Tytuł: Wracam z epoki kamiennej
Autor: Heinrich Harrer
Wydawnictwo: Stapis
Heinrich Harrer to austriacki alpinista, himalaista, geograf, pisarz oraz … nauczyciel Dalajlamy XIV. Świat poznał jego nazwisko nie tylko dzięki zdobyciu północnej ściany Eigeru, o czym napisał w książce „Biały Pająk”, która to pozycja weszła do kanonu literatury górskiej, ale przede wszystkim dzięki publikacji „Siedem lat w Tybecie. Moje życie na dworze Dalajlamy”. Nakręcony na tej podstawie doskonały film z Bradem Pittem w roli głównej sprawił, że o alpiniście usłyszeli nawet ci, którzy nie interesują się wspinaczką wysokogórską.
Dziś możemy po raz kolejny przeżyć wielką przygodę z autorem, a to za sprawą jego bestsellerowej książki „Wracam z epoki kamiennej”, czyli relacji z jednej z najtrudniejszych wypraw w jego życiu. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Stapis pozycja, to nie tylko emocjonująca podróż do Nowej Gwinei oraz opis wielkiego osiągnięcia, jakim było wejście na słynną Piramidę Carstensza, ale i fascynujący obraz świata, w którym ludzie żyją bez zdobyczy nowych technologii. W miejscu, gdzie czas jakby się zatrzymał, towarzyszymy autorowi podczas eksploracji dziewiczych terenów i poznawania zwyczajów plemion żyjących niemal tak samo, jak w epoce kamiennej. Otrzymujemy tym samym lekturę, którą chłoniemy z zapartym tchem, zaś forma dziennika oraz plastyczny język Harrera sprawiają, że czujemy nie tylko bezpośrednimi świadkami wydarzeń, ale wręcz ich uczestnikami.
Owa wyprawa do Nowej Gwinei miała miejsce w 1962 roku i była ostatnią ekspedycją poprowadzoną w czasie sprawowania nadzoru administracyjnego nad regionem przez Holendrów. Nie zabrakło tu przeszkód, w tym urzędowych barier, a także widma inwazji indonezyjskiej, ale wyprawa musiała dojść do skutku – wszak autor myślał o niej od 1937 roku, kiedy to szykując się do przejścia północnej ściany Eigeru, usłyszał o lodowcowych górach.
Lądujemy w Iladze, gdzie otacza nas tłum złożony z przedstawicieli ludu Dani z ich nieodłącznym okrzykiem ekscytacji wa-wa-wa, szykując się jednocześnie nie tylko na zdobywanie górskich szczytów, ale i na badania etnograficzne. Fascynuje już sam charakterystyczny wygląd mężczyzn Dani, z twarzami wymalowanymi świńskim tłuszczem, sadzą i ziemią oraz suchą tykwą nałożoną na penis, ale także okoliczna przyroda. Już krótka wycieczka w celu zwiedzenia okolic jeziora Vonk Lake uświadamia, z jakim żywiołem mamy do czynienia. Sam autor ledwie uszedł z życiem po tym, jak przeprawiając się przez rwącą rzekę Ilagi, został wciągnięty przez wir wodny.
Czytamy o przeprawach przez trzęsawiska, o przedzieraniu się przez nieprzeniknioną plątaninę gałęzi, o pierwszych kontaktach z tragarzami, o wizycie wodza plemienia Uhunduni, a także o niezwykłym wrażeniu, które wywołuje widok skutych lodem i śniegiem gór, i to tuż po wyłonieniu się z parnej dżungli. Poznajemy dziwny zwyczaj Dani, jakim jest obcinanie sobie palców wówczas, kiedy przeżywaj oni duchowy ból lub smutek, próbujemy też poznać sekrety plemion, dotyczące między innymi pochodzenia kamieni, z których wyrabia się kamienne siekiery.
Z zapartym tchem śledzimy zdobycie upragnionego szczytu, a nawet … mamy szansę być świadkami zdobycia bezimiennego dotąd wierzchołka. Towarzyszą nam rozmowy dzikich psów, których szczekanie i wycie przypomina do złudzenia ludzkie głosy, znajdujemy nawet metalowe części amerykańskiego samolotu, który rozbił się w 1945 roku. Uczestniczymy również w codziennym życiu lokalnych plemion, obserwując ich zwyczaje i ciężką walkę o życie. Ze zgrozą obserwujemy ponadto upadek autora podczas wspinaczki brzegiem wodospadu, a następnie kolejny – podczas transportu Harrera na noszach. Poznajemy też Papuasów górskich, podążamy do Źródła Kamiennych Siekier, odbywając niezwykłą podróż w czasie. „Zapomniałem, że przyszedłem tutaj z epoki atomu, aby przeżyć kawałek prehistorii; zapomniałem o zapalniczce w kieszeni i zegarku (…). Nigdy nie czułem się tak blisko natury jak w tym miejscu (…), otoczony przez nagich tubylców, którzy nic nie wiedzieli o naszym postępie, a przecież byli szczęśliwi” – pisze autor, a my podczas zgłębiania książki, dzielimy jego emocje. Wyobraźnię zaś uruchamiają dodatkowo dołączone do książki zdjęcia.
Lektura „Wracam z epoki kamiennej” sama w sobie jest podróżą do świata nam nieznanego, gdzie brak jest powszechnie dostępnych dóbr a wszystko, co plemiona posiadają, jest wynikiem pracy własnych rąk. Harrer operując mistrzowsko słowem, maluje przed nami fascynujący, barwny obraz świata, w którego istnienie trudno uwierzyć. Świata z epoki kamiennej…
"Siedem lat w Tybecie" obejrzałam kilkakrotnie, bardzo ten film mi się spodobał i bynajmniej nie ze względu na głównego aktora. :) A teraz już zapisuję tytuł książki, jakże chętnie się z nią spotkam, zapowiada się interesująca podróż. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Brzmi fascynująco :) Poznawanie dzikich plemion ma dla mnie sens tylko poprzez reportaże książkowe. Jadąc w te miejsca samemu albo kręcąc film moim zdaniem za bardzo ingeruje się w życie tych plemion (akurat teraz o tym czytam więc mi się rzuciło).
OdpowiedzUsuńAutor z wielkim wyczuciem towarzyszy lokalnym plemieniom. Nie ma tu mowy o nadmiernym ingerowaniu w ich życie. Staje się raczej jego częścią - polecam!
UsuńTo niesamowite, że tego typu miejsca jeszcze istnieją. Intrygujący tytuł. Z chęcią sięgam po literaturę faktu, Przyjrze się ksiażce bliżej.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam. Autor pisze z wielkim wyczuciem, wielka jest tu plastyka słowa - po prostu wędrujemy wraz z nim przez Nową Gwineę.
UsuńTakie odcięcia się od cywilizacji chyba każdemu z nas raz,na jakiś czas by się przydały.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Chętnie wyruszyłabym tropem podróżnika:-)
Usuń