Tytuł: Pirania na kolację
Autor: Magda Bogusz
Wydawnictwo: MUZA SA
Ileż to razy mieliśmy ochotę rzucić wszystko i po prostu wyjechać? Ile razy czytaliśmy książki czy oglądaliśmy filmy o bohaterach, którzy zdecydowali się zamienić korporacyjny reżim na wolność podróżowania, sami mając takie plany? I jak zazwyczaj kończyły się takie marzenia? Niestety zbyt często pozostawały właśnie marzeniami, nigdy bowiem swoich planów nie wprowadziliśmy w życie. Jest jednak ktoś, kto pomysł porzucenia wszystkiego i ruszenia w podróż dookoła świata zamienił w czyny, co więcej, przekonał do tego również swojego partnera!
Mowa tu o Magdzie Bogusz, która ze swoim wówczas już mężem Tomaszem, wyruszyła w podróż trwającą 1405 dni. Podczas tej niezwykłej wyprawy poruszali się samolotem, przebyli 700 mil autostopem, 8 000 mil samochodem, 14 000 kilometrów autobusem, 21 163 kilometry motorem, 8200 mil morskich żaglówką i 5 324 kilometry rowerami, rozpoczynając ten projekt życia z biletem w jedną stronę na lotnisku w Warszawie. O tym, jak ta podróż wyglądała, o poznanych w drodze ludziach, o kulturze regionów, o cieniach i blaskach podróżowania z minimalną ilością gotówki i nastawieniem na maksimum przeżyć, wciągająco pisze Bogusz, w swojej książce „Pirania na kolacje”.
Opublikowana nakładem wydawnictwa MUZA relacja jest nie tylko dokumentem z tej niezwykłej wyprawy na cztery kontynenty, ale również swego rodzaju przebudzeniem. Jak sama autorka zaznacza, w pewnej chwili stali się oni z mężem obserwatorami, zaprzestali porównywania czy oceniania zastanych zwyczajów czy zjawisk, których byli świadkami. Również i my, w trakcie lektury, będziemy musieli stawić czoła niezrozumiałym dla nas, niekiedy kontrowersyjnym praktykom, zdając sobie sprawę z tego, że dokonując klasyfikacji, zamykamy się na nowe doznania. Trudno jest, z racjonalnym i konwencjonalnym europejskim podejściem czytać o jedzeniu pisklaków, psów czy o wspólnym z mieszkańcami korzystaniu z toalet, choć to przecież jest częścią zastanej rzeczywistości. Warto zatem potraktować książkę dokładnie tak, jak podróż, chłonąc z zaciekawieniem, niekiedy zdumieniem, kolejne obrazy i zachowania.
Wraz z bohaterami podróżujemy po Ameryce Północnej i Środkowej, usilnie próbując poruszać się autostopem po USA, inwestując ostatecznie w niebieską Babcię Hondę, rocznik 94. Ćwiczymy cierpliwość pragnąc ujrzeć wyłaniający się z mgły słynny Golden Gate Bridge, zatrzymujemy się w jednym z najbezpieczniejszych miast w Stanach Zjednoczonych, by zaraz, przekraczając tylko granicę, znaleźć się w Juarez, uznanym za najniebezpieczniejsze miasto na świecie. W Meksyku uczestniczymy w obchodach Dia de Muertos, w Gwatemali zostajemy „Pusiakami” (okazuje się, że znają tam Pudzianowskiego!), uczęszczamy nawet do szkoły Corazon Maya ucząc się hiszpańskiego. W Kolumbii przechodzimy chrzest bojowy podróżując wraz z bohaterami na motorze, wyruszamy do dżungli, w Peru podziwiamy ruiny Choquequirao. Akceptując ekstremalne warunki zdobywamy szczyt Huayna Potosi, zaś na kolejnych jachtach weryfikujemy swoje marzenia o przebyciu oceanu. Na terenie archipelagu wysp Galapagos nurkujemy z rekinami, zachwycamy się Bora Bora, zaś na Fidżi jemy obiad u samego wodza. To zaledwie kilka przygód, kilka miejsc odwiedzonych podczas tej niesamowitej wyprawy, która zostaje w naszych umysłach i sercach już na zawsze, wzbudzając tęsknotę za wyruszeniem w drogę nie tylko dzięki lekturze książki.
Z „Piranią na kolację” mamy szanse przeżyć ekscytującą wyprawę, zarówno zwiedzić świat, jak i przygotować się na nowe doznania, inną kulturę. Uczymy się tolerancji, powstrzymywania się od osądów, rozbudzamy w sobie ciekawość, zdobywamy cenne informacje. Magda Bogusz, lekko i z humorem, z dystansem do swoich przeżyć relacjonuje wyprawę, nie ograniczając się wyłącznie do zjawisk zarezerwowanych dla turystów. Tych właśnie obrazów, nierzeczywistych, rodem z katalogów biur podróży, jest tu w książce niewiele – małżeństwo wielokrotnie rezygnowało z przewodników i z propozycji zorganizowanych wypraw, samodzielnie eksplorując szlaki właśnie po to, żeby poznać ich prawdziwą naturę. W rezultacie poznajemy świat, jakiego nie widać z okna luksusowego hotelu czy leżaka usytuowanego nad brzegiem basenu w zamkniętym kompleksie. Delektujemy się sashimi, soczystym pomelo, ale i akceptujemy owsiankę na wodzie czy zupki chińskie, które wielokrotnie były jedynym posiłkiem w trakcie dnia. Jesteśmy zmuszeni do przedefiniowania określeń „bieda” i „bogactwo”, które podczas tej wyprawy nabierają zupełnie innego znaczenia. Uczymy się cierpliwości, pokory, szacunku dla odmienności, wielokrotnie przekraczamy też własne granice. Kończąc zaś lekturę zadajemy sobie pytanie, czy jesteśmy w stanie powtórzyć drogę, którą przebyła Magda i Tomasz. Jestem bardzo ciekawa odpowiedzi …
Odważna kobieta, odważni ludzie. Przede wszystkim wspaniałe mieli marzenie. Taka podróż to byłoby coś. Póki co zadowolę się poczytaniem o niej. :)
OdpowiedzUsuńTaka podróż juz od dłuższego czasu mieszka w mojej duszy, ale jednocześnie wiem, że samodzielnie na taka wyprawę nigdy bym się nie zdecydowała.Zadowalam się czytaniem zatem, planując podróże krótsze, choć też każda jest niezapomniana.
UsuńPodziwiam takich ludzi, którzy rzucają wszystko i spełniają swoje marzenia. Lektura warta uwagi.
OdpowiedzUsuńRównież podziwiam, bo choć jest to moim marzeniem to wiem, że na samotną wyprawę nie byłabym gotowa wyruszyć. Niestety nikt z mojego otoczenia nie podziela takiego pragnienia:-(
UsuńJako etnolog z wykształcenia, doskonale rozumiem, co znaczy obserwacja bez oceniania, jest potrzebna przy takich wyprawach, żeby tak naprawdę spróbować zrozumieć inne zwyczaje. Zazwyczaj są podobne do naszych, jeśli przełoży się je na nasz język i historię, ale niewiele osób próbuje to zrobić. Lubię książki podróżnicze, które są zapisem osobistych spostrzeżeń.
OdpowiedzUsuńDokładnie. To przykre, że ludzie jadąc np. do Egiptu mają jedną, jedyną refleksję - myśleli, że piramidy są większę. Dlatego szczególnie cenię sobie takie książki, które są z jednej strony obserwacją rzeczywistości, bez próby jej oceny, a z drugiej odsłaniają wnętrze obserwatora.
UsuńBardzo inspirująca książka, gratuluję zawsze takim ludziom odwagi, że potrafią nie martwić się tym, co będzie dalej. Cudowna książka:)
OdpowiedzUsuńPrawda? Ja cały czas się tego uczę - tego, żeby być bardziej sponaniczną, żeby nie planować każdej minuty swojego dnia. Ksiażka nie tylko cudowna, ale dla mnie bardzo inspirująca:-)
UsuńUwielbiam takie książki, które ukazują autentyczne zdarzenia w niezwykły sposób, niesamowicie pobudzając do działania oraz skłaniając do refleksji. Słyszałam o tej parze w jednym z programów śniadaniowych, więc z chęcią przeczytam relację z ich wyprawy.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam, Denim!
Ja czasami podczytywałam ich bloga, książka daje jednak inne spojrzenie, zamyka tę podróż niejako w całość, a jednocześnie otwiera inne drogi:-)
UsuńTo trochę nie moja bajka, ale musi być to niezwykle fascynujące wydarzenie i pamiątka w pamięci już do końca życia😊
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie tak wspaniałe, że każdy z nas lubi coś innego - jeden będzie szczęśliwy tylko wtedy, kiedy wyruszy w podróż z plecakiem i bez pieniędzy, drugi do szczęścia potrzebuje hotelu z basenem i zimnego piwa. Ważne jest, by te odmiene sposoby spędzania czasu wzajemnie akceptować.
UsuńPodziwiam, ale i jednocześnie zazdroszczę tej jednej chwili odwagi, która pozwoliłam im na wyruszenie w taką wyprawę.
OdpowiedzUsuńZapewne pozwala ona poznać nie tylko odmienne kultury, ale i nas samych :)
Dokładnie. To chyba najlepszy sposób na przekroczenie swoich granic.
UsuńOj mnie się taka podróż w jedną stronę marzy, ale chyba strach choć mam z kim jechać to coś powstrzymuje.
OdpowiedzUsuńMyślę, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Co więcej, jesli dajemy sobie radę w podróżach krótszych, to warto pokusić się o taką wyprawę. Jeśli rzeczywiście tego pragniemy:-)
UsuńLubię tego typu książki, dlatego zapisuję:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam!
Usuń