Planując wyjazd do Rzymu warto wykorzystać okazję i odwiedzić miejsce, do którego – niestety – Polacy rzadko już docierają. Mowa o Cmentarzu na Monte Cassino, będącym przejmującym świadectwem bohaterstwa polskich żołnierzy, a także o pobliskim klasztorze na Monte Cassino.
Cmentarz na Monte Cassino
Cmentarz na Monte Cassino jest jednym z najważniejszych polskich cmentarzy wojennych. Znajduje się on na wzgórzu Monte Cassino i jest miejscem pochówku ponad tysiąca polskich żołnierzy z II Korpusu Armii Andersa, którzy polegli podczas walk o pobliski klasztor Montecassino w okresie od 11 do 19 maja 1944 roku.
fot. J.Gul |
Wspomniane wzgórze było miejscem niezwykle istotnym dla przebiegu kampanii włoskiej, bowiem jego posiadanie mogło przełamać niemiecką linię obrony i otworzyć drogę na Rzym. Pierwsze próby zdobycia wzgórza podjęli Amerykanie, a następnie klasztor został zbombardowany, zaś niemieckie pozycje próbowali zdobyć Brytyjczycy, Nowozelandczycy oraz Hindusi. W marcu 1944 roku podjęta została decyzja o przeprowadzeniu kolejnego, czwartego natarcia. Polką ofensywą na klasztor kierować miał generał Władysława Anders, w ramach operacji Honker.
Decyzja o utworzeniu cmentarza została podjęta przez generała Andersa jeszcze podczas bitwy, w dniu 18 maja. Nekropolia powstała w latach 1944-1945 na płaskim wgłębieniu, pomiędzy wzgórzem „593” a Opactwem Benedyktynów, przez które szło natarcie 3 Dywizji Strzelców Karpackich - miejsce to podczas bitwy nazwane zostało „Doliną Śmierci”. Cmentarz został zaprojektowany przez polskich architektów Wacława Hryniewicza i Jerzego Skolimowskiego, zaś budował inżynier Tadeusz Muszyński. Uroczyste otwarcie cmentarza miało miejsce w szóstą rocznicę wybuchu II Wojny Światowej, 1 września 1945 roku. W otwarciu cmentarza uczestniczyli przedstawiciele rządu RP na uchodźstwie.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Aby znaleźć się na wielopoziomowym cmentarzu, należy przejść liczącą ponad 300 metrów aleją. Wejścia na cmentarz strzegą dwa orły o potężnych szponach i husarskich skrzydłach - symbole: na wzgórzu „593” pomnik 3 Dywizji Strzelców Karpackich, na wzgórzu „575” San Angelo pomnik 5 Kresowej Dywizji Piechoty. W centralnej części cmentarza, na posadzce znajduje się mający dwanaście metrów rozpiętości krzyż Virtuti Militari oraz grób generała Władysława Andersa (pochowany 23 maja 1970) oraz jego żony, Ireny Anders (pochowana 21 maja 2011 roku). Na tym samym poziomie, w płytach cmentarza, znajduje się duży napis: Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Wyżej znajdują się wykonane z wapiennych głazów nagrobki – na cmentarzu spoczywa 1051 żołnierzy polskich (w tym dwóch z Sosnowca – lista znajduje się na tablicy informacyjnej przed cmentarzem). Jednostek wchodzących w skład II Korpusu Polskiego, pod dowództwem generała Andersa.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Polskim Cmentarzem Wojennym na Monte Cassino opiekuje się Rada Ochrony pamięci Walk i Męczeństwa.
Klasztor na Monte Cassino
Będąc na cmentarzu i spoglądając w górę, na wzgórze, zobaczyć możemy olbrzymi klasztor na Monte Cassino, zbudowany na górze Cassino, tuż obok miasta o takiej samej nazwie. Klasztor ten jest jednym z dwóch największych klasztorów we Włoszech. Został on założony w VI wieku przez świętego Benedykta (to właśnie tu w VI wieku święty spisał reguły zakonu benedyktynów – słynne “ora et labora”). W czasie II wojny światowej klasztor stanowił jedną z części 161-kilometrowej niemieckiej Linii Gustawa, której zadaniem było powstrzymanie wkroczenia aliantów do Włoch.
fot. J.Gul |
Wzgórze Monte Cassino, zanim jeszcze zostało tak nazwane, było miejscem pogańskiego kultu - w czasach Cesarstwa Rzymskiego znajdowały się tu prawdopodobnie świątynie Wenery, Febusa i Jowisza. Pomiędzy 529 a 529 rokiem naszej ery, dotarł tu Benedykt z Nursji, założyciel zakonu benedyktynów. Benedykt zniszczył stare budowlę i poświęcił miejsce Janowi Chrzcicielowi. Napisał to swą słynną „Regułę zakonu", określającą trzy podstawowe obowiązki mnicha: modlitwę, czytanie i pracę fizyczną. Reguła ta stała się zbiorem zasad życia zakonnego i obowiązuje w całej zachodniej Europie. W klasztorze mieszkała też siostra bliźniaczka świętego Benedykta, święta Scholastyka, założycielka zakonu benedyktynek.
fot. J.Gul |
Z uwagi na strategiczne położenie klasztoru, niedaleko ważnej drogi łączącej Rzym z Neapolem, był on potencjalnym celem ataków. W 584 roku wzgórze zostało zdobyte przez germańskie plemię Longobardów, którzy przepędzili mnichów. Benedyktyni powrócili na wzgórze w 718 roku, klasztor został jednak ponownie zdobyty i zniszczony, tym razem przez Saracenów (w czasie tego najazdu spłonął rękopis reguły benedyktynów napisany przez św. Benedykta). W 949 roku podjęto się odbudowy klasztoru, zaś kiedy jego opat – Dezyderiusz został wybrany na papieża (Wiktor III), przez rok mieszkał w Monte Cassino, co znacząco przyczyniło się do wzrostu bogactwa klasztoru.
W 1349 roku klasztor został częściowo zniszczony w wyniku trzęsienia ziemi, sprawnie go jednak odbudowano - to właśnie z okresu od XVI do XVIII wieku pochodziła większość zabudowań, które zostały zniszczone podczas bombardowania w 1944 roku.
W okresie od 17 stycznia a 18 maja 1944 roku na Monte Cassino rozgrywały się bowiem zacięte walki. Położony w chronionej strefie historycznej klasztor nie został zajęty przez Niemców. Niestety, siły sprzymierzone mylnie uznały, że obiekt był wykorzystywany przez Niemców jako punkt obserwacyjny. W związku z tym został on uznany jako obiekt do zniszczenia i w konsekwencji, w dniu 15 lutego 1944 roku 256 alianckich bombowców zrzuciło na klasztor bomby, niszcząc go niemal doszczętnie.
Zniszczenie klasztoru zostało uznane za jedną z największych wojskowych pomyłek II Wojny Światowej. Zginęło wówczas 230 włoskich cywili, którzy szukali schronienia w klasztornych murach . Zniszczoną budowlę zajęli niemieccy spadochroniarze. Na szczęście z klasztoru udało się uratować cenne manuskrypty i inne przedmioty, które trafiły do Watykanu.
Po wojnie klasztor został odbudowany, dokładnie w takiej samej postaci jak wyglądał przed zniszczeniem i dziś część zespołu jest udostępniona dla zwiedzających. Po przekroczeniu bramy wejściowej stajemy na wirydarzu, a następnie wychodzimy na centralny dziedziniec ze studnią i dwiema monumentalnymi figurami św. Benedykta i św. Scholastyki. Z tarasu dziedzińca rozciąga się wspaniały widok na okoliczne wzgórza oraz położony niżej polski cmentarz. W drugą stronę wznoszą się schody prowadzące na kościelny Dziedziniec Dobroczyńców wokół którego stoją pod ścianami figury dobroczyńców klasztoru i papieży wywodzących się z benedyktynów.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Przechadzając się po malowniczych dziedzińcach klasztoru, na których znajdziemy między innymi figury świętego Benedykta oraz jego siostry, świętej Scholastyki czy wchodząc wykonanymi z marmuru schodami prowadzącymi do Katedry di Santa Maria Assunta e San Benedetto abace, możemy poczuć niezwykłą atmosferę tego miejsca. Wcześniej, kościół na Monte Cassino został konsekrowany przez papieża Aleksandra II w 1071 roku, zaś w 1321 roku - przez papieża Jana XXII – podniesiony do rangi katedry. Odbudowana bazylika została konsekrowana przez papieża Paweł VI w 1964 roku. Wnętrze katedry ma wystrój barokowy.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul
Pod głównym ołtarzem znajduje się krypta św. Benedykta i jego siostry św. Scholastyki.
|
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Z kościoła wychodzimy na niewielki dziedziniec wewnętrzny z którego można wejść do niewielkiego muzeum. Jest tu także sklepik z pamiątkami (m.in. kosmetykami, słodyczami, opracowaniami merytorycznymi, choć wybór nie zachwyca, a ceny są dość wysokie). Na terenie klasztoru jest też punkt kawowy, który niestety ogranicza się tylko do automatów z przekąskami i napojami.
Klasztor rygorystycznie zachowuje następujące godziny otwarcia:
– rano od 8,30 do 12,30;
– po południu od 15,30 do 17.00 (18.00 w czasie letnim). Tak naprawdę już przed siedemnastą zostaliśmy poproszeni o wyjście, tak więc nie mogliśmy zajrzeć ani do klasztornego muzeum, ani nacieszyć się pobytem tam szczególnie, że droga do klasztoru okazała się być droga przez mękę.
Teoretycznie wydawałoby się, że jednodniowy wypad z Rzymu do klasztoru jest łatwy do zorganizowania – ze stacji Roma Termini odchodzi każdego dnia wiele pociągów w kierunku Cassino (nazwa miasta). Bilety można kupić w automacie (warto od razu wziąć bilet powrotny, choć nie ma żadnych zniżek) - cena 8,40 euro w jedną stronę. Jechaliśmy pociągiem odchodzącym o 12.35 (przyjazd 14.05), by nie trafić w klasztorze na sjestę.
Wyjście z dworca może być małym szokiem – plac przed nim jest obskurny, podobnie jak okoliczne zabudowania. Informacja miejska na tym placu przez cały czas naszego pobytu tam była nieczynna. A szkoda, bo na nią liczyliśmy szukając środka lokomocji, który dowiózłby nas na miejsce. Pytani przechodnie albo nie wiedzieli, czy cokolwiek na wzgórze jedzie, albo wiedzieli, ale nie umieli wskazać środka lokomocji. O rozkładach jazdy na przystankach można oczywiście zapomnieć, żaden z pytanych kierowców autobusów również nie był w stanie pomóc. Dopiero starszy Włoch z dymiącym papierosem pociągnął mnie znów w kierunku dworca – rzeczywiście, tuż przy jego wejściu widnieje na słupie tabliczka, że stąd o 15.15 odchodzi busik w kierunku klasztoru.
Wyjście z dworca może być małym szokiem – plac przed nim jest obskurny, podobnie jak okoliczne zabudowania. Informacja miejska na tym placu przez cały czas naszego pobytu tam była nieczynna. A szkoda, bo na nią liczyliśmy szukając środka lokomocji, który dowiózłby nas na miejsce. Pytani przechodnie albo nie wiedzieli, czy cokolwiek na wzgórze jedzie, albo wiedzieli, ale nie umieli wskazać środka lokomocji. O rozkładach jazdy na przystankach można oczywiście zapomnieć, żaden z pytanych kierowców autobusów również nie był w stanie pomóc. Dopiero starszy Włoch z dymiącym papierosem pociągnął mnie znów w kierunku dworca – rzeczywiście, tuż przy jego wejściu widnieje na słupie tabliczka, że stąd o 15.15 odchodzi busik w kierunku klasztoru.
fot. J.Gul |
Czas oczekiwania na transport postanowiliśmy spędzić na kawie w jednej z niewielu kawiarni w okolicy, które wydawały się w miarę przyjazne – po drugiej stronie opuszczonego placu. Niestety cappuccino okazało się być równie złe jak w Polsce, podobnie jak przesłodzone ciastko z kremem (a byłam przekonana, że włoskie wypieki nie mogą być złe). Rozczarowani stanęliśmy znów pod tablicą busa, chcąc już jak najszybciej dostać się na górę, szczególnie że niebo pokryło się chmurami, a my ponadto mieliśmy świadomość, że parę minut po 18.00 mamy pociąg powrotny.
fot. J.Gul |
Niestety 15.15 minęła, następnie 15.30, a busika wciąż nie było widać na horyzoncie. Jak szaleni biegaliśmy wszędzie podchodząc do wszystkich większych samochodów, które przystawały w okolicy nie wiedząc, jak wygląda ten wjeżdżający na Monte Cassino. Zapytany pan policjant od razu zaproponował taksówkę (za 25 euro), z której ostatecznie byliśmy zmuszeni skorzystać (na szczęście udało się zbić cenę do 20 euro za wjazd). Kierowca z rozbrajającą miną stwierdził, że o ile ten autobusik w godzinach porannych przyjeżdża, to o 15.15 gwarancji nie ma. Za to uspokoił nas, że na zjazd zgodnie z rozkładem (17.10) możemy liczyć.
I rzeczywiście, podjeżdżając pod polski cmentarz widzieliśmy „nasz” busik-widmo stojący na parkingu. Wygląda na to, że sjesta się nieco przedłużyła…Całe szczęście też, że zapytałam pracownika klasztoru, o której odjeżdża bus do miasta. Okazało się bowiem, że godzina odjazdu również jest dość umowna, bo wobec braku pasażerów (jeszcze jedna osoba wizytowała klasztor), busik odjechał parę minut po 17. Zadowalająca była wyłącznie jego cena – za zjazd do miasta zapłacimy zaledwie 1 euro. Żeby nie było tak różowo – kierowca pod dworcem się nie zatrzymał, tylko w odległości około 15 minut od niego…
Przed odjazdem, źli i głodni, zdążyliśmy tylko wstąpić do restauracji Assapori tuż przy dworcu, na rogu. Co prawda oferowane tam dania nie wyglądały na najświeższe, ale za to tarta z dżemem oraz cappuccino okazały się wyborne.
fot. J.Gul |
Fantastyczne i ważne do odwiedzenia miejsce! Koniecznie muszę kiedyś tam pojechać.
OdpowiedzUsuńPolecam, ale - biorąc pod uwagę moje doświadczenia, najlepiej chyba samochodem.
Usuń