Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Wirus ptasiej grypy został wykryty po raz pierwszy w 1996 roku w Hong Kongu, a rok później wywołał lokalną epidemię wśród drobiu. W tym samym roku doszło też do pierwszego przeniesienia infekcji na ludzi - odnotowano osiemnaście przypadków choroby, z czego sześć osób zmarło. Tak właśnie zaczęła się epidemia ptasiej grypy, która stała się przyczyną wielu ofiar śmiertelnych i wybuchu paniki na całym świecie. Jako że wirus grypy cechuje się znaczną zmiennością genetyczną i zdolnością do mutacji, nieustannie powstają nowe jego odmiany, a skuteczne leczenie jest utrudnione. Ptasia grypa wywołuje u ludzi objawy podobne do tych, które spowodowane są zwykłą grypą: gorączka, kaszel, ból gardła, mięśni i stawów, zapalenie spojówek, biegunka czy wymioty, dlatego tak trudno jest początkowo się zorientować, że choroba jest znacznie poważniejsza, niż by się mogło wydawać.
Podobnie było z chorobą, znaną jako Kapitan Trips, czyli mutującą grypą A-Prime, której przebieg również początkowo podobny był do zwykłego przeziębienia: drapanie w gardle, gorączka, kichanie. Tyle tylko, że kilkanaście godzin później choroba atakowała już ze zwielokrotnioną siłą, kończąc się niemal we wszystkich przypadkach śmiercią. Jeśli do tego dodamy stopień zakażania, wynoszący niemal sto procent (bowiem ludzkie ciało nie potrafi wyprodukować przeciwciał koniecznych do powstrzymania nieustannie zmieniających się antygenów wirusa), naprawdę mamy się czego bać. Każda osoba, która choćby tylko przechodzi obok nas, może stać się potencjalnym źródłem zagrożenia, a jeśli zaczynamy źle się czuć, możemy już pisać testament.
W pewną czerwcową noc 1990 roku ten wirus grypy wydostał się ze ściśle strzeżonego laboratorium wojskowego, choć trudno obwiniać za to strażnika, Charlesa Championa, On po prostu widząc śmierć dookoła pragnął uciec z bazy, by ratować rodzinę. Udało im się uciec dość daleko, bo aż na stację benzynową w Arnette, gdzie obecni w pobliżu ludzie przeżyli szok widząc samochód z dwoma trupami, matki i dziecka oraz majaczącym kierowcą. Jeszcze nie wiedzieli wówczas, że próba niesienia pomocy choremu, skończy się dla nich, dla ich rodzin, dla całego Arnette, a także niemal całego kraju tragicznie.
Ci, którzy przeżyli, których wirus nie zdołał pokonać, muszą dalej żyć, ale wymaga to adaptacji do nowych warunków. Odkąd wyginęła niemal cala populacja Ameryki, nic już bowiem nie jest takie samo. Z zakątków kraju wyłaniają się ludzie, którzy zaczynają mieć dziwne wizję. Te majaki
zwiastują pojawienie się Wysłanników Dobra i Zła, a także pokazują drogę, którą mają podążać. Wymaga to jednak dokonania wyboru, który odsłania przy okazji mroczne zakamarki ludzkiej duszy.
Tę apokaliptyczną wizję świata, to nurzanie się w ludzkiej psychice, życie w nieustanym zagrożeniu, mógł nam zafundować wyłącznie jeden pisarz – Stephen King, którego mroczna wyobraźnia jest tak plastyczna, że udziela nam się wizja śmierci, że zaczynamy mimowolnie żyć w świecie, który przeraża tym bardziej, im bardziej jest realny. Scenariusz nakreślony przez Kinga przypomina mi książki Lema – zaledwie kilkadziesiąt lat później to, co było wytworem fantazji autora, stało się rzeczywistością. Dlatego też warto podejść do lektury „Bastionu” z wielką uważnością, traktując go jako swego rodzaju przepowiednię, ale i podręcznik survivalu. Kto wie, być może już wkrótce opublikowana nakładem Wydawnictwa Albatros powieść stanie się faktem, zaś my sięgać po nią będziemy szukając cennych wskazówek. Lektura książki, napisanej z wielką odwagą, ale i brawurą, pochłonie wszystkich tych, którzy lubią medyczne thrillery, a także ocierające się o science fiction apokaliptyczne wizję świata.
Od tego, jakiego wyboru dokonają bohaterowie powieści, jaką ścieżką podążą, wpłynie nie tylko na ich losy, ale na losy świata. W obliczu tego wyboru człowiek pokazuje swoją prawdziwą naturę, którą King pieczołowicie plastycznie portretuje, tworząc nieco wykrzywiony, ale przez to bardziej prawdziwy obraz, prowokując do zadawania pytań o istotę człowieczeństwa i o to, co tak naprawdę odróżnia nas od zwierząt. King, a właściwie Mistrz King, bowiem autor osiągnął już dawno ten poziom, doskonale oddał atmosferę panującą po wybuchu pandemii, a mroczny klimat powieści udziela się i nam. Tym samym jest to powieść, która – mimo swojej objętości – jest jedną z tych, po które sięga się wielokrotnie, szczególnie … podczas przeziębienia.
Muszę sięgnąć po książki Kinga, bo aż wstyd, że jeszcze nic nie czytałam...
OdpowiedzUsuńPolecam zacząć od "Lśnienia"!
UsuńRecenzja bardzo zachęcająca, ale wiem doskonale, że niestety S.King to autor którego styl strasznie mnie drażni.
OdpowiedzUsuńCo ciekawe, bo uwielbiam takie klimaty, takie horrory, a filmy na postawie jego książek uważam za arcydzieła.
Miałam w sumie cztery różne podejścia, i za każdy razem przechodziłam przez mękę.
Można go albo pokochać, albo ... sięgnąć po film. Choć moją ulubioną pozostaje "Lśnienie".
UsuńNie czytałam tego... poczeka zatem na kolejny katar - z pewnością ją przeczytam!;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Zachęcam (choć oby nie na katar) :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń