Przedświąteczną środę i wizytę na krakowskich Targach Bożonarodzeniowych warto wykorzystać do tego, by poznać miasto jeszcze lepiej, z całą jego ofertą edukacyjną i kulturalną. My postanowiliśmy połączyć hedonistyczne i konsumpcyjne podejście do świąt z wizytą w Muzeum Przyrodniczym Instytutu Systematyki Ewolucji Zwierząt Polskiej Akademii Nauk.
Początki Muzeum Przyrodniczego związane są z Komisją Fizjograficzną Towarzystwa Naukowego Krakowskiego. W pierwszym okresie funkcjonowania zbiory były gromadzone w budynku uniwersyteckim przy ulicy św. Anny, natomiast w 1870 r. zostały przeniesione na poddasze gmachu Towarzystwa Naukowego Krakowskiego przy ulicy Sławkowskiej. Obecnie Muzeum znajduje się przy ul.św. Sebastiana 9.
|
fot. J.Gul |
Pierwsza ekspozycja (kolekcje ornitologiczne K. Wodzickiego oraz zbiory geologiczne i paleontologiczne) została udostępniona dla zwiedzających w 1888 r. Jednym z najważniejszych eksponatów, jest unikalny, liczący około 30 tysięcy lat, okaz nosorożca włochatego ze Staruni na Podkarpaciu wschodnim, który jest w posiadaniu Muzeum od 1930 r. Nosorożec ten, jest wymarłym gatunkiem ssaka, który w okresie późnego plejstocenu występował na obszarze całej Eurazji, od Pirenejów aż po Syberię. Obok mamuta włochatego był największym roślinożercą epoki lodowcowej. Ciało nosorożca jest nie tylko zachowane w bardzo dobrym stanie, ale w muzeum znajdują się również jego organy wewnętrzne i tkanki miękkie.
|
fot. J.Gul |
Po wojnie, ekspozycja muzealna została otwarta w 1946 r. Z kolei w 1953 r. zbiory Muzeum Przyrodniczego zostały rozdzielone między trzy nowo powstałe placówki Polskiej Akademii Nauk. Dziś, zbiory muzeum przyrodniczego liczą ponad 2 miliony okazów, zaś w ostatnich latach zostały wzbogacone o cenne darowizny m. in. kolekcję bursztynu, kolekcję minerałów i skamieniałości czy zbiór wulkanitów.
W Muzeum prezentowane są wystawy stałe: „Mięczaki Świata”, przedstawiająca zarówno mięczaki wymarłe, jak i te żyjące obecnie (m.in. małże, ślimaki); „Rozmowa z kamieniem’ – wystawa autorska powstała dzięki okazom ofiarowanym przez Zbyluta Grzywacza, gdzie możemy podziwiać m.in. wspaniałe róże pustyni, różne odmiany kwarcu, soli, kalcytu czy skamieliny.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Trzecia z wystaw stałych („Epoka lodowcowa”) przedstawia kopalniane szczątki wymarłych zwierząt należących do tzw. mega fauny plejstoceńskiej. To tu właśnie prezentowany jest wspomniany, jedyny na świecie zachowany nosorożec włochaty, szkielet niedźwiedzia jaskiniowego czy kopalne szczątki mamutów.
|
fot. J.Gul |
Poza wystawami stałymi, trafiliśmy na niezwykle frapującą wystawę czasową „Fascynujący Świat Pająków i Skorpionów". To prawdziwa gratka szczególnie dla tych, którzy interesują się tak egzotycznymi stworzeniami, jak: ptaszniki, czarne wdowy, skorpiony i wije. Na wystawie można dowiedzieć się wszystkiego o tych mało lubianych zwierzętach z Azji, obu Ameryk i Afryki, zaś sympatyczna obsługa i Pani przewodnik, która oprowadzała nas po wystawie zwracając uwagę na najlepsze egzemplarze, chętnie odpowiada na rodzące się pytania.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Muzeum jest wyjątkową okazją, by poznać świat, jaki dotąd widziało się na ekranie telewizora, choć przyznam, że na mnie nie zrobiło ono dużego wrażenia (no, może poza przeuroczymi tamarynami, które podbiją serca każdego, a przede wszystkim dzieci).
Podobnie zresztą jak rozczarowujące okazały się Targi Bożonarodzeniowe, które – być może z uwagi na mroźne popołudnie – przyciągały wyłącznie turystów, a i to w ograniczonym zakresie. Targi stanowią nawiązanie do handlowych tradycji Rynku Głównego i od ponad ćwierćwiecza co roku wpisują się w przedświąteczny pejzaż Krakowa. Ten przedświąteczny jarmark jest doskonałą okazją, by nabyć gwiazdkowe prezenty, pod warunkiem oczywiście, że dysponujemy sporą ilością gotówki. Wystawcy oferują wszystko – od upominków typu hand made, spośród których wiele było małymi dziełami sztuki, po grillowane oscypki (4 zł za malutkiego oscypka) czy pierogi i gorącą zupę. Znajdziemy tam ceramikę, odzież, biżuterię i pamiątki z Krakowa, a także sporo świątecznych ozdób.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Mimo iż Rynek kusił zapachami pierogów czy grillowanego sera, to jednak postanowiliśmy nieco się rozpuścić (i do końca wydrenować kieszenie) i podjechaliśmy na obiad do Restauracji pod Kopcem. Znajdujący się w zabytkowych XIX wiecznych wnętrzach austriackich fortów u stóp Kopca Kościuszki lokal przyciąga miłą obsługą i smacznym jedzeniem, choć jego bezosobowy klimat sprawia, że raczej nie wybiorę się tam drugi raz.
|
fot. J.Gul |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz