Maryja jest w koronie i w królewskich szatach, zaś Chrystus ją obejmuje. Obok tych dwóch centralnych postaci, umieszczono postacie św.Kaliksta, św.Wawrzyńca i wspomnianego już Innocentego II, a po prawej świętych: Piotra, Korneliusza, Juliusza i Kalepodiusza. Poniżej tej mozaiki widnieje siedem innych, ilustrujących życie Maryi. Pochodzą z XIII wieku, zaś za ich twórcę uznaje się Pietra Cavalliniego. Warto także zwrócić uwagę na plafon, dzieło Domenichina z 1617 roku, na którym przedstawiono Madonnę Wniebowziętą.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
W kaplicy po lewej stronie znajduje się grób Innocentego II, w kościele jest też grób polskiego kardynała Stanisława Hozjusza (był to jego kościół tytularny). Bazylika była także kościołem tytularnym kardynała Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski oraz kardynała Józefa Glempa.Don Matteo Zuppi, poprzedni proboszcz tej parafii, zamówił wykonanie epitafium również dla kardynała Wyszyńskiego - zostało oo umieszczone naprzeciwko pomnika Hozjusza, choć jest o wiele skromniejsze.
fot. J.Gul |
Przed wejściem do kościoła warto zwrócić uwagę na złotobrązową, barokową fasadę, ozdobioną piękną XIII-wieczną mozaiką, w której centrum wyobrażona jest Madonna w otoczeniu dziesięciu dziewic trzymających lampy, a także na pochyloną romańską wieżę z 1113 roku.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Po zachwycie Panteonem (pisałam o nim TU), udaliśmy się spacerkiem na Piazza Navona – miejsce rozrywek już od czasów cezara Domicjana, który wybudował tu w 79 roku stadion sportowy, Circus Agonalis, co nadało placowi jego dzisiejszy, owalny kształt. W średniowieczu odbywały się tu turnieje rycerskie, zaś między XVII a XIX wiekiem widowiska ludowe, w których arystokracja odtwarzała bitwy przodków.
Barokowym ośrodkiem placu jest Fontana dei Quattro Fiumi (Fontanna Czterech Rzek), autorstwa Berniniego, który włączył starożytny obelisk w alegorię przedstawiającą cztery wielkie rzeki czterech kontynentów – oby Ameryk (Rio de la Plata), Europy (Dunaj), Azji (Ganges) oraz Afryki (Nil). Ponoć Bernini (niechętny innym artystom), zaprojektował boga Nilu tak, że ten zakrywa sobie oczy, żeby tylko nie patrzeć na kościół Sant`Agnese In Agone, dzieło Borrominiego, zaś bóg la Platy przygotowany jest, aby podtrzymać kościół, gdyby ten zaczął się walić. W rzeczywistości jednak fontannę zbudowano kilka lat przed ukończeniem fasady kościoła.
fot. J.Gul |
Sant'Agnese in Agone położony jest przy dłuższym, zachodnim boku Piazza Navona, w zwartej zabudowie pomiędzy dwoma pałacami: Palazzo Pamphili (po lewej), a Colleggio Innocenziano (po prawej). Wybudowany został na zlecenie papieża Innocentego X w miejscu dawnego stadionu Domicjana, na którym poniosła męczeńską śmierć Święta Agnieszka, patronka kościoła.
Agnieszka, 12-letnia dziewczynka, została zdemaskowana i zadenuncjowana jako chrześcijanka przez syna prefekta Rzymu, którego zaloty odrzuciła. Skazano ją na śmierć, jednak prawo zabraniało karania śmiercią dziewic, zatem wtrącono ją do domu publicznego, którego pozostałości odkryto w ruinach stadionu. Tam została obnażona, ale udało jej się uniknąć upokorzenia dzięki długim włosom, które cudownie urosły i osłoniły jej ciało. Nikt nie ośmielił się jej poniżyć. Ostatni, który podjął tę próbę, padł jak rażony piorunem u jej stóp – udało się o co prawda odratować, ale jedynie dzięki modlitwie Agnieszki. Ostatecznie dziewczyna została oskarżona o praktyki magiczne i skazana na śmierć przez poderżnięcie gardła. W podziemiach kościoła jest jeszcze widoczna cela dawnego stadionu Domicjana w której odkopano kaplice z marmurowym reliefem Alessandra Algardiego z 1653 roku, przedstawiającym Agnieszkę wleczoną na męczeńską śmierć.
W kolejnych stuleciach miejsce to stało się centrum pielgrzymek. Zbudowano tu oratorium, przekształcone w 1123 roku przez papieża Kaliksta II w niewielką bazylikę, która przypuszczalnie przetrwała w niezmienionej formie do 1575 roku. Fasada świątyni i główne wejście do niej znajdowały się od strony obecnej ulicy Via dell'Anima, gdzie według podań znajdowało się miejsce śmierci Świętej Agnieszki, określane mianem Agone.
Nad kościołem pracowali m.in. Girolamo i Carlo Rainaldi, ostatecznie ukończył go Borromini, który zaprojektował fasadę i dwie bliźniacze wieże. W harmonijnym wnętrzu na planie krzyża greckiego mnóstwo jest marmurów, fresków i stiuków.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Kierując się znów w stronę Panteonu, odbiliśmy (po przerwie na lody, które tu są przepyszne) w stronę Fontanny di Trevi (pisałam o niej TU), by zobaczyć to pełne barokowego przepychu dzieło Nicoli Salviego. Nieco inaczej sobie tę fontannę wyobrażałam i nieco rozczarowana, postanowiłam powrócić tu jeszcze po zmroku (rozczarowanie było wówczas jeszcze większe, bowiem fontanna jest słabo oświetlona).
Następnie ruszyliśmy w kierunku wzgórza Celio – kolejnej uroczej dzielnicy Rzymu, do której turyści właściwie nie docierają. Naszym celem były dwa kościoły: św. Klemensa oraz kościoła Santi Quattro Coronati.
Kościół św. Klemensa (San Clemente) – przez wielu uznany za klejnot wśród kościołów, kryje w sobie fascynującą historię, widoczną na każdym z trzech jego poziomów. Budowanie świątyni na miejscu dawnych obiektów kultu nie jest w Rzymie nowością. Obecny kościół z XII wieku zbudowany jest w formie trójnawowej bazyliki. Nawy rozdzielone są rzędami starożytnych kolumn, a wzory geometryczne upiększają posadzkę. Symboliczna, XII-wieczna mozaika w absydzie Tryumf Krzyża, przedstawia Krzyż jako Drzewo Życia, dzięki któremu mogą istnieć wszystkie żywe istoty. Dzieło to jest nie tylko jednym z najcenniejszych, ale jest dowodem prawdziwego kunsztu. Dominujący złoty kolor, arabeski i roślinna ornamentyka, zaś pośrodku krucyfiks z 12 gołębiami (apostołami) pomiędzy Matką Boską i św.Janem Chrzcicielem, po prostu zachwyca. Na łuku triumfalnym Chrystus z symbolami ewangelistów (anioł, lew, wół, orzeł), świętymi: Piotrem, Klemensem i Jeremiaszem oraz Jerozolimą po lewej stronie oraz Wawrzyńcem, Pawłem, prorokiem Izajaszem i Betlejem po lewej. Na dole – Baranek Boży z 12 owieczkami. Poniżej mozaiki, XIV-wieczny fresk.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Po prawej stronie nawy schody wiodą w dół, do bazyliki z IV wieku, leżącej pod obecnym kościołem. Znajdujące się tam romańskie freski niestety już bardzo wyblakły, ale warto zafundować sobie pobyt tam, mimo ceny biletu – 10 Euro. Na tym poziomie znajdziemy m.in. freski z XI wieku – historię św.Aleksego i cud św.Klemensa. Znajdujące się w tym drugim fresku inskrypcje są jednymi z pierwszych świadectw przechodzenia od łaciny do języka włoskiego. W prawej nawie, w niewielkiej niszy, Matka Boska z Dzieciątkiem na tronie – fresk z VIII- IX wieku, zaś obok pogański sarkofag z II wieku. W lewej nawie pozostałości grobowca, prawdopodobnie św.Cyryla.
Jeszcze głębiej prowadzą starożytne schody. Pod bazyliką rozciąga się labirynt pomieszczeń i korytarzy, podobno mieszanie samego św.Klemensa, trzeciego następcy św.Piotra, zamęczonego przez Hadriana w 88 roku. Tam również znajduje się najstarsza w tym miejscu budowla – Mithraeum (Świątynia Mitry) z III w. p.n.e. Mitra był perskim bogiem światła, a jego kult rywalizował z wczesnym kościołem chrześcijańskim. W świątyni można obejrzeć rzeźbę Mitry zabijającej byka.
Niestety w kościele i w podziemiach obowiązuje zakaz robienia zdjęć. Zdążyłam tyko wyjąć aparat, a już koło mnie pojawił się ochroniarz. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym ostatecznie zdjęcia nie zrobiła, ale rzeczywiście powstrzymałam się od uwiecznienia każdego elementu kościoła.
Bazylika św. Klemensa jest unikalnym przykładem nakładania się na siebie kolejnych warstw historii Rzymu i jego religii – od kultów niechrześcijańskich, aż po chrześcijaństwo.
Niedaleko bazyliki św. Klemensa (idąc via dei Querceti, a następnie via dei Santi Quattro Coronati) znajdujemy kolejny kościół, Santi Quattro Coronati. Poświęcony jest on czterem żołnierzom męczennikom (Sewer, Sewerian, Karpofor i Wiktoryn) zamordowanym za odmowę oddania czci Eskulapowi. Wybudowany w IV wieku przy wykorzystaniu pogańskiej auli, a następnie powiększony w wieku VII. W IX wieku, za pontyfikatu Leona IV został przekształcony w bazylikę, ale w XII wieku, po zniszczeniach dokonanych przez Normanów, straciła ona znaczenie. Wkrótce – w XIII wieku – został dobudowany klasztor, dzięki czemu w średniowieczu służył wielokrotnie za czasową rezydencje papieżom.
Wnętrze, z antycznymi kolumnami z marmuru oraz piękną posadzką w nawie środkowej, wygląda dość chaotycznie – to efekt licznych zmian w architekturze kościoła. Będąc tam, warto zwrócić jednak uwagę na empory, zaś w absydzie, na cenne freski z przełomu XVI i XVII wieku, autorstwa Giovanniego Mennozziego, pokazujące m.in. historię czterech męczenników.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Z lewej nawy wychodzi się na dziedziniec klasztorny z XIII wieku, a z dziedzińca znajdującego się przed wejściem do kościoła – do klasztoru mniszek. Tam ponoć możemy poprosić o klucz do Oratorio San Silvestro, sali ze wspaniałym cyklem XIII-wiecznych fresków. Niestety dowiedziałam się o tym dopiero po powrocie, zatem nie miałam okazji ich zobaczyć. Następnym razem!
Ostatni już punkt na naszej trasie, to bazylika San Stefano Rotondo – to najstarszy w Rzymie kościół w kształcie rotundy. Kiedyś sądzono, że jego kształt wziął się od macellum magnum, targowiska w owalnym budynku z czasów Nerona, jakie miało się tu znajdować. W renesansie uważano, że to dawna świątynia Fauna czy Bachusa, jednak przeprowadzone wykopaliska obaliły tę teorię. Kościół zniesiono za pontyfikat Simplicjusza na wyburzonej części koszar zbudowanych za Flawiuszy i na terenie spalonej przez Wizygotów willi Waleriuszy. Upiększono go w następnym wieku, a owalna forma to prawdopodobnie wynik inspiracji rotundą Zmartwychwstania, wzniesioną przez Konstantyna Wielkiego na grobie Jezusa Chrystusa w Jerozolimie.
W przeszłości kościół składał się z trzech koncentrycznie zaprojektowanych naw, oddzielonych starannie dobranymi, antycznymi kolumnami różnej wielkości. Pierścień zewnętrzny, dziś nieistniejący, miał kolumny najniższe, środkowy – nieco wyższe, a wewnętrzny – najwyższe. Do wnętrza wpadało światło z dwudziestu dwóch okien rozmieszczonych w bębnie muru wysoko pod dachem części wewnętrznej. Ściany były obłożone marmurami, inkrustowane macicą perłową i złocistą mozaiką. Dziś pozostały tylko dwa kręgi kolumn, wiele okien zamurowano, a ściany odarte ze zdobień i pokryte freskami. W połowie XII wieku zlikwidowano zewnętrzny pierścień kolumn, a strop przepołowiono na dwie części murem biegnącym wzdłuż stropu , przy okazji zamurowując część okien. Z kolei w XV wieku, za pontyfikatu Mikołaja V, zamurowano pierścień środkowy, dzięki czemu rotunda zmalała o dwadzieścia cztery metry i utraciła swą lekkość. W dodatku freski o tematyce męczeństwa pierwszych chrześcijan, pędzla Pomarancia i Tempesty, wprowadziły ponury nastrój.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Przyznam, że mam mieszane uczucia co do tego kościoła. Z jednej strony jest fascynujący i z pewnością nie daje się zapomnieć z drugiej jednak owe freski (nawet ich odbicie na płótnach, bowiem w czasie moich odwiedzin wszystkie były w trakcie renowacji) przypominają sceny z horroru i sprawiają, że po pewnym czasie czułam się nimi przytłoczona i bliska nocnych koszmarów.
Nigdy jeszcze we Włoszech nie byłam, ale mam nadzieję, że wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńJa o Rzymie długo marzyłam. I spełniło się, choć w nieco problematycznym momencie, kilka dni po tym, kiedy dowiedziałam się o ciąży. miałam lekkie obawy czy dam radę, ale ostatecznie zaryzykowałam. i było fantastycznie!
Usuń