Autor: Anna Jaklewicz
Wydawnictwo: Bezdroża
Na Indonezję można patrzeć przez pryzmat kolorowych folderów biur podróży i przepięknych zdjęć lazurowej wody, piaszczystych plaży i palm. Takie wyjazdy dla wymagających podróżników mają swoją cenę, ale w zamian turyści otrzymują możliwość pobytu niemalże w raju. Organizatorzy kuszą wspaniałymi wschodami słońca nad wulkanem Kelimutu, jednymi z najpiękniejszych raf koralowych świata, endemicznymi gatunkami zwierząt, wizytami na plantacjach przypraw czy degustacjami najdroższej kawy świata – Kopi Luwak. Ta przesłodzona wizja Indonezji niewiele ma jednak wspólnego z prawdziwym życiem i prawdziwym obliczem tego wyspiarskiego państwa.
O tym, jak wygląda mieszkanie w tym „rajskim” zakątku świata, frapująco pisze podróżniczka Anna Jaklewicz w swojej książce – reportażu „Indonezja. Po drugiej stronie raju”. Dzięki opublikowanej nakładem wydawnictwa Bezdroża relacji z prawie dwuletniej wędrówki autorki, mamy okazję poznać Indonezję dogłębnie, również od strony jej niechlubnej historii, krwawych rozgrywek pomiędzy mieszkańcami a Holendrami, nielegalnych praktyk łowienia ryb, będących właściwie gospodarką rabunkową, kurczących się populacji zwierząt, ascetycznych warunków, braku opieki lekarskiej czy ograniczonego dostępu do edukacji. Widzimy piękne wyspy, na których przetrwanie wymaga jednak sporej dozy determinacji, a niekiedy nawet podjęcia kończącego się śmiercią ryzyka. To lektura dla tych, którzy zamiast zamykać się w luksusowych hotelach wolą poznawać lokalny koloryt, którzy cenią sobie rozmowę z mieszkańcami i mają sobie tolerancję dla odmienności i szokującego niekiedy podejścia do wielu kwestii.
Jaklewicz zabiera nas na niezapomnianą wyprawę, rozpoczynającą się od wizyty u Bugijczyków na południu Sulawesi, a kończącą się pobytem w Palu i spotkaniem z ludźmi lasu. Z wypiekami na twarzy czytamy o wierzeniach, które powoli wypierane są przez przekonania muzułmańskich radykałów, o koncepcji pięciu płci, wśród których jest ta najbardziej niezwykła – bissu. To osoby reprezentujące tę piątą płeć uważani są za wybrańców Allaha i dlatego pełnią oni funkcje szamanów, mają też moc przebudzenia niezwykle ważnego elementu lokalnych wierzeń. Mowa tu o świętym pługu, który śpi w Domu Arajang, zaś uroczystości związane ze składaniem przed jego pobudką darów duchom są częścią wielkiego święta mappalili, w którym również mamy okazję uczestniczyć.
Czytamy również o Bajo, czyli „ludziach rybach” – doskonałych żeglarzach, rybakach i świetnych nurkach. Jak głosi legenda zamiast płuc mieli oni kiedyś skrzela, może właśnie dlatego są w stanie wytrzymać pod wodą dłużej, niż przeciętni ludzie. Autorka odwiedza wioskę Bajo – Sampelę, niewielka drewnianą osadę na morzu, gdzie ma okazje przyglądać się ciężkiemu życiu mieszkańców zmuszonych do walki o przetrwanie. Czytamy o życiu zgodnie z rytmem przypływów i odpływów, o połowach kałamarnic i poszukiwaniu ośmiornic, ale także o zatrważających sposobach łowienia rym. Mowa tu o stosowaniu bomb, co nierzadko kończy się tragiczną śmiercią rybaków, a także o łowieniu „na trutkę”, czyli podtruwaniu ryb cyjankiem.
Odwiedzamy również pachnące przyprawami Wyspy Banda, gdzie otoczeni aromatem muszkatołowców zwiedzamy pierwszy holenderski fort, będący symbolem minionej potęgi „białych”. Zatrzymujemy się także w Lempo Sengbua, gdzie uczestniczymy w tradycyjnym pogrzebie Torajów, zaś z Palu wyruszamy wraz z autorką do świata plemienia Wana.
Każda strona książki to nowe twarze mieszkańców Indonezji, ale też nowe problemy i … kolejne różnice kulturowe, które zauważamy. Z fotograficzną dokładnością autorka odwzorowała atmosferę panującą w odwiedzanych przez siebie miejscach, zaś mistrzowskie władanie słowem sprawia, że wydarzenia, w których Jaklewicz uczestniczyła, rozgrywają się niemal na naszych oczach. Wyobraźnię dodatkowo pobudzają załączone do książki zdjęcia, którym daleko do sielskich obrazków w katalogach, ale dzięki swojej autentyczności są piękne. To kolejna już propozycja autorki, po którą sięgnąć można bez wahania – otrzymujemy bowiem nie tylko relację z wyprawy, ale sporą dawkę wiedzy teoretycznej, a także emocji i niezapomnianych wrażeń, których lektura dostarcza.
Ja bardzo żałuję, że nie udało mi się dotrzeć na spotkanie podróżnicze z panią Anią organizowanym w naszym miejskim ośrodku kultury. Bo zapowiada się bardzo interesujący reportaż.
OdpowiedzUsuńPaulina z Oko na kulturę
Ja mam nadzieję spotkać kiedyś autorkę na spotkaniu dla podrózników np. w Tychach. Z ogromna przyjemnością przeczytałam książkę i jestem przekonana, że spotkanie "na żywo" również byłoby emocjonujące.
UsuńZ wielką przyjemnością odbędę tę podróż czytelniczą, uwielbiam takie z wyprawy, mam wówczas wrażenie, że i ja w nich uczestniczę. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Ja z niecierpliwością czekam na spotkanie z autorką "na żywo":-)
Usuń