Autor: Grażyna Szuba
Wydawnictwo: Stapis
„W górach musisz wykonać pewien wysiłek bez zapłaty. Jest to mistyka, szukanie czegoś wyjątkowego. Do tego trzeba mieć wyobraźnię i filozofię życiową. Nie każdego na to stać, nie każdemu się chce. Bo w górach nie ma granic, tam się szuka wolności. A samo przebywanie w górach łagodzi, eliminuje agresję. Są elementy rywalizacji ale rywalizacji z wyznaczonym celem, a nie z przeciwnikiem.” – te słowa Krzysztofa Wielickiego, polskiego wspinacza, taternika, alpinisty i himalaisty potwierdzą zapewne wszyscy miłośnicy gór. Do wspinaczki nie można bowiem podchodzić racjonalnie, sama wspinaczka nic nam nie daje – nic, poza uniesieniem, poza zachwytem nad doskonałością, ale i grozą natury.
O tym, jak piękne, ale i jak niebezpieczne, jak uzależniające i zniewalające mogą być góry, doskonale wie Grażyna Szuba, z wykształcenia informatyk, z zawodu matematyk. A w wolnych chwilach? Podróżnik oraz eksplorator kolejnych szczytów, zarówno tych wysokich, jak i tych trochę niższych. Jej książka „Baba i góry. Zapiski z wypraw” to właśnie efekt tej górskiej pasji i pragnienie podzielenia się z nią z szerokim gronem odbiorców. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Stapis książka należy do coraz bardziej popularnego obecnie nurtu literatury górskiej i jest dowodem na to, że wspinać może się każdy, że każdy może znaleźć w górach coś dla siebie, ale też, że trzeba mieć w sobie mądrość i szacunek do gór, by zdobywać szczyty.
To książka, która nie jest stworzona przez zawodową himalaistkę czy alpinistkę, ale po prostu przez miłośniczkę gór, dlatego też inny jest charakter zarówno wypraw, jak i sposób opisu. Sięgając po książkę, sięgamy tak naprawdę po dziennik z wypraw, obejmujący lata 2002 do 2011, gdzie wpisy dotyczą nie tylko trudów i rozkoszy wspinaczki, ale również codziennego życia w podróży i ludzi, bowiem bez nich wspinaczka nie byłaby taka sama. Książka adresowana jest do tych wszystkich, którzy kochają góry, którzy pochłaniają każdą pozycję opisującą górskie wędrówki i wrażenia, także dla tych, których aktywność ogranicza się do siedzenia w wygodnym fotelu. Mimo że wpisy nie są bardzo emocjonalne, chwilami niemal zbyt ubogie w środki wyrazu, to jednak taka forma prowadzenia narracji daje nam możliwość uczestniczenia w kolejnych wyprawach wraz z autorką o i to niezależnie od tego, czy jesteśmy świadkami tragedii podczas wspinaczki na Hoher Dachstein, grasujemy w Parku Narodowym Wysokie Tatry czy podziwiamy masyw Olimpu.
W książce znajdziemy wspomnienia z górskich wypraw w Alpy, Atlas Wysoki, Sudety Wschodnie, Apeniny, na wspomniany Olimp oraz na Idę. Kilka, kilkanaście wpisów dotyczących każdej z tych wędrówek wystarczyło, by oddać wyjątkowy klimat tych wszystkich miejsc, by dać się zauroczyć przyrodzie oraz niezwykłej atmosferze napięcia i oczekiwania, towarzyszącej każdej z tych wędrówek. „Co można jeszcze robić po zwiedzeniu najważniejszego zabytku wyspy i po wyjściu na najwyższą górę? Może wystarczy zająć się nabieraniem opalenizny śródziemnomorskiej? Ale auto mamy jeszcze jeden dzień. Szkoda, żeby się marnowało, stoją bezczynnie pod hotelem (…)” - pisze autorka będąc na Krecie, a cytat ten jest doskonałym przykładem pewnego rodzaju głodu, który towarzyszy zarówno jej, jak i nam podczas kolejnych podróży – głodu nowości, emocji, głodu widoków, ludzi i … gór.
Choć brakuje mi w książce „Baba i góry. Zapiski z wypraw” pewnej swobody pisania i plastycznego przedstawienia wszystkich miejsc odwiedzonych przez Szubę, to i tak książka przyciąga i pozwala nam przeżyć niezwykłą przygodę. Wyobraźnię pobudzają natomiast umieszczone w książce zdjęcia, które pozwalają nam przenieść się w miejsca odwiedzane przez autorkę i poczuć tego ducha przygody. Ten niezwykle pozytywny w swej wymowie dziennik, jest odbiciem wielkiej pasji i ciekawości świata, którą ma w sobie autorka i którą dzieli się również z nami. I podobnie jak ona, nie zadowolimy się po skończonej lekturze doskonaleniem opalenizny – chwycimy plecak i wyruszymy w drogę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz