Tytuł: Bez pożegnania (tom I)
Autor: Barbara Rybałtowska
Wydawnictwo: Axis Mundi
„Ludzie ludziom zgotowali ten los” – to słowa, które wstrząsają czytelnikami „Medalionów” Zofii Nałkowskiej, stanowiąc niestety ponurą zapowiedź treści zbioru, jak i proroctwo, w pełni oddające zwierzęcy charakter ludzkiej, podłej natury. Czas niedoboru, konfliktów, w tym konfliktów zbrojnych, wyzwala bowiem w ludziach niespotykane pokłady różnych cech osobowości, w tym tych, o które nigdy byśmy przedstawicieli cywilizowanych członków społeczeństwa nie podejrzewali. Nie każdy jednak w ciężkich czasach jest wrogiem – zdarzają się również ci, którzy nawet w najgorszej sytuacji będą starali się pomóc, którzy, mimo że sami mają niewiele, podzielą się ostatnią kromką chleba.
Zarówno jednych, jak i drugich doskonale zna Barbara Rybałtowska, autorka wspaniałej sagi rodzinnej, inspirowanej historią własnej rodziny. Mimo iż nie jest to bibliografia, lecz – jak podkreśla pisarka – opowieść literacka, to czujemy zarówno realizm opisywanych zdarzeń, jak i emocje bohaterów, wraz z nimi przemierzamy rozległe tereny w poszukiwaniu wolności. Tom pierwszy sagi pt. „Bez pożegnania”, przenosi nas na Kresy Wschodnie tuż przed wybuchem II wojny światowej, dlatego książkę pokochają nie tylko miłośnicy historii obyczajowych, ale również osoby zainteresowane tematyką wojenną, a także ci wszyscy, którzy – wraz z bohaterami – pragną przeżywać to, co być może było też udziałem ich dziadków czy rodziców.
Poznajemy Zofię Markowską, młodą mężatkę, która spędza gorące sierpniowe lato 1939 roku u rodziny męża na wsi, we wschodniej Polsce. Zosia wraz z mężem Piotrem zamierza tu w przyszłości zbudować dom dla nich, ich maleńkiej córeczki Kasi i być może kolejnych dzieci – od teściów dostali bowiem kawałek ziemi pod budowę, na górze malowniczo otoczonej dębami, nazwanej przez nich „Dębową Górką”. Mimo iż kobieta uwielbia te okolice, czeka już z utęsknieniem na przyjazd męża, który ma zabrać ją i Kasię do ich nowego mieszkania w Warszawie. Niestety Zosi nie dane jest nadać warszawskiemu „gniazdku” ostatniego szlifu – Piotr nie zjawia się bowiem w Hajewiszczach w umówionym terminie, wezwany na ćwiczenia przez swój pułk, a następnie uczestniczący w obronie Warszawy przynosi po wielu tygodniach smutne wieści. Nie tylko z ich mieszkania w stolicy zostały gruzy, ale druzgocąca klęska obrony pozwala mieć obawy o dalsze losy kraju.
Małżonkom nie dane jest nacieszyć się sobą. Przez krótki czas przebywają w Płonieczce, gdzie Piotr znajduje pracę w piekarni, ale wkrótce zostaje zesłany do obozu jenieckiego w głąb Rosji, gdzie zresztą umiera. Wkrótce rozpoczyna się zresztą wzmożona fala aresztowań i wywozu rodzin na Syberię, której ofiarą pada również Zosia i jej córeczka. Kobieta ma niewiele czasu na spakowanie, nie pomaga również świadomość, że od tego, co ze sobą zabierze, zależy w dużej mierze przeżycie jej i jej dziecka.
Uczestniczymy w dramacie, jaki przeżywa kobieta świadoma, że jest skazana wyłącznie na siebie, a na dodatek ma pod opieką małą Kasię. Wraz z nią podróżujemy w urągających człowieczej godności podróży przez Góry Uralskie, aż do łagru, w którym zesłańcy zostali zmuszeni do ciężkiej pracy za głodową rację żywnościową. To tu, od Polaków z Aczyńska dociera również do Zosi informacja o amnestii, a jednak zaświadczenie jest wolna jest zaledwie pierwszym krokiem prowadzący do domu. Nie kończy też historii, a właściwie ją zaczyna, bowiem powrotna podróż do domu obfituje w wiele wydarzeń, przeszkód, przejawów zarówno ludzkiej podłości, jak i dobroci.
Świadomość, że opisywane wydarzenia rzeczywiście miały miejsce, a głód i praca ponad ludzkie siły w połączeniu z mrozem, chorobami i brakiem opieki medycznej dziesiątkowały zsyłanych na Syberię Polaków sprawia, że lektura wstrząsa czytelnikiem, nie pozwalając o sobie zapomnieć nawet po odłożeniu książki. Sposób prowadzenia akcji, a także jej emocjonalne nacechowanie sprawia, że zapominamy nawet od niedostatkach językowych, choć pragnie się, by powieść została napisana bardziej literackim, wyszukanym językiem. Nie odbiera to jednak jej głębi, nie zniechęca, stanowi zaledwie rysę na jakości odbioru. Chętnie, nawiązując do wypowiedzi Jerzego Antczaka, obejrzałabym zrealizowany na podstawie książki serial czy film, a już na pewno nie wyobrażam sobie, by porzucić śledzenie tej historii po pierwszym tomie.
Ech, tematyka około II wojny światowej zawsze mnie interesowała, ale mentalnie nie jestem na to gotowa - w głowie mi się nie może zmieścić, że to wszystko miało miejsce... tyle śmierci, tyle bólu... ech...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)