Do Lublińca wybraliśmy się właściwe zawodowo, ale i z uwagi na osobę niezwykłej kobiety, Edyty Stein. P. ceni ją już od dawna, ja dopiero teraz odkrywam jej wielką mądrość i ponadczasowe wskazówki na życie. To właśnie muzeum jej imienia sprowadziło nas do Lublińca, podobnie jak i pragnienie, by wyruszyć w przyszłym roku jej śladami poza granice kraju. Wędrując po mieście odkryliśmy jednak nie tylko te miejsca, które związane są z tą wyjątkową karmelitanką bosą, ale też przekonaliśmy się, że do Lublińca wracać warto!
Miasto Lubliniec położone jest w północno-zachodniej części województwa śląskiego. To jedno z najstarszych miast Śląska, największe miasto Równiny Opolskiej oraz stolica tzw. Śląska Białego. Dzięki otoczeniu wspaniałych lasów i zbiorników wodnych, Lubliniec zyskał sobie nawet przydomek Zielonego Śląska i Zielonych Płuc Śląska. Niestety ten fakt jest słabo akcentowany w promocji Lublińca.
Nazwa miasta jest związana z przekazywaną przez pokolenia legendą. Ponoć Władysław I Opolczyk, polując w miejscowych borach powiedział „Lubi mi się tu miasto i kościół zbudować”. Powstało nie tylko miasto czy kościół, ale wiele wspaniałych obiektów, a obecnie również tras rowerowych – ponad 120 kilometrów tras, z których większość wytyczono wśród lublinieckich lasów, czyni miasto prawdziwym rajem dla rowerzystów.
My jednak, pamiętając o celu wizyty, pierwsze kroki w mieście skierowaliśmy do Domu Courantów, Muzeum Pro Memoria Edith Stein (ul. E.Stein 2). Ta kamienica z 1857 roku została wybudowana przez dziadków Edyty Stein, Courantów. Na parterze znajdowały się sklepy (dziś jest tam księgarnia w której zakupiliśmy kilka książek o Edycie Stein, a ja wyszłam z garścią pięknych zakładek podarowanych przez sympatyczną księgarkę), zaś na piętrze mieściło się mieszkanie dziadków, w którym Edyta Stein przebywała w czasie wakacji. Obecnie zlokalizowane jest tu muzeum patronki Lublińca.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Edyta Stein przyszła na świat 12 października 1891 roku we Wrocławiu. Jej rodzice byli wyznawcami judaizmu. Po wczesnej śmierci ojca była wychowywana głównie przez starsze siostry, bowiem matka – co niecodzienne w tamtych czasach – prowadziła przejęty po mężu biznes. Już w wieku 14 lat Edyta była osobą poszukującą, a jej wrażliwa dusza pragnęła chłonąć świat. Przeszła okres buntu, kiedy to skłaniała się ku ateizmowi szczególnie, że – jak się wydawało – jej przeznaczeniem była nauka. Rozpoczęte w 1911 roku studia na Uniwersytecie Wrocławskim (germanistyka, historia, psychologia) rozczarowały jednak Edytę, dlatego też zaintrygowana publikacjami filozoficznymi Edmunda Husserla, udała się do Getyngi, by u niego studiować filozofię. W 1916 roku Husserl został profesorem na uniwersytecie we Fryburgu, tam też Edyta zdała egzamin doktorski z najwyższą oceną - "summa cum laude", a następnie przez ponad dwa lata pracowała jako asystentka Husserla. Niestety, nastroje antyżydowskie oraz sam fakt braku pomysłu na kobiety z doktoratami na uczelniach sprawiły, że funkcja ograniczająca się do przepisywania artykułów czy parzenia kawy, rozczarowała Edytę.
Zainteresowanie Edyty wiarą katolicką było epizodyczne, jednak prawdziwy przełom w jej podejściu do Boga nastąpił w 1921 roku, kiedy to odwiedziła w Bergzabern swoją przyjaciółkę Jadwigę Conrad-Martius. Tam w jej ręce wpadła książka „Życie św. Teresy z Avila spisane przez nią samą”, która doprowadziła Edytę do przyjęcia sakramentu chrztu świętego, w dniu 1 stycznia 1922 roku, zaś w 1933 roku wstąpiła ona do Karmelu w Kolonii. Po ślubach otrzymała możliwość kontynuowania swojej pracy filozoficznej w klasztornych murach - powstało wtedy jej największe dzieło – „Byt skończony a byt wieczny". W 1938 roku została ukryta przed hitlerowcami w klasztorze w Echt, gdzie zaczęła pisać swoje kolejne dzieło - "Wiedza Krzyża". Niestety, pracę tę przerwało aresztowanie w dniu 2 sierpnia 1942 roku, a kilka dni później (prawdopodobnie 9 sierpnia 1942 roku), Edyta zginęła w komorze gazowej obozu Auschwitz-Birkenau. Jej transport od razu był przeznaczony do komory, nie została zatem nawet zarejestrowana w obozie, stąd dokładny dzień śmierci jest umowny.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Jako karmelitanka Stein nie miała osobistych rzeczy, w muzeum nie znajdziemy zatem wystawy jej przyborów higienicznych, ani nawet dziecięcych zabawek. Wystawę tworzą dwa pomieszczenia urządzone w nowoczesnym stylu, a ekspozycja ma charakter multimedialny - ściany pomieszczeń pokryte zostały zdjęciami Edyty Stein, członków jej rodziny, profesorów, a także skanami dokumentów, ukazującymi życie karmelitanki oraz jej tragiczną śmierć. Niezwykle sympatyczny pracownik Muzeum Informacji Turystycznej, Pani Magda, oprowadziła nas po wystawie, zajmująco opowiadając o Edycie Stein i odkrywając przed nami jej wyjątkowość. Muzeum jest czynne codziennie, za wyjątkiem piątku i soboty. Wstęp jest bezpłatny, warto jednak pobrać pamiątkowy bilet, który zawiera krótka notatkę o Edycie Stein.
Wychodząc z Muzeum warto śladami tabliczek wmurowanych w podłoże udać się na Rynek (Plac Konrada Mańki). Współczesną zabudowę tworzą odrestaurowane kamienice z XIX i XX wieku. Najstarsza pochodzi z lat 1792 – 1793 i należała do skarbnika miejskiego. Na fasadzie tej kamienicy znajduje się tablica poświęcona Pawłowi Golasiowi, dowódcy z okresu powstań śląskich. Obecny kształt rynek uzyskał po pożarze w 1821 roku.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
Na rynku została zlokalizowana również fontanna, autorstwa Stanisława Kilareckiego, której główny strumień wypływa z granitowej, ozdobionej zacienionym konturem Europy kuli. Na niej umocowany został naturalnych rozmiarów posąg przedstawiający pięcioletnią Edytę Stein.
fot. J.Gul |
To jeden z wielu symboli Edyty Stein w mieście, choć bardziej znany jest pomnik Edyty Stein zlokalizowany na tzw. Małym Rynku (plac M.Kopernika), będącym przedłużeniem Rynku. W przeszłości handlowano tu solą i drobiem, dlatego plac nazywano dawniej Solnym lub Kaczym. Rzeźba Stanisława Kowalczyka przedstawia symboliczną postać w habicie, a jednym z jej elementów jest kamień (stein – kamień). Pomnik powstał w 2005 roku po uzgodnieniach z Towarzystwem im. św. Edyty Stein i urzędem miasta.
fot. J.Gul |
Mijając nieciekawy architektonicznie kościół pw.św.Mikołaja, usytuowany w pobliżu Rynku, stojący w miejscu wcześniejszego kościoła, wzniesionego około 1300 roku, udaliśmy się w kierunku cmentarza, na którym spoczywają krewni Edyty Stein. Na ten żydowski cmentarz (ul.11 Listopada) dojdziemy mijając piękny budynek sądu oraz zakład karny, wędrując około 10 minut piechotą. Kirkut, utworzony w 1845 roku został niestety zniszczony. Współcześnie wydzielono symboliczne miejsce pamięci z grobowcem i lapidarium z ocalałych macew. Niestety zarówno fakt, że cmentarz mieści się na terenie ośrodka szkolenia kierowców, jak i stan porozrzucanych i powoli wchłanianych przez ziemię macew, stanowi karygodny przykład zaniedbania i braku poszanowania pamięci zmarłych.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
W drodze powrotnej do Rynku warto nieco zboczyć, by zobaczyć Zamek Lubliniec, w którym obecnie mieści się hotel i restauracja. Ten początkowo obronny, średniowieczny zamek został przekształcony w XVI i XVII wieku w reprezentacyjną budowlę pałacową – najpierw o barokowym, a następnie klasycystycznym i pseudorenesansowym charakterze. W 1638 roku w Zamku gościł sam król Polski, Władysław IV Waza, zaś w listopadzie 1655 roku przechowywano tu czasowo Jasnogórską Ikonę Matki Bożej.
W latach 1849 – 1879 zamek był siedzibą sądów zaś po roku 1893 został on przeznaczony na szpital dla umysłowo chorych. Tę funkcję, jako jeden z obiektów Specjalistycznego Psychiatrycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej pełnił do lat 70-tych XX wieku.
fot. J.Gul |
Zachwyceni budowlą postanowiliśmy zobaczyć wnętrze hotelu i nie rozczarowaliśmy się. Piękny, elegancki, z niezwykle miłą obsługą, która wyrozumiale potraktowała turystów (w tym jednego, który zwabiony grą na fortepianie od razu rozgościł się w hotelowych wnętrzach). Zatrzymaliśmy się też na chwilę w hotelowej restauracji, niestety - pilnując budżetu - tylko na zimny napój.
Podniebienie rozpuściliśmy natomiast w zlokalizowanej przy Muzeum Pro Memoria Edith Stein kawiarni Café Brejk. Pyszna kawa i wyśmienite ciasto malinowe (zaledwie 3 zł!), okazały się prawdziwą drogą do raju! Jestem przekonana, że jeszcze z P. tu wrócimy szczególnie, że mam ochotę spróbować kolejnych słodkości.
Café Brejk fot. J.Gul |
W Lublińcu warto też zobaczyć kościół pw. Podwyższenia Krzyża Św., również niedaleko Rynku. Ten ufundowany około 1505 roku przez księcia opolskiego Jana II Dobrego obiekt, był pierwotnie drewniany, murowanym stał się dopiero w latach 1843 – 1845. W międzywojniu był kościołem garnizonowym dla 74. Górnośląskiego Pułku Piechoty. Niestety był zamknięty, a szkoda, bowiem chciałam zajrzeć do wnętrza tej jednej z najstarszych świątyni w Lublińcu.
fot. J.Gul |
Na zakończenie tej niezwyklej wyprawy, wracając 11 w stronę Katowic, trafiliśmy na prawdziwą perełkę - Zespół pałacowo-parkowy w Brynku. Powstały w XIX i początku XX wieku znajdujący się na obszarze 40 ha parku pałac wraz z całym przynależącym do niego zespołem parkowym i ogrodem botanicznym zbudowany został przez Bernarda von Rosenthala z Wrocławia dla księcia Adolfa zu Hohenlohe-Ingelfingen, pruskiego generała i polityka. W roku 1872 roku został powiększony o skrzydła. W 1904 roku pałac wraz z okolicznymi dobrami nabył hrabia Hugo I Henckel von Donnersmarck z Siemianowic. Ostatnia przebudowa miała miejsce w roku 1905 według projektu architekta z Wrocławia Karola Grossera. Obecnie w budynku pałacu mieści się internat Zespołu Szkół Leśnych i Ekologicznych im. Stanisława Morawskiego. Częściowo jest on odnowiony, choć sam park to wielkie rozczarowanie i wręcz wstyd szczególnie z uwagi na charakter mieszczącej się tu szkoły.
fot. J.Gul |
fot. J.Gul |
W zachodnim skrzydle pałacu znajduje się kaplica nakryta cebulastym hełmem z latarnią, połączona z pałacem galerią. W latach PRL-u w kaplicy mieścił się sklep. W 1991 roku sekularyzowaną kaplicę (pod wezwaniem św.Franciszka z Asyżu) oddano kościołowi – jest to obecnie filia parafii w Tworogu. W skład zespołu pałacowego wchodzą również m.in. budynki stróżówek, wieża ciśnień z zegarem i przelotową bramą z 1906 roku oraz zabudowania gospodarcze w tym ujeżdżalnia. Część z budynków jest zamieszkała, mieści się tu również szkoła podstawowa. Niestety całość sprawia dość smutny widok z uwagi na zaniedbanie terenu i jest raczej świadectwem przemijania.
fot. J.Gul |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz