Tytuł: Tuk Tuk cinema
Autor: Robb Maciąg
Wydawnictwo: Bezdroża
Pierwszy komercyjny pokaz kinowy, zorganizowany przez braci Lumière, odbył się pod koniec 1895 r. w paryskiej kawiarni Grand Café. Właściciel lokalu nie wierzył, że taki wynalazek kogokolwiek zainteresuje, co więcej, sami bracia również nie przewidywali, że kinematograf zmieni historię ludzkości, a samo kino znacząco wpłynie na kształtowanie trendów, w tym na sposobów spędzania wolnego czasu. Kilkunastometrowa kolejka, która ustawiła się do kawiarni dzień po pierwszym pokazie była przełomowym momentem, a od tej chwili nic już nie było takie samo. Obecnie nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić współczesnego świata bez kina dostępnego w każdym mieście, zarówno bez małych kin studyjnych dla koneserów, jak i bez ogromnych obiektów, w których każdy znajdzie coś dla siebie.
Są jednak takie rejony świata, do których nie dotarła nawet szeroko pojęta cywilizacja, a co dopiero kino. Tam, gdzie nie ma dróg, gdzie transport publiczny dociera rzadko, gdzie szkolnictwo ma przypadkowy charakter, a kino … to wrota to innego świata. Właśnie ten świat postanowił pokazać dzieciom ze szkół czy sierocińców pisarz i podróżnik, Robb Maciąg. Z tej wyprawy trasą prowadzącą wzdłuż świętej rzeki, Ganga Mai, powstała wspaniała książka, opublikowana nakładem wydawnictwa Bezdroża. „Tuk Tuk cinema”, to wspaniała opowieść pełna lokalnego kolorytu, ale też trudnej codzienności mieszkańców Indii. To również powrót do dzieciństwa, do czasów Bolka i Lolka, to dziecięca radość nieskażona jeszcze komercją, to wspaniały przykład tego, że chcieć, znaczy móc.
Jak pisze autor, pomysł na kino w tuk tuku zrodził się podczas festiwalu Trzy Żywioły w Krakowie, zaś środki finansowe na jego realizację, udało się zebrać za pośrednictwem portalu crowdfundingowego. Pomysł był genialny w swej prostocie, a przy tym iście dżugar, czyli opierający się na kreatywnej prowizorce. Co prawda przeszkody biurokratyczne sprawiły, że z tuk tuka autor musiał zrezygnować, ale za to, za środek lokomocji, a przy tym napęd dla projektowa, posłużył mu zakupiony na lokalnym targowisku, Karol Bagh, motor. Wysłużona honda activia okazała się być wiernym, choć kapryśnym towarzyszem podróży, ale to za jej pośrednictwem Robb Maciąg dostarczał dzieciom niezapomnianych wrażeń, wyświetlając wszędzie, gdzie tylko mógł, stare polskie bajki.
Nie jest to jednak reportaż z baśniowej wyprawy, bo choć autor na wiele kwestii patrzy z dystansem i poczuciem humoru, to jednak na stronach książki znajdziemy wiele bolączek, doskwierających Indiom. Maciąg pokazuje nam kraj, jakiego nie poznamy podczas zorganizowanych przez biura podróży wycieczek i nie zobaczymy w barwnych katalogach. Sam autor jednak przyznaje, że Indie go fascynują, a po lekturze książki być może pokochamy go i my – nie mając wobec niego żadnych oczekiwań i akceptując takim, jaki jest. Przy okazji nauczymy się cierpliwości i przekonamy się, jak wielkie znaczenie w Indiach odgrywają horoskopy. Doświadczymy niekonsekwencji, ale i niesłabnącej życzliwości mieszkańców. Poznamy fascynującą historię Abdula Malika i Wirendra Singha, a także problemy związane z uczęszczaniem do szkoły i wyrzeczenia z tym związane
Poznajemy świat po obu stronach Gangesu, Matki Gangi, czczonej, ale i bezmyślnie degradowanej. Jednak i to wpisuje się w obraz Indii pełnych kontrastów oraz absurdów. Indii fascynujących i rozbrzmiewających śmiechem setek dzieci, które z zapartym tchem śledziły przygód Bolka i Lolka czy Reksia. I tak, jak autor przekonał się zapewne, że te chwile radości były warte trudów podróży, tak mi my przekonujemy się, że lektura „Tuk Tuk cinema” jest warta odłożenia wszystkiego i skupienia się tylko na książce. Dajemy się ponieść słowom autora, wciąga nas niezwykła atmosfera amatorskiego kina, a serce wypełnia przekonanie, że wystarczy tak niewiele, by kogoś uszczęśliwić. Piękne zdjęcia stanowią tylko dodatek do tej książki, która zmienia nasz sposób patrzenia Indie, na świat i uczy doceniać to, co mamy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz