Tytuł: Testament
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
„I dziś możemy powiedzieć, że owszem, nie możemy żyć w przeszłości, ale żyje ona w wielu z nas. Między innymi w ludziach, którzy są odpowiedzialni za to, co spotkało mojego klienta. Nie pozwólmy, by oni pisali jego przyszłość” – te słowa doskonale oddają naturę Polaka, gotowego bezustannie nurzać się w przeszłości, rozpamiętywać, rozdrapywać. Współczesność mnoży przykłady takiego podejścia, burzymy pomniki tych, których historia niegdyś uznawała za bohaterów Narodu, rozdrapujemy rany wojenne, jakby nie pamiętając, że i wśród nas byli oprawcy, buntujemy się przeciwko roszczeniowym właścicielom ziemskim nie zaważając na to, że upominają się wyłącznie o to, co niegdyś zabrało im Państwo. I niezależnie od tego, jakie mamy zdanie na ten temat, to pewne jest, że przeszłości nie unikniemy. Co więcej, wielu jest w stanie za nią zabić?
W jaki jednak sposób ta przeszłość dotyczy bezpośrednio warszawskiego ginekologa, Rafała Kranza? Ten specjalizujący się w trudnych przypadkach lekarz znany jest również ze swojego chamstwa i braku delikatności wobec pacjentek, a przynajmniej dowodzą tego liczne komentarze oburzonych kobiet. Skoro jednak to nie mile usposobienie, ani nie konieczność poddania się skomplikowanemu leczeniu – wizyta w tym przypadku była bowiem rutynowa – to co sprawiło, że Beata Widera, która skorzystała z usług Kranza, przepisała mu w testamencie cały swój majątek? Próba odpowiedzi na to pytanie staje się tym bardziej skomplikowana, kiedy na jaw wychodzi kolejna „niespodzianka” związana z tą pacjentką. Otóż w skład odziedziczonego majątku wchodzi pewna zaniedbana nieruchomość, która w wyniku reprywatyzacji stała się własnością rodziny kobiety. Nie to jest jednak zaskakujące, a fakt, iż ciało owej hojnej pacjentki zostało na rzeczonej posesji znalezione przez ginekologa wizytującego składniki masy spadkowej. Co więcej, Kranz znajduje również list świadczący o tym, że kobieta popełniła samobójstwo.
Kiedy Kranz zgłasza się do kancelarii Żelazny&McVay, z wnioskiem, by reprezentowała go jego była pacjentka - Joanna Chyłka, pojawiają się wątpliwości, po co obdarowanemu lekarzowi prawnik. Chyłka waha się przed podjęciem się kolejnej sprawy, bowiem po stracie dziecka całą swoją energię skoncentrowała na próbach wydobycia z aresztu Kordiana Oryńskiego. Zordon odsiaduje wyrok za zabójstwo eutanatyczne, a choć wymiar kary jest niewielki, to mężczyźnie grozi za kratkami śmiertelne niebezpieczeństwo. Paradoksalnie, koła ratunkowego dla Zordona może dostarczyć właśnie Kranz, zatem Chyłka zdecyduje się go bronić. Nieświadomie daje się tym samym wciągnąć w spiralę wydarzeń, których korzenie wydają się sięgać jeszcze przedwojennych czasów. Co więcej pozornie błaha choć dziwna sprawa przemienia się w śmiertelnie niebezpieczną grę, w której mnożą się ofiary…
Remigiusz Mróz, w siódmym już tomie opowiadającym o charyzmatycznej i twardej Joannie Chyłce, znów stawia przed bohaterami niewykonalne wyzwania. Prawniczy thriller „Testament” to kolejny już przykład na wirtuozerię, z jaką autor posługuje się zarówno piórem, jak i wykorzystuje swoja prawniczą wiedzę, by wciągnąć czytelnika w iście makiaweliczną grę. Z każdym tomem coraz lepiej poznajemy zarówno Chyłkę, jak i Zordona, a tym razem mogłoby się wydawać, że wyjaśnią sobie wreszcie wszystko i ułożą wzajemne relacje. To będzie musiało jednak zaczekać na rozwiązanie zagadki – nie sposób bowiem inaczej nazwać tajemniczego spadku otrzymanego przez Kranza, jak i samej jego postawy. To kolejna już sprawa, w której żadne elementy do siebie nie pasują, w której każdy podjęty trop okazuje się być błędny, zaś Chyłka, po raz pierwszy ogarnięta wątpliwościami co do przyszłości sprawy. Prawdziwą petardę Mróz rzuca jednak na zakończenie, po raz kolejny skazując nas na niepewność i oczekiwanie na kolejny tom. To na szczęście – biorąc pod uwagę produktywność i efektywność autora – nie potrwa to długo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz