Tytuł: Ana
Autor: Roberto Santiago
Wydawnictwo: MUZA
Życie czasami okrutnie potrafi nas zaskoczyć odbierając to, co uważamy za najcenniejsze, poniewierając nami i zmuszając do nieludzkiego wprost wysiłku. Bywa jednak tak, że Bóg w swojej przewrotności zsyła na nas cierpienia, byśmy stali się silniejsi, by wydobyć nas z marazmu, byśmy mogli w końcu nadać naszemu życiu określony kierunek.
Czy tak właśnie jest w przypadku Any Tramel, zdolnej prawniczki, zdolnej wygrać niemal każdą sprawę, kobiety silnej, a jednak … bardzo słabej i uwięzionej w szponach nałogów. Alkohol, lekarstwa, sex z przygodnymi mężczyznami wypełniają jej kolejne dni. Pobudki o poranku w sypialniach młodych mężczyzn to już codzienność, podobnie jak poczucie beznadziei i zwątpienia. Pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu biły się o nią największe kancelarie, z powodzeniem prowadziła skomplikowane sprawy zyskując rozgłos, teraz zaś zatrudniona przez upadającą kancelarię zajmującą się głównie mandatami, jest na samym końcu prawniczego łańcucha pokarmowego. A mimo to właśnie do niej zwraca się brat Alejandro, prosząc o pomoc.
Mężczyzna, który z Aną nie kontaktował się już od kilku lat, znajduje się w dramatycznej sytuacji. Został bowiem oskarżony o zamordowanie znanego w lokalnym środowisku dyrektora kasyna Gran Castilla, Bernarda Menendeza Ponsa. Teraz przebywa w koszarach Gwardii Cywilnej Robredo, a z uwagi na świadków zabójstwa, a także jego przyznanie się do winy i rzekome nagranie popełnionego przez niego czynu, ma małe szanse na wyjście za kaucją.
Ana podejmuje się obrony, choć jej kancelaria nie zajmuje się sprawami o morderstwo. Niestety, zanim zdołała na dobre wdrożyć się we własne dochodzenie, Alejandro popełnił w celi samobójstwo. Pozostawił po sobie jedynie syna i wdowę oraz długi, zresztą ku zaskoczeniu siostry. O tym, że Alejandro się ożenił, dowiedziała się zaledwie kilka godzin przed jego śmiercią, a sam wybór towarzyszki życia jest mocno dyskusyjny. Młoda barmanka, nie mówiąca na dodatek dobrze po angielsku, okazuje się być naprawdę oddana zmarłemu mężowi i to nie tylko z uwagi na dziecko. Jest lojalna do tego stopnia, że przejmuje po nim spadek pragnąc, by syn otrzymał po ojcu przynajmniej zegarek Nie wie jednak, że podpisując dokumenty, odziedziczyła również zobowiązania męża. Te zaś, wobec tylko samego kasyna, wynoszą ponad osiemnaście tysięcy, zaś kasyno właśnie domaga się ich zwrotu… Ana musi wydobyć się ze szponów nałogu przynajmniej na tyle, by być w stanie stanąć po stronie Heleny. Nie wie jednak, jak bardzo niebezpieczna może być ta rozgrywka i co może w niej stracić.
Co tak naprawdę wydarzyło się w kasynie? Czy Alejandro rzeczywiście zamordował dyrektora, a co ważniejsze – czy popełnił samobójstwo? Czy biedna dziewczyna z Polski, która nierozważnie podpisała przyjęcie spadku, będzie musiała regulować długi? To tylko część pytań - tych najbardziej oczywistych, które pojawiają się w trakcie lektury książki pt. „Ana”, autorstwa Roberto Santiago. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Muza powieść, to nie tylko porywający kryminał, ale i frapująca powieść psychologiczna, która zauroczy nie tylko miłośników gatunku, ale i każdego, kto lubi dobrze skonstruowane historie z morderstwem w tle.
Może się wydawać, iż za dużo jest w książce wątków pobocznych, rozmów i opisów, które niczego nowego nie wnoszą. I być może tak właśnie jest, jednak nie przeszkadzają one zupełnie w odbiorze, wręcz nadają historii niespotykanego dotąd kolorytu. To właśnie w połączeniu z zaskakującym zakończeniem sprawia, że od książki trudno się oderwać, że pochłaniamy ją bez potrzeby robienia sobie przerwy, że wszystko wokół przestaje istnieć – liczy się tylko Ana i jej walka.
Coś mi się wydaje że właśnie ta lekka "inność" skłoni mnie do przeczytania tej opowieści...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Polecam!
UsuńLektura idealnie wpisuje się w moje gusta :)
OdpowiedzUsuńOstatnio moja koleżanka patrząc na nią powiedziała z zachwytem "jaka gruuuba". Rzeczywiście, to kilkanaście dobrze spędzonych godzin.
Usuń