|
fot. J.Gul |
Miasto, w którym mieszkał Tadeusz Różewicz, uczył się i wykładał Jerzy Buzek, a swoją młodość spędził Stanisław Soyka. Miasto, do którego przybył w 1793 roku młody Szkot, John Baildon, aby objąć stanowisko doradcy technicznego w Królewskiej Odlewni Żelaza. Wiecie, o jakim mieście mowa? Oczywiście o Gliwicach, jednym z najstarszych miast górnośląskich. Prawa miejskie Gliwice otrzymały w 1276 r. i przez kolejne wieki możemy obserwować prężny ich rozwój.
Dlatego też, w sobotni poranek, postanowiłam wyruszyć na podbój Gliwic, startując z ul. Mickiewicza w Katowicach autobusem 840 (do Gliwic można dotrzeć z Katowic również pociągiem). Z racji tego, iż wojna obeszła się stosunkowo łagodnie z pięknymi gliwickimi kamienicami (dzieła zniszczenia dokonała dopiero armia radziecka), główna arteria miasta, czyli ulica Zwycięzców zachwyca tym, co po „wyzwoleniu” pozostało. A są to pięknie odrestaurowanie, secesyjne kamienice z końca XIX w. i początku XX w.
|
fot. J.Gul |
Warto zwrócić szczególną uwagę m.in. na budynek hotelu „Diament”, wzniesiony w stylu eklektyzmu z przewagą neorenesansu i neobaroku, wg projektu Josefa Piechulka, chociaż to tylko jeden z wielu pięknych obiektów w Gliwicach.
|
fot. J.Gul |
Obok hotelu przebiega rzeka Kłodnica, zaś na jej drugim brzegu wznosi się okazały budynek ratusza, niegdyś hotel „Dom Górnośląski” , zbudowany w latach 1922 – 1928. I choć trudno doszukiwać się w nim piękna, to warto zwrócić uwagę na stojącą obok niego fontannę z trzema faunami, wykonaną w latach 1926 – 1928. Postacie są symbolem trzech zwaśnionych miast (Gliwice, Zabrze, Bytom), które przed wojną, zgodnie z niemiecką koncepcją, miały utworzyć nowy miejski organizm, tzw. Trypolis.
|
fot. J.Gul |
Udając się naprzeciwko budynku Urzędu Miejskiego, na tzw. Skwer Valenciennes, musimy uważać by … nie zbudzić śpiącego lwa. Jest to odlew współczesny, wykonany w 2009 r. w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych.
|
fot. J.Gul |
Druga rzeźba – lwa czuwającego, znajduje się nieopodal, przed budynkiem klasycystycznej Willi Caro, od strony ul. Dolnych Wałów. Willa została wzniesiona w latach 80. XIX w. przez Oscara Caro, gliwickiego przemysłowca, właściciela huty „Hermina” w Łabędach. Obecnie w budynku mieści się filia Muzeum w Gliwicach – wystawa stała prezentuje dziewiętnastowieczne wnętrza mieszkalne górnośląskich przemysłowców. W sobotę trafiłam natomiast na dwie wystawy czasowe: „W świecie owadów Jean`a Henri Fabre`a”, prezentującą świat owadów widziany oczami tego sławnego entomologa, a także „Wiek pary. Maszyny, które zmieniły świat”, która pokazuje wpływ maszyny parowej na przemiany gospodarcze i społeczno-kulturowe zachodzące w XIX stuleciu. Warto wiedzieć, że w sobotę zwiedzanie filii Muzeum w Gliwicach jest bezpłatne!
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Z willi Caro, podążając ul. Dolnych Wałów, dotarłam do pięknego budynku Poczty Głównej, wzniesionego z charakterystycznej czerwonej cegły z dekoracyjnymi elementami, takimi jak wysmukła wieża czy dwoma dekoracyjnymi szczytami.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Wracając na ul. Zwycięstwa, a następnie na ul. Kościelną, odnalazłam pozostałości po murach miejskich oraz kościoła farnego pw. Wszystkich Świętych z XV stulecia. Wieża kościoła jest jednocześnie galerią widokową udostępnioną za opłatą do zwiedzania – niestety w sobotni poranek była niedostępna. Gotyckie wnętrze świątyni zachwyca – znajdziemy tu resztki gotyckiej polichromii, sklepienia gwiaździste i sieciowe oraz wczesnobarokowe wyposażenie, w tym piękny ołtarz główny.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Wychodząc z kościoła warto zwrócić uwagę na niezwykłą rzeźbę – „Ku Słońcu”, której ideą jest: dążenie do celu; dążenie do wyższych wartości; sięganie po ideały; sięganie i odkrywanie nieznanego.
|
fot. J.Gul |
Obok możemy zobaczyć również zachowane fragmenty murów miejskich, fosy, mostu z przyziemiem Bramy Raciborskiej, zwanej Bramą Czarną.
|
fot. J.Gul |
Z tego miejsca niedaleko jest już do Zamku Piastowskiego, gotyckiej budowli wzniesionej wraz z murami miejskimi w XIV w. Wówczas to połączono ścianą kurtynową dwie baszty murów obronnych. Obiekt, wielokrotnie przebudowywany, do 1945 r. funkcjonował jako Dwór Certycza, od nazwiska XVI-wiecznego dzierżawcy miasta. Dziś mieści się tu filia Muzeum, a w nim – zbiory archeologiczne (m.in. najcenniejszy i najliczniejszy zbiór naczyń, narzędzi i ozdób z wykopalisk na cmentarzysku kultury łużyckiej w Świbiu) oraz historyczne (m.in. pamiątki cechowe z XVII-XVIII w.).
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Będąc w Zamku, nie można nie dotrzeć do wznoszącej się nieopodal neogotyckiej katedry pw. Apostołów Piotra i Pawła, wzniesionej na planie krzyża łacińskiego z czerwonej cegły elewacyjnej. We wnętrzu wzrok przyciąga centralnie ustawiony ołtarz główny, niestety ślub, który miał się lada chwila odbyć w kościele nie pozwolił mi w pełni podziwiać tego pięknego wnętrza.
|
fot. J.Gul |
Na kolejną uroczystość zaślubi trafiłam kierując się już powoli do Dworca PKP i przecinając Stary Rynek ze starym ratuszem z podcieniami ( w jego wnętrzu oprócz sal reprezentacyjnych znajduje się Pałac Ślubów). Rynek otoczony jest urokliwymi kamieniczkami z XIX w. i XX w., znajdziemy tu również kawiarenki, w których możemy zasiąść przy kawie, chłonąc atmosferę miasta.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Kolejny przystanek na mojej drodze to Palmiarnia Miejska z otaczającym ją parkiem im. Fryderyka Chopina. Założony na powierzchni 8 hektarów w II połowie XIX w. park, jest doskonałym miejscem na spacer czy romantyczną randkę, natomiast Palmiarnia zdumiewa nie tylko wielkością, ale i ilością zgromadzonych roślin. Już od 1880 r. istniała tu prywatna oranżeria, zaś współcześnie – budek składa się z pięciu pawilonów, w których znajdziemy rośliny tropikalne i użytkowe, sukulenty, akwaria i terraria. Warto zarezerwować sobie ok. 2 godzin na zwiedzanie, szczególnie, jeśli chcemy jeszcze skosztować kawy w znajdującej się na terenie Palmiarni kawiarni. Wstęp do Palmiarni Miejskiej jest płatny – bilet jednorazowy normalny kosztuje 7 zł., natomiast wejście do parku jest bezpłatne.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Niestety nie udało mi się już dotrzeć do wieży historycznej stacji radiowej, która odegrała główną rolę w tzw. „prowokacji gliwickiej”. Jak widać jeden dzień to stanowczo zbyt mało, żeby zwiedzić wszystkie zabytki Gliwic i jednocześnie wchłonąć ich wyjątkową atmosferę. Będzie to jednak pretekst do kolejnych odwiedzin!
Tak blisko mieszkam a tak mało o Gliwicach wiedziałam, aż mi głupio :)
OdpowiedzUsuńMnie również od Gliwic dzieli nieco ponad trzydzieści kilometrów, a nigdy nie mogłam tam dotrzeć. Miasto kryje w sobie jeszcze więcej wspaniałych miejsc - kościołów, cmentarzy, budynek dawnego browaru i wspomnianą radiostację. Niestety jeden dzień to stanowczo zbyt mało.
Usuń